Hej!
Pozwole sobie po krotce przedstawic nasza historie. Z moja dziewczyna poznalismy sie okolo pol roku temu. Zaiskrzylo od poczatku. Mamy po 30 lat, jestesmy doswiadczeni. Wiele w zyciu przeszlismy. Wiedzielismy obydwoje ze patrzymy w jedna strone. Ta sama wizja zycia, pasje, duzo rzeczy nas łączyło, spedzanie kazdej chwili razem. Zaczely pojawiac sie wspolne plany na przyszlosc itd... Ten stan trwa w sumie do dzisiaj za wyjątkiem małego szczegółu ktory opisze ponizej.
Jako ze mieszkamy od siebie godzine drogi autem to dojezdzamy do siebie na spotkania. W wiekszosci przypadkow to ja dojezdzam i absolutnie nie jest to dla mnie zaden problem (nigdy nie narzekalem z tego powodu). Jako ze ona zanim poznała mnie, chciała kupic mieszkanie tylko dla siebie to pojawił sie temat wspolnego wynajmowania mieszkania (a w przyszlosci kupienia własnego). Ustalislimy termin na wakacje, wtedy studenci wyjadą i bedzie wiekszy wybór (Warszawa). Wtedy bedziemy mieli ponad pół roczny staż. Bylismy obydwoje zafascynowani tym pomyslem. Niestety ona w tym momencie wynajmuje pokoj z siostra a co za tym idzie, kiedy my zamieszkamy sami - siostra bedzie musiala gdzies sie podziać. I tu pojawił sie problem ze siostrze ten pomysl sie w ogole nie podoba, twierdzi ze oszukamy ją, zostawimy bez dachu nad głową. Pomijam fakt ze nie ma 15 lat i jest dorosłą osobą. Rozpowiedziała po swojej rodzinie (rodzicach) ze zamierzamy zamieszkać razem, przedstawiła to w zły sposób - ze my ją zostawiamy i ona nie bedzie miala gdzie sie podziać. Widze ze moją dziewczyne to bardzo ruszyło. Mysli o tym, dalej twierdzi ze chce mieszkać razem, ze kocha ale widze troche ostudzony zapał w stosunku do mnie. Ja jestem typem człowieka ktory lubi BYĆ, sam dobrze wiem ze sie narzucam. Kiedy tylko wyczuje ze jest smutna, albo plakala po klotni z siostrą - od razu wsiadam w auto i jade ją przytulić powiedziec ze ją kocham itd. Jestem taki ze jak kocham to na maxa staram sie to pokazać czynami. Wiem ze przesadzam, wydaje mi sie ze troche ja rozpieszczan co w sumie sama zauwazyła, mówiać mi ze tyle dla niej robie a ona dla mnie nic. DOdatkowo w kwestii mieszkania, siostra zarzuciła jej ze za szybko próbujemy mieszkać razem. WIem ze zdanie rodziny jest ważne, ale wczesniej sama bardzo chciała. Co powinienem robić, wiadomo nie bede na nic naciskał, ale jak powinienem sie zachować. Mam teraz wielką ochote znowu wsiasc w auto i jechac do niej ale nie chce na chama sie narzucać, chce dać jej odetchnąc a nie umiem. Jestem takim czlowiekiem, ze lubie jak okazuje mi sie uczucie, jak pisze sie do mnie. Jak jestesmy razem to wszystko jest oK, a jak jestesmy osobno to zawsze mam wrazenie ze oddalamy się od siebie bo nie jestesmy razem. Wiem ze to glupie i wina lezy po mojej stronie, bo ja ZA BARDZO CHCE a ona zachowuje sie po prostu normalnie, wiem ze mnie kocha i daje mi małe gesty, słowka i dalej są plany na przyszłość a ja podswiadomie oczekuje WIECEJ, mimo tego ze przeciez jest DOBRZE. Irytuje mnie to w samym sobie ze przesadzam i wyolbrzymiam. Co powinienem robic, dajcie mi jakies rady bo zwariuje.
DZIEKUJE
Kornel