Witam wszystkich forumowiczów,
nigdy nie udzielałam się na forach, jest to mój pierwszy raz, a potrzebuje pomocy kogoś z boku, aby popatrzał na tą sytuacje i dał radę. Mam problem z moim partnerem. Mieszkam za granicą od półtora roku. W Polsce miałam problem ze znalezieniem pracy po ukończeniu studiów. Skończyła się legitymacja, skończyła się praca. Poznałam go (nazwijmy go J) podczas jednego z zagranicznych wyjazdów do pracy podczas wakacyjnych przerw studenckich, byłam wtedy po rozstaniu z moim ex (nazwijmy P), który niestety mnie oszukiwał (miał długi, o których mi nie mówił, ciąglę pojawiały się jakieś tajemnicze nowe i miałam wrażenie- uciekaj, pod koniec związku tak się psychicznie zblokowałam, że nie mogłam z nim współżyć i obustronnie stwierdziliśmy, że czas się rozstać). Wtedy właśnie J pomógł mi trochę i wróciłam do Polski kontynuować studia.
J polubiłam od samego początku, zawsze dużo kobiet chciało z nim rozmawiać, choć ja przyznam się szczerze, kiedy go pierwszy raz zobaczyłam pomyślałam, może to jakiś gej. Tak mi to przez chwilę przeszło na myśl. Fajny, ciepły, życzliwy mężczyzna. Przez tamten czas kiedy wróciłam na studia w Polsce sporo utrzymywaliśmy kontaktu ze sobą, kilka razy odwiedził mnie w Polsce, ale zawsze trzymałam to trochę na dystans i moje uczucia, bo po ostatnim związku wolałam się bacznie przyglądać drugiej osobie, chociaż ciągnęło mnie do niego.
Po skończeniu studiów niestety miałam problem ze znalezieniem zatrudnienia, mieszkałam z rodzicami w małym miasteczku, wielu znajomych rozeszło się w swoje strony, kontakt coraz mniejszy, a ja powoli zaczęłam lecieć psychicznie w dół. Za namową rodziny i propozycją ze strony J. postanowiłam, że ponownie wyemigruje. Pozamykałam sprawy w Polsce i z czystym sumieniem zaczęłam prace za granicą, którą w miarę szybko udało mi się znaleźć i bardzo lubię, choć nigdy nie przypuszczałam, że znajdę się w takim miejscu. Poznałam mnóstwo wspaniałych osób z całego świata i stopniowo zaczęłam przełamywać swoją jakąś barierę, która była między mną a J. Dosyć szybko wynajęliśmy wspólne mieszkanie. Nie kłócimy się, udało nam się zbudować wzajemny szacunek, bezpieczeństwo i takie ciepło, do którego miło wracać po ciężkim dniu.
Ale jest jest jedna rzecz. Z zewnątrz wyglądamy na całkiem udaną parkę, która się kocha... ale, niestety. W sprawach łóżkowych jest kompletna klapa. Nie jestem jakąś seks bombą i machiną, tak jak niektóre dziewczyny wręcz patrzą się i lecą wprost do łóżka, lecz on nigdy nie patrzał na mnie z pożądaniem. W jego oczach widzę miłość, ale nie pożądanie. Na początku myślałam sobie ok, może dżentelman, w sumie dobrze, że patrzy na moje inne cechy charakteru, zawsze przytulał, pocałował.... Nigdy tak, żeby jakieś motyle poczuć, nigdy nie położył dłoni na moich piersiach, nigdy nie klepnął mnie po tyłku. Powiem wprost, nasze życie seksualne z J. nie istnieje.
Pierwsza lampka zapaliła mi się po pół roku, kiedy leżąc z nim w łóżku poczułam się dziwnie, pomyślałam, czy ja jestem w związku czy w przyjaźni. Myślałam, że po moich przejściach z facetami (pierwszy mój partner seksualny rozkochał mnie w sobie i jak zaliczył zostawił, co bardzo przeżyłam, długo się nie potrafiłam z nikim związać, a ten drugi P., który mnie tak oszukiwał w pewnym momencie miałam wrażenie, że chce mnie tylko naciągnąć na dziecko, abym może z nim została i tkwiła w tych długach i niezaradności), po prostu nawet to i lepiej odblokuje się jakoś seksualnie.
Potem kilka razy zaczęłam J dotykać, ale on zawsze się wzbraniał, twierdząc, że ma łaskotki, a ja zawsze mówiłam mu i co, ze względu na to, że masz łaskotki, to nigdy nie będziemy ze sobą współżyć. I na każde pytanie, albo próbę odwracał się, zmieniał inteligentnie temat. Ufałam mu, bo na wszystkich innych płaszczyznach się układało dobrze i wierzyłam, że może po prostu potrzebuje trochę więcej czasu, tym bardziej,że podobno nie miał wcześniej dziewczyny. Kilka razy próbowałam ten temat poruszać, ale zawsze wymijał się i żebym nie robiła problemu z tego powodu. Najgorsze jest, to, że mam wrażenie, że mam wrażenie, że jemu nie staje na mój widok.
W pracy spotykam się z dużą ilością nowych osób, wiele razy zdarzyło mi się, że mężczyźni chcieli się ze mną umówić na kawę, ale ja zawsze delikatnie odmawiałam, bo zwyczajnie mam kogoś. W końcu przyszedł pewien tajemniczy mężczyzna, przy którym czułam takie dziwne przyciąganie, czułam, że serce mi bije jak szalone, nie wiedziałam się co się ze mną dzieje, ręce się mi trzęsły, ale starałam się zachować profesjonalizm i czułam ciągle jego wzrok na mnie. Ale jak poszedł, szybko zapomniałam. Tydzień później znów się zjawił, znów ta sama sytuacja, aż zażartowałam do znajomej, że albo jakiś psychopata, albo mam coś na czole i zaczęliśmy się śmiać z koleżanką, bo dosłownie czułam jak ciśnienie mi idzie w górę i wszystko przewraca we mnie. Na następny tydzień, kiedy tylko się obudziłam rano, miałam przeczucie, że przyjdzie on do mnie i będzie się chciał umówić na kawę. I przyszedł, jednak był tak skrępowany, że kiedy chciał odebrać dokumentacje to nie wiedział co powiedzieć, ledwo wydobył z siebie kilka słów, spojrzałam na kilka sekund i widziałam po prostu zauroczonego po uszy faceta. Ale ja już wiedziałam, jakie papiery mu wydać, oczywiście ciśnienie mi znowu skakało i strach mnie obleciał. Poszedł, Po jakimś czasie widzę, że ze swoim znajomym, próbują podejść, ale co chwile się cofają i kłócą. W końcu ten jego znajomy przychodzi, i pyta się, czy zwyczajnie podam mu do siebie numer telefonu. Powiedziałam, że chętnie umówiłabym się z nim, ale niestety jestem już w związku. I wtedy los ze mnie zadrwił, bo kiedy odmówiłam przypomniała mi się wróżba sprzed kilku lat, o której zapomniałam, że w takich i takich okolicznościach poznam "tego jedynego i kim on będzie z zawodu.". Wiem, że wróżby to wróżby, życie to życie, ale to mnie jeszcze więcej rozwaliło emocjonalnie. Nigdy nie przypuszczałam, że będę pracować w takim miejscu z takimi specjalistami więc wówczas wydawało mi się to śmieszne (ta wróżba). Jestem w związku, jestem w takim wieku, że jeszcze kilka lat i chciałabym urodzić dzieci, założyć rodzinę. Jest jeszcze kilka rzeczy, które chciałabym zrobić przed tym, ale ogólnie gdzieś budzi się we mnie ten instynkt macierzyński. Większość ludzi w moim wieku, jest sparowanych, a ja na prawdę już mam dosyć bycia samemu. Tym bardziej, że za granicą nie mam za bardzo nikogo.
Po tej sytuacji zrobiłam małą awanturę. Powiedziałam,J., że jeśli w tej łóżkowej sprawie nic się nie poprawi, to niech zapomni o tym, że kupie z nim kredyt na dom i wezmę ślub. On stwierdził, że nawet nie wiesz, jak te słowa bolą mnie.
I od tego momentu zaczął się dramat. Nie mogę spać po nocach, jestem nie do życia. Tamten tajemniczy mężczyzna już więcej do mnie nie przyszedł, aczkolwiek chyba widziałam go na korytarzu i jeśli to był on, to widziałam najnieszczęśliwszego człowieka na świecie. I serce mi pęka, obustronnie, bo kocham mojego partnera, a mam wrażenie, że ciągnie mnie do tego mężczyzny, z kim nawet słowa nie zamieniłam (nie jestem raczej z tych kochliwych osób). W pracy z wiecznie uśmiechniętej dziewczyny stałam się, chodzącym wrakiem z przyklejonym uśmiechem. Część z nich się pyta, co mi się stało, odpowiadam, że życie jest jak jeden wielki lot samolotem i czasem zdarzają się turbulencje. Staram się skupić na nauce, robić cokolwiek. Ale kończy się na tym, że patrze się w ścianę, a moje oczy są nieobecne. Mój partner mówi do mnie, zacznij żyć, a ja kompletnie olałam gotowanie, sprzątanie, w które wkładałam mnóstwo miłości, swoje pasje. Nie jestem w stanie nic zrobić. Kocham mojego partnera, widzę,że poszedł do lekarza, zaczął łykać tabsy na testosteron, ale jak się go pytam, co jest przyczyną, dlaczego, dlaczego nie pociągam go milczy. Co było przyczyną. Mówi mi, że teraz zaczniemy się kochać, tak, że będziesz wiecznie cierpieć na ból głowy, będziemy mieć dzieci. A ja jakoś chyba się zblokowałam. Nie wiem czy potrafiłabym. Chciałabym, ale nie wiem, moje zaufanie legło w gruzach, że może on to robi tylko aby mieć mnie przy sobie. I co? Będzie tak do końca życia łykał tabletki. A może ma jakieś złe doświadczenia ze sobą?
Jestem teraz na urlopie, przyleciałam do rodziców, aby sobie to poukładać w głowie, ale mam w niej bałagan. Przynajmniej powoli zaczynam spać po nocach. Wiem, że po powrocie, pójdę do psychologa. Przyjaciółka mi mówi,żebym znalazła tego jego kolegę, co poprosił o numer, porozmawiała z nim i powiedziała, że chętnie umówię się z nim na kawę niezobowiązującą i zobaczę jaki on jest. Oczywiście jeśli będzie chciał się umówić. Rodzina tłumaczy, że przecież niż złego nie zrobiłam, nie jestem po ślubie, przecież nie wejdę tej drugiej osobie do łóżka. Ale ja sama nie wiem, czuje kaca moralnego, co począć, należę do tych, które mają wysokie morale.
I ta śmieszna wróżba, gdybym wiedziała, że kiedyś tak zrujnuje mi życie, nie poszłabym w życiu do wróżki. Ja mam to gdzieś, czy to będzie sprzedawca ze sklepu, prawnik, lekarz, magazynier, ważne żeby był dobrym uczciwym człowiekiem, kochał mnie i pożądał. Ale gdzieś mi ta wróżba siedzi po głowie.
I teraz zaczynam się zastanawiać czy jest możliwe, że mój partner J. jest kryptogejem? Dodam, że tuż jak się poznaliśmy powiedział, że on nigdy nie ogląda pornolów (mnie się zawsze wydawało, że wszyscy faceci to oglądają)
Co mogło być przyczyną?
Czy walczyć?
A może wyprowadzić się na jakiś czas i choć będzie ciężko zamieszkać samemu?
Czy umówić się z tym tajemniczym nieznajomym na kawę? A co jeśli to kolejny agent, który może ma żonę, dzieci i szuka odskoczni. Co jeśli przegapiłam swoje szczęście? Tak szczerze, to chciałabym, aby ta wróżba była prawdziwa, jeśli miałby być dobrym partnerem. Ale tego nie wiem, bo co ciągneło mnie do tej osoby, a później jak odmówiłam to przypomniała mi się swoja wróżba? Bo mam wrażenie, że trafiam na same nieodpowiednie partie. A może mój partner jest dobrą partią, a ja nie umiem tego docenić? A jednoczesnie umawiać się z kimś nawet mówiąć niezobowiązująco, zawsze mówię, nie czyń drugiego co Tobie nie miłe.
Proszę pomóżcie,
może ktoś miał podobną sytuację w życiu?
dziękuję