Witam Bardzo proszę o odpowiedzi, bo zaczynam się martwić!
Około pół roku temu byłam w bardzo niezdrowym związku który nie raz doprowadzał mnie na skraj wytrzymałości psychicznej. Nigdy wcześniej nie miałam ŻADNYCH zaburzeń psychicznych, jednak wtedy podczas kłótni nagle poczułam się bardzo źle. Staliśmy w kuchni, gdy nagle świat przestał wyglądać tak jak powinien. Czułam się jakbym straciła możliwość widzenia w 3D, miałam bardzo zaburzone postrzeganie wielkości. Meble były mniejsze niż wcześniej, perspektywa się zaburzyła, przestrzenie były większe, ja też. Gdy patrzyłam na dłonie, były mniejsze niż powinny. No i wszystko było "płaskie". Kiedy wychodziłam z kuchni, nadal były dysproporcje, ale nie aż tak. Głównie było to odczuwalne właśnie gdy przebywałam w kuchni, która jest dość długa i mam wrażenie że ta właśnie perspektywa sprawia, że jest tam wybitnie dziwnie!
Oczywiście wpadłam w panikę, nie wiedziałam co się dzieje, utraciłam całe poczucie bezpieczeństwa. Zachowałam mimo to racjonalność, partner próbował mnie wprowadzić do kuchni i pokazać, że wszystko wygląda jak wcześniej, ale nie wyglądało. Myślałam, że jestem chora psychicznie, mój stan był tragiczny, chciałam dostać jakieś leki i żeby to się skończyło. Następne dni były ciężkie, nie wiem, czy to było załamanie nerwowe czy nie, ale bałam się iść sama do toalety. Objawy wizualne dalej były odczuwalne.
Minęło kilka tygodni i moja psychika zaczęła wracać do normy. Zmieniłam swoje życie. Rozstałam się z chłopakiem, znalazłam dodatkową pracę, zaczęłam ćwiczyć, jeść zdrowo. Przez te pół roku wszystko układa się lepiej niż dobrze, jestem naprawdę szczęśliwa, a stany lękowe już nie występują. Za to objawy wizualne jak były, tak są. Nauczyłam się z nimi żyć, nie raz obserwuje przedmioty z wielu perspektyw bo nie mogę zrozumieć, jak mogę to tak widzieć śmiesznie. Zauważyłam, że przedmioty które mają głębokość zwykle są zaburzone - wszystkie szafki, kiedy z nich coś wyciągam, to mają "płaskie"wnętrze. Gdy jem z miski, czasem zaczyna wyglądać ona dziwnie. Chciałabym tu zaznaczyć, że nie są to wielkie odchylenia od normy (albo się przyzwyczaiłam) i nie przeszkadzają mi w życiu. Jednego dnia bardziej, innego mniej. Dziś na przykład cały dzień mnie to męczy, stąd ten post, próbuję zrobić sobie kawę i aż się denerwuję na kuchnie, że dziś przegina pałę! Na dworze, otwartych przestrzeniach, te zaburzenia nigdy się nie pokazują.
Zapisałam się do psychologa, po kilkunastu wizytach stwierdziła, że psychicznie nic mi nie dolega i powinnam iść do neurologa. Powiedziała, że jej zdaniem moje załamanie nerwowe wynikło z zaburzeń widzenia a nie na odwrót.
Ok. 2 miesiące temu doszedł nowy objaw - straciłam możliwość oceny, czy w jakimś pomieszczeniu jest czysto, czy nie. Na logikę rozumuję, że tu stoi to, tam to, więc raczej nie jest czysto, ale mógłby ktoś przyjść i jednocześnie powiedzieć, że jest idealny błysk jak i totalny syf a bym przyjęła to za fakt. Kiedy sprzątam mieszkanie jest to bardzo denerwujące, bo nie umiem określić czy jest jakakolwiek różnica przed i po. Bardzo ciężko wytłumaczyć ten objaw, nigdy o czymś takim nie słyszałam, po prostu mój mózg jakby nie jest w stanie przetworzyć tej informacji.
Zaczynam się zastanawiać, czy mogą to być objawy neurologiczne? Jakiś guz mózgu? Nie jestem hipochondryczką, wręcz panicznie boję się wszelkich chorób.
Czy ktoś wie, jak dostać skierowanie do neurologa oraz jakie badania powinnam zrobić? Ktoś miał podobnie? Czy to jakaś zwykła nerwica?