Dostałem kosza, ale czuję, że to nie koniec! - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Dostałem kosza, ale czuję, że to nie koniec!

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5 ]

Temat: Dostałem kosza, ale czuję, że to nie koniec!

Witam! Dodaję tutaj nowy wątek, ponieważ chciałbym żebyście mi doradzili co mam zrobić w mojej sytuacji sercowej, ponieważ ja sam mam już totalny mętlik w głowie. Chodzę do klasy z pewną dziewczyną. Dla łatwiejszego tłumaczenia problemu nazwijmy ją Oliwia. W zeszłym roku, zaprosiła mnie ona na wesele jej kuzynki jako osobę towarzyszącą. Było to dla mnie o tyle dziwne, że w szkole w ogóle nie rozmawialiśmy i jedyne co to parę razy pisaliśmy. No ale zgodziłem się i poszedłem z nią na ten ślub i wesele, które miało miejsce w wakacje. W te same wakacje spotkaliśmy się jeszcze dwa razy. Z czego raz sam na sam. Zaproponowałem wtedy Oliwii jakiś luźny spacer i lody. Nudziło mi się po prostu w domu i chciałem z kimś wyjść, a wiedziałem, że ona też jest w domu. Spotkaliśmy się, gdy ją zobaczyłem oniemiałem. Ubrała się w sukienkę i wymalowała się. Zupełnie inaczej wyglądała niż zwykle. Wniosek nasunął się sam. Ona pomyślała, że to randka. Dla mnie było to zwykłe spotkanie towarzyskie. Co prawda myślałem o niej czasem, ale postanowiłem nic z tym nie robić, ponieważ podobał mi się ktoś inny (głupia wierność, gdybym rzeczywiście coś czuł to tamtej dziewczyny to nie myślałbym o Oliwii). Z tego też powodu, że podobał mi się ktoś inny nie robiłem z Oliwią nic więcej. Jedyne co to pisałem z nią na Facebook-u. Od razu nadmienię, że pisało nam się świetnie. Masa wspólnych tematów, mogliśmy rozmawiać i rozmawiać. Lecz nadszedł dzień, kiedy to dziewczyna, która mi się podobała znalazła chłopaka (z tamtą dziewczyną nie robiłem niemal zupełnie nic oprócz pisania, ponieważ dzieliło nas 50/60 km, a z racji, że prawa jazdy nie posiadałem i przejazdu kolejowego tam nie ma to się nie widywaliśmy). Wtedy to po krótkiej żałobie doszedłem do wniosku, że czas ruszyć tyłek i coś zrobić żeby mi taka dziewczyna jak Oliwia nie uciekła sprzed nosa. W rezultacie tak na prawdę zacząłem się o nią starać dopiero od grudnia. Zacząłem proponować spotkania, poszedłem z nią na połowinki. Nawet jej przyjaciółka, z którą nie rozmawiam zaprosiła mnie na sylwestra do siebie (powiedziała Oliwii że jak chce to żeby mi zaproponowała przyjście do niej na sylwestra). I tak na spotkaniach po szkole co jakieś 2/3 tygodnie mijał czas. Dwa razy nawet pojechaliśmy razem pociągiem do dużego miasta, 30 km od naszej miejscowości. I tak sielanka trwała aż do marca. Przez ten czas nie pocałowałem jej ani razu, ponieważ albo przegapiałem okazję na pocałunek albo zwyczajnie uważałem, że źle zareaguje. Na połowinkach pocałowałem ją w rękę podczas tańca, uśmiechnęła się. W lutym, dwa dni przed walentynkami kupiłem jej różową różę, dałem jej i też było jej bardzo miło. Nie odtrącała mnie nigdy gdy głaskałem ją po nogach czy łaskotałem. Ale jednak od początku marca zaczęło się to wszystko między nami oziębiać. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Postanowiłem trochę się wycofać, ale jednak na dzień kobiet kupiłem jej bukiet 11 czerwonych róż z dopiskiem "Masz piękny uśmiech, pokazuj go częściej" . Wysłałem go anonimowo pocztą kwiatową. Chciałem żeby było jak w filmach. Kurier napisał mi że Oliwia była pozytywnie zaskoczona i uśmiechnięta. Po kilkudziesięciu minutach od otrzymania bukietu napisała do mnie, że jeden kwiat w zupełności by wystarczył i że jest zakłopotana, że tyle pieniędzy na nią wydaję (co spotkanie zawsze ja chciałem stawiać i to zwykle robiłem). Po tym jak zobaczyłem jak na to zareagowała, nie widząc jakiegoś entuzjazmu postanowiłem rzeczywiście się trochę wycofać. Po to by teraz ona wykazała się jakąś inicjatywą. Do końca marca nie spotkaliśmy się ani razu poza szkołą, mimo że chciałem to jednak się nie widzieliśmy, bo chorowała (ale jednak podawała inne terminy spotkań).  Rozmów na Facebooku też nie zaczynała, no chyba żeby zapytać jak mi poszedł egzamin na prawko czy złożyć życzenia z okazji imienin. Przez cały marzec miałem totalny mętlik w głowie. Moje pisanie z Oliwią nie miało już tej iskry, później odpisywała na moje wiadomości i szybciej kończyliśmy rozmowę. Lecz znowu, jej przyjaciółka zaprosiła mnie, tym razem na swoją 18. Pomyślałem, że możliwe że ze względu na Oliwię. Ucieszyłem się. Przed 18 przyjaciółki Oliwii, zobaczyłem się z Oliwią. Poszliśmy na spacer. Czułem potrzebę upewnienia się na czym stoję, niepewność mnie powoli niszczyła i irytowała, nie mogłem skupić się na niczym innym. Pod koniec spaceru powiedziałem do niej, że ostatnio zastanawiam się jak ona traktuje nasze spotkania. Czy na zasadzie spotkania z kumplem, w sensie jest fajnie fajnie, ale potem cześć, spadaj, czy może jako coś więcej. Ona powiedziała, że aktualnie sama nie wie. Powiedziała że ostatnio ma straszny mętlik w głowie i że ma teraz ciężki okres w życiu. Prosiła żebym nie naciskał na nią w tych tematach związkowych. Zgodziłem się, na pożegnanie przytuliliśmy się mocno i pocałowałem ją w czoło. Odszedłem rozpromieniony i w dobrym humorze, no bo hej - nie dała mi w końcu kosza. Oliwia też miałem wrażenie pożegnała się ze mną z taką lekkością, jakby zrzuciła z siebie jakiś ciężar mówiąc mi to. Dwa dni później była osiemnastka jej przyjaciółki. Zdziwiłem się że posadzili mnie daleko od Oliwii. Mimo to dobrze się razem z nią bawiłem. Wydawało mi się, że jej też się podobało.  5 dni po naszej rozmowie, czyli 3 dni po tych osiemnastych urodzinach Oliwia podeszła do mnie po matematyce i zapytała, czy możemy porozmawiać po lekcjach. Zgodziłem się (w szkole mimo że jesteśmy w tej samej klasie nie rozmawialiśmy często, wręcz rzadko - pomijając pewną lekcję na której z nią siedzę... wszystko przez to że trzymamy się z innymi ludźmi i głupio tak się na siłę wpasowywać w innych ludzi). Po lekcjach zapytałem ją o co chodzi. Ona na to, że myślała o tym co jej mówiłem w czwartek (to że jestem ciekaw jak ona traktuje nasze spotkania) i powiedziała, że z tego nic nie będzie. Mówiła, że nawet gdyby spróbowałaby być ze mną to bałaby się, że by nic z tego nie wyszło, nie chce ranić. Przeprosiła mnie za to, że zmarnowałem na nią tyle czasu i powiedziała, że nie chce się ze mną kłócić i że chce mieć dalej ze mną kontakt, ale jeśli ja nie będę chcieć z nią rozmawiać to że zależy to już tylko ode mnie... Ja ją spytałem czy dobrze rozumiem. Czy nie będzie ze mną, bo nic do mnie nie czuje. A ona że tak. To ja jej powiedziałem, że nie chciałbym żeby była ona ze mną nie czując nic do mnie. Na tym się nasza rozmowa skończyła, nie trwała nawet 5 minut, powiedziała mi to po prostu na korytarzu w szkole... Ale pierwszy raz patrzyła mi bez przerwy w oczy gdy mi to mówiła, wcześniej zawsze jej wzrok wędrował gdzie indziej (ma ogólnie problemy z kontaktem wzrokowym). Po tym gdy mi to powiedziała i gdy dotarło do mnie co się stało pomyślałem, że pewnie źle mnie zrozumiała. No bo przecież nie pytałem ją o chodzenie. Chociaż gdyby tak głębiej się zastanowić to na jedno wychodzi. Postanowiłem, że nie będę się tym przejmować, że nie pokażę jej tego. Jak na razie mi się to raczej udaje. 3 dni po tym jak dostałem od niej kosza była osiemnastka mojego kumpla. Zaczęła grać muzyka to powiedziałem sobie, że co mi tam i że zaproszę Oliwię do tańca. Ona na to, że nie, bo je. No to ja że okej, nic się przecież nie stało. Już szedłem poprosić kogoś innego do tańca, kiedy Oliwia wstała i poszła na parkiet (potem się dowiedziałem, że zrobiła to, wcześniej przewracając oczami). Zaczęliśmy tańczyć i ten taniec był okropny. Był tak bardzo na siłę, że momentalnie odechciało mi się bawić na tej imprezie. W dodatku zapytała mi się czy mogę przestać się na nią patrzeć tak przenikliwie w tańcu. Po tym tańcu impreza mi się totalnie zepsuła, chciałem żeby się szybko skończyła. I tak to trwało aż do 24, kiedy to po północy nagle wybiły moje urodziny. Ku mojemu zdziwieniu parę minut po północy Oliwia podeszła do mnie, złożyła mi życzenia i mnie przytuliła. Jakiś czas później szedłem na dwór, a ona wracała z łazienki. Spotkaliśmy się, ona zapytała mi się jak mijają mi pierwsze chwile dorosłości i tak wyszło, że zaczęliśmy tańczyć. Ten taniec był o wiele lepszy od pierwszego (co prawda nasze pierwsze tańce na każdej imprezie były drętwe, ale ten to był dramat). Potem przyszedł trzeci taniec, który był taki średni. Ale mniejsza z tym. Dziś minął tydzień odkąd mnie odrzuciła. Nie mam pojęcia co zrobić z tym wszystkim dalej. Bardzo mi na niej zależy i czuję, że coś z tego wyjdzie i tak, ale nie wiem do końca jak to osiągnąć. Najchętniej wziąłbym ją na jakąś szczerą rozmowę, ale nie wiem czy to nie zepsuje wszystkiego jeszcze bardziej. W dodatku dostałem zaproszenie na 18 urodziny kolegi, gdzie jak chcę mogę wziąć osobę towarzyszącą. I teraz nie wiem czy proponować to Oliwii czy nie? Na tamtym ostatnim spacerze z Oliwą dowiedziałem się, że ona wie że mi się podoba. Także to nie było żadne dla niej zaskoczenie. Ponadto gdyby nie miała w stosunku do mnie podobnych odczuć jak ja do niej to gdyby dowiedziała się o tym, że mi się podoba, nie zgadzałaby się na kolejne spotkania sam na sam i nie proponowałaby innych terminów gdy jej nie pasowało. Nie wiem kompletnie co robić, za bardzo zależy mi na niej żeby się poddać. Wszystko wydawało się, że szło tak dobrze... Co mogę zrobić żeby coś z tego wyszło? Jak ją może przekonać do tego żeby spróbowała związku ze mną, bo tak na prawdę jeśli nie spróbujemy to oboje się nie dowiemy czy nie wyszłoby z tego coś pięknego (byłem głupi, że powiedziałem jej, że nie chciałbym by była ze mną nic nie czując - nie chciałbym żeby była ze mną z przymusu)? Jest wiele związków gdzie kobieta nic nie czuła do faceta, ale postanowiła spróbować i nagle są razem, kochają się i jest im dobrze. Brać ją jako osobę towarzyszącą na 18 kolegi? Bardzo liczę na Waszą pomoc!

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Dostałem kosza, ale czuję, że to nie koniec!

Mój znajomy miał kiedyś taką sytuację, że całą szkołę latał za pewną dziewczyną, która go zlewała. W końcu swoje "wychodził", potem snuł dalekosiężne plany o dużej rodzinie itp, nawet się zaręczyli. Rzuciła go tydzień przed ślubem. Jaki z tego morał? Że teoretycznie można wyjść "na swoje", tylko zadaj sobie pytanie, czy chciałbyś żyć ze świadomością, że będziesz takim "pieskiem", a jak pannie się odwidzi, to i tak Cię spuści na drzewo.

Zacząłeś tę swoją Oliwię idealizować i zaangażowałeś się w tę relację, a tymczasem Ona wyraźnie dała Ci do zrozumienia, że nie traktuje Cię w kategoriach potencjalnego partnera. Co zamierzasz dalej - płaszczyć się przed nią i błagać o "szansę"? Ja bym na Twoim miejscu poszedł w inną stronę - zajął się bardziej własnym rozwojem, a pannę traktował jak typową koleżankę z klasy. Być może za jakiś czas jej się odwidzi, ale Ty nic na tym polu nie zdziałasz, jeśli będziesz jej na siłę próbował udowodnić, jak bardzo Ci na niej zależy. Zacznij uprawiać jakiś sport, poczytaj sobie książki, czy coś. I na nic się nie nastawiaj.

Wiem, że ciężko Ci będzie zmienić tok myślenia w chwili, gdy jesteś wielce "zakochany", ale im szybciej przyjmiesz do wiadomości suche fakty, tym będzie Ci łatwiej.

3

Odp: Dostałem kosza, ale czuję, że to nie koniec!

Popieram. Część kobiet (może nawet spora) marzy o kim, kto o nie "zawalczy" ale dla mnie to jest strasznie dziwne - jeśli komuś zależy, to się stara, jeśli uważa, że nic z tego nie będzie, to nie. Chcesz być z kimś, kto po jakimś czasie stwierdzi "och no tak się stara, to niech ma!" zamiast być z kimś, kto równie mocno chce być z Tobą?

4

Odp: Dostałem kosza, ale czuję, że to nie koniec!

W większości, kiedy dostajemy kosza, a jesteśmy zakochani, może nam się wydawać: kurczę, dał/dała mi kosza, ale przecież nie do końca tak myśli, bo uśmiechał/a się do mnie, parzył/a na mnie itd, itp. Tylko sęk w tym, że nam się wydaję i często nadinterpretujemy kogoś spojrzenie/ uśmiech, ale to już mulyslebie życzeniowe.
Wyluzuj i odpuść. Może dziewczyna zmieni(?) zdanie, ale też nie nastawiaj się na to.

5

Odp: Dostałem kosza, ale czuję, że to nie koniec!

Dziękuję za rady. Wiem dobrze, że nie powinienem naciskać teraz i w pewnym stopniu się wycofać. Nie jest to jednak takie łatwe, ponieważ jestem z nią w klasie i widzę ją codziennie. Co prawda niemal nie rozmawiamy, ale jednak przez to że chodzimy razem do tej klasy jest mi ciężej podejść do tego wszystkiego z dużą rezerwą. Postanowiłem zatem zachowywać się tak jakby nic się nie stało. Wstrzymałem też pisanie do niej. A co do zaproszenia na 18 kolegi, to zaprosiłem ją. Powiedziała że się zastanowi, mówiła też, że następnego dnia po tej osiemnastce idzie do pracy, więc z tym wszystkim może być różnie. Na pewno nie nastawiam się na to, że się zgodzi ze mną pójść. Wręcz jestem pewny, że nie pójdzie tam ze mną. Musiałem jednak zapytać, bo męczyłoby to moje myśli strasznie gdybym tego nie zrobił. Wszystko przez to, że nie wiedziałbym co by było gdybym jej tego nie zaproponował. Tak czy siak, nawet jeśli się zgodzi to nie będę sobie robić zbyt wielkich nadziei. Skupię się na własnym rozwoju.

Posty [ 5 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Dostałem kosza, ale czuję, że to nie koniec!

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024