Cześć,
Po 12 latach pobytu zagranicą, do kraju wrócił mój były chłopak (pierwsza miłość). Od razu się ze mną skontaktował i mimo, że miałam pewne opory (rozstaliśmy się, bo mnie zdradził), w końcu zgodzilam się na spotkanie. Było hmm dziwnie, okazało się, że to nie jest już ten sam człowiek co kiedyś. Spotykaliśmy się w trakcie studiów, więc na pewno i ja się zmieniłam, ale nie w tym problem. Okazało się, że on w trakcie tych lat dwukrotnie się ożenił i rozwodził a powodem tego był jego alkoholizm. W obecnej chwili od 3 lat jest trzeźwym alkoholikiem z poważną depresją i charakteropatiami. Co ciekawe, wyznał mi szczerze, że jestem jedyną osobą w jego życiu, której ufał i którą prosi teraz o pomoc, w sensie - abym gdzieś od czasu do czasu z nim wyszła, zajęła, itd. Wiązać się już z żadną kobietą nie chce, bo zdaje sobie sprawę, że jego huśtawek nastroju, agresji i napadów melancholii nikt nie zniesie. Od tamtego spotkania bardzo dużo czytam literatury na temat alkoholizmu i niepijących alkoholików, bo sama pierwszy raz spotykam się osobiście z tą chorobą. Ale nie wiem jak mam się w stosunku do niego zachowywać? Motywować? Pocieszać? Czy może nie poruszać tego tematu? Nie bardzo wiem jak sobie z tą sytuacją radzić a jednak zaufanie powierzone mi chciałabym jakoś przekuć na dobrą monetę. Podobno boi się, że znowu zacznie pić, dlatego poświęca się bardzo pracy (moim zdaniem to już nawet pracoholik), ale czasami ma też wolne a wtedy różne głupstwa przychodzą do głowy. Czy ktoś może mi doradzic,jak zachowywać się, żeby odpowiednio wspierać takiego człowieka? Sama nie mam zbyt wiele czasu, bo mam absorbującą pracę i świeży związek, którego nie chciałabym stracić, jednak chciałabym też mu bardzo pomóc. Może znacie jakieś poradniki lub lepiej - fachową literaturę, gdzie mogłabym się dowiedzieć, c robić, żeby go wspierać w tej walce? Serdecznie dziękuję za wszelkie rady.
Nie zabierać w miejsca, gdzie jest szeroko dostępny alkohol. A poza tym traktować jak każdego innego człowieka.
Nie zabierać w miejsca, gdzie jest szeroko dostępny alkohol. A poza tym traktować jak każdego innego człowieka.
Nie da rady. Nie mogłaby go zabrać nawet do spożywczaka.
Moim zdaniem wspierać dobrym słowem, być przy nim. Nie spożywać alkoholu w jego obecności, nie spotykać się z nim będąc pod wpływem. Uzbroić się w duuuużo cierpliwości.
Jest tylko jedno słowo - konsekwencja. Czyli nie usprawiedliwiać jeśli będzie pod wpływem itp. Nie koncentrować się na Jego alkoholizmie i dużo rozmawiać, szczególnie o Jego samopoczuciu .
Pamiętać że alkoholik, nawet niepijący, może mieć bardzo niską samoocenę. Może ona być i przyczyną choroby jak i skutkiem.
Sytuacja jest też trudna, bo musisz wyznaczać granice - możliwe że ulokuje ponownie w Tobie uczucia, zwłaszcza jeśli ma tą niską samoocenę i jest labilny emocjonalnie. Jak dostanie kosza, to mu się pogorszy.
Ja bym chyba delikatnie kierował go w stronę terapii, równocześnie deklarując wsparcie.
Pamiętać że alkoholik, nawet niepijący, może mieć bardzo niską samoocenę. Może ona być i przyczyną choroby jak i skutkiem.
Sytuacja jest też trudna, bo musisz wyznaczać granice - możliwe że ulokuje ponownie w Tobie uczucia, zwłaszcza jeśli ma tą niską samoocenę i jest labilny emocjonalnie. Jak dostanie kosza, to mu się pogorszy.
Ja bym chyba delikatnie kierował go w stronę terapii, równocześnie deklarując wsparcie.
To niestety prawda, ma bardzo niską samoocenę i to jest główna przyczyna jego choroby, plus nieudane życie osobiste. Obawiam się tego, że być może znajdując we mnie powiernika, później będzie oczekiwał czegoś więcej, ale z drugiej strony - on doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich emocjonalnych deficytów i tego, że nie będzie w stanie stworzyć normalnego związku (to są jego słowa). Najtrudniejsza część to pokierowanie na terapię, według niego to nastąpi dopiero wtedy, kiedy będzie już obsesyjnie myślał o powrocie do picia. Co do labilności, to już zdążyłam się przekonać w dość krótkim czasie, że miewa cały wachlarz nastrojów, ale...nie potrafię go zostawić samego z tym problemem a i pewnie chętnych do opieki nad takim człowiekiem nie jest wielu, bo nie ukrywajmy, jest to przypadek bardzo obciążający i psychicznie o fizycznie. Dziękuję wszystkim za porady.
Staraj się go delikatnie przekonywać, że zlikwidował na razie skutek a nie przyczynę - czyli być może problemy osobowościowe spowodowane niską samooceną.
Oczywiście że jest w stanie stworzyć związek, tylko musi przepracować swoje problemy. Można zacząć szczęśliwie żyć, deficyty można wypełnić.
Mimo wszystko, w tym całym altruizmie nie zapominaj o sobie i zagrożeniach dla Ciebie.
Staraj się go delikatnie przekonywać, że zlikwidował na razie skutek a nie przyczynę - czyli być może problemy osobowościowe spowodowane niską samooceną.
Oczywiście że jest w stanie stworzyć związek, tylko musi przepracować swoje problemy. Można zacząć szczęśliwie żyć, deficyty można wypełnić.Mimo wszystko, w tym całym altruizmie nie zapominaj o sobie i zagrożeniach dla Ciebie.
Dziękuję, beckett. Nie zapominam o sobie, tylko zawsze bardzo chętnie pomagam ludziom, zwłaszcza jeśli na mnie liczą. W tym przypadku nie jestem w ogóle obeznana z tematem, niestety albo stety. O jakich zagrożeniach mówisz?
O zagrożeniu jego przywiązaniem się do Ciebie już napisałem. Może zacząć chcieć oczekiwać czegoś więcej. W sensie uzależni się od Ciebie emocjonalnie. On na pewno potrzebuje miłości i współczucia. Nie chodzi mi konkretnie o związek romantyczny, choć jego oczekiwania mogą pójść również w tym kierunku.
Nie chcę Cię nastawiać negatywnie, zwracam tylko uwagę na możliwe niebezpieczeństwo.
10 2017-12-14 15:51:25 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-12-14 15:53:36)
Nie zabierać w miejsca, gdzie jest szeroko dostępny alkohol. A poza tym traktować jak każdego innego człowieka.
na taką długość abstynencji, to już nie jest rozwiązanie, sam powinien sobie z tym radzić samodzielnie, chyba że zabawa w matkowanie komuś odpowiada
Najtrudniejsza część to pokierowanie na terapię, według niego to nastąpi dopiero wtedy, kiedy będzie już obsesyjnie myślał o powrocie do picia.
boi się, że znowu zacznie pić, dlatego poświęca się bardzo pracy (moim zdaniem to już nawet pracoholik),
a to nie jest obsesyjne ?? przekierowanie tylko w inne miejsce sedno problemu
deklarując wsparcie.
zdrowego wsparcia!!! z tym można się przeliczyć z własnymi siłami, asertywność własna zweryfikowana będzie bankowo
otóż to
a "dawcy" czy "ratownicy" mają wielki problem z asertywnością w obliczu próśb
to problemy w stawianiu granic
inni to wykorzystują - bez złych intencji często, podświadomie.
Czyli nie pomagać? Odsunąć się? Dla mnie to niemożliwe, miałabym olbrzymie wyrzuty sumienia. Naprawdę nie wiem co robić, dlatego proszę tutaj o pomoc, bo pierwszy raz spotykam w swoim bliskim otoczeniu osobę z chorobą alkoholową, nie znam się...
Pomagać, ale w pokierowaniu do prawdziwego ratownika.
Terapia.
14 2017-12-15 14:45:03 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-12-15 14:48:08)
Czy ktoś może mi doradzic,jak zachowywać się, żeby odpowiednio wspierać takiego człowieka? Sama nie mam zbyt wiele czasu, bo mam absorbującą pracę i świeży związek, którego nie chciałabym stracić, jednak chciałabym też mu bardzo pomóc.
Po pierwsze to nie nazywać go alkoholikiem, skoro już nie pije.
W obecnej chwili od 3 lat jest trzeźwym alkoholikiem z poważną depresją i charakteropatiami. ...Wiązać się już z żadną kobietą nie chce, bo zdaje sobie sprawę, że jego huśtawek nastroju, agresji i napadów melancholii nikt nie zniesie.
Niech sobie kupi kompleks witamin z grupy B i uzupełnia przez przynajmniej 2 miesiące.
imieslow napisał/a:Czy ktoś może mi doradzic,jak zachowywać się, żeby odpowiednio wspierać takiego człowieka? Sama nie mam zbyt wiele czasu, bo mam absorbującą pracę i świeży związek, którego nie chciałabym stracić, jednak chciałabym też mu bardzo pomóc.
Po pierwsze to nie nazywać go alkoholikiem, skoro już nie pije.
No przecież nie witam go słowami - cześć, alkoholiku
nie zmienia to jednak faktu, że nim będzie już do końca życia.
imieslow napisał/a:W obecnej chwili od 3 lat jest trzeźwym alkoholikiem z poważną depresją i charakteropatiami. ...Wiązać się już z żadną kobietą nie chce, bo zdaje sobie sprawę, że jego huśtawek nastroju, agresji i napadów melancholii nikt nie zniesie.
Niech sobie kupi kompleks witamin z grupy B i uzupełnia przez przynajmniej 2 miesiące.
Dzięki, przy okazji mu to poradzę.
imiesłów, a czemu się tak chcesz w to angażować?
jaką TWOJĄ potrzebę to zaspakaja?
kogo tak naprawdę chcesz uratować?
byłoby dobrze wiedzieć, jakie naprawdę motywy nami kierują, a pan chyba nieprzypadkowo wybrał Ciebie na swojego chętnego powiernika.
kolegę traktuj zupełnie normalnie, skoro chce normalnie żyć.
wyjście z uzależnienia to nie jest powód, żeby przed kimś rozwijać czerwone dywany.
Czy zawsze musimy się zastanawiać jaką to naszą potrzebę zaspokaja?
Czy altruizm w naszych czasach jest już sprowadzany wyłącznie do narzędzia do podnoszenia własnej wartości?
Czy zawsze musimy się zastanawiać jaką to naszą potrzebę zaspokaja?
Czy altruizm w naszych czasach jest już sprowadzany wyłącznie do narzędzia do podnoszenia własnej wartości?
beckett, warto.
warto w każdej sytuacji być świadomym, dlaczego postępujemy w określony sposób.
pod hasłem "altruizm" mogą się kryć motywy, które mają z nim bardzo niewiele wspólnego.
to coś jak "kocham go" na wytłumaczenie trwania w toksycznym związku.
beckett napisał/a:Czy zawsze musimy się zastanawiać jaką to naszą potrzebę zaspokaja?
Czy altruizm w naszych czasach jest już sprowadzany wyłącznie do narzędzia do podnoszenia własnej wartości?
beckett, warto.
warto w każdej sytuacji być świadomym, dlaczego postępujemy w określony sposób.
pod hasłem "altruizm" mogą się kryć motywy, które mają z nim bardzo niewiele wspólnego.
to coś jak "kocham go" na wytłumaczenie trwania w toksycznym związku.
Dlaczego chcę mu pomóc? Bo lubię pomagać ludziom, zwłaszcza kiedy ktoś mi zaufa i na mnie liczy. Nie wiem, co więcej miałabym dodać w tym temacie. Nie czuję do niego ani miłości, ani pożądania, nie czyham na jego spadek, zwyczajnie jest mi go szkoda.
Dlaczego chcę mu pomóc? Bo lubię pomagać ludziom, zwłaszcza kiedy ktoś mi zaufa i na mnie liczy. Nie wiem, co więcej miałabym dodać w tym temacie. Nie czuję do niego ani miłości, ani pożądania, nie czyham na jego spadek, zwyczajnie jest mi go szkoda.
nie zrozumiałaś pytania.
dlaczego lubisz pomagać?
kogo wtedy naprawdę wspierasz?
często taka życiowa postawa dotyczy kogoś konkretnego, komu nie zdołaliśmy pomóc, więc próbujemy to sobie zrekompensować dzięki innym.