Witam , postaram się w skrócie opowiedzieć moją sytuację. Bardzo proszę o poradę ponieważ sama nie jestem w stanie spojrzeć na tą sytuację chłodno i z dystansem. Byłam z chłopakiem 4 lata, miewaliśmy dużo ciężkich chwil, często mnie oszukiwał , często się kłóciliśmy i równie często od niego odchodziłam. Rozstania zazwyczaj były z jego winy ale trwały bardzo krótko , góra 2 tyg i któreś wyciągało rękę. Zaznaczę że oboje się kochamy bynajmniej ja czuję że on mnie kocha. Od jakiegoś czasu zaczęłam na niego naciskać aby się oświadczył. Chciałam po prostu aby określił się na czym stoję ponieważ bardzo zależało mi na małżeństwie z nim. Na początku niby wszystko ok ale na zaręczyny się nie zapowiadało i tak zleciał 1 rok.. zzaczęłam naciskać bardziej, kłotni było coraz więcej , czułam że dla niego ważniejsze są wyjścia z kolegami imprezy dyskoteki.. w grudniu doszło do poważnej kłotni z jego strony. Obiecał poprawę , zaręczyny miały odbyć się w święta Wielkanocne. Wszystko wróciło do normy a on znów zaczął unikać tematu ślubu .. poczułam się oszukana i coś we mnie pękło. Zerwałam z nim miesiąc temu i tym razem wytrwałam w swoim postanowieniu że nie będę wyciągać ręki i niech się dzieje co chce. Chciałam dać mu czas aby przemyślał sobie wszystko. Na początku napisał tylko pare smsów a teraz cisza, od tygodnia cisza zero kontaktu. Czy po 4 latach można tak szybko zapomnieć.? Ja bardz go kocham , liczyłam na jakąś rozmowę , cokolwiek. Liczyłąm że może gdy odejdę on sobie cokolwiek przemyśli. A wy jak uważacie.? czy słusznie zrobiłam zrywając? Czy jemu już po prostu nie zależy tylko ja byłam ślepa .?
Witam , postaram się w skrócie opowiedzieć moją sytuację. Bardzo proszę o poradę ponieważ sama nie jestem w stanie spojrzeć na tą sytuację chłodno i z dystansem. Byłam z chłopakiem 4 lata, miewaliśmy dużo ciężkich chwil, często mnie oszukiwał , często się kłóciliśmy i równie często od niego odchodziłam. Rozstania zazwyczaj były z jego winy ale trwały bardzo krótko , góra 2 tyg i któreś wyciągało rękę. Zaznaczę że oboje się kochamy bynajmniej ja czuję że on mnie kocha. Od jakiegoś czasu zaczęłam na niego naciskać aby się oświadczył. Chciałam po prostu aby określił się na czym stoję ponieważ bardzo zależało mi na małżeństwie z nim. Na początku niby wszystko ok ale na zaręczyny się nie zapowiadało i tak zleciał 1 rok.. zzaczęłam naciskać bardziej, kłotni było coraz więcej , czułam że dla niego ważniejsze są wyjścia z kolegami imprezy dyskoteki.. w grudniu doszło do poważnej kłotni z jego strony. Obiecał poprawę , zaręczyny miały odbyć się w święta Wielkanocne. Wszystko wróciło do normy a on znów zaczął unikać tematu ślubu .. poczułam się oszukana i coś we mnie pękło. Zerwałam z nim miesiąc temu i tym razem wytrwałam w swoim postanowieniu że nie będę wyciągać ręki i niech się dzieje co chce. Chciałam dać mu czas aby przemyślał sobie wszystko. Na początku napisał tylko pare smsów a teraz cisza, od tygodnia cisza zero kontaktu. Czy po 4 latach można tak szybko zapomnieć.? Ja bardz go kocham , liczyłam na jakąś rozmowę , cokolwiek. Liczyłąm że może gdy odejdę on sobie cokolwiek przemyśli. A wy jak uważacie.? czy słusznie zrobiłam zrywając? Czy jemu już po prostu nie zależy tylko ja byłam ślepa .?
Liczyłaś na to, że jeśli go zaszantażujesz, to dostaniesz pierścionek... a zastanowiłaś się, czy on chce Ci go dać? Bo nie wygląda na to
Trudno stwierdzić, to dopiero tydzień jak się nie odzywa. Może potrzebuje tego czasu do namysłu, może nie chce takich wymuszonych zaręczyn a może w ogóle ich nie chce.
Swoja drogą to dość burzliwy ten związek.
Szczerze powiedziawszy myślałam że on chce tego. Dopóki na niego nie naciskałam to twierdził że chce spędzić ze mną reszte życia , zawsze powtarzał że mnie kocha. Tylko jakoś to były tylko słowa.. Nie zostawiłam go żeby go zaszantażować . Poczułam się oszukana bo miesiąc wcześniej mówił że się zaręczymy a nagle coś mu się odwidziało. Naprawdę zależy mi na nim bardzo . Ja myślę już o stabilizacji o założeniu rodziny... a on ciągle mnie oszukuje w tej kwestii. Gdyby chociaż porozmawiał ze mną , dał mi konkretną odpowiedź. A on mi mówił tylko to co ja chciłam usłyszeć a później zmieniał zdanie.
Moim zdaniem takie wymuszone zaręczyny mogą obrócić się przeciwko tobie, może cię kiedyś obwiniać za to, że on nie chciał ale czuł się odpowiedzialny i teraz ma zniszczone życie, będzie cię zdradzał tłumacząc, że masz co chciałaś - on nie chciał - zrzuci winę za wszystko, co się będzie złego działo na ciebie.
No ale nie wiem, czy to jeszcze w temacie, skoro się rozstaliście.
Czyli jednak naciskanie na niego aby się oświadczył to był zły krok , z drugiej strony jednak gdyby kochał i mu zależało to wystarczyłaby delikatna sugestia i już pierścionek by był a on czuł by się jak w niebie i ja oczywiście też. Chyba po prostu nie byliśmy dla siebie a jego brak odzewu to dowód na to.
On byłby szczęśliwy bo oświadczył się kobiecie, która go do tego zmusiła? Czytasz to, co piszesz w ogóle?
Być może on teraz "odpoczywa"? Odpoczywa od ciągłych kłótni i wiecznej presji, że MUSI Ci się oświadczyć bo TY tego chcesz.
Nie rozumiem tego parcia na zaręczyny czy ślub. Czy nie można żyć i być szczęśliwym z drugą osobą, nie przyklejając związkowi łatki? Potem jest płacz, że on odszedł i się nie odzywa. Gdyby mi ktoś tak truł w kółko jedno i to samo, też bym nie wytrzymała i przestała w ogóle się odzywać, żeby przypadkiem znów nie zaczął się ten sam temat.
Nataluszek myślę że w 100 procentach trafnie napisałaś to co on w tym momencie robi . On właśnie odpoczywa. Nie chciał zaręczyn, ja próbowałam to na nim wymusić. Tylko skoro od samego początku związku wiedział że małżeństwo jest dla mnie ważne to czemu nie powiedział mi wprost że on tego nie chce w najbliższych latach i nie wiadomo czy wgl kiedykolwiek będzie chciał. Czy to nie byłoby uczciwe od początku mi o tym powiedzieć a nie wciskać że chce mnie za żonę a po 4 latach jak ja już zaczęłam się dopytywać po prostu olać temat bo go ZMUSZAM.?
9 2017-03-21 23:52:55 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-03-21 23:56:13)
Zerwałam z nim miesiąc temu i tym razem wytrwałam w swoim postanowieniu że nie będę wyciągać ręki i niech się dzieje co chce. Chciałam dać mu czas aby przemyślał sobie wszystko. Na początku napisał tylko pare smsów a teraz cisza, od tygodnia cisza zero kontaktu. Czy po 4 latach można tak szybko zapomnieć.? Ja bardz go kocham , liczyłam na jakąś rozmowę , cokolwiek. Liczyłąm że może gdy odejdę on sobie cokolwiek przemyśli. A wy jak uważacie.? czy słusznie zrobiłam zrywając? Czy jemu już po prostu nie zależy tylko ja byłam ślepa .?
Skoro z nim zerwałaś to po co ma się odzywać? Trzeba mieć jakiś honor, a nie się płaszczyć.
Nataluszek myślę że w 100 procentach trafnie napisałaś to co on w tym momencie robi . On właśnie odpoczywa. Nie chciał zaręczyn, ja próbowałam to na nim wymusić. Tylko skoro od samego początku związku wiedział że małżeństwo jest dla mnie ważne to czemu nie powiedział mi wprost że on tego nie chce w najbliższych latach i nie wiadomo czy wgl kiedykolwiek będzie chciał. Czy to nie byłoby uczciwe od początku mi o tym powiedzieć a nie wciskać że chce mnie za żonę a po 4 latach jak ja już zaczęłam się dopytywać po prostu olać temat bo go ZMUSZAM.?
Może się rozmyślił po tym jak spostrzegł jaka jesteś natarczywa. Zdanie zawsze można zmienić. Ale skoro bez tego nie wyobrażasz sobie życia, a z drugiej on tak to dobrze zrobiłaś, nie będziesz w związku, w którym nie czujesz się spełniona
Bo człowiek na początku związku zazwyczaj nie wybiega, aż tak w przyszłość. Co miał powiedzieć? "Cześć jestem X i nie chcę się ożenić"?
Co byś wtedy zrobiła? Zrezygnowała ze znajomości (która jakby nie było trwała 4 lata) bo powiedziałby, że nie chce ślubu? Podejrzewam, że nie zwróciłabyś na to, aż tak dużej uwagi bo na początku każdy skupia się na tym, aby się poznać etc.
11 2017-03-22 00:41:17 Ostatnio edytowany przez josz (2017-03-22 00:43:25)
Czyli jednak naciskanie na niego aby się oświadczył to był zły krok , z drugiej strony jednak gdyby kochał i mu zależało to wystarczyłaby delikatna sugestia i już pierścionek by był a on czuł by się jak w niebie i ja oczywiście też. Chyba po prostu nie byliśmy dla siebie a jego brak odzewu to dowód na to.
Strasznie jesteś zdesperowana, na zasadzie "choćby pił, choćby bił, byle by był".
Skoro od dawna kłóciliście się, wielokrotnie zrywałaś, okłamywal Cię, to o jakim niebie wspominasz?
Jeśli bredził coś o wspólnym życiu, trzeba było wziąć poprawkę na to, że masz do czynienia z kłamcą.
Naprawdę łudziłaś się, że po ślubie nie będzie kłótni, kłamstw, jego wypadów z kumplami?
Zresztą zerwałaś z nim, a więc to koniec i tego się trzymaj, dla własnego dobra.
Twoj chlopak nie chce rodziny, chce balowac. Chce szalec. Nie zmuszaj go bo bedzie sie meczyl i w koncu i tak zostawi Cb. Szukaj kogos kto sie wyszalal i dojrzal do zalozenia rodziny.
Tak ,dla niego rozstanie to było wybawienie. A Ty skoro nie chciałaś się z nim rozstawać - nie musiałaś tego robić,bo to dziecinne.
Mój ex też jak mnie rzucił to później przepraszał i twierdził ,że zrobił to po to żebym o niego zabiegała ,a ja (głupia) uszanowałam jego decyzję