Hej wszystkim. Postanowiłam napisać historie pewnej znajomości z pewnym mężczyzna, która trwa już tyle lat..czasami juz nie mam siły bo to uczucie ciągle wraca.
Mieszkamy w małym mieście. Cały czas dość blisko siebie. Poznaliśmy się już w podstawówce, już wtedy ten chłopak imonowal Mi swoim zachowaniem. Mimo wszystko okres podstawówki i gimnazjum raczej nie byliśmy jakoś bardzo zakolegowani. Za to ów chłopak kolegowal się z moim bratem i innymi. Czasem wychodzilismy gdzies wszyscy razem. Potem zaczęło się gimnazjum ..
Lata mijały..zaczęłam spotykać się z pewnym chłopakiem. Związek trwał z rok czasu. Skoczył się gdy chłopak wyjechał na obóz i przestał nagle się do mnie odzywać. Wtedy zaczęłam częściej wychodzić z bratem i bohaterem tego tematu...nazwijmy go x. X widząc jak cierpię z powodu tamtego chłopaka nawet zaczął pisać do niego czemu do mnie nie pisze itp. Raz zadzwonił do mnie abyśmy się spotkali w pewnym miejscu. Przyszedł po mnie, wtedy był mi obojętny, niczego nie zauważyłam. . Spędzalismy fajny wieczór jako koledzy kiedy nagle spytał czy może mnie pocałować. Ja oczywiście odmówiłam bo myślałam o kimś zupełnie innym. Potem spotykaliśmy się czasem w większym gronie ale raczej żadko. Czesto mnie zaczepial.. proponowak spotkanie we dwoje..choć nie umialam z nim za bardzo rozmawiac. Z tamtym chłopakiem w końcu rozstalismy się.
Nastał okres liceum.. nowe towarzystwo.. pewnego dnia znów spotkałam go na naszym osiedlu.. grupka starych znajomych odzyla. ..zaczęliśmy czasem się spotykać w większym gronie.. i wtedy właśnie zaczęłam o nim myśleć. ..taka prawdziwa nastoletnia miłość. Na sam jego widok miałam motyle w brzuchu. On jednak już nie był taki dla mnie jak wcześniej. Ja ciągle z koleżankami tylko gadałem o tym jak znów go zobaczyłam i jak bardzo jestem zakochana... patrzyłam często w nocy w jego okno..rysowałam nawet jego portret. Ta miłość dodawała mi sił jak żadna inna juz. Nigdy.
W liceum spotkałam się z pewnym chłopakiem. X go poznał i nie przypadł mu do gustu. Niestety znajomość okazała się być niewypałem i bardzo szybko się rozstalismy. I znów przypomniał mi się x..ciągle o nim myślałam. .. potem poznałam następnego chłopaka, dzięki któremu chciałam przestać myslec o x...na chwilę pomogło. Niestety czułam ze ten chłopak to nie to. Związek trwał ok dwóch lat. X bardzo nie polubił tego faceta, czasem jak się wszyscy spotykaliśmy patrzył na mnie jakby czegoś żałował. .. ciągle o nim myślałam. W końcu i ten związek się rozpadł. Miałam dobry pretekst do przerwania tego związku bo chłopak nadużywał alkoholu i odradzał mi to sam x z moim bratem.
Kiedy rozstałam się z tamtym chłopakiem nagle doszłam do wniosku ze nie mogę juz ukrywać tego uczucia.. po prostu zadzwoniłam do x i się spytałam czy mogę przyjechać z koleżanką. (Wtedy mieszkał w innym mieście). Pojechaliśmy. .poznałam jego znajomych z tamtego miasta.. otwarcie kręcilismy ze sobą, obejmował mnie, ciągle zaczepki. W końcu zostaliśmy sami u niego w pokoju. Lezelismy obok siebie na łóżku. Tego wieczora trochę wypilismy jednak to nie pomogło by rozmowa Kleiła się... Zawsze byłam przy nim taka skrępowana. Ale bylam tak zdeterminowana tego wieczora...polozylam sie obok niego i powiedzialam mu zeby mnie przytulil. Chyba byl oniesmielony, albo po prostu niechetny ale w koncu zrobil to. Mysle ze obydwoje bylismy zawstydzeni. Atmosfera jednak zrobila sie luzniejsza, nasze twarze byly blisko siebie... jego ton zmienil sie... zaczal mowic takim cieplym glosem... myslalam tykko o tym zeby go pocalowac. On chyba tez chcial tylko sie krepowal. Zaczelismy dotykac sie swoimi nosami..i to ja go pocalowalam. On w sumie odwzajemnil ale z tego stresu szybko przerwalam pocalunek, nie byl on jakis udany teraz jak tak o tym mysle pamietam ze wtedy wlasnie mu powiedzialam "kocham cie" .. mowilam cos w stylu ze moglibysmy sprobowac byc razem.. nie pamietam jego reakcji dokladnie, pamietam jak tylko powoedzial ze nie mozemy byc razem bo mam beznadziejny charakter. Do dzis to zdanie pamietam. Bardzo mnie to zabolalo. Wstalam i wyszlam z pokoju. Na drugi dzien po prostu wrocilam rano do domu z kolezanka. On tylko sie spytal czy sobie damy rade i tyle. Mimo tego incydentu zaczal do mnie pisac...pisal ze nikt nie mogl mu zapewnic tak udanego wieczoru jak ja. Pisalismy ze soba pare dni, namawial mnie bym znow przyjechala do niego. Zaczal mi wtedy duzo pisac o sobie jak nigdy...czulam jakbysmy juz prawie byli razem... ale w koncu do spotkania nie doszlo bo mnie po prostu olał. Skonczylo sie pisanie.. bardzo to wtedy przezylam. Juz nie pamietam dokladnie ale nie mielismy ze soba kontaktu wtedy jakis dluzszy czas. Wtedy tez chcialam juz o nim zapomniec.
Poznalam chlopala ktory byl starszy ode mnie o kilka lat. Na poczatku mi imponowal ale bardzo szybko mi przeszlo. Mimo to zostalam z nim.. nasz zwiazek trwal dwa i pol roku.. w czasie jego trwania do miasta znow wrocil x . Pewnego dnia poprpstu zobaczyl mnie z nowym facetem. Nie umialam wtedy nawet na niego patrzec. Nie odzywalismy sie wtedy do siebie. W komcu doszlo do spotkania naszen starej paczki znajomych. X patrzyl na mnie jak nowy facet przytula mnie. . Patrzyl jakby z ogromnym zalem, ze niby zaluje ze tak wyszlo. Potwierdzil moje odczucia moj facet ktory od razu zauwazyl ze x cos do mnie ma. Opowoedzialam mu nasza historie. Potem juz nawet nie krylam sie ze do x cos ciagle czuje. Kolejna impreza. Siedze i rozmawiam z x jakby tamtego chlopaka nie bylo. Komplementuje mnie.. na koniec imprezy jednak idzie tanczyc z innymi dziewczynami a ze ja bylam podpita...zalamalam sie ...wyszlam z imprezy z obecnym chlopakiem i po prostu zaczelam ryczec...zaczelam sie zalic ze kocham x... ze juz nie potrafie tak dluzej... obecny facet tak naprawde nie zrobil nic... tylko pocieszal mnie i dziwil sie jak moge leciec na kogos takiego.. znow minal jakis czas..byly jakies inne spotkania..patrzenie na siebie... jednak malo bylo tych spotkan. Staralam sie o nim zapomniec. Pewnego dnia zobaczylam jak x wraca z jakas dziewczyna..niedlugo potem byli para, czym chwalili sie na facebooku. To byl dla mnie kolejny cios. X ktory zawsze byl sam..nagle ma dziewczyne.. plakalam tyle czasu... obecny facet wszystko widzial... paczka znajomych niestety nie polubila dzieeczyny x. Dlsczego w sumie nie wiem...moze dlatego ze byla od nas wszystkich mlodsza. Byla dziecinna i niezbyt urodziwa.. wszyscy mu mowili zeby sie z nia rozstal.. nie minelo duzo czasu jak zaczeli sie klocic ze soba. Podobmo czesto x sie skarzyl jak to im niezbyt wychodzi. Wpisy na fejsie przestaly sie pojawiac. Raz bylismy na kolejnej imprezie, na ktora x przyszedl sam. W koncu podjechala jego dziewczyna cala zaryczana ze jak on mogl ja zostawic.... on widzac jej lzy od razu zostawil nas wszystkich i wrocil z nia do domu. Potem byl jakis wspolny grill...zaczepial mnie przy niej, probowal laskotac...zagadywac... ale nic wiecej. Ja wtedy mjalam juz naprawde dosc tego uczucia. Zamieszkalam ze swoim obecnym chlopakiem choc nic do niego nie czulam. Powoli przestal mnie ruszac widok x z dziewczyna. Stwierdzilam ze jednak mylilam sie twierdzsc ze w komcu bedziemy razem. Uswiadomilam sobie ze nie, razem nigdy nie bedziemy. Myslalam o nim lecz bylam tak zmeczona tym uczuciem... po tylu latach zaczelo jakby gasnac... bylam wtedy bardzo nieszczesliwa. Z obecnym chlopakiem oddalilam sie od znajomych ze wzgledu na x.. bylismy sami we dwoje, on mnie kochal a ja jego nie...
skonczylo sie liceum. Nie poszlam na studia. Szukalam pracy. W miedzyczasie zaczely dziac sie ze mna dziwne rzeczy., na dworze mialam ciagle mdlosci, scisk w gardle. Byl taki okres ze nie chcialam wychodzic z domu. Myslalam by isc nawet do psychiatry bo to byly ewidentne objawy nerwicowe ale w koncu po roku czasu ustaly. Znalazlam prace i to calkiem niezla zwazywszy ze nie mialam wyzszego wyksztalcenia. Niestety szef okazal sie byc nie najepszym czlowiekiem. Nie docenial mojej pracy. Jednak dzieki niej poznalam faceta nazwijmy go y, ktory dzis jest moim mezem. Poczulam to intensywne uczucie ktore trwalo tyle czasu przy x. Niestety i tym przypadku ono minelo ale i tak ten facet bardzo mi zaimponowal. Zabiegal o mnie, zapraszal na randke choc wiedzial ze mam kogos innego..ale ja uleglam...z obecnym facetem nie moglam wytrzymac.. probowal mnie zatrzymac ale ja go w koncu zostawilam dla y. Wszyscy znajomi byli bardzo zdziwieni. Od razu zamieszkalam z y. Mielismy tyle wspolnych tematow, zainteresowan. Z nikim mi sie tak dobrze nie rozmawialo. Byl odemnie sporo starszy co dodatkowo mi bardzo odpowiadalo. Przyznam ze jego praca rowniez wywarla na mnie spore wrazenie. To byl moment kiedy w koncu przestalam myslec o x. Czasem pojawial sie w moich myslach ale juz bez tych emocji. Bardzo chcialam kogos pokochac tak jak jego. Niestety to co czuje do y nie jest tym samym uczuciem co do x... uczucie do x..jest takie czyste, romantyczne..
Postanowilam wszystkim przedstawic y. Znow paczka starych znajomych spotkala sie. X wzial swoja dziewczyne. Wtedy juz nie byli tak zakochani jak na poczatku. Ludzie za nia nie przepadali wiec byla mila, choc wyobcowana osoba. Na tymm spotkaniu wszyscy byli bardzo ciekawi mojego faceta... wszyscy oprocz x. Znow powtorzyla sie historia... patrzyl na mnie z takim zalem.... jakby bardzo zalowal. Zauwazyl to y. Do dzis mi mowi ze ten facet zaluje ze nie doszlo miedzy nami do czegos wiecej, ze widac ze zaluje. (Y oczywiscie poznal te historie). Czasem x cos do mnie napisal ale ja juz nie bylam dla niego taka sama. W koncu zdystansowalam sie. Czasem zajrzal naeet do mojej pracy a raz nawet jego dziewczyna. (To dlatego ze pracowalam w branzy uslugowej, nie chce pisac dokladnie czym sie zajmowalam). X juz nie byl taki pewny siebie jak wczesniej. Przy mnie wygladal na zmieszanego, lekko skrepowanego. Ja o dziwo w koncu umialam sie do niego odezwac. Nadal jak na niego patrzylam czulam jak bardzo zazdroszcze jego dziewczynie...jak bardzo ten facet mi sie podoba...za to jaki byl otwarty do ludzi, charyzmatyczny..rozesmiany... minal rok od bycia razem z y. Mozna powiedziec ze rozowe okulary juz spadly nam z oczu, skonczyly sie dlugie rozmowy. Pojechalismy na wakacje, a na nich napisal do mnie x... znow jakis pretekst tak sadze.. y sie troche wkurzyl i sam mi powiedzial ze x ciagle cos ode mnie chce. Potem Y musial wyjechac na kilka miesiecy za granice. Ja zostalam sama. X cos tam do mnie napisal jeden raz... za jakis czas drugi bym mu pomogla w pewnej sprawie( zwiazanej z moja branza, choc jak teraz mysle to on chyba szukal pretekstu by sie spotkac sam na sam).. ale ja bylam juz obojetna. Do spotkania nie doszlo.
Kontakt z paczka znjaomych juz kompletnie sie rozluznil.. nastaly kolejne wakacje z y. Planowalismy slub ja wtedy naprawde nie myslalam o x, w koncu czulam ze sie uwolnilam od tej milosci. Czasem mi sie przysnil...
w koncu Zareczylismy sie z y. Niestety moje dziwne objawy znow sie pojawily i byly bardzo nasilone. Y doradzil mi wizyte u psychiatry. Jak sie okazalo mam stany lekowe, stany depresyjne. Przez nastepne pol roku bralam leki, ktore poki co mi pomogly. a po pol roku wzielismy cichy, skromny slub z y. Mialam troche obaw, ale czy spotkalabym kogos lepszego? Slub mielismy zima, niedlugo po nim stwierdzilam ze odchodze z pracy. Zwolnilam sie. Nie moglam wytrzymac z szefostwem. Wtedy znow napisal do mnie x. Pytal sie kiedy sie spotkamy, ze trzeba opic to ze rzuilam ta prace. Ja oczywiscie odpisywalam zdawkowo. Po jakims czasie znow napisal do mnie,0...fajnie sie pisalo bo ja w koncu przestalam sie przejmowac co sobie pomysli. Znow pytanie kiedy sie spotkamy. Pochwalilam sie slubem, oczywiscie pogratulowal mi. I w koncu nasza stara paczka znow sie spotkala. Ja zjawilam sie z juz obecnym mezem, x byl sam, podejrzewam ze to dlatego bo nikt nie przepada za jego kobieta ale moze sie myle.. na poczatku unikal mojego wzroku, gadal ze wzystkimi tylko nie ze mna i y. W komcu atmosfera rozluznila sie jak wszyscy popilismy. Wtedy x co chwile siadal kolo mnie i zaczelismy rozmawiac jak nigdy..tak otwarcie, bez spiny. On usmiechniety a ja....poczulam sie taka szczesliwa. Kiedy ostatnio bylam taka szczesliwa? Bylam usmiechnieta od ucha do ocha... chcialam rozmawiac tylko z nim...i nie wiem jak ale wszystko wrocilo...znow poczulam ze moze on cos ciagle do mnie ma, a moze to moja glupota...zaczepial mnie przez cala imprsze, wspominal z innymi jakies nasze spotkania itp...to co do niego czulam znow powrocilo, ten bol...na koniec imprezy oczywiscie zatrzymywal mnie i na koniec delikatnie dotknal na pozegnanie a ja udawalam chlodna...pomyslalam ze moze znow sie spotkamy za jakis rok i ze ten jego dotyk musi mi starczyc...po tej imprezie nie moge odnalezc sobie miejsca. Siedze smutna, mam ochote ciagle cos robic byle by nie myslec...ostatnio nawert sie poplakalam. Y sie dziwil co mi sie stalo ale wytlumaczylam mu ze po prostu mi smutno bo czas tak szybko leci... ide spac mysle o x...wstajw mysle o x..te uczucia, mysli sa tak silne...mam ochote wstac i pobiec do niego...moc z nim w koncu porozmawiac, pobyc... teraz gdy analizuje tak wszystko to mysle ze on moze chcial potem sprobowac, tyle ze nie mial jak bo ja przechodze z jednego zwiazku od razu w drugi. Z drugiej strony mogl zrobic o wiele wiecej.
Nie wiecie jaka pustke czuje, jaka bezsilnosc... znow czuje taki bol w sercu jak kiedys. Jestem idiotka ze ciagle mam nadzieje ze on cos ode mnie moze chciec.
Nie wiem czy ktos z was dobrnal do konca tej historii. Chcialabym by ktos z was wczul sie w ta historie, w to jak naprawde takie uczucie trwajace tyle lat moze tak bolec...moze to glupie zauroczenie, nie wiem..moze ktos napisze ze ja go idealizuje ale znam jego minusy...czesto mysle tez o chwilach, w ktorych nie byl dla mnie swietny. W ktorych mnie wkurzal. A ja i tak czuje ze to chyba moja jedyna, najwieksza milosc zycia.
boje sie ze prawda jest okrutna i moze on nic ode mnie nie chce, nigdy nie chcial? Moze chcial bym po prostu ciagle go kochala bo tak mu schlebialo to.. na koniec dodam jeszcze ze ta historia jest bardzo streszczona. Ksiazke moze powinnam napisac...
prosze poradzcie mi cos..tak rozdarta nie czulam sie juz dawno...