Cześć. Poznałam chłopaka przez internet, dzieli nas 250 km, znamy się od wakacji 2016r. W tym roku po dłuższej korespondencji z nim i rozmowach przez Skypa i telefon postanowiliśmy się w końcu spotkać. Hmm... spotkanie było udane, nawet bardzo, rozmawialiśmy, a ja ciągle się śmiałam, było bardzo fajnie... Chciał na końcu mnie przytulić, ale bał się mojej reakcji i tego nie zrobił, ogólnie na tym spotkaniu iskrzyło między nami... Później proponował mi następne spotkanie.
Jako znajomość... fajnie nam się rozmawia, dogadujemy się choć czasami są sprzeczki tak naprawdę o głupoty, ale miło nam się spędza czas rozmawiając ze sobą. Wcześniej były sytuacje, że kończyliśmy znajomość, jednak po pewnym czasie albo ja albo on ponownie się odzywaliśmy do siebie, ciężko było nam "uciąć" znajomość. Na ten moment traktujemy się jako przyjaciele i zdecydowaliśmy po spotkaniu, że gdybyśmy chcieli spróbować być ze sobą to na odległość tak nie damy rady. Faktycznie brakuje mi tej bliskości, chciałabym do kogoś się przytulić, pocałować czy nawet pójść na spacer a z nim nie mam takiej możliwości.
Ale chyba się w nim mocno zauroczyłam i jak pomyślę, że kiedyś ta znajomość będzie miała swój koniec to od razu mam łzy w oczach, bo jednak fajnie nam się rozmawia, poczułam coś więcej do niego i będzie mi go i tego wszystkiego brakowało...
Co ja powinnam zrobić w takiej sytuacji? Nie chcę szyderczych komentarzy, ale szczerej rady i pomocy.