Przez nią tracę pieniądze.
Mam 23 lata. Po skończonej szkole średniej, wybrałem się na studia. Nie był to mój kierunek. Potem poszedłem do pracy, gdzie spędziłem dwa lata.
W czerwcu ubiegłego roku zdecydowałem iść na studia. Myślałem o kierunku "Y" lub "Z", lecz mama nie zgodziła się. Mówiła "y", "Z", łeeeee, co to za kierunki, mało się zarabia. Idź lepiej na X. Nie chciałem na X, ale ona któregoś razu zrobiła mi awanturę, mówiąc że mam wybrać X, a nie Y lub Z. Potem namawiała mnie, bo dobrze po X płacą.
Poszedłem.
W lutym miałem 3 poprawki. I wszystko z przedmiotów kierunkowych. Pozostałe pozaliczałem na wysokie oceny, jedynie z kierunkowymi mi nie szło.
Z nich udało się mi przejść dwa przedmioty, z trzeciego poległem. Później zwróciłem uwagę, że gdybym inaczej się uczył i z innych podręczników, pewnie i ten bym zaliczył.
W każdym razie oświadczyłem mamie, że to koniec, że nie udało się mi poprawić ostatniego przedmiotu i że w sumie to dobrze, bo kierunek mnie nie interesował.
Ona wpadła w furię, wściekłość, powiedziała albo "załatwisz sobie warunkowy wpis od dziekana, albo sp....j z tego domu, wynoś się".
Ciągle krzyczała i mnie zmuszała. Zgodziłem się, lecz owa "przyjemność" kosztowała 700zł.
Udało się mi to rozłożyć na raty. Jednak i tak ta suma mnie boli.
Kiedy poinformowałem o tym mamę, stwierdziła, że dobrze zrobiłem, ale mnie finansowo nie wesprze, to mój problem.
Sęk w tym, że kiedy pracowałem dokładałem się do domu, a z reszty zarobionych pieniędzy kupowałem artykuły pierwszej potrzeby - swetry, koszulki, kosmetyki, majtki itp.
Niewiele środków mi zostało.
Mama wiedząc, że nie mam 700 zł na koncie, wrzuciła mnie na bagno - spłata co miesiąc po 50 zł.
Z bólem serca robię przelewy. Zwłaszcza, że koniec roku zbliża się wielkimi krokami, a przedmioty kierunkowe mi ewidentnie nie idą. Nie rozumiem tego i nie kręci mnie to w ogóle. Prawdopodobnie tego nie zaliczę, a i tak muszę płacić.
Pytania do Was:
czy mama powinna zmuszać mnie do ukończenia tego kierunku, każąc z własnej kieszeni co miesiąc płacić 50 zł za powtórkę w kolejnym roku przedmiotu, z którego dostałem 2?
czy mama powinna wymuszać na mnie stratę 700 zł, na coś co mnie nie interesuje i z czego mi nie idzie?
czy moja mama myśli logicznie, skoro w pierwszym semestrze wszystko pozaliczałem, poza kierunkowymi, to chyba znak, że ten kierunek mi nie odpowiada?
Robię te przelewy i bardzo żal mi pieniędzy. Nic nie mogę sobie kupić, wszystko idzie na uczelnię, na kierunek, na którym i tak w tym drugim semestrze polegnę.
A mama jeszcze mnie szantażuje, że w przypadku niepowodzenia na II semestrze mnie wyrzuci z domu.