Witam, wiadomość będzie długa, prawdopodobnie chaotyczna bo ciężko mi w takiej sytuacji poprawnie skleić całą historię. Jeśli byście mieli jakies pytania za nim będziecie chcieli coś poradzić to śmiało pytajcie.
Napiszę coś o sobie byście mieli pogląd mojej osoby. Jestem 26 letnim facetem, 193 cm wzrostu, podobno przystojny, cwiczę na siłowni 2x w tygodniu by utrzymac sylwetke która sobie wypracowałem w mlodosci gdy cwiczylem duzo czesciej. Nie pale, nie pije (tylko okazjonalnie lub sam na sam wino z dziewczyną), nie kręci mnie jaranie i inne uzywki, dbam o dom bo mieszkam sam, po rozwodzie rodziców. Piore, prasuje, sprzatam, robie duzo rzeczy jak normalny facet. Mam zwykłą pracę w które zarabiam powiedzmy 2.5 do ręki, nie wydaje na glupoty, raczej odkladam na później, ale tez nie jestem jakimś skąpcem, myśle ze dobrze dysponuje pieniędzmi. Studiuje i w tym roku mam obronę. Jestem trochę nieśmiały dla obcych dlatego na imprezach itp nie jestem duszą towarzystwa, ale przy bliskich osobach bardzo otwarty. Staram się być uśmiechniety, tylko że jestem uparty, czesto musi wyjść na moje, rozne błachostki potrafią mnie zdenerwować, bardzo lubie seks a moja dziewczyna chce czekac z tym prawie do slubu (to tez nas roznilo i powodowalo klotnie). Mam różne wady, jak to normalna osoba. Teraz przejdzmy do problemu.
Poznałem moją dziewczynę 2.5 roku temu na sylwestrze, to ze sie spotkalismy to byl istny cud, ja poszedlem bo nie mialem planow, ją zabrał brat cioteczny bo przypadkiem go ktos zaprosil. Los chciał że nie było krzesełek więc wyszło tak że przysiedli się obok nas, gdy po kilku godzinach dowiedzialem sie ze jej partner jest jej bratem ciotecznym od razu ruszylem by zagadac, bawilismy się całego sylwestra a nad ranem czekalem przy niej az przyjedzie po nią tata (miala wtedy 18 lat, ja 23) i wróci bezpiecznie do domu. Pisalismy i spotykaliśmy się bardzo często choć miałem wrażenie ze czasem mi bardziej zależy i ze ja bardziej tesknie za nią niz ona za mna, no ale nie ważne. Po paru miesiacach bylismy parą, lecz ja w naszym zwiazku bylem bardzo uparty, zazdrosny o nią (piękna, szczupla, sredniego wzrostu ciemnowłosa dziewczyna z ponetnym biustem i zgrabnym ciałem). Bywały sytuacje że np ona chciała pójść na impreze z kolezankami a ja sie tym denerwowalem i powodowalem klotnie bo bylem o nia zazdrosny, ze kogos pozna. Choć wiem ze jest mi wierna w 100% to i tak mialem obawy, moj poprzedni zwiazek sie tak wlasnie skonczyl. Nigdy nie obrazilem jej ani nie wyzwalem w zaden sposob, przy niej nawet nie przeklinalem, a jedynie w towarzystwie kolegów. Ale potrafiłem urazić ją różnymi smsami pisząc jej coś przykrego (jest dość wrażliwa), kłótnie powodował również brak seksu w naszym związku. Kłótnie powodowało to że jest bardzo szczera i napisze coś przykrego chocby z tego powodu by nie kłamać, co mnie czasami bolało, wiadomo. I tak mijały nam miesiące w których ja czasem potrafiłem się przyczepić o głupotę która nie była tak jak bym chciał żeby była, albo o to że napisała mi zwykle dobranoc kotek :* zamiast jakiegos dłuższego pozegnania przed snem, gdy ja jej pisałem zazwyczaj wiadomość z 8-10 słów i pare całusów itp (jestem rowniez uczuciowy i bardzo chce by mi to pokazywala, co do mnie czuje). Ale przez te moje kłótnie o głupoty, o zazdrość (chociaz nigdy nie bylem jakos nachalnie zazdrosny i zaborczy,chcialem by miala troche luzu), o seks itp nasz związek tracił na sile, na początku było dużo namiętności, a potem po prostu był związek, co jakiś czas działo się coś fajnego ale zazwyczaj była nuda i spedzalismy czas w domu, po czesci z tego powodu ze caly czas chcialem od niej bliskosci, jak nie seksu to czegos innego. Takie sytuacje były powiedzmy raz w tygodniu. Ja jestem osobą taką że jak mi coś nie pasuje to chce o tym rozmawiać i nawet jak rozmowa na jeden temat trwa caly dzien, to muszę to wyjasnić żeby potem było wiadomo jak postepować i co robić, natomiast moja dziewczyna dusi w sobie rozne problemy zwiazane ze mna aż potem wybucha ze nie robie tego czy tamtego, ze jest tak i tak i konczy sie tym ze ona zdenerwowana z fochem idzie spac i tydzien naprawiania sytuacji do normalnego stanu. Tak więc mijały nam te wszystkie miesiące aż w tym roku w lutym pewnej nocy w koncu zgodziła się na seks, ale ja powiedziałem że super ze sie zgodzila ale nie musimy sie spieszyc i moge poczekać jeszcze te pare tygodni aż sobie wszystko ułoży. Troche popsocilismy ale bez seksu i poszlismy spać. Minął miesiąc i była sytuacja że wracała ze studiów, padał jej telefon i powiedziala ze odezwie się w domu, czekam godzine, dwie, trzy i nic, zaczalem sie martwic i akurat przyszedł sms, że coś sie stało, że jest załamana, ze juz jest w domu ale chce odpocząć. Mysłałem że ktoś ja chciał okraść, pobić, czy zgwałcić lub to zrobił. Zaczałem dzwonić do niej, odebrała zapłakana, ja juz w nerwach bo sie strasznie martwilem, co jej sie stało itp nie chciala powiedzieć o co chodzi, powiedziala ze rozplakala sie przezemnie (wtf?) byłem zdenerwowany, wypytywałem co sie stalo ale nie potrafila mi wytlumaczyc i mozna powiedziec ze sie poklocilismy bo ja sie martwilem a ona nic nie mowi. Wkoncu dowiedzialem sie po dziesiatkach smsow (w miedzyczasie znowu dzwonilem to juz nie odbierala) ze wracala autobusem, padl jej telefon, poszla odpalic samochod by dojechac do domu, padl jej akumulator, nie miala z nikim kontaktu, nie wiedziala jak sobie poradzic, godzina 20, marzec, zimno... Naładowała telefon w pobliskim sklepie, zadzwonila do taty i dopiero wrocili do domu. To ją przerosło, ale gdy zadzwonilem to nerwy jej puscily i sie rozplakala, dlatego powiedziala ze plakala przezemnie. Ja chciałem od niej by mnie przeprosila za to swoje zachowanie, że ja sie martwilem a ona nie odbierala telefonow i nie chciala napisac w czym problem. Ona powiedziala ze mnie nie przeprosi i tak trwało to tydzien, nie pojechalem do niej na dzien kobiet, a nawet w ten dzien sprowokowałem klotnie, specjalnie o glupote zeby jej sprawic przykrosc. Nie wiem co ja sobie wtedy myslalem ale na pewno nie bylem sobą tylko targany emocjami. Klotnie, glupie rozmowy, nawet ich brak itp trwał miesiąc, aż miesiąc i to o miesiąc za długo... Gdy na początku kwietnia rozmyslalem nad swoim zachowaniem i nad tym jak ją traktowałem przez te wszystkie lata to stwierdzilem ze muszę nad sobą pracować. I tak sie stalo, zaczalem sie zmieniać, czytać, pracowałem by być lepszym dla mojej dziewczyny ale ona juz w tym momencie stwierdziła że nie wie czy mnie jeszcze kocha, ale sprobuje kontynuować ten związek. Nie czuje do mnie bliskosci, czasem tylko sie przytuli ale to raz na pare spotkań, w ogóle nie chce mnie całować, gdy ja ją całuje ona tego nie odwzajemnia, mówi że nie wie co do mnie czuje, ze nie wie czy jej na mnie zależy, że nic ode mnie nie wymaga. To wszystko boli w sercu bardzo mocno, ale ją rozumiem bo postąpiłem jak debil powodując jej tyle przykrości w ciągu tego miesiąca. Mineło już poltora miesiąca od momentu w ktorym sie pogodzilismy a nasz zwiazek stoi w miejscu, ona nie czuje potrzeby bliskości, przytulenia czy pocałowania, chce po prostu spedzac ze mną czas. Mówi że nie wie czy sama sie nie oszukuje z tym, że te uczucia jeszcze wrócą. Ten ostatni czas był bardzo aktywny, jezdzilismy w rozne miejsca, spacerowalismy, jezdzilismy rowerami, grile ze znajomymi itp. Wczesniej to wszystko sie rzadko zdarzało, głównie dom i tyle. Ja się zmieniłem, ogarnąłem, poznałem swoje błędy i nad nimi pracuje, wszystko dla mojej dziewczyny. Ale nic sie nie poprawia miedzy nami. Jak ponownie rozkochać w sobie dziewczyne ? Co zrobić, jak to wszystko naprawić,? To wykańcza mnie psychicznie bo ja juz o tych klotniach zapomniałem i chciałbym być z nią po prostu szczesliwy, czuć ze mnie kocha, a ona nie wie co czuje i czy jej zalezy... Boje się że ona albo ja nie wytrzymam w tym stanie i sie rozstaniemy...
Mógłby ktoś poradzić, powiedzieć czy to się wszystko da jeszcze naprawić, jak mam postępować?
Mógłby ktoś poradzić, powiedzieć czy to się wszystko da jeszcze naprawić, jak mam postępować?
z mojego doświadczenia wynika, że gdy w związku ktoś mówi "muszę się zastanowić, nie wiem czy nadal kocham" to związek wcześniej czy później się kończy. Ciężko mi coś doradzić na tym etapie. Nie ma między Wami bliskości, żadnej, moim zdaniem dziewczyna jest już myślami daleko poza związkiem.
Ona w głowie jest jeszcze niedojrzała dziewczynka, a ty mężczyzną. Nie widzę możliwości porozumienia. Ona kocha kwiaty i pluszowe misie, ty koronki i namiętne wieczory.
Nie do pogodzenia- na ten czas.
Tez mi się tak wydaje ze z tego już nic nie będzie . To tanga trzeba dwojga a tutaj Tobie zależy i chcesz coś naprawić ale jej jakoś tak zwyczajnie się nie chce . Myśle ze jeżeli dacie sobie szanse to za jakiś czas znowu coś pęknie i będzie po zawodach . Szkoda zdrowia na twoje starania się by pogodzić sytuacje bo jej chyba zwyczajnie na tym nie zależy .