Od paru miesięcy byłam z związku z facetem na którym mi ogromnie zależy do dziś.
Na początku związku traktowałam sprawę dość lekko, potem sie bardziej zaanagażowałam, a u niego zauważyłam na odwrót.
Mieszkamy daleko od siebie, kiedyś gadaliśmy po 2-3h przez tel, jakieś słodkie wiadomosci na fb itp itd.
Jakiś czas temu zauważyłam, że trochę się oddalił. Zdystansował. Nadal dzwonił ale rozmowy trwały po 10-15min bo on nie ma czasu, musi pracować/sprzątać/gotować.
Ok ja wszystko rozumiem.
Miałam do niego przyjechać 16list(to jutro...), termin był obgadany potem on że może lepiej 30.. Oddalał termin gdy jeszcze parę dni temu mówił, że tęskni...
Nagle cisza. Nie dzwonił, nie odzywał się dwa dni. Ja napisałam co się dzieje. On nic. Zaczęłam dzwonić, pisać, cisza.
Miałam już myśli że może coś mu się stało ale siedział dostępny na fb.
Poszłam się z tej rozpaczy napic wina z koleżanka i źle to się skończyło.
Powypisywałam mu takie wiadomości, że wstyd. Zwyzywałam go od najgorszych, że jak można komuś wyznawać uczucie po czym nie odzywać się tyle dni o co chodzi itp itd.
Na te obraźliwe wiadomości zareagował.
Zadzwonił ja go zaczęłam przepraszać za okropne słowa, on niby wybaczył, powiedział że się nie odzywał bo dużo pracy.
Na drugi dzień napisałam mu długą wiadomość na fb z przeprosinami że zbyt mocno zareagowałam, ale po prostu zależy mi na nim itd.
A on odp mi również długą wiadomością.
Że nie wie czy to ma sens, jest nam nie po drodze bo daleko mieszkamy od siebie, że jak przyjadę nawet do niego to będę nieszczęśliwa tam (za granicą), a on nie chce tego brać na swoje barki.
Że mu na mnie zależy, ale boi się mocniej zaangażować. i Żebyśmy utrzymywali normalne relacje i zobaczymy co z tego wyjdzie a mój przyjazd przełożyli aż nam się ułoży.
I od tej pory cisza.
Od 8 dni on się nie odzywa ani ja.
Gdzie te normalne relacje?
Czy naprawdę mógł się obrazić za te słowa po pijaku?
Co mam zrobić?
Czy to już koniec...?