Witam mam według mnie poważny problem bo bardzo go przeżywam.Jestem ze swoją dziewczyną (21lat) ja (23lata) w związku na odległość.Jesteśmy juz razem prawie rok i było przez ten czas bardzo dobrze nam wręcz idealnie,mieliśmy wspólne plany na przyszłość,widzieliśmy że nic nas nigdy nie rozłączy i kochamy siebie na zawsze bezgranicznie.Aż do teraz.Ok tygodnia temu dziewczyna powiedziała mi tak ni stąd ni stamtąd że zmieniła swoje nastawienie co do związku.Powiedziała że chce żyć terazniejszoscia a nie przyszloscia i zebym nie myslal o tym co bedzie ale cieszyl co jest teraz.I ze nic nie wiadomo ze za rok mozemy przestac sie kochac,znalezc sobie kogos innego ze wszystko moze sie zdarzyc.Ja do tej pory nie moge w to uwierzyc i jestem roztrzesiony bo naprawde bardzo mocno mi na tym związku zalezy a ona wyglada na to jakby miala to gdzieś co będzie z nami.Myśle ze to przez klotnie wynikło ale zawsze były a potem sie godzilismy i bylo jeszcze lepiej.Tylko przez ostatni czas te klotnie wlasnie byly przez ten temat o przyszlosci wygladalo to tak jakby specjalnie chciala mnie sprowokowac zeby mi na sile pokazala ze nic z tego nie bedzie.Dodam tez ze chce sie czuc "na wolnosci".bez lancucha (bo dodam tez ze nie mielismy za duzo znajomych i nam to odpowiadalo po prostu bylismy my) a teraz nagle chce poznawac inne osoby,spotykac sie (powiedziala tez ze bedzie w jej zyciu "przelom" bo zaczyna rok na innych studiach w innym miescie)Ale najgorsze ze chciala zakonczyc zwiazek ale powiedziala ze nadal mnie kocha tak samo bezgranicznie i to samo uczucie nie zniknie nadal jej na mnie zalezy i nie chce niczego konczyc.Gwarantowala mnie ze zawsze bede dla niej najwazniejszy.
I teraz co o tym myslec? Rozstala sie ze mna ale nadal mnie kocha i nie chce tracic kontaktu.