Witam
Mam poważny problem ponad miesiąc temu poznałem dziewczynę,
przyjechała na ferie do swojej siostry ktora jest moją koleżanką,
zauważyłem że się jej spodobałem. Na poczatku nie brałem tego na poważnie i sobie jaja z niej robiłem lecz po kilku dniach juz nie mogłem o niej przestać myśleć. Po prostu sie zakochałem, zapraszałem Ją na spacery było wszystko ok lecz nie chciałem się do niej za bardzo zbliżyć ponieważ wiedziałem że ona wyjedzie za pare dni i tak spotykaliśmy sie do dnia jej wyjazdu. Po powrocie napisała do mnie ze mnie kocha i teskni za mną odpisalem jej ze ja też potem pisalismy ze sobą gadaliśmy przez wideo rozmowy i bylo wszystko fajnie lecz gdy wróciła do szkoły kontakt z nią miałem ograniczony. I pare dni temu napisałem do niej że tęsknie on a mi odpisała że jeszcze się dobrze nie znamy i ze nie wiemy czy pasujemy do siebie i żebyśmy się poznali lepiej.
Wtedy jej napisałem że jak mam poznać ją lepiej jak mam z nią ograniczony kontakt i nawet nie wiem czy jej na mnie zależy. Napisała mi że ma ciezką sytuacje w domu(czego nawet nie wiedziałem) i ze musi sie uczyć, że czesto nie spi po nocach ponieważ wtedy się uczy i kiedy wraca ze szkoły jest padnięta i nie ma nawet jak odpisać. I wtedy stało się najgorsze napisała mi że jak coś mi się nie podoba to droga wolna. Przeprosiłem ją i napisałem że nie wiedziałem że jej dni tak wyglądają że jak by mi choć troche więcej o sobie napisała to bym starał się jej jakoś pomóc. Przestała do mnie pisać i następnego dnia pisze do niej dzieńdobry a ona odpisała mi chamsko na tą wiadomość. Od tego czasu ona do mnie nie odpisuje. Niewiem co robić a zależy mi na niej.
Skoro ona nie chce z Tobą pisać, to jedyną normalną opcją jest to uszanować i dać jej spokój.
Tak jak wyżej: już nic nie zrobisz.
a jak bym pojechał z kwiatami mogło by to coś zmienić??
A po co?
Ona po prostu nie chce.
Każda próba wpłynięcia na nią jest z Twojej strony aktem totalnej desperacji.
Dobra już rozumię czyli najlepiej się poddać i czekać aż ona może w końcu napisze
Dobra już rozumię czyli najlepiej się poddać i czekać aż ona może w końcu napisze
yyy nie.
Nie czekać. Zająć się swoim życiem i iść dalej. Po co masz na nią czekać?
Ani ona Ciebie nie kocha ani Ty jej. Bo po kilku dniach znajomości nie da się tego stwierdzić. Więc jeżeli faktycznie jesteś z rocznika 1991, to proponuję dorosnąć
Najlepiej zrozumieć, że to nie ma najmniejszego sensu.
tak jestem z 91 ale też miałem tylko jedną dziewczynę w swoim życiu wiec wiesz nie jest lekko kiedy przychodzi kolejna i tak poprostu odchodzi
ona nawet nie zdążyła być Twoją dziewczyną. Nie rzucaj się na każdą z desperacją godną 50latka.
Ona Cię nie chce to ok, idź dalej. Będzie inna.
11 2018-03-13 21:28:52 Ostatnio edytowany przez balin (2018-03-13 21:30:30)
Nie rzucaj się na każdą z desperacją godną 50latka.
Jakieś skojarzenia z działu o seksie i prawiczku w tym wieku?
tak jestem z 91 ale też miałem tylko jedną dziewczynę w swoim życiu wiec wiesz nie jest lekko kiedy przychodzi kolejna i tak poprostu odchodzi
Trzeba kolego korzystać z ulotnej chwili.
Lady Loka napisał/a:Nie rzucaj się na każdą z desperacją godną 50latka.
Jakieś skojarzenia z działu o seksie i prawiczku w tym wieku?
Nie, ale mam wrażenie, że wysyp tutaj ostatnio jest ludzi, którzy marudzą na to, że jeszcze nie zaliczyli, albo zaliczyli zbyt późno, bo mieli wtedy aż 25 lat. Jakby ktoś miał 40/50 to bym jeszcze jojczenie zrozumiała, ale jak się ma 20kilka lat, to wszystko można zmienić, wszystko jest w nas i tylko i wyłącznie nasze podejście nas ogranicza.
Żeby nie było, mam 25 lat, mając 24 lata po raz pierwszy "zaliczyłam" i po raz pierwszy byłam w związku. Teraz jestem w trzecim związku i wcale nie uważam, że zaczęłam późno.
Też mogłabym siedzieć i jojczyć tutaj, że masa moich koleżanek już ma dzieci, a ja jak się uda, to dopiero za 2.5 roku zostanę żoną. No ale co z tego? Mam równie wielką masę koleżanek, które są same z wyboru bądź tak wyszło, że aktualnie nikogo nie mają. I nie uważam ich za życiowych przegrywów tylko dlatego, że nie mają faceta.
Po co mamy się definiować tym, czy jesteśmy w związku czy nie?
Jestem szczęśliwa w moim obecnym związku, bo jestem szczęśliwa sama ze sobą.
Nie, ale mam wrażenie, że wysyp tutaj ostatnio jest ludzi, którzy marudzą na to, że jeszcze nie zaliczyli, albo zaliczyli zbyt późno, bo mieli wtedy aż 25 lat. Jakby ktoś miał 40/50 to bym jeszcze jojczenie zrozumiała, ale jak się ma 20kilka lat, to wszystko można zmienić, wszystko jest w nas i tylko i wyłącznie nasze podejście nas ogranicza.
Żeby nie było, mam 25 lat, mając 24 lata po raz pierwszy "zaliczyłam" i po raz pierwszy byłam w związku. Teraz jestem w trzecim związku i wcale nie uważam, że zaczęłam późno.
Też mogłabym siedzieć i jojczyć tutaj, że masa moich koleżanek już ma dzieci, a ja jak się uda, to dopiero za 2.5 roku zostanę żoną. No ale co z tego? Mam równie wielką masę koleżanek, które są same z wyboru bądź tak wyszło, że aktualnie nikogo nie mają. I nie uważam ich za życiowych przegrywów tylko dlatego, że nie mają faceta.Po co mamy się definiować tym, czy jesteśmy w związku czy nie?
Jestem szczęśliwa w moim obecnym związku, bo jestem szczęśliwa sama ze sobą.
Mialas 24 lata, teraz 25 lat i trzeci zwiazek. Mega szybko. Jestes szczesciara bo widocznie chca byc same i wiedza, ze kogos znajda (tak, bo macie cholere latwiej i sie nie musicie o to martwic). Oczywiscie, nie musimy sie definiowac. Niewazne za ile bedziesz zona. Ale masz material na faceta. Niektorzy w ogole nie maja nawet dziewczyny i co? To jest dopiero porazka. Nie podejscie ogranicza. To glupi los. Niektorzy nie musza poznawac, bo dziwnie same przychodza, a inni czekaja do usranej smierci i co? Nie przyszlo
Dlatego jestem zdania, ze NIC SAMO NIE PRZYJDZIE albo ze ONA sama sie pojawi. Nie drodzy forumowicze. NIE POJAWI!
Nie, nie pojawi. Spotkają się w pracy/ na ulicy/ na domówce/ w zoo/ na fejsie.
Nie spotkają się wcale, jak ktoś narzeka na swój los, bo nikt nie lubi na ,,dzień dobry" wysłuchiwać pretensji do (nie)sprawiedliwości tego świata.
Czy praca SAMA sie wykona i dostaniesz kase? Nie. Tak samo jest tutaj. Dlaczego jeszcze nie spotkalem nikogo ot tak na ulicy/w parku/na fejsie z kim moglbym sie poznac? Tak. Narzeka, bo to nie jest mile czekac nie wiadomo ile
Piskulski wracaj do swojego tematu. To co miałam Ci powiedzieć już powiedziałam.
Sama wzięłam sprawy w swoje ręce żeby znaleźć faceta i teraz procentuje mi to na przyszłość.
Jasne, że nic nie przyjdzie samo. Ale dla kobiet też. Jak ktoś nic nie robi tylko ogląda Ukrytą Prawdę i Trudne Sprawy to nikogo nie pozna. Ktoś, kto ma więcej zainteresowań i w większej ilości miejsc go można zobaczyć, ma łatwiej. Zawsze.
17 2018-03-14 10:03:23 Ostatnio edytowany przez Piskulski580 (2018-03-14 10:05:57)
Nie ogladam tv. Spedzam aktywnie czas - rower, biegam, robie zdjecia. Codziennie przejezdzam przez miasto i co? I nic. Kobiety mnie widza i przechodza. Przeciez "nie zagada" bo "ma chlopaka"
Nie. Bo kobieta kogos znajdzie sama predzej czy pozniej
Wzielas sprawy w swoje rece... mowisz o tym portalu?
Nie. Kobieta nie ma obecnie dużo większych szans na znalezienie faceta niż facet na znalezienie kobiety.
Tkwisz na siłę w swoich poglądach pomimo tego, że KOBIETY mówią Ci, że jest inaczej.
Nie podoba się? Idź na męskie forum.
Ma. Dlaczego to one sa podrywane na ulicy itd? Dlaczego na takiej sympatii jest 500 facetow a kobiet 200 (taki przyklad)? Dlaczego tak ciezko znalezc jakas wolna/niezareczona/, a jesli sie znajdzie, to powie "nie szukam zwiazku"?
tak jestem z 91 ale też miałem tylko jedną dziewczynę w swoim życiu wiec wiesz nie jest lekko kiedy przychodzi kolejna i tak poprostu odchodzi
Jeszcze nieraz złamiesz serce ;-)