Witajcie.
Ten temat to w pewnym sensie kontynuacja innego tematu z tego forum, tyle że jeszcze kilka dni temu chciałem walczyć, teraz już nie mam jak.
Wiadomo, że nie na wszystkie pytania mi odpowiecie, nikt tego nie może zrobić, ale liczę że większość mi wyjaśnicie.
Nie ma co opowiadać już tak szczegółowo całej historii ale najważniejsze opowiem.
Byliśmy 6 lat z przerwą, jak się zaczęliśmy spotykać ona miała 16 lat, ja 19 lat.
Pierwszy kryzys przyszedł po dwóch latach - zerwała ze mną, pisała z byłym z internetu, potem ją odzyskałem przeróżnymi fortelami. Wiadomo - to była inna sytuacja, ja więcej też od siebie dorzuciłem złych rzeczy.
Zaręczyliśmy się po jakimś czasie, zaplanowaliśmy ślub na maj 2018 i żyliśmy- wydawało się w miarę dobrze, nieidealnie, ale dobrze.
Ten rok to był duży problem, pojawiły się problemy jakich nie było - w tym te z pieniędzmi, ze stresem w pracy, natłokiem obowiązków.
Zaproponowałem, że przeniesiemy ślub , po kilku dniach się zgodziła, więc podjąłem skuteczne działania. Wiedziała że zaproponowałem to z kilku powodów przede wszystkim jej natłoku obowiązków.
Gdy wydawało się że już wszystko wraca do normy, również ze mną bo stres trochę opadł z powodu przeniesienia ślubu wszystko się rozwaliło.
Zaczęła z kimś pisać (pacjent z jej oddziału, dwa miesiące temu dał jej książkę, chciała ją oddać), bagatelizowała to gdy się dowiedziałem, mówiła że musimy odetchnąć, potem się wyprowadziłem, powiedziałem że jak nie będzie walczyć to to koniec i dopełniłem tego "celu" w tą sobotę, gdy uświadomiłem jej że wiem o czym piszą (tak wszedłem na jej facebooka, bo nie chciała mi mówić prawdy) niemniej zostawiając otwartą furtkę.
Wczoraj zaprosiłem ją by porozmawiać, że zamierzam walczyć do końca. jej oczy już nie miały wyrazu miłości, w końcu mi powiedziała że chce być sama, i żebym zajął się swoim życiem i że czy ja naprawdę po tym co przeczytałem dalej chce, na co odpowiedziałem że mogę wybaczyć ale musi być coś z jej strony. Mówiła też że chce być sama, bo nic nie umie załatwić w życiu, a co z nim zrobi to już jej sprawa.
Po chwili od jej wyjścia otworzyłem swojego laptopa po raz pierwszy od soboty, gdy wziąłem go od niej. Laptop zalogowany na jej konto, otwarta karta z facebookiem i jej rozmową z nim, w momencie podłączenia do wifi, zaktualizował wszystko do "online"
a ona tam pisze rzeczy z gościem typu: "no spotkałam się z nim, wiedziałam że jest uparty ale nie że aż tak; dalej chce o mnie głupek walczyć; ja zamierzam załatwić tylko resztę ze ślubem i więcej nie zamierzam się z nim widywać, kochanie nie mogę doczekać się soboty i tego co będziemy robić, powiedziałam mu że z Tobą spałam".
Jestem spokojnym człowiekiem, jednak zadzwoniłem do niej i spokojnie powiedziałem że kiedy przyjedzie po tą wódkę (ma u mnie "jej" wódkę weselną). ona że co mi się tak śpieszy. to jej powiedziałem "zostawiłaś włączonego laptopa na swoim koncie". napisałem jej po chwili smsa że konto już usunąłem i ją ze swojego życia też. dziś coś tam napisała o organizacyjnych rzeczach ale to nie ma znaczenia.
Moje pytania:
1. Dlaczego mnie tyle łudziła? Wiem takie rzeczy, że gdy nie pisałem np. dwa dni to się "czuła lepiej", ale wiem też że jeszcze tydzień temu szukała prezentu na moje urodziny, które były w niedzielę (czyli dzień po tym jak z nią zerwałem). Po prostu chodziło o to, żebym był opcją B? No ale przecież to było widać że gość jest na nią napalony i go ma w garści.
2. Dlaczego jak juz z nią zerwałem i poprosiłem o chwilę szczerości po 6ciu latach kłamała że z nim nie pisze już, a po chwili dowiedziała się że ja wiem? Chodziło tylko o zwalenie winy na mnie?
3. Dlaczego kłamała że chce być sama, by się poświęcić nauce (sytuacja analogiczna jak 4 lata temu) a jednak tak nie jest?
4. Czemu jego okłamała że mi powiedziała że ze mną spała? Takiej sytuacji nie było
5. Pytanie filozoficzne trochę - emocje pokazywała przez ostatnie dni, tylko gdy pytałem co się zmieniło że dwa, trzy tygodnie temu mówiła że mnie kocha. czyli przy rozpoczęciu tej sytuacji (tzn. tak naprawdę wtedy gdy się o niej dowiedziałem) oraz gdy mówiłem typu : "miesiąc temu to mówiłaś że nie masz wątpliwości". Wtedy gorąco zaprzeczała "ja tak nie mówiłam", wiedziała że kłamie w żywe oczy.
6. Czy po prostu chodzi o to, że teraz jest jej dobrze bo ma furę komplementów i gościa w okolicach 30tki, który ma firmę i dom, a ja byłem ten zawsze przy niej ale już nudny? Tylko niestety dowiedziałem się o romansie w porę, przez swoją dociekliwość, tak to bym pewnie dostał kopa w d... z byle powodu. No ale wydawałoby się że jest na tyle rozsądną osobą, że wie że życie i miłość to nie zawsze bajka i komplementy (których przyznam było mało, ale też pocieszałem ją, wspierałem, chciałem wziąć do restauracji, kupowałem kwiaty bo wiem że chciała itp.)
7. Wiele rzeczy mi może zarzucić, ale nie to że się WCALE nie starałem. Zresztą jej uświadomiłem kilka rzeczy w ciągu naszych kilku rozmów, że zatraciliśmy umiejętność rozmów, ona też ciągle na mnie krzyczała itd ale nie jestem taki zły jak myśli i dawałem konkretne przykłady?
8. Fascynuje mnie jedna rzecz - cztery lata temu była analogiczna sytuacja tzn. jej natłok obowiązków (4 lata temu - matura, studia matki itd; teraz - praca, studia magisterskie wraz z matką), wiadomo teraz jest inaczej bo z tym gościem może się spotkać i to zrobi.
9. Czy byłem za dobry, ale też nie tak kosmicznie romantyczny jak kiedyś, a powinienem tak ją traktować, żeby się starała i straciła mną zainteresowanie?
Na ten moment tyle