Mam żonę. Jesteśmy małżeństwem ładnych kilka lat, znamy się dodatkowo jeszcze dwa razy dłużej. W sumie pół naszego życia. Co sprawniejsi więc obliczą mniej więcej ile mamy lat.
Od paru lat jednak zakochanie zaczyna zastępować przyzwyczajenie. Każde z nas bdb zarabia, ale wszystko to odbywa się kosztem czasu. Czasu i energii. Szczególne jej.
Coraz rzadsze rozmowy, praktycznie widzimy się tylko późnym wieczorem już w łóżku. Aby spać. Tak, spać. Bo seks jest raz na 3 miesiące. Kiedyś 3 razy dziennie. Wiecznie jest zmęczona, nie ma ochoty rozmawiać. Jedynym jej zmartwieniem jest praca. Także w domu.
Nie mamy raczej przyjaciół, tylko znajomych z pracy. Wszyscy inni znajomi zostali w naszym rodzinnym mieście.
Do tego dochodzą jej i moje wieczne problemy w naszych rodzinach które zmuszają ją i mnie do poświęcania co któregoś weekendu do naszych rodziców.
I któregoś dnia stało się. Czytałem artykuł jak to ludzie obecnie poznają się i rozmawiaja w sieci. Konkretnie wszedłem na znana aplikacje randkową. Raz z ciekawości jak to wygląda, a dwa z nudów, aby wyminiec kilka zdań.
Poznałem P. Kobieta z problemami, która nie umie zbudować poprawnych relacji z facetami. Nasza relacja jest czysto koleżeńska, chodzimy czasem po pracy na piwo, kawę, obiad, filmy itd. Lubimy ze sobą spędzać czas. Nie wie nic o mojej żonie mimo że znamy się dobrze (wiem jak głupio to brzmi, ale tak jest). Przez cały ten okres miala zresztą facetów, ale zawsze jakoś źle wybierala.
Zresztą, ja również spotkałem jeszcze kilka dziewczyn i kończyło się to zwykle po jednym spotkaniu i już nie tak platonicznie.
Nasza relacja jest dość specyficzna - opowiadamy sobie b dużo rzeczy, o wszystkim, czasem się kłócimy, ale i tak jakoś się to toczy.
W czym problem. Wiem że za vardzo zaangażowałem się w nią emocjonalnie. I już mi to ciężko jakos odkręcić. Nie mówiąc już o skończeniu tego. Miało to byc na chwilę dla zabicia czasu i we wszystkich innych przypadkach tak było. Tylko nie z nią.