Tytuł brzmi śmiesznie? Dziwnie? No cóż, cała sytuacja jest specyficzna. Czy to może ja taka jestem.
Do rzeczy. W październiku zostawiła mnie "miłość mojego życia". Jestem osobą, która chce jeden związek, nie milion. Więc myślałam że to był ten jedyny.. Po głębokiej depresji, braku chęci do życia, żyjąc w nowym mieście w Anglii, totalnie sama, nie znając nikogo, w nowej pracy, na nowej uczelni, weszłam na coś w stylu chrześcijańskiego forum randkowego. Chciałam poznać kogoś podobnego do moich wartości, religijnych i życiowych. W grudniu, między wieloma - napisał do mnie Pan A. Chłopak żyjący w Stanach, mający rodzinę w Anglii. Rozmawiało nam się znakomicie, z pewnymi odstępami czasu, kontynuowaliśmy rozmowę. Odpisywaliśmy sobie wtedy kiedy mogliśmy. Przeszliśmy na facebooka. Wysyłaliśmy bardzo długie wiadomości, potem zdecydowaliśmy się porozmawiać na Skypie. Rozmawialiśmy 2,5 godziny i nie mogliśmy się nagadać. Powtarzaliśmy to co dwa tygodnie, co tydzień, mając codziennie kontakt. Wychodzi na to że mamy podobne cele, wartości. Pan A. przyjeżdża w lipcu odwiedzić rodzinę na dwa tygodnie. Mamy zamiar się zobaczyć i spędzić dużo czasu razem. Nie raz wspominał że tak by chciał ze mną spędzić czas gdy nie pracuje. Jest generalnie bardzo zajętym człowiekiem, ma bardzo dobrą pracę i ukończone dobre studia. Aczkolwiek możliwe że będzie musiał zostawić tą pracę by przyjechać do Anglii, ale i tak mowił że chciałby znaleźć coś lepszego. Ja zyjąc w Anglii, jestem również bardzo zajęta, praca, studia, dodatkowa praca, dużo zajęć. Zawsze wydawało mi się, ze on dość zabiegał o kontakt, ale w tym momencie, kiedy mam więcej czasu w Polsce podczas przerwy świątecznej, i czekam na wiadomości od niego, mam wrażenie że kontakt upadł. Pisze czasem wiadomość na Dzień Dobry, czasem na dobranoc, fakt nie ma dnia gdzie nie mam żadnej wiadomości od niego, ale to są wiadomości trzy słowne, dwa trzy razy na dzień i tyle.. Raz na jakiś czas pisze coś więcej i tyle. Jest ciągle prawie dostępny na facebooku. Oprócz tego, ta sama sytuacja kiedy nie jest w pracy. Czasem mam wrażenie że więcej pisze na przerwie w pracy niż w domu. A w domu nie raz wspomina że gra ze znajomymi przez internet albo spędza czas z rodziną. Więc jak gra czy cos ogląda.. to nie może nic więcej napisać? Czuję się w tym momencie niesamowicie zawiedzona, nie wiem co mam myśleć. I myślę jedno.. Co jest ze mną nie tak? Co ja wymagam wogóle?
Nie wiem co o tym myśleć.. Z wieloma osobami rozmawiałam, próbowałam załapać kontakt, ale z nikim nie czułam tego czegoś. A co najgorsze... nie potrafię poradzić sobie z ogromem samotności.. Można mieć tłumy wokół, a czuć się bardziej samotnie niżeli byłoby sie jedynym człowiekiem na świecie.. I nie dręczy mnie to od wczoraj, samotność dręczy mnie od lat. Nawet czułam to w związku, w ciągłej tęsknocie za partnerem.. jak się z tym uporać?