Witam
Jakiś czas temu założyłam wątek, w którym opisywałam moją relację z pewnym mężczyzną.
Spotykaliśmy się do kwietnia, wszystko się rozwijało, widziałam, że zaczął się angażować i mu zależało. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo jak się później okazało wszystko było kłamstwem. Strasznie mnie w sobie rozkochał, z czego zdawał sobie sprawę. Nasza znajomość nabrała tempa, wszystko dobrze się układało, po czym nagle z dnia na dzień zadecydował, że należy to zakończyć. Bolało mnie to bardzo, nie rozumiałam jego decyzji zwłaszcza, że nawet przy rozstaniu podkreślał, że cudownie się ze mną czuje, ale nie pozostało mi nic innego, jak się z tym pogodzić, tak więc zrobiłam.
Niedawno spotkałam go na imprezie, gdzie początkowo ustaliliśmy, że będziemy przyjaciółmi. Niemniej jednak pod wpływem emocji i wypitego alkoholu zaczęliśmy się kłócić. Fakt faktem, że ja to sprowokowałam, niemniej jednak byłam okropnie rozżalona i nie rozumiałam dlaczego tak mnie potraktował mimo, że wszystko dobrze się układało. Podczas tej kłótni powiedział mi, że przez cały ten czas miał dziewczynę, którą kocha, a na pytanie dlaczego mnie tak oszukał powiedział tylko „przecież nie pytałaś”. Nie rozumiał, że źle mnie potraktował. Ironizując mówił, że przecież można jednocześnie czuć coś do dwóch kobiet i wcale mnie nie wykorzystał, bo gdyby tak było, nadal chciałby uprawiać ze mną seks, a jednak był na tyle dobry, że tego zaprzestał. Później powiedział, że tak naprawdę nigdy mnie nie kochał, ale było fajnie. Największą ironią było to, że nawet po ujawnieniu tych okropnych kłamstw, starał się mi wmówić, że zawsze był ze mną szczery. Poczułam się okropnie oszukana oraz poniżona i w tych wszystkich emocjach spoliczkowałam go. Bez świadków, ale jednak to zrobiłam. Okropnie tego żałuję i mam niesamowite wyrzuty sumienia. Po całym zajściu wrócił po mnie i zaprowadził na bok, popychając mnie przy tym. Zwyzywał mnie krzycząc, że jestem zwykłą, nic nie wartą suką. Przeprosiłam go za to kilkukrotnie, starałam się wytłumaczyć jak się czułam w całej tej sytuacji, kiedy przez pół roku zwodził mnie i oszukiwał, kłamiąc prosto w oczy, że nikogo nie ma. Tak naprawdę wyszło na to, że chciał sobie na mnie poużywać, wykorzystując moje uczucia, o których dobrze wiedział, a ja przez cały okres tej relacji naprawdę mi ufałam i robiłam dla niego wszystko. Ten policzek był aktem totalnego rozżalenia i upokorzenia, tym bardziej, że moją ważną zasadą zawsze było nie wchodzenie w jakiekolwiek relacje z zajętymi mężczyznami. Wiem, że nic nie usprawiedliwia takiego czynu, ale czuje, że zrobiłam to w jakimś afekcie, nie panując nad negatywnymi emocjami, których zebrało się bardzo wiele.
Teraz sytuacja wygląda tak, że przedstawił wszystkim znajomym swoją wersję wydarzeń, która całkowicie różni się od mojej. Wszyscy uważają mnie za niezrównoważoną psychicznie idiotkę. Nawet moja przyjaciółka, która od początku znała całą sytuację ma mi to za złe i czuje, że trzyma jego stronę. Czuje się z tym wszystkim okropnie. Żałuję tego co zrobiłam, tym bardziej, że nigdy wcześniej nie miałam w życiu podobnej sytuacji. Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić, straciłam poczucie jakiejkolwiek godności i wartości. Straciłam szacunek do samej siebie..