Hej witam wszystkich. Chciałabym opisać tutaj moja sytuacje. Od dłuższego czasu spotykam się z facetem. Oboje jesteśmy dorośli (24,26lat). Dodam ze nie jest to jakiś świeży związek na etapie randek, a jesteśmy ze sobą rok czasu. Mi pieniędzy nie brakuje i jestem bardzo hojną osoba. Jak ide gdzieś z chłopakiem np na pizzę to raz ja płace rachunek, raz on. Lubie również dawać prezenty. Płace za niego np za rzeczy spozywcze kiedy oboje jesteśmy w sklepie. Niedawno byliśmy na festynie, razem z jego siostra i jej narzeczonym. Mój facet nie wziął celowo z domu portfela jego siostra zapłaciła za niego i siebie a ja za siebie. Widziałam ze później zaczęły się głupie docinki z ust mojego faceta na temat mojej rzekomej "oszczędności". Robił ze mnie idiotkę w towarzystwie a śmiał się tak ze mało nie spadł z ławki. Potem przyjechaliśmy do mojego domu i poczęstowałam gości zupą. Przy stole Adrian - tak ma na imię mój facet, zaczął lekko podśmiewywać się dlaczego nałożyłam tak mało jego siostrze. Dodam ze sam na sam jak jesteśmy, On nigdy nie mówi do mnie takich rzeczy. Jest czuły i bardzo wyrozumiały.
Sprawę przemilczałam ale dałam do zrozumienia ze nie podobają mi się takie docinki. Na drugi dzień rozpętała się ogromna awantura do tego stopnia ze odbiło się to na moim samopoczuciu. Złe działają na mnie nerwy i stres. Mój chłopak zarzucił mi ze powinnam zapłacić za niego za jedzenie na festynie, ze on płaci 95% rzeczy za mnie... ze jestem Żydem itp. Próbowałam wyjaśnić mu ze to jest związek, raz ja płace, raz On albo każdy za siebie. zaczął wyliczać mi od samego początku związku co mi kupił:
- dwie duże pizzę,
-bukiet róż,
-kolacja na przeprosiny i wyjazd do malowniczego miasta -300 zł,
-kula z napisem (porcelanowa figurka),
- białko proteinowe - ćwiczę w domu
-lody....
Dodam ze to były PREZENTY od niego. Tak się wkurzył ze zniknął i nie miałam z nim kontaktu przez cały dzień a byliśmy umówieni. Czekałam na niego z obiadem.
Kolejnym razem kiedy próbowałam wyjaśnić ze nie pozwole sobie na takiego typu gadki i docinki w towarzystwie - stwierdził ze mam zerowe poczucie humoru a jak wspomniałam wcześniej, sam na sam jest dla mnie aniołem. Ustaliłam z nim ze skoro on robi mi takie awantury to od teraz każdy płaci za siebie sam, bo ja nie chce tego słuchać.
Poprosiłam aby pożyczył mi pewna książkę która ma u siebie. Przyjeżdża do mnie z ta książka ale nie pożyczona tylko nowa kupiona. Powiedziałam ze umawialiśmy się ze nikt nikomu już nic nie kupuje. On do mnie "daj spokój z tymi pieniędzmi, nie wygłupiaj się, to prezent ode mnie"
Znając życie za jakiś czas w złości wypomni mi tę książkę. Bardzo liczę na rady,nie wiem jak mam postępować z takim człowiekiem.