Witajcie,
Temat z boku bardzo banalny z czego- wierzcie lub nie , zdaje sobie sprawe.
Sprobuje ten chaos mysli, przezyc, uczuc opisac w miare prosto.
Jestem zakochana po uszy w facecie, ktorego poznalam 6 lat temu, i z ktorym mam zero kontaktu.
Zaczelo sie niewinnie, to miala byc zwykla przygoda bez placzu, zalu, zgrzytania zebami...
Spotkalismy sie raz, drugi, trzeci i wpadlam po uszy. Przez strach, ze sie zaangazuje, a on mi podziekuje wiecej spotkac sie nie chcialam.
Po paru tygodniach zdecydowalam sie zaryzykowac, myslac sobie '' Co ma byc to bedzie '' . Wiec odezwalam sie i... nic. Potem okazalo sie, ze jest w zwiazku. Odpuscilam.
Rok pozniej dostalam od niego wiadomosc, czytajac ja serce walilo mi jak oszalale, cala sie trzeslam i 10 minut potrzebowalam by zlapac oddech i sie uspokoic. Zapytal co slychac, od wiadomosci sie zaczelo, na spotkaniu sie skonczylo. On mial niestety ograniczony czas i ciagle wisial na telefonie, a ja zrozumialam , ze nie tedy droga. Po spotkaniu pisalismy chwile, napisal , ze cieszy sie ze mogl mnie zobaczyc.. Gdy mu napisalam o swoich odczuciach dal mi do zrozumienia , ze ja mam byc ta druga. Oczywiscie on zawinal gowno w sreberko , mowiac cos w stylu '' Nie chce Cie stracic, nie moge Cie zapomniec, chce Cie widywac, ale z X nie moge sie rozstac '' Wtedy bylam jeszcze tak zdeterminowana , ze chcialam sie na to zgodzic, ale w koncu wyszlo tak, ze facet Dostal ataku wyrzutow sumienia i tak to sie skonczylo. W miedzy czasie dowiedziala sie o tym jego dziewczyna , ja ratujac jego zalosny tylek powiedzialam , ze nigdy sie nie spotkalismy, ze mielismy tylko telefoniczny kontakt itd.
Potem probowal znowu kontakt kilka razy nawiazac, zapewniajac mnie, ze on nie moze mnie zapomniec, ze to cos wyjatkowego miedzy nami, ze gdyby nie mial dziewczyny to by sie ze mna zwiazal, ze jestem jego wymarzona kobieta. Ciezko bylo ale za kazdym razem odsylalam go do diabla.
Az do tamtego roku...
Ja w miedzy czasie kogos poznalam, wydawalo sie ze bylam szczesliwa. Pewnego dnia sie odezwal, a ja myslac sobie , ze jestem szczesliwa i on nie ma wplywu na moj zwiazek , odpisalam mu. Pisalismy o swoich problemach, dosyc dlugo bylo normalnie , az pewnego dnia przeczytalam , ze on musi mnie zobaczyc, ze on tak dalej nie moze, ze to sie tak dlugo ciagnie, ze miedzy nami cos jest i ze on zerwal ze swoja dziewczyna , bo ciagle o mnie mysli.
Zamurowalo mnie kompletnie, potem ryczalam, potem mu napisalam, ze to nie fair, ze jak on mial dziewczyne to nic nie moglo tego zepsuc a teraz znowu on wywraca moje zycie do gory nogami. Zdalam sobie sprawe ze nie kocham mojego chlopaka, zerwalam z nim.
Do spotkania z tamtym jednak nie doszlo.. On bardzo dlugo probowal mnie do tego naklonic, potem jakby zapal gasl, az kontakt bez slowa sie urwal. Kilka dni pozniej okazalo sie, ze wrocil do swojej ex ( po 7 miesiacach rozlaki) .
Ja czytam i ja naprawde widze jak banalne , tanie romansidlo to jest.
Ja wiem, ze codziennosc wszedzie jest taka sama, nawet z nim.
Ba! Ja wiem, ze my nie pasujemy do siebie kompletnie i nie chcialabym z nim miec rodziny.
Ja wiem, ze on tak na mnie wplywa , bo to jest nieznane, odlegle, abstrakcyjne , ze tu emocje graja duza role.
Ja wiem, ze to co sie wydarzylo to zaden Fundament na ktorym mozna opierac zwiazek i ze miedzy nami nie ma zadnej milosci.
Ale to ciagle za malo bym dala sobie z nim spokoj.
Poradzcicie? Co mam robic? Psycholog? Rozmowa z nim ? Ale co to da?