Pewnie wielu z Was czytało temat:
Witajcie. Mam pewien problem w związku o ile można to nazwać związkiem. Jestem z facetem 6 lat, ostatnio się często kłócimy, nie umiemy się dogadać, a właściwie dlatego, że na wszystko on reaguje agresją. Zapytam się co ma taką mine to już problem, że niby o coś mi chodzi. Nie będę ukrywać, to on tu dominuję. Nie mieszkamy ze soba, dzieci rowniez nie mamy. Ostatnio nie widzielismy sie przez tydzien, bo stwierdzil, ze musi sobie przemyslec czy to ma wgl sens, mial weekend wolny i co zrobił? Wyjechał niby po samochod z kolegom na weekend. Czemu niby? bo potem zobaczyłam zdjęcia na portalu, że to był weekend, ale melanżu z dwoma pannami i kolegom. O niczym nie wiedziałam, całe dwa dni byłam okłamywana. czy to można znieść skoro on sobie nic z tego nie robi i wg niego to normalne? Zawsze podobne wybryki tłumaczył, iż nie jest pantoflarzem, że on jest samiec alfa i będzie chodził gdzie chce i z kim chce. Szczerze każda kłótnia wychodzi od niego, jest bardzo nerwowy, a ja ślepo zakochana...
Od tamtej chwili minął może miesiąc, może trochę więcej. Nie wiedziałam wtedy, że to nie koniec moich zmartwień.. Facet, który mnie okłamał jadąc sobie z kolegami na weekendowy wyjazd zrobił to samo na następny weekend i aby było tego mało na tym również się nie skończyło... Rozstaliśmy się, on zerwał, bo "mam zachowanie jakie mam, bo się czepiam bez powodu". Tydzień po rozstaniu jednak stwierdził, że on tęskni, że chciałby wrócić, ale to bez sensu, bo przecież to moja wina, a ja nie zmienię swojego zachowania, bo ludzie się nie zmieniają. Dał sobie czas do namysłu czy wróci do mnie czy jednak nie.. (ja na prawdę nic nie robiłam złego, kochałam go całym sercem, byłam do rany przyłóż, nie imprezowałam bez niego, pracuje, sama się utrzymuje, trenuje, wykazywałam sie wobec jego osoby niemała cierpliwością tolerując jego zachowanie). Znajomi tłumacza mi, ze nie warto, pytają co ja z nim wgl robiłam... A ja? a ja nie umiem dalej zyc. Jak sobie poukładam w głowie wszystko, wracam do życia to on pisze do mnie sms typu "tęsknie" i zaczyna sie od nowa, caly bol wraca. Na dodatek dowiedziałam się, że mnie zdradził na tym pierwszym wyjeździe, ze wypisywał i spotykał się z innymi będąc ze mną, ale ja i tak nawet to bym wybaczyła. Jestem nienormalna, tak się własnie czuję, bo ile mam jeszcze znieść, żeby dać sobie z nim spokój. Dał mi iskierkę nadziei, że do siebie wrócimy i ja tą iskierką cały czas żyję. Pomóżcie