witajcie, chyba szukam pocieszenia, albo jakiejś złudnej nadziei.. chciałabym dowiedzieć się jakie są doświadczenia różnych osób jeśli chodzi o powroty po rozstaniach i po jakim czasie się udało (jeśli się udało).
moja sytuacja wygląda tak że półtora roku temu zaczęłam być z chłopakiem (nie byłam bardzo zakochana, raczej to następowało w czasie związku), za to on był bardzo za mną. Jest człowiekiem który bardzo szanuje kobiety. przede mną był długo sam i z opowiadań jego rodziny wyszło na to że byłam brana na poważnie, odkąd mnie poznał, zmienił się na lepsze, zaczął zajmować się domem, remontować, wróciła mu energia, spędzałam tam dużo czasu jako pierwsza dziewczyna od lat ..zawsze gdy się widzieliśmy mówił że czuje się szczęśliwy a gdy mnie nie widzi czuje pustkę..wiem że to była prawda bo naprawdę na maksa wykorzystywał czas spędzany ze mną..
naszym problemem była odległość - 100km, oboje pracowaliśmy więc widywaliśmy się w weekendy, raz on raz ja jeździłam.. zimą przyszły wątpliwości i przemęczenie, bo ja jeździłam pociągiem w zimnie, miałam daleko do dworca, zmęczenie mnie wykańczało, bo wracalam po nocach do domu..a pracowałam wtedy dużo.. on do mnie autem jeździł mimo że szedł do pracy na nocną zmianę.. dawaliśmy radę..
rozstaliśmy się w marcu - on stwierdził że za mało się widujemy i uczucia mu się wypaliły, kiedyś został zdradzony i od tej pory nie potrafi kochać mocno (też mi odpowiedź), ja po tym rozstaniu bardzo cierpiałam, obecnie nie mamy kontaktu.. wiem że byłam wtedy w szoku, fakt przez miesiąc przed rozstaniem jakby się oddaliliśmy i to było tego następstwem, zabrakło rozmowy i chęci..
zranił mnie bardzo ale ja też trochę przesadzałam bo dużo do niego pisałam w nerwach już po.. może też nie potrafiłam się na niego otworzyć w czasie związku..
dziś wiem że żałuję i bardzo mi go brak.. wydaje mi się że on jest sam, a wiem że jest człowiekiem aspołecznym i jeżeli jego życie wygląda tak jak wcześniej to żyje pracą i potem odpoczywa zmęczony w domu bo na nic więcej nie ma siły (przepracowanie)..
czasem wydaje mi się to nieprawdopodobne bo znałam tego człowieka i wiem że pasowaliśmy do siebie i był za mną, aż nie chce mi się wierzyć że nie ma w sercu ani jednego sentymentu, czasem wydaje mi się że on zwątpił, stwierdził że nie ma sensu i się uparł, a moje zachowanie histeryczki (zranionej kobiety) po go jeszcze bardziej utwierdziło że chce mieć święty spokój..
chciała bym dowiedzieć się czy komuś jakimś cudem udało się do siebie powrócić, odnowić kontakt z tą osobą.. nie pragnę pocieszenia tylko poznać jakieś doświadczenia ludzi.. pozdrawiam
Po 3 miesiącach po rozstaniu (zdrada emocjonalna z jego strony) ugięłam się i dałam szansę. Była to zarazem najlepsza i najgorsza rzecz jaką mogłam zrobić brzmi dziwnie - juz tłumaczę
oczywiście jak się pewnie domyśla wiele osób - facet po jakimś czasie powtórzył swój błąd raniąc mnie po raz kolejny i zmuszając do przychodzenia kolejny raz wszystkich etapów rozstania (nieprzyjemna sprawa, coś o tym pewnie wiesz). Żal straconych lat ale z drugiej strony - przejrzałam na oczy, dużo się nauczyłam, gdybym wtedy nie dała szansy to pewnie nadal bym sobie wypominała że może faktycznie się zmienił a ja nie uległam chociaż mogłoby być super
Spróbowałam, nie zmienił się, znowu go pożegnałam i wiem że nie ma czego żałować - ten typ tak ma
Moim zdaniem akurat w opisywanym przypadku powrót nie zda egzaminu. A to dlatego, że główna przyczyna rozpadu związku nie została wyeliminowana. Nadal dzieli was 100km i nadal będziecie musieli jakoś to organizować jeśli się zejdziecie. Ja te rozterki rozumiem bardzo dobrze - sam przez półtora roku spotykałem się z dziewczyną mieszkającą 70km ode mnie i podróż tam i z powrotem zajmowała prawie cztery godziny i wiązała się z przesiadkami. Widywaliśmy się często, ale to była męczarnia dla nas obojga. Ja już nigdy nie wejdę w taki związek a Tobie radzę się zastanowić jaki sens ma wchodzenie drugi raz do tej samej rzeki jeśli nic się nie zmieniło.
ja bym weszła jeszcze raz do tej samej rzeki bo we mnie jest uczucie do niego i tęsknota - sprawia to że nie czuję się szczęśliwa..
u nas najgorzej było w zimie - ja wtedy jeszcze nie jeździłam tak odważnie autem więc jeździłam pociągiem.. teraz odważyła bym się na auto.. zresztą gdy chciałam ratować związek zdeklarowałam że mogła bym się tam przeprowadzić. wcześniej on sam mi to proponowała ale wtedy powiedział że nie jest na to gotowy może kiedyś.. po prostu przestało mu zależeć..
'zmartwiony86' a czy nie tęsknisz za nią? mimo tych trudności czy nie uważasz że warto było poświęcić się dla tej osoby?
ja jestem taka że walczyła bym
Odległość nie była przyczyną rozstania się z tamtą dziewczyną. I wtedy nie uważałem jej za wielki problem, choć często byłem zmęczony i sfrustrowany tym wszystkim. Ale dziś wiem że nigdy na coś takiego bym się już nie zdecydował. Nie powinno być tak, że od ukochanej osoby dzieli Cię cała wyprawa i nie możesz się z nią zobaczyć kiedy oboje chcecie, bo jest zwyczajnie za daleko.
Co do Twojego przypadku - uczucie i tęsknota to coś co można zrozumieć. A to dlatego, że po rozstaniu znikło wszystko to co było takie irytujące. Czyli konieczność dojazdów, brak możliwości przytulenia się na spontanie i fakt że wasz związek istniał bardziej w wirtualnym świecie niż w realnym. Zostało w Twojej pamięci tylko to co dobre, czyli uczucie, wspomnienie ciepłych chwil, tęsknota. Ale za chwilę znów będzie zima i koło się zamyka.
Ja Ci nie odradzam, chcesz to próbuj. Ale moim zdaniem finalnie to się nie powiedzie.
Jeśli chcesz walczyć, to walcz. Napisz do niego, zapytaj co tam u niego itd.
Może tym razem się uda? Jak nie spróbujesz, będziesz żałować.
7 2017-09-17 16:45:46 Ostatnio edytowany przez katienka (2017-09-17 16:52:08)
Jeśli chcesz walczyć, to walcz. Napisz do niego, zapytaj co tam u niego itd.
Może tym razem się uda? Jak nie spróbujesz, będziesz żałować.
myszeczko dziękuję ci za słowa otuchy, ja już pisałam i skończyło się to wrogością z jego strony, czego zupełnie nie rozumiem , tak jak by zniechęcił się, zakończył sprawę i zaczął żyć swoim życiem.. pamiętam naszą rozmowę pożegnalną, mówił że bardzo żałuje bo było mu ze mną dobrze ale zaczynają mu się wypalać uczucia bo nie może widzieć się ze mną tyle ile chce, że widzimy się tyle co nic i to nie ma sensu.. boże jak ja się męczyłam wtedy
, i od tamtej pory nie zaznałam spokoju.. gdy się rozstaliśmy mieliśmy utrzymać kontakt ale było zbyt dużo emocji i to się rozpadło, mieliśmy się nawet widywać ale za dużo nerwów było więc się nie zobaczyliśmy - on nie chciał, a mnie pewnie by to kosztowało kolejny płacz..
najbardziej żałuję że coś się zmarnowało, minęło pół roku jak się nie widzieliśmy a ja do tej pory nie poznałam nikogo wartościowego, zawsze mogłam na niego liczyć i wiem że mu zależało, po prostu nastąpiło kilka momentów które przelały czarę goryczy.. a potem za mało kontaktu by to udobruchać, kłótnie przez smsy , potem jego definitywna decyzja której nikt nie potrafił przekonać - nawet jego rodzina i przyjaciele, on jak by jeszcze bardziej w to brnął, potem dowiedziałam się że on już nic nie czuje i mam zapomnieć na zawsze..
na dzień dzisiejszy próbuję żyć no bo co mam zrobić, przecież się nie zabiję, ale ciągle chciała bym wrócić.. jeśli on jest sam i teraz przeżywa może samotne weekendy w szarości dnia.. może jakieś malutkie wspomnienie mu przyjdzie.. czasem tak jest że faceci wracają bo coś zrozumieli ..
zmartwiony ale czy to ty podjąłeś taką decyzję o rozstaniu czy ona? i czy ta decyzja nie sprawiła że cierpiałeś? jak miała się sprawa twoich uczuć, czy wypaliły się? ja też miałam chwile zwątpienia w moim związku bo jednak nie czułam że to taki prawdziwy związek, też wkurzało mnie to że piszemy z sobą a widzimy się od określonej godziny do określonej. wkurzało mnie że jestem zmęczona po całym tygodniu a weekend muszę spędzić właśnie w ten sposób że muszę jechać. ale patrząc na to teraz wiem jak mi go brakuje - mimo wszystko lubiłam te nasze spotkania, bo i mieliśmy wiele wslnych pasji, np robiliśmy wiele kilometrów leśnymi ścieżkami, to w jego towarzystwie czułam ten spokój którego teraz tak holernie mi brak.. to u jego boku czułam że on jest tą bratnią duszą której latami szukałam. dlatego gdy odszedł to się załamałam.. wiem że myślałam wtedy że może to próba, bo mieliśmy rozmowy i że teraz wiem jak mi zależy, chciałam walczyć, pokazać mu, ale on chciał po prostu odejść, był smutny, zrezygnowany, a mimo to przytulał mnie i miał łzy, więc dlaczego potem tak mi napisał - że już się wypaliło i nic nie czuje..
8 2017-09-17 16:57:43 Ostatnio edytowany przez sosenek (2017-09-17 16:58:07)
Katienka,
"jeśli on jest sam i teraz przeżywa może samotne weekendy w szarości dnia.. może jakieś malutkie wspomnienie mu przyjdzie.."
Myślę, że raczej on cieszy się wolnością i nie myśli o Tobie.
Spójrz na to logicznie- on wie o twoich uczuciach, gdyby chciał to by wrócił. To wszystko jest naprawdę proste.
Im wcześniej się pogodzisz z tym, że to koniec tym lepiej dla ciebie, zacznij żyć, a nie tkwij w przeszłości.
Nie masz znajomych? pasji? hobby? nie chodzisz na randki?
sosenek, mam ale nic mnie nie cieszy, ja mam chyba jakąś depresję, było jeszcze gorzej bo schudłam dużo kilo dopiero teraz wychodzę na prostą..
wiesz czuję się staro bo mam 31 lat, wszyscy mają ułożone życie, ja myślałam że nam się uda..
to jest najgorsze się pogodzić, bo ja ciągle o nim myślę,
wychodzę czasem do ludzi ale wewnętrznie się męczę, cierpię, nie cieszy mnie kontakt z ludźmi, czasem czuję się już zupełnie skreślona dla życia..
jak sobie myślę że idę do pracy potem do domu i tak w kółko to mnie przeraża - że tak dożyję starości i zjedzą mnie szczury
Katienka
hahaha, z tymi szczurami to dobre
Słuchaj, jeśli czujesz, że jest naprawdę źle- idź do psychologa, przegadaj to, nie masz jakiegoś bliskiego przyjaciela, który by cię ciągnął za uszy?
Starość jest pojęciem względnym, ja w wieku 31 lat nie planuję być stara Moje koleżanki układają sobie życie, ale są też takie które się rozwodzą, trawa jest zawsze bardziej zielona u sąsiada. Idziesz do pracy i do domu- czyli jednak brak ci zajęcia. Kup karnet na siłownie, idź do kina, odwiedź pieski w schronisku, a najlepiej przygarnij jakiegos, będziesz mieć towarzystwo, a może na spacerze kogoś poznasz.
Dziewczyno. Ja też mam 31 lat. I nie tak dawno po 8 latach zostawiła mnie dziewczyna, która też ma 31 lat. Oboje straciliśmy 1/4 życia i zostaliśmy finalnie z niczym. Pewnie, że boli, że smutno, że jest żal. Pewnie że przykro się patrzy jak znajomi ze szkoły mają rodziny, dzieci i są szczęśliwi. Tak samo ciężko patrzy się na szczęśliwe pary czy rodziny na ulicy. No takie to życie jest, nie zawsze wszystko toczy się tak jakbyśmy chcieli.
Po tym Twoim ostatnim poście zaczynam się zastanawiać na ile w Twoim przypadku można mówić o uczuciu, a na ile jest to sentyment czy jakaś forma wyrachowania. Bo jednak jesteś sama, a nie chcesz być. Chciałabyś rodzinę, dzieci, męża. A nie masz. A w nim widzisz potencjalnego kandydata, bo przecież w sumie nie było tak źle. Czy nie jest trochę tak, że uczepiłaś się tej myśli o nim bo nie widzisz alternatywy? Zastanów się.
A najważniejsze to żebyś pamiętała, że życie toczy się dalej masz 31 lat i wszystko przed Tobą
Katienka
hahaha, z tymi szczurami to dobre![]()
Słuchaj, jeśli czujesz, że jest naprawdę źle- idź do psychologa, przegadaj to, nie masz jakiegoś bliskiego przyjaciela, który by cię ciągnął za uszy?
Starość jest pojęciem względnym, ja w wieku 31 lat nie planuję być staraMoje koleżanki układają sobie życie, ale są też takie które się rozwodzą, trawa jest zawsze bardziej zielona u sąsiada. Idziesz do pracy i do domu- czyli jednak brak ci zajęcia. Kup karnet na siłownie, idź do kina, odwiedź pieski w schronisku, a najlepiej przygarnij jakiegos, będziesz mieć towarzystwo, a może na spacerze kogoś poznasz.
sosenek fajnie że cię rozbawiły szczury , dzięki, tak mam przyjaciół którzy mają do mnie wiele cierpliwości, mam bliskich, doceniam ich bardzo... u psychologa już byłam.. najgorzej jest zrozumieć, że osoba która cię przytulała, otaczała miłością, poszła sobie i cię już nie potrzebuje.. nie obwiniam go bo to te głupie uczucia na które ani on ani ja nie mamy wpływu..
najbardziej boli fakt gdy przypominam sobie jego szczęście gdy mnie poznał, gdy się ze mną spotykał,
z tych lepszych perspektyw - mam zaproszenie na wyjazd w góry
a z innych tematów - moja siostra kiedys miala chlopaka z ktorym byla 2 lata, gosc tez mial problem z okresleniem swoich uczuc do niej, odszedl on niej z dnia na dzien do innej. moja siostra cierpiala, po roku zaczela byc w zwiazku z innym i wtedy tamten raz po raz zaczął o sobie przypominac, siostra byla z chlopakiem 5 lat, potem zerwali i gdy tamten sie o tym dowiedzial zaczął sie o nią starac i mowic jak to żaluje ze był glupi, tylko ona wtedy juz nie byla nim zainteresowana
kolezanka - tez zwiazek na odleglosc, gosc przestal sie odzywac, przez ponad rok pisala do niego, on nie odpisywal. potem przestala a on sie odezwal i z tego co wiem cos tam probowal..
ja tez mialam sama taką akcję - kiedys kręcilam z pewnym chlopakiem, w sumie spotykalismy się z 3 miesiące, ale potem sie dowiedzialam ze on to babiarz, troche tez cierpialam przez niego bo narobilam sobie nadziei a on z dnia na dzien tez urwal konakt, po jakims czasie zupelnie o nim zapomnialam, traf chcial ze spotkalam go po kilku latach wlasnie z moim D za ktorym teraz tesknie, szlismy sobie przez las a tam tamten, widac bylo ze go ruszylo, potem przez kilka dni do mnie wypisywal a ja juz nic do niego nie czulam jedynie satysfakcję
13 2017-09-17 17:40:17 Ostatnio edytowany przez katienka (2017-09-17 18:14:13)
Dziewczyno. Ja też mam 31 lat. I nie tak dawno po 8 latach zostawiła mnie dziewczyna, która też ma 31 lat. Oboje straciliśmy 1/4 życia i zostaliśmy finalnie z niczym. Pewnie, że boli, że smutno, że jest żal. Pewnie że przykro się patrzy jak znajomi ze szkoły mają rodziny, dzieci i są szczęśliwi. Tak samo ciężko patrzy się na szczęśliwe pary czy rodziny na ulicy. No takie to życie jest, nie zawsze wszystko toczy się tak jakbyśmy chcieli.
Po tym Twoim ostatnim poście zaczynam się zastanawiać na ile w Twoim przypadku można mówić o uczuciu, a na ile jest to sentyment czy jakaś forma wyrachowania. Bo jednak jesteś sama, a nie chcesz być. Chciałabyś rodzinę, dzieci, męża. A nie masz. A w nim widzisz potencjalnego kandydata, bo przecież w sumie nie było tak źle. Czy nie jest trochę tak, że uczepiłaś się tej myśli o nim bo nie widzisz alternatywy? Zastanów się.
A najważniejsze to żebyś pamiętała, że życie toczy się dalejmasz 31 lat i wszystko przed Tobą
może to tak trochę jest ale z drugiej strony to każdy związek nie jest taki super, w kazdym zaczyna się rutyna, zwykłe życie, jednak docenialam to zwykłe życie i zwykłość tego chłopaka, może się uczepiłam ale ja dobrze wiedzialam jak się rozstawalismy ze będzie tragedia bo jednak chyba go kochałam, z tego co widzę, denerwowal mnie ale lubilam go nieraz patrzylam na niego i dziękowalam ze mam taką bratnią duszkę
zresztą wracając do tego co napisała sosenek o piesku z chroniska, mój były mnie do tego zachęcał jeszcze na początku naszej znajomości, pamiętam że oboje się nakręcaliśmy z tym pieskiem, nawet mieliśmy iść oglądnąć pieski, tak strasznie za nim tęsknię, bo czuję że to przez odległość, wiem od innych bo im mówił to samo, że wypaliło się przez odległość, on nie widział w tym sensu bo jeszcze potem zaczął więcej pracować, tak jakoś przygaśliśmy na siebie, strasznie tego żałuję bo on mi bardzo pokazywał jak mnie uwielbia i jego przyjaciele też to widzieli, mówili że my to jesteśmy para, jego rodzina była bardzo za mną, nawet dzwonili do mnie gdy on postanowił odejść
To po prostu wsiądź w pociąg i pojedź do niego. I pogadajcie face to face. Zobaczysz przy okazji jak zareaguje. I czy czasem już nie ma kogoś.
to zbyt inwazyjne, pozostaje mi czekać, czasem zdarzają się cuda.. jakieś 2 miesiące temu napisałąm mu pewną długą wiadomość.. zauważyłam że wczoraj ją odczytał..
ja wiem że jak w facecie wypali się uczucie to koniec.. tym bardziej że my nie mamy szansy nawet wpaść na siebie przypadkiem..
ale bądź co bądź zapomnieć nie umiem, wciąż mnie to męczy.. nadzieja matką głupich