Piszę, bo nie mam pomysłu, jak postąpić, a nie daje mi spokoju ta sytuacja. Czuję się oszukana i "olana".
W skrócie, by nie zanudzać: Pożyczyłam znajomemu kasę, trochę ponad 400 zł. To była nagła sytuacja w której potrzebował pieniędzy w danym momencie, bo inaczej miałby problemy z szefem. Nie chciałam pożyczać, bo nie znam go dość dobrze, ale zrobiło mi sie go żal i stwierdziłam, że skoro taka sytuacja, a ja mu pomogę, to chyba mi odda... Miał mi je przywieźć następnego dnia, ale z pracy wysłali go gdzie indziej. Po tygodniu ciszy z jego strony, przypomniałam się i poprosiłam o zwrot, powiedział, że zaraz zrobi przelew. Po kolejnym tygodniu, gdy żadnych pieniędzy od niego nie znalazłam na swoim koncie, wtedy już się wkurzyłam i opierniczyłam go telefonicznie. Na co ten zaczął sie tłumaczyć na różne sposoby, twierdząc dodatkowo, że kasę mi wysłał. Powiedziałam, że nie dostałam, na co on, że odda mi w najbliższym czasie jak tak, albo przeleje "jeszcze raz", bo planuje mnie odwiedzić. Zaprosił mnie też, żebym się z nim przejechała, bo ma wyjazd służbowy w fajne miejsce. Zgodziłam się i dałam mu jeszcze trochę kredytu zaufania. Dzwonił jeszcze kilka razy i byliśmy na ten wyjazd umówieni. Dwa dni przed datą jeszcze zadzwonił, że da mi znać dokłanie kiedy, czy dzień wcześniej czy później ruszamy i o której godzinie. Nie dał, nie odezwał się. Ja też stwierdziłam, że skomentuję to ciszą, bo lepszego komentarza nie znalazłam. Zawraca mi głowę, ja tracę swój czas na pakowanie się, musiałam dokupić parę rzeczy, mogłam poświęcić w tym czasie uwagę na coś innego.. a dałam zrobić z siebie kompletnego głupka. Może to dla niego zabawne. A ja jestem naiwna. Ale nie rozumiem takiego zachowania. Nie wiem, bawi go to? O co chodzi? On ma taką pracę, że kasę łatwo zarabia. Ja w tej chwili jestem bezrobotna i on o tym wie. Jest mi bardzo przykro przez to jak mnie potraktował. Nawet nie mam świadków, dowodów, ze pożyczyłam mu pieniądze, bo to było pod impulsem chwili, z dobrej woli i na zasadzie zaufania.. Nie chcę tego tak odpuścić, chciałabym odzyskać tę kasę, ale nie mam też sił z nim więcej negocjować, bo to mnie tylko dobija. Co mogę zrobić? Macie jakiś pomysł jak z nim postąpić? Jak traktować takich ludzi na przyszłość?
Z góry dziękuję za wszelkie konstruktywne komentarze.