Od 2 lat jestem w związku. Na początku było kosmicznie - idealnie, później wiadomo - rutyna itp, mimo że uczucie nie ulega zmianie. Od początku miałam problem z niskim poczuciem swojej wartości i byłam zazdrosna o byłe dziewczyny mojego narzeczonego. Mam 20 lat, on 27. Kiedy się poznawaliśmy, opowiadał, że jego ideał kobiety to niebieskooka blondynka (jestem zielonooką brunetką) i ciągle wspominał o swojej byłej dziewczynie, z którą świeżo się rozstał. Że była jego ideałem, nigdy nie mógł jej zdobyć, zawsze była nieosiągalna. Wtedy nie widziałam w tym nic dziwnego, bo sama byłam świeżo po związku, który był kompletnym błędem. Jednak, to czego się nasłuchałam tak wbiło mi się do głowy, że do dzisiaj stalkuje jego byłe dziewczyny w internecie. Wiem, że nie jest to normalne, ale nie umiem sobie z tym poradzić. Ciągle odczuwam niepokój, czuje że coś jest nie tak. Mówiłam sobie, że to tylko moja obsesja do czasu. Do czasu, aż pod jego nieobecność zajrzałam mu do telefonu. Kiedy mówił, że była dziewczyna nic dla niego nie znaczy, zobaczyłam aktualne wiadomości, a jakby tego było mało napisał do jakiejś małolaty, czy umówi się z nim "na kawę"... Byłam zszokowana. Oczywiście, powiedziałam mu o tym, a on stwierdził, że to chore, że grzebałam mu w telefonie. I że z byłą dziewczyną tylko sobie rozmawiał (fakt, nie było tam nic z podtekstem, ale jednak uważam to za dziwne), natomiast co do tej nastolatki twierdzi, że mu się "nudziło"... Dodam, że kiedy mnie poznał też miałam naście lat. Rozumiem, że można mieć jakieś upodobania, ale jedyne o czym teraz myślę, to to że jestem z jakąś świnią, która manipuluje małolatami...
Nie wiem co mam o tym sądzić, bo kiedy z płaczem rozmawiałam z nim o tym telefonie i chciałam zerwać, on sam zaczął płakać (naprawde wiarygodnie, nie sądzę żeby udawał) i mnie przepraszać i stwierdził że "mnie kocha i nigdy nie chciał mnie skrzywdzić" Czy ja przesadzam, czy jak się kogoś kocha, nie robi się takich rzeczy?
Nic już nie rozumiem..