Jak myslicie czy spotkanie raz w tygodniu wystarczy zeby zbudowac dobry zwiazek? W moim przypadku to jedyna z mozliwych opcji, zajecia na studiach od rana do wieczora codziennie, pozniej nauka na zajecia, reszta czasu to sen. Szczerze mowiac to nie planowalam zwiazku, ale jakos tak sie stalo, no i teraz tesknie. Z reszta moj chlopak studiuje podobny kierunek do mojego i czesto jest tak, ze on ma z czegos zaliczenie i nie mozemy sie spotkac, a pozniej ja z czegos innego i to samo. Nauka razem odpada, bo juz probowalismy...troche sie boje, ze te wszystkie uczucia ktorymi siebie dazymy przepadna, bo nie mamy, jak inne pary, tak duzo czasu dla siebie. Pytam, bo z jaka kolezanka i z kimkolwiek nie rozmawiam, to uwazaja ze spotkanie raz w tygodniu to malo.
Zależy, choć na początku związku (kiedy motyle szaleją) spotkania raz na tydzień, to trochę mało, ale... Cóż, zależy od was, jak to widzicie, jak się odnajdziecie.
To jest mało, ale różne pary różnie sobie z tym radę dają Znajomy związek rozpoczął w wakacje po ogólniaku, potem studiowali w innych miastach, widzieli się nieczęsto, chyba zwykle rzadziej niż raz na tydzień. Dzisiaj są małżeństwem, więc wszystko jest możliwe
4 2018-02-22 16:08:55 Ostatnio edytowany przez zmartwiony86 (2018-02-22 16:10:18)
Autorko tego wątku - masz klapki na oczach. Przede wszystkim zajęcia na studiach są przez pięć dni w tygodniu, masz więc DWA dni w tygodniu dla siebie. Dodatkowo nie zawsze zajęcia trwają od rana do nocy i nie zawsze trzeba zakuwać dzień w dzień. Wiadomo że przed kolosem czy szczególnie sesją wielu studentów jakby mogli to nocowaliby w bibliotekach. Ale nie zawsze jest taki nawał obowiązków. Po prostu zamiast ustalać na sztywno jeden dzień w tygodniu ustalcie że będziecie się widywać w miarę możliwości jak najwiecej, a takie możliwości na pewno pojawiają się częściej niż raz w tygodniu.
A gdybyś miała zamiar powiedzieć, że się nie znam czy opowiadam głupoty. Jak byłem w Twoim wieku to poznałem moją rówieśniczkę, która studiowała dziennie na prestiżowym kierunku jednej z najlepszych uczelni w Polsce. Jak trzeba było siedzieć na uczelni albo się uczyć to robiła to, ale potrafiła znaleźć czas na edukację, na mnie, na pracę i życie towarzyskie. Jeśli się chce to wszystko można pogodzić. Tak jak napisałem albo masz klapki na oczach albo druga wersja jest taka, że jesteś osobą z przerostem ambicji.
Studia studiom nierówne.
Autorko, póki oboje macie tak napięty grafik, że nie możecie widywać się częściej i nikt nie ma do nikogo o to pretensji to jeszcze jest nadzieja bo istnieje szansa, że z czasem będzie lżej. Ale to też zależy co studiujecie. Może z czasem przestaniecie się tak nawzajem rozpraszać i nauka we dwoje będzie możliwa. Czasem wystarczy przeczekać. Ludzie często studiują w oddalonych od siebie miastach i mimo tego, ich związki trwają, więc może i Wam się uda. Wszystko zależy od Was
Jestem w podobnej sytuacji, więc się wypowiem szerzej. Chłopaka poznałam na II roku studiów lekarsko-dentystycznych, na początku widywaliśmy się raz w tygodniu. Potem w wakacje, nadrobiliśmy zaległości, zakochałam się na zabój. Sielanka skończyła się kiedy zaczął się III rok (zajęcia całymi dniami, dużo nauki- mówi się że jeden z cięższych semestrów). Jak się kończyły wakacje to płakałam w poduszkę ze strachu że albo zawalę studia albo się rozejdziemy. Oczywiście okazało się że panikowałam
Spotkania raz w tygodniu to bardzo malutko i nie da się tak budować związku, chyba że to okresy czasu. Tak na dobrą sprawę na studiach jest dużo dni wolnych, więc będziecie się widzieć w przerwach świątecznych, spędzicie razem wakacje. A jak się zakochacie to okaże się że nie ma problemu którego nie dałoby się pokonać. My teraz dajemy radę widywać się 2-4 razy w tygodniu, choć czasem są to np 3 godziny bo pójdziemy razem w niedzielę do kościoła i na spacer. Nie będąc w związku myślałam że to nierealne, ale teraz widzę, że jak się bardzo chce to da się wykorzystać na naukę każdą minutę w tramwaju, każde okienko. Czasem mnie chłopak przepyta.
Także podsumowując- lekko nie jest, ale jeśli się kochacie to na pewno dacie radę nie martw się jak ja na zapas
Ale chyba ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie? Kiedyś będziecie mieć więcej czasu?
Może póki co, korzystajcie często z telefonu czy komunikatorów internetowych, no i spotykajcie się na krótko, jak sie nie da więcej...
Chociaż swoją drogą, to chyba nie jest silne uczucie, skoro nauka ważniejsza, jak spotkanie z lubym
Ale chyba ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie? Kiedyś będziecie mieć więcej czasu?
Może póki co, korzystajcie często z telefonu czy komunikatorów internetowych, no i spotykajcie się na krótko, jak sie nie da więcej...
Chociaż swoją drogą, to chyba nie jest silne uczucie, skoro nauka ważniejsza, jak spotkanie z lubym :)
No jasne. Najlepiej rzucić studia i biec na spotkanie z ukochanym. Podejście niektórych kobiet mnie przeraża.
Koczek napisał/a:Ale chyba ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie? Kiedyś będziecie mieć więcej czasu?
Może póki co, korzystajcie często z telefonu czy komunikatorów internetowych, no i spotykajcie się na krótko, jak sie nie da więcej...
Chociaż swoją drogą, to chyba nie jest silne uczucie, skoro nauka ważniejsza, jak spotkanie z lubymNo jasne. Najlepiej rzucić studia i biec na spotkanie z ukochanym. Podejście niektórych kobiet mnie przeraża.
Ale kto tu pisał o rzucaniu studiów? Przedmioty na studiach można zaliczyć też czasem na 4 lub - o zgrozo - 3, niekoniecznie musi człowiek kuć całymi dniami... No chyba, że medycyna, to pewnie rzeczywiście lepiej sobie wszelkie romanse zostawić "na później" i te kilka lat spędzić na samym zakuwaniu...
Każde studia sa wymagające i jesli ktos chce byc dobry w swoim fachu to raczej nie powinien kierować sie zasada: zakuć, zdać, zapomnieć.
Ja sama mam ciężkie studia i niejednokrotnie juz myslalam o tym zeby swój związek zakończyć bo to jednak pożera duzo czasu.
Kwejka22, jeśli z powodu "pożerania czasu" przez związek myślałas o jego zakończeniu, to może rzeczywiście powinnaś to zrobić... Widocznie nie był to dla Ciebie tak wartościowy czas, żeby coś innego w zamian bez bólu poświęcić. Może to jednak nie TEN facet, skoro tego czasu trochę żałujesz...?
Ja ogólnie to jestem w życiu za równowagą. Nie wyobrażam sobie jakoś życia wypełnionego po brzegi jedynie samymi studiami/pracą, podobnie nie wyobrażam sobie życia kręcącego sie tylko wokół związku/rodziny. Jak też tak patrzę po ludziach, to widzę, ze własnie znalezienie takiego balansu w tym wszystkim, to dużo daje do ogólnego zdowolenia z życia. Oczywiście, są ludzie, którzy wybiorą bardziej jedno, tzn. skupią sie na jednym - na samej karierze, czy dla odmiany na samej rodzinie i cóż, ich wybór, nie mnie to oceniac. Każdy ma swoje życie i swoje wybory, ale też i skutki tych wyborów będzie ponosił każdy za siebie. Ale ja sama nigdy tak nie patrzyłam na te sprawy. Własnie wolę mieć pewną równowagę, a przynajmniej dązyć do niej (bo wiadomo, w praktyce wychodzi róznie czasami ) Dla mnie są relacje z ludźmi na tyle ważne jednak, że staram się ograniczyć inne sprawy tak, żeby mieć te trochę czasu dla kogoś. Mówię oczywiście tu o osobach ważnych dla mnie (a facet taką jest). Oczywiście są też w życiu pewne okresy wyjatkowe - typu sesja na studiach - co wiadomo, że wtedy człowiek wszelkie kontakty międzyludzkie odstawia na ostatni plan. Tyle, że taka sesja nie trwa przecież całe 5 lat...
Tyle, że taka sesja nie trwa przecież całe 5 lat...
Chyba że studiujesz np. kierunek medyczny, wtedy akurat sesja jest momentem kiedy możesz odetchnąć. Bo musisz się uczyć tylko na zaliczenia/egzaminy, bez konieczności spędzania całych dni na zajęciach i nauki na kolosy
Ale fakt, jeżeli myśli się w taki sposób o swoim związku to coś musi w nim nie grać i nie chodzi tu tylko o brak czasu.
Z moich własnych doświadczeń i obserwacji wynika, że jeżeli ma się mało czasu na związek ze względu na studia, które są przecież okresem przejściowym, to udają się związki, które zaczęły się wcześniej, ewentualnie zaczęły w takim momencie kiedy jeszcze miało się czas dla drugiej osoby, zbudowało się fundament dla tej relacji. Natomiast zaczynanie w momencie kiedy jest się najbardziej zawalonym zajęciami i skupionym tylko na jednym, nie ma szans stworzyć coś trwałego.
Tak vitis, wiem o tej medycynie (i wszystko, co sie w to pojęcie zalicza), dlatego wcześniej już pisałam, że akurat medycynę uznaję za taki jakby wyjątek od reguły Bo jak na innym kierunku sobie ktoś zda nie na 5, tylko na 4, czy nawet bedzie miał jakiś warunek itp, to sie żadna tragedia od tego nie dzieje. A medycyna, to wiadomo, wolałabym nie trafić potem do takiej lekarki, która zamiast sie porządnie uczyc i uczestniczyć we wszystkich zajęciach, to sobie na randki biegała
No a prawda też jest taka, że jak ktoś rzeczywiście nie ma czasu żeby tworzyć relację, to nie ma to sensu za bardzo żeby coś zaczynać... No chyba, że obie strony są tym usatysfakcjonowane, ale to chyba rzadko sie zdarza. Prędzej czy później ktoś będzie niezadowolony i czuł się olewany itp. Nie da sie tak w życiu wszystkiego mieć w 100%, gdzieś trzeba z czegoś jednak zrezygnować czasami.