Galimatias, czyli mąż na porodówce :) - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » CIĄŻA I PORÓD » Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 21 ]

Temat: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Dziewczyny tematy o tym, czy warto mieć partnera przy porodzie czy nie - już były, więc o to nie pytam.
Opowiedzcie jak to było z waszymi mężami/partnerami przy porodzie. Wspierali? Pomagali? Mdleli? Narobili obciachu? Może jakieś zabawne historie macie? smile

Od siebie dodam, że mój mąż był bardzo dzielny big_smile rany na rękach po moich paznokciach goiły mu się kilka tygodni, wspierał mnie jak tylko mógł, dbał o mnie. Teraz śmiać mi się chce, bo nawet oddychaliśmy razem big_smile

Inna historia znajomej: jej partner narobił jej potwornego obciachu, mianowicie lekarz robił jej jakiś zastrzyk i "klepnął" ją w pośladek na zasadzie "proszę się rozluźnić" a jej facet w odwecie chciał uderzyć lekarza,niestety zemdlał i ten oto lekarz go wynosił (karma? big_smile )

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Hm u mnie nic zabawnego nie bylo ani obciachowego na sali porodowej.

Oczywiscie mąż mi dzielnie towarzyszyl:). Mowil ze dam rade. Powiedzial ze czul się jakby on rodzil:). Aaa zakwasy mial poniewaz przez godzinę trzymal słuchawkę od prysznica plus pomagal mi ćwiczyć smile.

3

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Nie mam dzieci, ale powiem, że dziwi mnie ta moda na facetów na porodówce. Gdybym miała rodzić, to nie chciałabym tam żadnego faceta, najlepiej położną, jakieś pielęgniarki - kobiety. Po co facet?

4 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2017-02-23 23:16:21)

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Catlady bo to ogromne wsparcie. Jeśli nie chcesz męża, weź mamę/przyjaciółkę kogoś kto Ci będzie bliski. Położna się czasem pojawi, lekarz to człowiek widmo. Ale my tu nie o tym smile nie chcę wątku CZY WARTO, ale jak było smile może ktoś ma zabawną historię?

5

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Ja nie chcialam faceta przy sobie, ale chcialam porod wodny. Mialam pecha, bo urodzilam szybciej niz sie wanna porodowa napełniła wodą tongue

6

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Nie miałam żadnych śmiesznych zdarzeń (w sumie szkoda sad), ale mój mąż na pewno był baaaardzo przejęty wink. Jak najbardziej stanął na wysokości zadania, wszystkiego pilnował, zajmował mi czas, kiedy wchodziłam w kolejne fazy porodu, ale mogłam jeszcze swobodnie rozmawiać, podawał wodę, masował plecy, a jednocześnie to przejęcie chyba mimo wszystko powodowało pewnego rodzaju bezradność, bo choć zapewniałam, że jak będę czegoś potrzebować, to o tym powiem, to i tak co chwilę dopytywał czy czegoś nie chcę albo co jeszcze mógłby zrobić.
Za to jak urodził się syn, choć poszłam rodzić dziewczynkę big_smile, to dosłownie puchł z dumy, wtedy też wyszło na jaw jak bardzo było mu to obojętne - no ściemniał i już! big_smile

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Ja rodziłam 21 godzin, mąż był cały czas przy mnie. Wyszedł tylko na 15 min coś zjeść. Masował plecy jak były skurcze, podawał wodę, pomagał wstać i takie tam. Pod koniec porodu był już tak "wykończony", że przysypiał między skurczami. Odstęp był trzyminutowy a ten jakby nigdy nic- chrapał! Mało tego, nie budził się jak wyłam z bólu na cały oddział, gdy przychodził następny skurcz, budziła go tylko "komenda" "masuj plecy". Jak "komendy" nie było, to skurcz przesypiał :-)

8

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Cat lady przy pierwszym porodzie byłam sama a przy drugim była że mną koleżanka ze sali obok nie do końca bo na salę porodowa nie pozwolili jej wejść i wiem że lepiej jest mieć kogoś przy sobie może nie koniecznie męża ale koleżankę mamę lub inną osobę która będzie przy tobie.

9

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Akurat przy porodzie nie bylo nic smiesznego  za to po wszystkim mowie do męża aby poszedl zjesc. Wiec po duzych trudach poszedl  gdy wrocil zachowywal sie dziwnie. Okazalo sie ze zlamal sobie zęba do tego gorna dwojke. Myslalam ze umre ze smiechu:). Potem szybko zapisalam do dentysty 

Usmiechal sie szeroko do pielęgniarek  wiec wyobrazalam sobie tylko jak one mysla. Taki mlody aa juz zęba nie ma..

10

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)
aga2016 napisał/a:

Wiec po duzych trudach poszedl  gdy wrocil zachowywal sie dziwnie. Okazalo sie ze zlamal sobie zęba do tego gorna dwojke. Myslalam ze umre ze smiechu:).

Ale to z jakiego powodu? Coś się po drodze zdarzyło czy z wrażenia, podczas jedzenia zgrzytnął jednymi zębami o drugie i ta dwójka tego nie wytrzymała? wink

11

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Rozumiem, że to wsparcie - dlatego koleżanka, siostra, matka, ok, ale facet?? brrr... nie chciałabym, by partner widział mnie w takim stanie. Poród to kobieca sprawa, nic facetowi do tego.

12

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Temat wątku został wyraźnie określony, a jego Autorka prosiła, aby dyskusji nie zamieniać w rozważania czy obecność mężczyzny przy porodzie jest wskazana i jeśli tak/nie, to dlaczego (mamy już takie tematy). Bardzo proszę zatem, aby nie robić off topu.
Z pozdrowieniami, Olinka

13

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Mysle ze podczas porodu za bardzo sciskal zęby:) . 
Mowil ze jadl jadl i ugryzl kosc i cos chrupnelo..

14

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Moim zdaniem dobrze jak jest mężczyzna przy porodzie. zawsze on przypilnuje i dopomni się o odpowiednią opiekę. Nie ma nic bardziej groźnego niż facet widzący swoją ukochaną, której dzieje się krzywda;)

15

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Aga uśmiałam się z nieszczęsnego zęba Twojego męża big_smile

Olinko bardzo byliście zszokowani, że chłopiec się urodził?

Mrówka Twój mąż dosłownie rodził z Tobą skoro między skurczami spał big_smile

16

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)
chomik9911 napisał/a:

Olinko bardzo byliście zszokowani, że chłopiec się urodził?

Nie, no coś Ty, tylko zaskoczeni, bo lekarz nastawiał mnie, że będzie dziewczynka wink. Przy czym zapytałam tylko raz, a potem stwierdziłam, że naprawdę jest mi wszystko jedno, więc najwyżej będzie niespodzianka - jak widać była smile Potem, już w domu, odbyła się akcja odpruwania kwiatuszków i kokardek z uszytych przeze mnie wcześniej kaftaników, czapeczek i becików, ale poza tym i tak nie miałam niczego różowego, więc "strat" nie zaliczyłam żadnych.

Prawdę mówiąc, gdyby nie to, że moja mama potem opowiadała, że jak mąż pojechał z dobrą nowiną, to już w progu entuzjastycznie i z ogromnym bananem na twarzy krzyknął "mamo, mam syna!", to być może do dziś nie wiedziałabym, że dla niego miało to jednak znaczenie. Potem podobno w pracy chodził dumny jak paw, tym bardziej, że akurat w tym samym czasie jego współpracownikowi, a naszym wspólnym znajomym (znam oboje), urodziła się córeczka. Nie no, ja tego nie ogarniam, ale mężczyźni jednak potrafią zaskakiwać big_smile. A z drugiej strony to przecież właśnie dziewczynki stają się potem oczkami w głowie swoich tatusiów, więc po raz kolejny okazuje się, że świat jest pełen sprzeczności.

Oczywiście opisuję to wszystko z lekkim z przymrużeniem oka, bo mąż jako ojciec sprawdził się wspaniale i jestem przekonana, że tak naprawdę wcale nie dlatego, że na świat przyszedł syn, a nie córka wink.

17

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Ja miałam cesarkę, więc mojego męża nie wpuścili...ale w pewnej chwili weszła pielęgniarka i mówi:
Pani K..? Pani mąż zasłabł z nerwów.
Na co ja taka rozkrojona mówię: Spoko, zaraz wstanę,to go ocucę. Ale dziękuję za informację, jeśli jeszcze tam leży i za bardzo zawadza, proszę go przesunąć jak najbliżej ściany. (i do lekarzy)  Panowie, szyjcie szybciej, bo mi mąż mdleje.
Lekarze śmiali się jak dzicy,a  już ten praktykant co mnie szył, aż się zanosił,a  już dech stracił, gdy prosiłam, żeby chociaż nie wyszył mi zygzaka z tego śmiechu. Lekarz prowadzący powiedział pielęgniarce,w jakiej sali będę leżała i polecił zaprowadzić tam pana K., żeby biedak pod ścianą nie musiał leżeć.
Ale jak już mnie wwieźli do sali,to mąż zdążył odzyskać kolory i bardzo mi pomagał przetrwać te pierwsze godziny po operacji. Dzieckiem był tak oczarowany, że mały nawet chwili nie spędził na oddziale noworodkowym, taki był rozpieszczany, przewijany i noszony przez tatusia. Przez mamusię był jedynie karmiony big_smile

18

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)
McMiodek napisał/a:

Ja miałam cesarkę, więc mojego męża nie wpuścili...ale w pewnej chwili weszła pielęgniarka i mówi:
Pani K..? Pani mąż zasłabł z nerwów.
Na co ja taka rozkrojona mówię: Spoko, zaraz wstanę,to go ocucę. Ale dziękuję za informację, jeśli jeszcze tam leży i za bardzo zawadza, proszę go przesunąć jak najbliżej ściany. (i do lekarzy)  Panowie, szyjcie szybciej, bo mi mąż mdleje.
Lekarze śmiali się jak dzicy,a  już ten praktykant co mnie szył, aż się zanosił,a  już dech stracił, gdy prosiłam, żeby chociaż nie wyszył mi zygzaka z tego śmiechu. Lekarz prowadzący powiedział pielęgniarce,w jakiej sali będę leżała i polecił zaprowadzić tam pana K., żeby biedak pod ścianą nie musiał leżeć.
Ale jak już mnie wwieźli do sali,to mąż zdążył odzyskać kolory i bardzo mi pomagał przetrwać te pierwsze godziny po operacji. Dzieckiem był tak oczarowany, że mały nawet chwili nie spędził na oddziale noworodkowym, taki był rozpieszczany, przewijany i noszony przez tatusia. Przez mamusię był jedynie karmiony

haha też się uśmiałam smile pewnie latami będziecie to powodem zartów w rodzinie big_smile

Olinka napisał/a:

Nie, no coś Ty, tylko zaskoczeni, bo lekarz nastawiał mnie, że będzie dziewczynka . Przy czym zapytałam tylko raz, a potem stwierdziłam, że naprawdę jest mi wszystko jedno, więc najwyżej będzie niespodzianka - jak widać była  Potem, już w domu, odbyła się akcja odpruwania kwiatuszków i kokardek z uszytych przeze mnie wcześniej kaftaników, czapeczek i becików, ale poza tym i tak nie miałam niczego różowego, więc "strat" nie zaliczyłam żadnych.

Prawdę mówiąc, gdyby nie to, że moja mama potem opowiadała, że jak mąż pojechał z dobrą nowiną, to już w progu entuzjastycznie i z ogromnym bananem na twarzy krzyknął "mamo, mam syna!", to być może do dziś nie wiedziałabym, że dla niego miało to jednak znaczenie. Potem podobno w pracy chodził dumny jak paw, tym bardziej, że akurat w tym samym czasie jego współpracownikowi, a naszym wspólnym znajomym (znam oboje), urodziła się córeczka. Nie no, ja tego nie ogarniam, ale mężczyźni jednak potrafią zaskakiwać . A z drugiej strony to przecież właśnie dziewczynki stają się potem oczkami w głowie swoich tatusiów, więc po raz kolejny okazuje się, że świat jest pełen sprzeczności.

Oczywiście opisuję to wszystko z lekkim z przymrużeniem oka, bo mąż jako ojciec sprawdził się wspaniale i jestem przekonana, że tak naprawdę wcale nie dlatego, że na świat przyszedł syn, a nie córka .

No to nieźle smile coś w tym jest, że mężczyźni czekają na tych swoich synów-potomków, a córeczki są później księżniczkami tatusiów big_smile dobrze, że bliźnięta nie wyskoczyły, bo to dopiero byłby szok! u mnie dwa razy lekarz zmieniał decyzję co do płci, brzuch miałam przeogromny i do końca bałam się czy tam nie ukrywają się bliźnięta tongue

19

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Zanim mnie wzięli na cc, narzeczony cały czas był ze mną. I chwała mu za to, bo być samemu na porodówce to coś strasznego. Tak przynajmniej między wizytami położnej i lekarzy rozmawialiśmy, żarty nas sie trzymały i wyobrazaliśmy sobie jak może wyglądać nasz synek smile jak mnie zabrali na cc, to czekał dzielnie przed salą operacyjną żeby zobaczyć synka. W międzyczasie inny pan przebierał się na poród żony, a jakaś położna wyszła z innej sali porodowej i widząc mojego już przebranego powiedziała "Zapraszam na poród", mój w szoku to poszedł za nią, ale w porę zobaczył że to inna kobieta big_smile A już miał nadzieję, że wpuszcza go na cc. Ale płacz naszego maleństwa od razu usłyszał. smile

20

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Pierwszy mój poród był po terminie więc miałam najpierw próbę wywoływania ( niestety bez powodzenia, córka urodziła się dopiero 2 dni później przez cc). Ale kiedy leżałam podczas tej próby (pod kroplówką przygotowana do ewentualnego porodu) na porodówce to przyszedł mój mąż. Pyta się jak tam co tam, lekarz zajrzał - gatka szmatka w końcu zostaliśmy sami a mąż z oburzeniem do mnie : ej! a ty tu leżysz goła! bez majtek !
Może myślał że kobiety majtki na porodówce to ściągają jak już główka wychodzi wink

21

Odp: Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

U mnie obyło się bez większych przygód, ale mąż z przejęcia w pewnym momencie... nie mógł sobie przypomnieć jak mam na imię (chyba musiał je podać do wypełnienia jakichś papierów). Na jego usprawiedliwienie mogę dodać, że na co dzień nie mówi do mnie po imieniu. big_smile

Posty [ 21 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » CIĄŻA I PORÓD » Galimatias, czyli mąż na porodówce :)

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024