Cześć. Na wstępie parę rzeczy wyjaśnię: lat mam 25, przyjaciółki od serca, prawdziwe i mądre sztuk dwie też mam, obie już się wypowiedziały, ale ja poszukuję opinii osób innych, niezwiązanych ze mną afektywnie
Otóż: 5 lat temu (jak to brzmi? aż taka stara jestem?) dałam lekko mówiąc kosza wspaniałemu, dobremu chłopakowi. Miałam wtedy do wyboru dwóch - jeden starszy 9 lat ode mnie (byliśmy długo razem, ale nie wyszło do końca życia...), drugi starszy lat 4 - dobry chłopak, poukładane w głowie, z dobrego domu, magister inżynier... Wtedy uważałam, że jest dla mnie za dobry. Że za bardzo się o mnie stara. A ja nie chcę "pantofla". Oj jaka ja głupia byłam. Nie wieszajcie na mnie psów, bo wiem - przekonałam się o tym. Teraz gryzą mnie wyrzuty sumienia (nie od dziś, kilka miesięcy to trwa), że tak szybko urwałam kontakt, nie żebym była niekulturalna jakoś, po prostu naturalnie się rozszedł kontakt, jako że zaczęłam się świadomie widywać z tym pierwszym... I teraz pytanie: czy napisać do tego, którego kiedyś odsunęłam od siebie? Wiem, że nie ma żony, dziewczyny aktualnie też. Wiem, że jest dobrym facetem i ogólnie to chciałam go jakoś przeprosić, ale nie tak wprost, że "chopie, przepraszam Cię", tylko delikatnie nawiązać kontakt. Nie jest też tak, że robię sobie nadzieje, że coś z nim kiedyś (w sumie nigdy nie wiadomo, ale to nie jest główny cel), chcę tylko się z nim skontaktować, ale cały czas boję się... Nie wiem czego. Nie zwyzywa mnie, nie przeklnie. Najwyżej nie odpisze. Ale ja się boję, że wyjdę na niespełna rozumu, po 5 latach się odzywa taka... Ech. Co robić kobitki? Pisałybyście, nie pisały? A jeśli tak, to co? Jak ująć w słowa to, co chcę przekazać? Proszę tylko o poważne komentarze, jak ktoś chce na mnie nawrzucać (co w necie częstym zjawiskiem jest), to niech zaoszczędzi sobie czasu i poprzestanie na pomyśleniu o tym. Nie mam złych intencji. Pozdrawiam Was serdecznie, drogie babeczki i życzę miłego dnia!