Ja 25 lat, on 26.
Napisał do mnie na portalu randkowym, pisaliśmy codziennie ( potem przez FB) od prawie 3 tygodni. Codziennie zagadywał, pisał wiadomości na dzień dobry i nawet w pracy znajdywał czas w przerwach, by ze mną pisać. Mówił, że dawno mu tak nie zależało na spotkaniu się z kimś i mnie namawiał na wyjście na kawę.
Spotkaliśmy się wczoraj w pizzerii - z początku był chyba spięty i to ja bardziej przejmowałam inicjatywę w rozmowie, żartowałam, itd. Potem ewidentnie się rozkręcił i wyluzował, flirtowaliśmy ze sobą, a po jakimś czasie pod pretekstem przeciągu od drzwi przysunął się do mnie na sofie tak, że stykaliśmy się ramionami. Kilka razy sprowokował sytuacje, żeby zainicjować lekki kontakt fizyczny - szturchnięcie w ramię, nogę, raz subtelnie dotknął moich włosów, ale nie było to jakieś natarczywe rzucenie się na mnie. Uśmiechał się do mnie ustami i oczami, widziałam w nich ten błysk, wydawało mi się, że iskrzy. Po wyjściu z pizzerii poprosił mnie, żebym mu jeszcze pokazała pewne miejsce, ale było mu zimno i wiał mocny wiatr, więc dłuższy spacer nie wchodził w grę. I tu się zastanawiam, czy nie zawaliłam sprawy. Byliśmy przy jego aucie i chciał mnie odwieźć, ale ja żartami odmówiłam i on skojarzył o co chodzi - pisałam mu przed spotkaniem, że nie wsiadam do auta nieznajomego faceta, więc spotkanie musi być na moim terenie i nigdzie nie będziemy jechać. On że rozumie, że może mnie w takim razie odprowadzić. Ale widziałam, że już cały drży z zimna i z tego wiatru (pogoda była fatalna), do tego zaczęło kropić, a on nie miał parasola, więc powiedziałam mu, że nie trzeba, bo mieszkam 5 minut stąd i że widzę że mu zimno, więc niech wskakuje do auta się zagrzać. Na pożegnanie daliśmy sobie całusa w policzek, a nawet 2 razy, bo lekko mnie objął jedną ręką i się przytuliliśmy. Podziękowałam mu za kawę i spacer, on też, spojrzał mi na koniec w oczy i się uśmiechnął. Jak przejeżdżał później koło mnie autem to zwolnił i pochylił się z fotela żeby mnie lepiej widzieć i mi pomachał.
Godzinę po spotkaniu napisał:
- Dzięki, a ja teraz jestem z kolegą na bilardzie
(zapytałam za co to dzięki)
- Za spotkanie, jak Ci się podobało?
JA: Ty tak serio teraz? Chyba że to pytanie retoryczne
- W sensie spotkania się z kimś z internetu
JA: Jeśli już ktoś o to powinien zapytać, to chyba prędzej ja, czy nie żałujesz, że przyjechałeś, ale nie będę Cię stawiać w kłopotliwej sytuacji i nie zapytam
- To jest pytanie nie pytanie Nie żałuję
Było fajnie
Zaskoczył mnie takim pytaniem jak mi się podobało, nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo nie chciałam na starcie odsłaniać wszystkich kart, powinien się domyślić, że było dobrze, bo okazywałam to na spotkaniu. No i jego odpowiedź też nie była zbyt wylewna "było fajnie" i tyle.
ALE (!!) był z kolegą na bilardzie, a co jakiś czas pisał jeszcze do mnie, dopiero przed 2 w nocy się pożegnaliśmy, napisał mi zwykłe "Dobranoc ", także też się nie wysilił i nic się nie zmieniło na plus po spotkaniu. Chłodnik?
A dziś cisza... Zwykle pisał do mnie dzień dobry najpóźniej koło południa, a jest już wieczór i nic. Przed chwilą byłam na FB i widzę, że aktywny był 5 gdz temu, co jest do niego niepodobne, bo on często wchodzi na FB choćby na chwilę...
Myślicie, że sprawa jest już przegrana i facet nie zamierza się odezwać/spotkać? A może to ja zwaliłam z tym brakiem chęci na odprowadzenie i że w wiadomości nie byłam bardziej wylewna odnośnie tego, że mi się spodobał? Facet poczuł się odtrącony i gra na czas, czy po prostu mu się nie spodobałam i szukam na siłę nadziei, że może powinnam zrobić pierwszy krok, by tak sobie nie pomyślał? Poradzicie coś? Mam bardzo małe doświadczenie w randkowaniu, chciałabym usłyszeć opinię kogoś z zewnątrz.