Mam 22 lata, mój chłopak 25 lat jesteśmy razem od pół roku. Jest on człowiekiem, zaradnym, pracowitym ale także upartym, porywczym. Poznaliśmy się przez internet, jak w każdym związku na początku jest przesłodko, u nas tak nie było.
Mój chłopak ma bardzo odpowiedzialną pracę, która wiąże się z wielkim opanowaniem i radzeniem sobie z stresem. Jednak w życiu tych umiejętności mu brakuje.
Na początku starał się bardziej niż, ja był przekochany, jednak kiedy coś mu nie pasowało kończyło się to sprzeczką, rozmową, rozwiązaniem ( 75% sytuacji ja ulegałam). Potem ja poszłam do pracy i mieliśmy dla siebie mniej czasu (logistyczne wyzwanie z dwoma grafikami) od tego czasu zaczęła się "wojna". Mój chłopak jest bardzo skrytym człowiekiem, ciężko mu opowiadać co się zdarzyło w danym dniu, jakie ma problemy w przeciwieństwie do mnie. Jego problemy zaczęły go tak przytłaczać, że stał sie dla mnie bardzo drażliwy, nie szczędzi sobie zlosliwości i chamstwa w moja stronę. Przez 2 miesiące dzielnie biorę to na klatę i staram się mu jakoś pomóc. Nie jest to łatwe, gdyż mi nic nie mówi, od 2 miesięcy nie mam jego grafiku, jego uwaga w moja stronę osłabła. W rozmowie liczy się tylko ja, ja , ja, bo ja mam problemy, bo ja jestem zmęczony itd. Nie chce odemnie pomocy zresztą co ja mogę zrobić jak znam szczątkowe informacje.
Mój chłopak mimo wieku, zawodu czasami zachowuje się jak gimnazjalista, np. blokuje mnie na facebooku, blokuje połaczenia. Kiedyś w złosci musiałam zrobic to samo, ale całkowicie o tym zapomniałam... Kiedy było dobrze odblokowywał mnie jednak nadal wiadomości nie przechodziły, wyszło na jaw ze ja go też zablokowałam- nazwał to ogromnym kłamstwem. Wpadł w furię, aż rozwalił ścianę. Tego dnia nie doszliśmy do porozumienia, miałam dość wyciagania reki pierwsza. Wieczorem zadzwonił, żebym do niego przyjechała, pierwszy raz odmówiłam, zaczał sie odgrażać, że on ma dość życia i ze sie zabije. Nie zrobił narazie tego. Dzięki moim przyjaciołom nie pojechałam tego dnia do niego, gdyby nie oni pewnie bym już tam była i to oni zwrocili mi uwagę, że on mną manipuluje.
Moi przyjaciele mają go za psychola, każą mi z nim skończyć. daje z siebie wszystko w tym związku mam wrażenie, że to ja nosze spodnie, że to ja jestem facetem starającym się o względy drugiej osoby. Jednak pomału ja też jestem wycieńczona... zmęczona... załamana... Najgorsze jest w tym to, że ja go kocham, szczerą, prawdziwą miłoscia.
Co robić? co myślicie ?