temat - trochę prowokacja, ale to temat bardziej o kobietach, niż o związkach.
Ostatnio zastanowiły mnie tematy facetów - od płaczu, że coś jest nie tak w ich związku, wyznań wielkiej miłości, po rozwód, szybka piłka, żadnego dramatu ani nudy! Faceci często mają łatwiej: jest dobry seks - jest ok, nie ma satysfakcjonującego seksu - może kochanka, może rozwód, może coś innego.
A kobiety? Ktoś odgrzał stary wątek o rozwodach. Zastanowiłam mnie historia kobiety, która całe życie nie pracowała, po ~20 latach mąż miał poważną operację i zrezygnował z pracy, przez kolejnych kilka lat utrzymywali się z oszczędności, aż doszli do punktu, gdy jedno drugiemu wypominało, ze mogłoby iść do pracy. Kobiety dopiero przyparte do muru decydują się na rozwód, często tolerują różne ograniczenia (że to one zostają w domu, zamiast rozwijać karierę zawodową), przymykają oko na zdrady męża (w końcu są dzieci, a on przynosi pieniądze na utrzymanie), ... itd. Często trwają dzień po dniu, aż pewnego dnia przychodzi kataklizm - np. kochanka, choroba, itp i zostają na lodzie, wtedy dopiero okazuje się, że za mało zarabiają i nie są w stanie się utrzymać, że nie są w stanie znaleźć pracy, bo mają tylko doświadczenie w obowiązkach domowych, itd. Nie mają przyjaciół, bo ciągle dom, dzieci, rodzina, nie maja własnych pasji... bo kiedy? w tym całym kramiku. Nie mówiąc nic o samych emocjach, gdy dręczą się miesiącami, latami, czemu sobie znalazł inną! A co z niezależnością, z samowystarczalności?
Facet jak przeżywa kryzys wieku średniego to znajduje sobie młodszą, wpada w wir pracy, zmienia swoje życie, a kobieta? czemu nie wymienia na młodszy model męża, czemu nie aplikuje sobie co kilka lat nowych, mocnych wrażeń, po co się uzależnia od faceta, skoro mogłaby trzaskać kasę i mieć swobodę.
Nie zachęcam do wymieniania partnerów, często powtarzam, że w wieloletnich związkach trzeba wypracować sobie głębszą, partnerską relację, bo samej chemii, feromonów to starcza na kilka lat... no ale nie zawsze się to udaje. Czemu kobiety tak kurczowo trzymają się swoich facetów, nawet gdy wiedzą, że przed nimi tylko ściana, nie ma żadnej furtki, żadnej ucieczki? Czemu faceci tak łatwo zostawiają kobiety, (mówiąc dosadnie gdy już się znudzą - tzn. niezgodność charakterów)?