na rozdrożu: strach, choroba, wspólna przyszłość - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » na rozdrożu: strach, choroba, wspólna przyszłość

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5 ]

Temat: na rozdrożu: strach, choroba, wspólna przyszłość

Witajcie,

Wracam po dłuższym czasie na forum. Postaram się skrócić jak wygląda moja historia. Trzy lata temu rozstałam się z facetem, w którym byłam zakochana na zabój. Myślałam, że już nigdy się  nie zakocham, byłam zrozpaczona, utrzymywałam z nim kontakt i katowałam się informacjami o jego nowym związku. Los jednak lubi płatać figle i jako lekarstwo podsunął mi kolegę z pracy. Typowy romans, on starszy o 5 lat też leczył się po rozstaniu z miłością swojego życia, ja pokaleczona przez niedojrzałego ex. Tak jakoś od słowa do słowa, od spotkania do spotkania znajomość przerodziła się w romans. Miało być bez zobowiązać żeby nikogo nie skrzywdzić. Ja go nie kochałam, on mnie również. Seks jednak zbliża bardziej niż nam się wydawało i bardzo szybko staliśmy się dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, bratnimi duszami a ja zapomniałam o swoich cierpieniach i zaczęłam się zakochiwać. Kiedy mu powiedziałam, chciał się rozstać bo nie chciał mnie skrzywdzić - nic nie czuł. Nie miałam mu tego za złe, nie chciałam go zatrzymywać na siłę ale jakoś nie umieliśmy bez siebie funkcjonować. Ciężko jest stracić swojego najlepszego przyjaciela. Po 1,5 roku ciągłych rozstań i powrotów było mi tak źle że byłam gotowa odejść, wyjechać, zapomnieć. Pojechaliśmy w góry, to miał być ostatni raz. Spędziliśmy mnóstwo czasu ze sobą. Coś ruszyło. Od dawna wiedziałam że to nie tak, że on nic nie czuje tylko sam nie wie. Po powrocie przyznał się że pisał z jakąś inną dziewczyną i że czuje sie z tym fatalnie. Ja potraktowałam to jak zdradę. Coś we mnie pękło i już nie potrafiłam powiedzieć że go kocham. Wtedy to on zaczął sie starać, troszczyć, dbać. Ale ja już nie czułam się tak samo. Łapałam się na tym że sama zaczynam myśleć o innych mężczyznach. Było mi z tym do tego stopnia źle że postanowiłam mu o tym powiedzieć. Nie wiedziałam czy mogę być z kimś kto ma tyle wątpliwości, nie mogę na niego wiecznie czekać. Chcę mieć dom i dzieci a teraz tracę czas dla kogoś kto nie chce tego samego. Dodatkowo wzmagały moje zwątpienie inforamcje, że w przyszłosci mogę miec problemy z zajsciem w ciąże. Nie zdążyłam mu powiedzieć. Przyszedł do mnie smutny i zdołowany. Ma torbiel w mózgu. On sam nie wie co będzie dalej. Mówi że mnie kocha ale nie chce mnie ranić bo sam nie wie co będzie. Wszystkie jego plany na życie legły w gruzach. Czuje się samotny i skołowany. Załamałam się, ta informacja rozcięła mi serce i nie wiem co mogę teraz zrobić. Teraz mija 2,5 roku od kiedy się poznaliśmy. Nikt nigdy się tak o mnie nie troszczył i nie dbał. Ale wiem że skoro przez tak długi czas miał wątpliwości to jeszcze długo będzie je miał. Wiem że mnie kocha ale nie wiem czy na tyle żeby zdecydować się na wspólne życie ze mną. Moje wątpliwości nie zniknęły ale zniknął żal o "zdradę". Znów mogę powiedzieć że go kocham, ale nie potrafię mu pomóc. Czuję się jak w potrzasku. On chyba ma depresję przez to w szystko, z niczego się nie cieszy, nie ma ochoty wychodzić z domu. Na terapię nie chce iśc i nikomu nie powiedział o swojej chorobie. Kocham go ale nie wiem czy jestm w stanie znieść kolejne rozstania i powroty. Czy mogę sobie pozwolić na to żeby odkładać temat planowania przyszłości - wspólnego mieszkania, dziecka w nieskończoność?

Pogubiłam się. Widocznie przestaję sobie z tym sama radzić skoro znowu tu wróciłam. Nie wiem co jeszcze mogłabym zrobić, jak na niego wpłynąć. Boję sie o siebie, o niego, o nas. Może ktoś z was będzie w stanie mi coś doradzić.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: na rozdrożu: strach, choroba, wspólna przyszłość

Jesteś pewna, że on ma ten torbiel czy może bierze Cię na litość? Różni są faceci i może nie być wobec Ciebie szczery. No, ale poczytałam i tak jak myślałam torbiel mózgu nie jest z reguły groźna. To w sumie coś podobnego jak torbiel w innych częściach ciała, łagodna zmiana. Na pewno Twój facet musi chodzić do lekarza. Zapytaj się co mu powiedzieli. Z tego co przeczytałam najgorsze co może go czekać to operacja, ale to tylko jak torbiel jest duża czy jak uciska, a jak nie to mała torbiel pewnie sama zniknie (co sama w sumie znam z doświadczenia, bo mi torbiel w tarczycy sama zniknęła, a i przeczytałam to w Internecie) albo podadzą mu leki. Nie powinno być raczej problemów z leczeniem tego. Możesz mu powiedzieć, że będziesz przy nim w leczeniu, ale by się nie martwił, bo to nic groźnego i to nie jest nic co by sprawiało, że nie możecie być razem lub, że jego życie byłoby zagrożone. No i potem musisz mu powiedzieć, że i tak powinien się określić, musisz być stanowcza, bo zwodzić można drugą osobę w nieskończoność, a wycierpiałaś w życiu chyba wystarczająco i nie chcesz sobie tego więcej dokładać. Teraz on ma same korzyści z Waszej relacji, a Ty za wiele nie masz.

3

Odp: na rozdrożu: strach, choroba, wspólna przyszłość

Truskaweczka, to samo pomyślałam - zwłaszcza, że nikomu innemu o chorobie nie mówił. Pewnie żadnej choroby nie ma.

Vanilla, widziałaś diagnozę na papierze? Jak nie, to się raczej nie przejmuj. Już tu na forum była taka historia, ze facet ściemniał o guzie mózgu. Nie daj się wodzić za nos.

4

Odp: na rozdrożu: strach, choroba, wspólna przyszłość

Dzięwczęta, dziękuję za odpowiedzi.

W tym dniu, w którym mi powiedział, przyniósł teczkę z całą dokumentacją i rezonansem na płycie więc niestety nie kłamał.
Torbiel ma ponad 5 cm wiec sporo. Wiem, że dopóki nie rośnie i nie uciska to nie jest niebezpiecznie. Problem jest w tym, że mój partner nie może się z tym pogodzić, że ma "obcego" w sobie i że jego życie nie będzie takie jak sobie to wyobrażał. On jest idealistą i jak coś jest nie tak to się trochę podłamuje. To ten typ który całe życie dąży do tego żeby osiągnąć sukces ale nigdy po drodze nie będzie cieszył sie z małych zwycięstw, bo nie osiągnął tego co zaplanował. Wiem, że to bardzo trudny charakter ale akceptuję go takiego jaki jest. Tak więc teraz, kiedy z jego głową coś jest nie tak cały jego plan na życie legł w gruzach i on nie umie sobie z tym poradzić. Tym bardziej ma wrażenie że mnie wykorzystuje i marnuje mój czas. Próbowałam namówić go na terapię ale ciężko. Tym bardziej że on już sam nie wie czy jest taką osobą właśnie przez to że ma torbiel - ta część mózgu ma wpływ na mowę, wpływa na strefę uczuć i często osoby odczuwają stany depresyjne - czy przez to, że ostatnio było tyle problemów. Ja sama nie wiem już co mam robić. Kocham go i myślę o wspólnym mieszkaniu, dzieciach ale nie wiem czy to kiedykolwiek będzie możliwe.

5 Ostatnio edytowany przez Vanilla44 (2018-01-29 18:59:49)

Odp: na rozdrożu: strach, choroba, wspólna przyszłość

A ja też mam problemy z tarczycą i wiem, że moje dzieci będą kiedyś obciążone więc to też go trochę w tym wszystkim dobija.

Posty [ 5 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » na rozdrożu: strach, choroba, wspólna przyszłość

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024