Witam serdecznie,
zwracam się do was o pomoc, ponieważ chcę pomóc swojej partnerce wyjść z pętli pytań z odpowiedzią "nie wiem".
Jesteśmy ze sobą od półtora roku. Wszystko układało się super, byliśmy jak dwa gołąbki do połowy stycznia bieżącego roku. Po tym czasie jej stosunek do mnie zaczął się oziębiać, porozmawiałem z nią o tym i dała mi do zrozumienia, że muszę postarać się o ocieplenie naszej relacji. Miała pretensje o to, że żyjemy obok siebie (mieszkamy od końca roku 2016 razem), ona spała przed pracą, a ja ze względu na inne godziny pracy siedziałem w domu przed TV/Konsolą lub wychodziłem na miasto spotkać się z kumplem. Te spotkania nigdy nie były długie i nigdy nie zostawiałem jej w domu samej na pastwę nudy. Jednak do rzeczy, zrozumiałem, że muszę poświęcić jeszcze więcej by zapewnić ją, że nie jest tak jak myśli i przywrócić jej wiarę w nas oraz to, że wszystko co robię to z chęci, a nie przymusu czy przyzwyczajenia. Pomagam jej we wszystkim i przede wszystkim w zmianie pracy. Z czasem zaczęło się to poprawiać, zrobiła się radośniejsza, zaczęła mnie zaczepiać, wygłupiać się, spędzamy razem czas i wygląda to tak jakby wszystko było na dobrej drodze. Nie powiem, że jest łatwo gdy partnerka ma problem z przekazywaniem ciepła i intymności ale w końcu każdy wzlot i każdy dół dzielimy pół na pół.
Moja kobietka odpychała mnie przez prawie miesiąc, nie dając się nawet przytulić czy pocałować. Odsuwała się więc nie naciskałem. Ma ciężką pracę fizyczną na 3 zmiany więc jak z nią rozmawiałem to mówiłem jej wprost, że rozumiem, że jest jej ciężko, praca jej zabiera dużo sił i teraz te wątpliwości do tego czego chce stworzyły coś w rodzaju bomby atomowej. W połowie lutego, nasze relacje fizyczne poprawiły się, nie odpychała mnie już, zauważyłem, że moje poświęcenie dało efekt. Na dzień kobiet zabrałem ją na miły weekend, widziałem nawet, że przygotowała się na wspólną noc zabaw ale nie wyszło jej z powodów zmęczenia, za co nawet mnie przepraszała. Ja powiedziałem jej, że nie ma za co i doceniam jej chęci, przytuliłem i poszliśmy spać. Cały weekend minął przemile i w sumie ona nie ma już zastrzeżeń do tego, że jej nie poświęcam wystarczająco czasu lub, że ma odczucie życia obok siebie.
Pozostała natomiast jej niewiedza i to, że nie może się określić. Mówi, że nie wie i nie chce robić niczego wbrew sobie. Mieszkamy razem nadal, nie było przerw, obowiązki domowe wypełniamy oboje tak jak dawniej, spędzamy razem czas i nawet dała sobie sprawić intymną przyjemność ostatnimi dwoma wieczorami. Na początku związku ja byłem po rozstaniu i ona tchnęła we mnie ciepełko i teraz jeszcze mówi, że nie wie czy by była zdolna zrobić to jeszcze raz. Odpowiedziałem, że nie musi o tym myśleć bo skoro nie wie czego chce to jak może wiedzieć czy wsparłaby mnie w takiej sytuacji.
Staram się ją wspierać, nie zalewać pytaniami. Wiadomo, nie jestem niezniszczalny i czasem lekko pęknę ale ona mówi, że to rozumie i dziękuje za wsparcie. Kiedy mówię, że ją kocham to nie odpowiada i trochę ograniczyłem częstotliwość tego bo wydaję mi się, że jest jej smutno gdy nie może mi tego odpowiedzieć.
Doradziłem jej by nie tkwiła w tych pytaniach i spędzała również czas z koleżankami. Ostatnio nawet musiałem zwrócić uwagę, że za często się z nimi spotyka i wisi w telefonie ale mimo lekkiego zgrzytu widzę zmianę i to mnie zadowala.
Dziewczyny, myślę, że czas to to czego jej potrzeba. Czy możecie mi jeszcze coś doradzić? Nienawidzę uczucia pustki i smutku, kiedy na nią patrzę to wszystko znika ale jak tylko wychodzę do pracy i zamknę za sobą drzwi, ta pustka mnie dogania. Nie poddam się ale czy jest jeszcze coś co mogę zrobić?