Witam,
jestem tu nowa i zalogowałam się dzisiaj, bo męczy mnie sprawa która toczy się w moim najbliższym otoczeniu. A moje zdanie na ten temat zostało przez najbliższe koleżanki wyśmiane i chyba uważają mnie za naiwną i nie znającą się na życiu.
Przyjaźnimy się grupą kobiet i jedna z nas się rozwiodła, dziś odbyła się burzliwa dyskusja, z resztą nie była to jedyna na ten temat. Jednak gdy jest z nami tamta koleżanka to wszystkie mówią jej, że jest silna, że wszystko sobie ułoży itd. Jednak gdy jej nie ma zdania są całkowicie inne.
Dzisiaj pokłóciłyśmy się o to czy kobieta po rozwodzie, dobiegająca czterdziestki z trójką naprawdę małych dzieci ma szanse na normalne życie i związek. Okazało się że chociaż wszyscy wiecznie wspierają tą koleżankę uważają że nie ma nawet cienia najmniejszej szansy.
Każda z nas ma rodzinę i dzieci i nie spodziewałam się że kobiety, tym bardziej takie które znają się latami mogą mieć takie poglądy. Wszystkie twierdzą i wyśmiewają wręcz, że jak mąż woli płacić alimenty i uciec do kochanki niż z nią żyć to jaki inny by chciał, lub że jaki facet weźmie sobie na głowę całe przedszkole itp.
A ja zastanawiam się: czy ja obracam się w tak chorym środowisku czy rzeczywiście nie patrzę na życie realnie. Sama też mam problemy w związku i nie ukrywam, że gdy od koleżanki odchodził mąż to patrzyłam na całą tą sytuację, nie jedynie jako „widz” ale też badając to i zastanawiając się
Tu jest dużo kobiet po rozwodach i myślę że na pewno znajdę tu inne spojrzenia na całą tą sprawę.
Tak dodatkowo zastanawia mnie jeszcze czy wy też widziałyście taki fałsz w stosunku do osób w trudnej sytuacji?
Więc proszę porozmawiajcie ze mną i powiedzcie mi czy kobieta mająca prawie 40 i troję małych bardzo dzieci ma szanse na normalne życie?