Moje własne przemyślenia i sytuacja, w której tkwię, zainspirowały mnie do założenia tego tematu. Interesuje mnie głównie zdanie mężczyzn, chociaż nie, w sumie to wszystkich was tutaj. Nie wiem, czy taki temat był już zakładany. Mam nadzieję, że nie łamię żadnego regulaminu.
Więc tak, zastanawiam się, jak to jest z miłością. Głównie, mam na myśli wstecz, tę retrospekcyjną miłość. Czy jeśli przestaje się z kimś być, a kiedyś kochało się tę osobę, to kocha się ją już zawsze? Czy nagle przestaje? A co, jeśli to nie była nasza decyzja, tylko ktoś od nas odszedł, a my nie chcieliśmy, walczyliśmy o tę osobę, ale ona odeszła. Czy kochamy ją nadal? Kiedy ta miłość wygasa? Co z nowym partnerem? Czy można kogoś kochać bardziej, mocniej, czy ktoś może być dla nas wyjątkowy i najważniejszy (żeby powiedzieć mu: nigdy nikogo tak nie kochałem, jak ciebie, żadna kobieta nie była dla mnie tak ważna). Czy każdą miłość się przeżywa i nie można komuś powiedzieć, że to jego kochamy najbardziej? Czy można kochać w każdym związku? Będąc w 3 związkach i zawsze kochać? Czy można porównywać miłość i siłę uczucia?
Co to znaczy kochać właściwie. Naprawdę mam takie rozważania i bardzo męczy to moją głowę, sama nie wiem już, jak podchodzić do tego tematu.
Zachęcam was do wypowiedzi...może mi się rozjaśni. Dziękuję.