Jestem w związku od 6 lat. Na przestrzeni czasu przybrałam na wadze. Różnica jest duża, bo obecnie ważę mniej więcej 10-12 kg więcej niż w momencie, w którym się poznaliśmy. Mój partner ma z tym duży problem, bardzo często porusza ten temat. Już dawno deklarowałam, że coś z tym zrobię, jednak nie podejmowałam żadnych kroków. Obecnie się to zmieniło i od jakichś dwóch tygodni regularnie się ruszam plus staram się jeść bardziej zdrowo. Wiem, że zawaliłam, że wzięłam się za siebie tak późno, z drugiej strony chyba lepiej późno niż wcale Niestety mój chłopak często porusza kwestię mojego wyglądu, nie rozumie chyba, że z dnia na dzień ciężko będzie zrzucić wszystkie zbędne kilogramy.
Ja z jednej strony go rozumiem - wiązał się z bardzo szczupłą dziewczyną, a obecnie jest w związku z kobietą sporo grubszą. Jednak przykro mi przez te wieczne pytania o to kiedy coś ze sobą zrobię. Miałam zapisać się na siłownię, jednak ostatnio pojawił się u mnie problem z kolanem przez co jedyne ćwiczenia, na które mogę sobie pozwolić to te nieobciążające kolan (opinia lekarza, nie moja). W przypadku zajęć grupowych w grę wchodzi pilates i joga, które mnie nie interesują. Zdecydowanie wolę zrobić podobne ćwiczenia w domu z trenerką wszystkich Polek i dorzucić jakieś ćwiczenia na brzuch, niż wydawać kasę na zajęcia, które mnie nie interesują. Niestety mój partner tego nie rozumie, nie akceptuje i CODZIENNIE pyta kiedy zapiszę się na zajęcia. Ja już wychodzę z siebie, bo nie tylko zadeklarowałam, że będę coś robić, ale faktycznie robię, tyle że w domu. Nie wiem co mam robić. W innych kwestiach dobrze się dogadujemy, jednak moja nadwaga jest problemem, który urasta do strasznej rangi...