Hej. Na wakacjach poznałam chłopaka z którym obecnie jestem w związku, troche na odległość ale nie jest ona spora więc widzimy się co tydzień, ja jeżdże do niego, czasami on do mnie. Ja jestem na ciężkich studiach, on pracuje. Na początku wielkie zakochanie, szybkie wyznanie miłości, mi też się udzieliło. Im dłużej to trwa tym te emocje ze mnie schodzą. Z całym szacunkiem do niego, bo on jest dobry, kochany, traktuje mnie jak księżniczke, ale... Pare rzeczy mi nie odpowiada przez co wątpie w naszą wspólną przyszłość. Przeszkadza mi że nie jest z mojej z branży, że nie możemy się razem piąć w góre, wspierać i pomagać sobie, przeciwnie, muszę oddzielać czas na nauke osobno i dla niego osobno.
I w czasie tych moich rozważań zaprosił mnie na wesele kolega z którym czasaaaami mam koleżeński kontakt. I tu jest sedno. Jak się kiedyś poznaliśmy spodobał mi się od razu i z tego co mi się wydaje - ja jemu też. Ale nasze drogi szybko się rozeszły - on studiuje to samo co ja ale bardzo daleko ode mnie więc odpuściłam sobie. Teraz mówi że chciałby pojść z kimś wyjątkowym...
Nie wiem co mam robić. Nie jestem tupeciarą i chce być w porządku, ale z drugiej strony ktoś mi kiedyś powiedział że w życiu muszę pilnować swojego dobra bo inaczej wiele mnie ominie. Czuje że jak pojade z nim to może coś z tego wyjść. Wesele za 1,5 tygodnia...
Jestem w rozsypce. Czasem myśle żeby zerwać, ale wiem że on mnie bardzo kocha, wiem jaki to będzie dla niego ból i dla mnie to tez nie jest proste bo czuje że przywiązałam się do niego i nie potrafie sie rozstać. Błędem może było to że tak szybko pozwoliłam zrobić z tego związek
Radźcie ludzie, co robić ???