Ból po rozstaniu - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5 ]

Temat: Ból po rozstaniu

Witam. Postanowiłem zamieścić tu ten wpis, żeby się komuś wygadać, może trochę ulży mi to w cierpieniach.
Około miesiąc temu zostawiła mnie dziewczyna. Ona ma 18 lat ja 20. Byliśmy ze sobą ponad półtorej roku i była to moja pierwsza poważniejsza miłość.
Szalała za mną od samego początku gdy się poznaliśmy, ja aż tak bardzo nie angażowałem się w tę relację. To z jej inicjatywy doszło do pierwszej randki.  Ja tylko zagadałem do niej w szkole i zaprosiłem ją do zajomych na facebooku.
Mowiła mi poźniej, że wtedy gdy się spotkaliśmy była już z jakimś chłopakiem, którego zostawiła, bo wolała cierpieć i żyć w niepewności, że może kiedyś odezwę się do niej niż zaprzepaszczać tą szansę byciem ze swoim dotychczasowym chłopakiem
Od początku związku była o mnie zazdrosna. O koleżanki, o to, że nie poinformowałem jej zanim wyszedłem ze znajomymi, a nie już w  trakcie spotkania. Często powtażała mi, że mnie kocha i widać, że bardzo jej zależało. Była także ze mną szczera, wiedziałem, że nigdy mnie nie okłamała, zawsze była uczciwa i szczera. Zdawałem sobie z tego sprawę, że taka dziewczyna to skarb i także bardzo szybko wpełni zangażowałem się w ten związek.
Przez jakies 7 miesięcy było idealnie, widywalismy sie kilka razy w tygodniu, byliśmy dla siebie wszystkim, chcieliśmy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę.
W wakacje musiałem wyjechać na około miesiąc za granicę, żeby zarobić na studia. Ciężko przeżyliśmy tę rozłąkę, ale udało się. Pojawiły się także kłótnie, a raczej sprzeczki, przeważnie z jej strony. O koleżankę, która wstawiła sobie kilka zdjęć ze mną na instagrama, przez co musiałem zerwać z nią kontakt, o to, że nie pozwalłem sprawdzać jej mojego telefonu, pomimo tego, że nie miałem nic do ukrycia. Tłumaczyłem to tym, że każdy pownien mieć trochę prywatności. W żeczywistości nie chciałem by sprawdzała mi wiadomości z grupowego czatu, gdzie znajdowało się masę głupich memów śmiejących się z wszystkiego, z masą czarnego humoru. Miała pretensje o to, że nie byłem o nią zazdrosny, chodź moim zdaniem każdy jest zazdrosny o swojego partnera, lecz zdaje sobie z tego sprawę, że jest to prymitywne uczucie, zupełnie nielogiczne, bo według mnie zazdrość jest oznaką nieufności w stosunku do partnera , więc wolałem go nie okazywać.
Jestem człowiekiem, który lubi mieć własne zdanie, uwielbiam dyskutować z innymi. Często prowokowałem ją kontrowersyjnymi tezami i poglądami, np ona jest katoliczką, a ja ateistą, chodź nie miałem z tego powodu żadnych uwag. Kochałem i szanowałem ją taką jaką jest.
Często jestem cyniczny i lubię śmiać się z wszystkiego tj. żydów, papieża, disco polo, polaków czy kościoła, ale przy tym mam dystans do siebie i nigdy nikomu( przynajmniej świadomie) nie powiedziałem, że jestem gorszy z powodu swych poglądów. Zawsze szanowałem zdanie innych, a zaczepki z mojej strony brały się raczej z chęci dyskutowania, niż narzuceniu komuś swoich poglądów.
Przyszło kolejne lato, znowu musiałem wyjechać na miesiąc. Był płacz i łzy z jej strony, mi też było ciężko. Pocieszałem ją, że to tylko miesiąc, taka chwilowa rozłąka i samotność mogą nam pomóc docenić nasz związek, poznać siebie itd. Ona odebrała to w taki sposób, że ja w ogóle za nia nie będe tęsknił i cieszę się na ten wyjazd.
Jestem wścibskim człowiekiem, dlatego też pewnego razu przejżałem jej telefon ( wiem, idiota i hipokryta ze mnie xD, ale nie mogłem się powstrzymać). Zobaczyłem, że pisze z jakimś chłopakiem. Powiedziałem jej o tym, ona zaczeła się tłumacczyć, że to jej dawny znajomy, który się w niej podkochiwał, napisał do niej więc z grzeczności odpisuje. Typ wyraźnie na nią leciał, bo pytał się czy jest jeszcze ze swoim chłopakiem, bo chciałby ją zaprosić na sylwestra.
Pisał też do niej inny chłopak, o czym mi powiedziała. Nie okazywałem zazdrości, ale ewidentnie widać było, że koleś do niej zarywał. Nawet spotkała się z nim w gronie znajomych, o czym się dowiedziałem przy jakiejś kłótni. Nie widziała w tym nic złego.
Ona nie widziała w tym nic złego i nawet nie powiedziałaby mi o tym.
I tu moje pytanie: Dlaczego to ona ma ustalać granice w naszym związku? Koleżanka która znam od kilku lat z liceum jej nie odpowiada, a utrzymywanie kontaktu ze znajomym który do niej zarywa jest fer. Wszystkie konflikty jakie mieliśmy, rozwiązywaliśmy w ten sposób, że to ja chodziłem na ugody, nigdy nie było obustronnego kompromisu i wzajemnych ustępstw.
Pewnego razu chciałem dołączyć do klubu piłkarskiego. Powiedziałem jej o tym, że rozważam taką opcje, co skończyło się fochem( jak wszystkie sprzeczki i chęć manifestacji swojego niezadowolenia). Powiedziała wtedy, że nie będe miał tyle czasu dla niej, bo czasami będe musiał zagrać mecz w niedzielę i późno do niej przyjadę.
Gram dużo na perkusji. Pewnego razu powiedziałem jej, żę przyjadę dopiero za godzinę, bo muszę przećwiczyć jeszcze kilka rzeczy, co oczywiście skończyło się fochem.
Wracając do tematu wyjazdu. Pomimo tego, że to ja jechałem tam zarabiać, dzień w dzień po kilkanaście godzin, to ona była tą cierpiącą, opuszczoną przez chłopaka. Tak jakbym a tam pojechał się bawić. Pracowało tam kilku polaków ( w tym dziwczyny, więc zapoznałem się z nimi), co spowodowało focha u ex. Powiedziałem jej też, że jade tam charować, by było nam dobrze przez resztę roku, żebym mogł spotykać się z nią w każdy weekend nie musząc podejmować  żadnej dorywczej pracy pomimo, że studiuję 80km od niej. Ona odebrała to, że jestem skąpy i liczą się dla mnie jedynie pieniądze.
Kilka razy ją oszukałem. Nie chciałem zerwać kontaktu z koleżanką, chociaż powiedziałem jej, że to zrobiłem. Ja poprostu wolałem oszczędzić sobie fochów tym kłamstewkiem.Dowiedziała się o tym
Pewnego razu wdałem się z jakąś dziewczyną która do mnie napisała w krótki, nic nie znaczący flirt, tylko po to, żeby zrobić screeny, pokazać jej i wzbudzić w niej zazdrość ( wiem idiota i szczeniak był ze mnie) przepraszałem wiele razy. Wybaczyła mi.
Zdażyło mi się także wyjść ze znajomymi, w kórych były także dziewczyny, o które moja ex była zazdrosna, choć ja powiedziałem jej, że wychodzę z bratem. I tak się do wszystkiego przyznałem.
Dodam, że ona dostała zaproszenie  na urodziny od znajomego, na które z chęcią poszła, choć wiedziała, że będzie tam wielu chłopaków. Nie miałem nic przeciwko temu, lecz nie jest to lekka hipokryzja i łamanie zasad?
Przez półtora roku związku nie przypominam sobie żadnego konfliktu z jej winy. Wszystkiemu byłem winny ja. Zawsze to ja ją wspierałem, pocieszałem w trudnych chwilach, pobłażałem jej głupie zagrywki, chociaż wiedziałem, że mógłbym robić o nie kłótnie.
Często brakowało mi wsparciasam miałem wiele problemów, z którymi borykałem się sam, to jeszcze dochodziły do tego jej nastroje, wyolbrzymiane problemy itd. Czasami czułem się jak jej opiekun,a nie jak partner.
Robiliśmy to na co ona miała ochotę, gdy chciała wyjść do knajpy nigdy się nie sprzeciwiałem, gdy chciała wyjść z domu, również. Odrzucałem propozycje wyjścia ze znajomymi, by być tylko z nią. Nie wywierałem na niej żadnej presji, ani poczucia, że musi sie starać. Nawet seks uprawialiśmy  tylko wtedy gdy ona miała ochotę. Na nic nigdy nie nalegałem.  Traktowałem ją jako priorytet, stawiałem ją ponad znajomymi, pasjami, rodziną, samorealizacją.
Ona żyła (i pewnie żyje nadal) w przekonaniu, że jeśli poświęca mi czas i darzy mnie uczuciem, to już w ogóle nie musi się starać, tylko oczekiwać, bo przecież sama miłość wszystko załatwi, a jak ktos popełnia błędy to znaczy, że nie kocha, bo każda miłość jest przecież idealna, bezbłędna.
Pomimo tego było w naszym związu bardzo dużo pięknych chwil. Takie poroblemy jakie mieliśmy były naprawde niczym, w porównaniu z tym jakie mają inne pary.
Uważałem nasz związek za naprawdę udany.
Pewnego razu( tydzień po moim przyjeździe) powiedziała, że nam się nie układa, że chce zerwać. Dwa dni temu nawet rezerwowaliśmy sobie hotel na mazurach.
Myślałem, że czeka nas zwykła kłótnia, po której poprzytulamy się, zjemy coś dobrego i będzie tak jak dawniej, a tu taki strzał w mordę.
Powiedziała mi, że ten wyjazd nas rozdzielił, że dzięki temu będe mógł zaoszczędzić pieniądze i nie charować tyle( co było sarkastycznym nawiązaniem do tego co jej kiedyś powiedziałem), że jak wyjechałem to doszła do wniosku, że lepiej być jej samej, że potrzebuje czasu dla siebie.
Dodała też, że jestem arogancki i traktuję wszystkich z wyższością, że przy mnie czuje, że nie jest sobą, bo chce mi imponować.
Wiem, że popełniłem kilka błędów, nie powinienem jej oszukiwać, nawet w takich błachostkach, nie powinienem ukrywać przed nią telefonu, powinienem wykazać szczyptę zazdrości, więcej zainteresowania itp. Każdy popełnia błędy, tylko że ona nie potrafiła mi ich wybaczyć, tylko każdy z osobna zapamiętywała, gromadziła je w sobie i po uzbieraniu wystarczającej ilości miara się przebrała.
Mówiłem jej, że jesteśmy w okresie gdzie nasz związek przechodzi w nową fazę, że kończy się burza hormonów i fale namiętności, a zaczyna przyjaźń, przywiązanie i prawdziwa miłość, jak to w każdym związku. Pokazywałem nawet badania naukowe na ten temat, ale ona nie chciała tego słyszeć, odebrała to jako kolejne 'szpanowanie' wiedzą i zignorowała to. Nie uroniła nawet łzy, wszystko powiedziała z takim spokojem, że aż jej wtedy nie poznawałem
Kompletnie mnie to zaskoczyło, miałem tyle planów co do naszego związku, ufałem jej bezgranicznie, kochałem ponad wszystko i ostatnią rzeczą jakiej mógłbym się spodziewać na tym świecie to, że zawiodę się na niej.
Ciągle o niej myślę, mam obniżony nastrój, nie potrafię się na niczym skoncentrować, ciągle niemogę uwierzyć, że osoba której tak bardzo ufałem, do której tak bardzo się przywiązałem, która była moim natchnieniem poprostu mnie wyrzuciła. A co najbardziej paradoksalne w tym wszystkim jest to, że ona tak naprawde nigdy mnie nie kochała, co najwyżej była we mnie zauroczona, a gdy uwolniła się już od tego niewolniczego stanu, poradziła sobie z własnymi problemami, zaznała trochę towarzystwa, czego tak panicznie bała się z mojej strony- wyrzuciła mnie. Jak mogłem się tak strasznie mylić i żyć tyle lat w zakłamaniu, że to co nas łączy jest takie wyjątkowe, że te wszystkie problemy, które dotyczą innych związków nas nie dotyczą, bo my jesteśmy wyjątkowi, że nasza miłość pokona wszystko.
Już sam nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, czy to ja zjebałem, czy to moja wina, że nie byłem wystarczająco dobry, czy mogłem zrobić coś lepiej?
Proszę, dzielcie się swoimi radami i doświadczeniami w tym temacie.
Macie może podobne historie?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Ból po rozstaniu

Cześć !
Dziewczyny takie są -zazdrosne o wszystko mówię tak bo sama taka jestem smile
Grałeś godzinę - a ona się obraziła -jakbym czytała o sobie myślę ,że potrzebowała Twojego zaangażowania i może jakiś kwiatków ? Może nie czuła ,że ją kochasz?
Daj jej czas może wróci ? Jeśli ją kochasz sprawdź co zrobi gdy pojawisz się u niej pod drzwiami z kwiatami. Jeśli nie ruszy ją to daj sobie spokój . A może jednak liczy ,że coś w tym kierunku zrobisz? postarasz się o nią zawalczyć ? Możliwe ,że bała się tego że ją zostawisz dlatego zerwała szybciej jak tak wyjeżdżałeś .

3

Odp: Ból po rozstaniu

Nie byliście dojrzali na ten związek. W szczególności ona. Jednak patrząc na jej wiek nie ma co sie dziwić. Chciała Cie miec tylko dla siebie o każdej porze z każdą zachcianka. Twoje potrzeby sie nie liczyly. A Ty z niewiadomych przyczyn dawales się. Moze potrzebowała Cie tylko po to zeby kogos miec, tak o.
Fakt Twoje zachowanie moglo byc drazniace i mozna by odnieść wrażenie, ze sie wymadrzasz. Sama nie chcialabym uslyszec, ze chlopak jedzie za granice by zarobic na nasze spotkania. Mogles sobie darowac.
Mimo wszystko wyciagnij lekcje z tego zwiazku. Wiedz, ze w prawdziwej milosci z niczego nie trzeba rezygnowac (pomijam patologiczne zachowania). Mozna miec znajomych (w tym kolezanki!). Nie trzeba sie z niczego tłumaczyć. Ludzie, ktorzy sie kochaja i ufaja sobie, informują sie o tym co robią, co robili, ale z zwyklej troski, a nie z chęci kontroli.
Zdajesz sobie sprawe ze swoich błędów? Wyciągnij wnioski i ich nie popelnij nastepnym razem. smile

4

Odp: Ból po rozstaniu

Nic nie jest Twoją winą . Ale dzięki Twojemu postowi zrozumiałam co ja robię własnemu chłopakowi .
Myślę ,że twoja była dziewczyna się wystraszyła kilka razy ją oszukałeś tak jak napisałeś .
Możliwe ,że straciła do Ciebie zaufanie ,co nie oznacza ,że Cię nie kocha .
Są takie dziewczyny które wolą odejść mimo ,że kochają bo strach jest większy np.przed odrzuceniem.
Jeśli ją kochasz i chciałbyś z nią być dalej i to wszystko uratować -jedź do niej zobacz co się wtedy wydarzy poproś o rozmowę powiedz co do niej czujesz ,powiedz ,że cierpisz ,tęsknisz i chcesz od niej wsparcia,zrozumienia półtora roku to sporo i jakoś nie chcę mi się wierzyć ,ze tak nagle sobie odeszła bez żadnego bólu w sercu.
Może czeka aż się postarasz ???

5

Odp: Ból po rozstaniu

Może wydawać się bardzo dla Ciebie przykre co teraz napiszę, ale może taki kubeł zimnej wody jest Ci potrzebny.
Wiesz jak moim zdaniem się to skończy? Tak, że ona pójdzie do innego i temu nowemu teraz powie:

ramzesv3 napisał/a:

Mowiła mi poźniej, że wtedy gdy się spotkaliśmy była już z jakimś chłopakiem, którego zostawiła, bo wolała cierpieć i żyć w niepewności, że może kiedyś odezwę się do niej niż zaprzepaszczać tą szansę byciem ze swoim dotychczasowym chłopakiem

Dziękuję, tyle w temacie. wink

Posty [ 5 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024