Nie wiem, co to za sytuacja, proszę o pomoc!
Przez rok byłam w związku na odległość ze swoim facetem. Całkiem szybko zaczęliśmy mówić o ślubie i wspólnej przyszłości, za cztery lata mieliśmy się razem wprowadzić i założyć rodzinę. Nasz związek wcale nie był idealny, mieliśmy parę kryzysów (u niego przemoc w rodzinie, samobójstwo bliskiej osoby). Zawsze bardzo się kochaliśmy i wierzyliśmy w to, że to było przeznaczenie, wszystko układało się dobrze. W zeszłym tygodniu jednak... W środę i czwartek nieco się kłóciliśmy, wiadomo, zdarza się, a w piątek stwierdził, że nie wie, czy mnie kocha i poprosił o przerwę. Dałam ją mu, bo nie chciałam się narzucać, chociaż nie wierzyłam, jak takie coś mogło się zdarzyć. Minął umówiony tydzień, a on zerwał mówiąc, że nie czuje i nie poczuje tego, co wcześniej.
Jestem załamana... Po prostu nie mam pojęcia, co ze sobą robić, wszystko układało się tak pięknie... Czy to możliwe, że mój prawie narzeczony po prostu przestał mnie kochać w ciągu kilku dni? Czy to tylko gwałtowna decyzja i będzie przepraszał, prosił o wybaczenie? Nie mogę bez niego żyć, na razie umówiliśmy się na przyjaźń, ale ja go nadal kocham i nie wierzę, że mógł mnie tak po prostu wyrzucić z serca...