parisblue napisał/a:miedzy nami zaiskrzyło od początku, ale nie dawaliśmy tego po sobie poznać tak do końca...
Standardowa dziecinada... On się boi jej cokolwiek powiedzieć, aby nie wyjść na gwałciciela. Ona nie da o sobie nic poznać, aby nie wyjść na desperatkę. Zatem trzymali dystans. Był remis w tej grze... nikt się nie złamał. Rozeszli się nigdy nie poznawszy się bardziej. Gratuluję wytrwałości!
Ja uważałam, że w pracy nie powinno się romansować ( tym bardziej, że on był moim przełożonym).
No, no... zachowałaś poprawność polityczną
Jak elity europejskie.
Nigdy nie uraził mnie słowem ani nie zaproponował czegoś niestosownego.
Brawo dla niego. Traktował Cię neutralnie. Wielki sukces. I nawet nigdy ani najmniejszym gestem nie dał poznać, że Cię pożąda... bo jakżesz to w pracy nie można... a wyjdzie na gwałciciela... i co będzie?
.. .nie mogliśmy się spotykać, bo on mieszkał w innym mieście.
Bzudra. Do innego miasta można dojechać.
W jednej z ostatnich rozmów dowiedziałam się, że poznał kogoś. To na razie nic zobowiązującego, ale ja jestem załamana:/
Wygrałaś, nie wyszłaś na desperatkę, nie zaproponował Ci niczego co mogłoby wskazywać na jego pożądanie, albo że się podobasz, zachowaliście dystans. Tak graliście, tak wygrałaś. Cieszy się? Chyba nie... chyba nie o to chodziło...
Uświadomiłam sobie, że mogę go stracić, bo miałam zasady i byłam uprzedzona, że może mnie skrzywdzić.
Nooo.. teraz na pewno Cię nie skrzywdzi. W końcu poznał inną którą być może skrzywdzi. Ale nie Ciebie! Hurra!
Postanowiłam zachować twarz, życzyłam mu wszystkiego najlepszego.
No cóż... widzę, że grasz do końca.
Uznałam również, że najlepiej będzie się wycofać. Zapomnieć, przestać się kontaktować...
I koniec gry... Nikt nie skrzywdził, nikt nie przekroczył granic. Gratuluję!
Proszę napiszcie, czy to najlepsze rozwiązanie ( innego właściwie nie widzę).
Czy cisza z mojej strony może uświadomić mu, że jestem ważna?
Czy wręcz przeciwnie, pomoże stworzyć mocną relację z tą nowo poznaną kobietą?
Wiem, że piszę teraz pod wpływem emocji i czuję, że sama siebie oszukuję wierząc:/
No cóż kobieto... kończę tę moją ironię. Tracisz mężczyznę na którym Ci zależało. Wcale nie wygrałaś. Przegrałaś. Przegrałaś w tej swojej klatce poprawności, zasad, niby-moralności. Jesteś poprawna i cierpisz teraz. Grałaś w głupią grę, oszukiwałaś siebie. Chcesz teraz urwać kontakt. To wg mnie zły pomysł.
Można twoją sytuację zmienić, bardzo powoli, bez zgrzytów. Może się uda naprawić twoją ignorancję dotychczasową.
Po pierwsze musisz przyznać, że chcesz aby on Cię podrywał. Chcesz się z nim spotykać i mieć seks. Jeśli dalej będziesz udawać przed sobą, że musisz zachować pozory to męcz się -- efekt już teraz widzisz na sobie.
NIE zrywaj kontaktu. Podtrzymuj w miarę intensywny kontakt biznesowy. Ale w tym kontakcie, gdzieś tam, pomiędzy wierszami, absolutnie delikatnie daj mu znać w jakikolwiek sposób, że Ci na nim zależy. Że to nie tylko relacja w pracy. Że to coś więcej, coś co czujesz, co wiąże się z uczuciami.
Jak to zrobić? Jak dać taki mikro-sygnał? Wbrew pozorom to nie jest takie trudne -- dawniej jak nie było komputerów, to kobiety podrywały w ten sposób, że po prostu "kręciły się" wokół wybranego mężczyzny. Pytały o to lub tamto... niekoniecznie zależało im na pomocy czy odpowiedziach. On wiedział, że jest podrywany. Były drobne słowa "Cześć! Myślałam o Tobie i akurat mam taki problem, że ...". "Wiesz, bardzo lubię Cię pytać o zdanie, co sądzisz o...." "O jak Ci dziękuję! Na Ciebie zawsze można liczyć... Mam nadzieję, że jak za często do Ciebie piszę, to nie jestem irytująca...". Jeśli jemu zależy na Tobie, to powinien dać znać, bardziej wyraźnie niż Ty, że chce takiego kontaktu. Napisze "Bardzo lubię jak mnie pytasz..." "Myślałaś o mnie? Fajnie, bo ja o Tobie też... "
parisblue napisał/a:No właśnie, opisałam wszystko w wielkim skrócie:)
Wiem, że czuł coś do mnie, bo zdradzały go pewne zachowania.
A ja zachowywałam się jak koleżanka 
Twoje zachowanie to jest masakra -- masakra dla twojego poczucia szczęścia, dla twojego życia. Bałaś się cierpieć przez niego, to nie cierpisz. Cierpisz przez siebie.
parisblue napisał/a:Szczerze... Tak jak napisałam życzyłam mu wszystkiego najlepszego, bo ja nie jestem z dziewczyn, które proszą o uczucie.
"Nie jestem z dziewczyn co proszą się o uczucie".... "Nie zaproponował mi nic niestosownego"... ojej... jesteś jak księżniczka, którą trzeba szanować i cenić i w ogóle powinien się cieszyć, że w ogóle z Tobą rozmawia. Jak królowa. Niedostępna. Obowiązuje protokół dyplomatyczny, bo tak sobie życzyła.
Gdyby docenił relację- dojrzałą, pełną zaufania, to czy nie powinien spróbować o mnie zawalczyć?
On ma zawalczyć? Dojrzałą? Raczej bojącą się o to że zostanie skrzywdzona, a nie dojrzałą.... Pełną zaufania? Raczej nieufnośći przecież... On ma walczyć? A Ty może będziesz trzymać dystans, co?? Jak ma walczyć? Tak aby nie wyjść na gwałciciela... jak on to ma niby zrobić?
Postanowiłam usunąć się. Nie dopytywać co u niego... Po prostu zniknąć.
Bo Cię nie skrzywdzi, prawda? Coś w stylu "nie założę firmy, ale dzięki temu nie zbankrutuję". "Nie postaram się o miłość, i nikt mnie nie skrzywdzi".
Oj biedna jesteś... dużo w życiu tracisz.
Chyba tak naprawdę zaczęłam temat, aby dowiedzieć się, czy nie strzeliłam sobie taką decyzją prosto w serce:/ ???
Na ile jest to właściwe?
Zerwanie kontaktu nie jest właściwe. Udawanie, że życzysz mu wszystkiego najlepszego z nową znajomą to czysty fałsz... straszne kłamstwo... pokerowa królewska twarz,... wyrachowanie.
parisblue napisał/a:Boli? Oj bardzo!
Nigdy nie zdarzyła mi się tak dojrzała relacja w życiu.
Ale do tanga trzeba dwojga...
Dojrzała? A gracie jak nastolatkowie... On patrzy spode łba jak ona nie widzi... ale ona widzi, ale udaje, że to się nie dzieje. Skończą liceum i już nigdy się nie poznają. Taka to Wasza dojrzała relacja. Chyba że dojrzałością nazywasz trzymanie się protokołu dyplomatycznego i procedur.
Czy są większe tragedie?
Tak!
I nawet powtarzam sobie w myślach: wariatko! Ludzie mają gorsze życiowe tragedie!
Wprawdzie można mieć dziecko z zespołem downa... ale przegrać miłość i całe życie żałować to udręka dla duszy. Nie wiem czy są gorsze nieszczęścia niż bycie nieszczęśliwym. Stracić miłość to straszne.
Ale z drugiej strony czy mam wstydzić się, że pokochałam i posiadam odczucia? Chyba nie.
A wstydzisz się tego? Naprawdę? Litości...