Witam wszystkich ,
Potrzebuje pomocy. Parę miesięcy temu odkryłam , że jestem DDD - dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej. Miałam trudne dzieciństwo z niekochajacym ojcem, która stosował przemoc. Mam problemy w związkach : jestem zaborcza , kocham za bardzo osoby chłodne , natomiast gdy ktoś jest dla mnie dobry to się wycofuje z relacji. Do tego średnio radzę sobie z emocjami. Ciężko z tym żyć. Postanowiłam szukać pomocy. Mieszkam z przyjaciółką , która jest psychologiem. Tzn. 3 lata uczyła się na uniwersytecie w Mińsku (jest Bialorusinka) , 2 lata w Opolu (magisterskie) . Studia psychologiczne kończyła rok temu , po czym robiła jakiś staż przez ten czas . Zaproponowała mi , że będzie robiła mi minimum raz w tygodniu sesje terapeutyczne. Wstępnie się zgodziłam. Miakam też rozmowy wstępne gdzie stwierdziła , że moje decyzję biorą się z mojej niespełnionej miłości do ojca. Powiem szczerze , że zaczęłam w to wierzyć. Moje pytanie - czy taka terapia z przyjaciółką psycholog z niewielkim doświadczeniem, świeżo po studiach może być dla mnie zbawienna , czy lepiej dać sobie spokój i szukać pomocy na zewnątrz. Ta koleżanka jest bardzo ogarnięta, ale też chciałabym sobie pomoc , a nie zaszkodzić o ile tu można sobie bardziej zaszkodzić. Z góry dziękuję za opinię . Pozdrawiam!
2 2017-01-22 17:23:45 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-01-22 17:25:03)
Witam wszystkich ,
Potrzebuje pomocy. Parę miesięcy temu odkryłam , że jestem DDD - dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej. Miałam trudne dzieciństwo z niekochajacym ojcem, która stosował przemoc. Mam problemy w związkach : jestem zaborcza , kocham za bardzo osoby chłodne , natomiast gdy ktoś jest dla mnie dobry to się wycofuje z relacji. Do tego średnio radzę sobie z emocjami. Ciężko z tym żyć. Postanowiłam szukać pomocy. Mieszkam z przyjaciółką , która jest psychologiem. Tzn. 3 lata uczyła się na uniwersytecie w Mińsku (jest Bialorusinka) , 2 lata w Opolu (magisterskie) . Studia psychologiczne kończyła rok temu , po czym robiła jakiś staż przez ten czas . Zaproponowała mi , że będzie robiła mi minimum raz w tygodniu sesje terapeutyczne. Wstępnie się zgodziłam. Miakam też rozmowy wstępne gdzie stwierdziła , że moje decyzję biorą się z mojej niespełnionej miłości do ojca. Powiem szczerze , że zaczęłam w to wierzyć. Moje pytanie - czy taka terapia z przyjaciółką psycholog z niewielkim doświadczeniem, świeżo po studiach może być dla mnie zbawienna , czy lepiej dać sobie spokój i szukać pomocy na zewnątrz. Ta koleżanka jest bardzo ogarnięta, ale też chciałabym sobie pomoc , a nie zaszkodzić o ile tu można sobie bardziej zaszkodzić. Z góry dziękuję za opinię . Pozdrawiam!
Na pewno koleżanka jest pełna dobrych chęci i "ogarnięta", jak piszesz, jednak moim zdaniem ta terapia może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Po pierwsze ze względu na łącząca was relację. Jesteście współlokatorkami, lubicie się , jesteście może nawet przyjaciółkami. Terapia powinna zakładać niezależne, chłodne spojrzenie profesjonalisty z boku.
Po drugie, brak doświadczenia tej dziewczyny przemawia na jej niekorzyść. DDD jak i wszelkie inne tego typu skutki życia w dysfunkcyjnej rodzinie to temat zbyt poważny, aby oddać się w ręce takiej "świeżynki" po studiach.
Ja bym pozostała przy przyjacielskich rozmowach z tą współlokatorką jako wsparciu czy uzupełnieniu terapii z osobą z doświadczeniem, mającą w dodatku opinię dobrego fachowca, potwierdzoną przez pacjentów.
3 2017-01-22 17:45:05 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2017-01-22 17:50:51)
Rozróżnijmy pojęcie psychologa i terapeuty. Psycholog skończył studia psychologiczne, ma za sobą podstawy rozmowy psychologicznej, może jakieś warsztaty z wybranej szkoły terapii. Ale psychoterapeuta musi przejść wieloletnie szkolenia i pracować pod superwizją, jeżeli ma komuś pomagać zgodnie z zasadami jakiejś szkoły i etycznie.
O ile możesz sobie z przyjaciółka rozmawiać i jej się radzić, to jej propozycja, żeby prowadzić dla ciebie sesje jest sprzeczna z kodeksem etycznym psychologa i pod żadnym pozorem nie powinna mieć miejsca, jeżeli nie jesteś w sytuacji zagrażającej twojemu życiu i masz możliwość skorzystać z innej pomocy w najbliższym czasie (a masz taką możliwość - w zależności od tego, jakie masz objawy i jak bardzo się postarasz, możesz dostać się do grupy terapeutycznej w ramach NFZ w ciągu kilku miesięcy).
Możesz sobie zaszkodzić. W jaki sposób? W taki, że 1. osoba niedoświadczona może nie rozpoznać, co jest problemem - po prostu nie wszystko jeszcze widziała, poznała, nie miała okazji zgłębiać problemów, obserwować ich w trakcie sesji pod okiem superwizora (innego doświadczonego terapeuty); 2. może nie wiedzieć, jak mówić, żeby Ci pomóc (umiejętność mówienia i słuchania w psychoterapii to podstawa, która kształci się również pod okiem innych terapeutów, którzy powiedzą, jak się zachować, co mówić, czego nie mówić, w jaki sposób przekazywać wiadomość, w jaki sposób pytać, jak naprowadzać na coś). 3. może dawać ci 'porady', które nijak się nie mają do twojej sytuacji (skąd ma znać narzędzia, sposoby, jak je wykorzystać, w jakich sytuacjach one się sprawdzają, w jakich nie?). 4. wasza relacja może się nieodwracalnie zmierzyć, bo twoje słowa będą na pewno w niej żyły, i Ty będziesz miała świadomość, że ona wie o twoich prywatnych sprawach, a ty o jej sprawach nie - niestety relacja terapeutyczna nie jest relacją, w której obie strony są na tym samym poziomie. Rzeczy, które mówię mojemu terapeucie nie byłabym w stanie powiedzieć nikomu innemu. A nawet gdybym powiedziała, to więcej nie spojrzałabym im w oczy. Poza tym, jeśli porady koleżanki będą trudne, nie będą się sprawdzać, to może też jej zaszkodzić.
Z jednej strony wyobrażam sobie, że koleżanka nie ma złych zamiarów, ale jej podejście jest wysoce niepokojące - ktoś, kto studiował psychologię powinien wiedzieć, że wszelkie działania wiążą się z ogromną odpowiedzialnością i podejmowanie ich, kiedy się nie ma odpowiednich kwalifikacji, jest bardzo nieodpowiedzialne. Czuję złość na tę koleżankę jako człowiek, który też skończył psychologię.
Możesz się zwrócić do niej o poradę - np. jak o czymś rozmawiać, jak rozwiązać dany problem, gdzie szukać pomocy, albo normalnie się jej zwierzać - na pewno będzie miała super pomysły, wykorzysta doświadczenie z psychologii, poza tym fajnie jest pogadać z kimś, kto umie i chce słuchać. Ale sugerowanie, że miałaby was łączyć relacja "terapeuta - pacjent" to już (dla mnie) problem, zwłaszcza, że ustalenie cotygodniowych sesji wytworzyłoby między wami zależność.
EDIT: Doczytałam jeszcze Twojego posta
"Miakam też rozmowy wstępne gdzie stwierdziła , że moje decyzję biorą się z mojej niespełnionej miłości do ojca."
Widzę tu dwa problemy. Rolą terapeuty nie jest postawienie Ci diagnozy: "To jest twój problem". Zupełnie nie. I nie jest jego rolą przekonać cię, że ma rację tak, żebyś w to uwierzyła. Po drugie - i co z tego? Postawić diagnozę może każdy, ale nie o to chodzi. Terapeuta pozwoli Tobie dojść do prawdy we własnym tempie, w Twój sposób, tak, żebyś sama odkrywała o sobie rzeczy. Wtedy samo dojście - ale własne, własną drogą - do tego, co jest sednem problemu, ma wartość uleczającą. Inaczej tylko terapeuta może sprawić, że będziesz od niego uzależniona: on jest guru, wszystko wie, ja niczego nie potrafię, więc go potrzebuję, bez niego już nie mogę funkcjonować.
To nie tak. Terapia to rodzaj podpory, narzędzia, które Ci pokaże jak widzieć siebie, jak zobaczyć, co w Tobie jest i co Ty możesz zrobić, żeby to zmienić, jeżeli Ty tego zechcesz.
Bardzo dziękuję za odpowiedzi Generalnie z tych rozmów wstępnych zauważyłam , że ona nie ocenia mnie co mi się podoba i to głównie ja sama dochodzę do jakichś wniosków. No , ale widzę że chyba jest to nietrafiony pomysł z tą przyjaciółką. Czyli podsumowując , mimo że ona bardzo wydaje się być zaangażowana w mój problem to i tak odpuścić sobie i szukać osoby pomocy u kogoś nie związanego ze mną i bardziej doświadczonego?
5 2017-01-22 19:40:11 Ostatnio edytowany przez Lily Anne (2017-01-22 19:43:07)
Popieram co napisała I_see_beyond.
edit
Mimo wszystko chyba warto u kogoś bardziej doświadczonego.
Ale. Czemu też nie skorzystać z tego, że masz dobrą koleżankę z dużą wiedzą. Myślę, ze rozmowa z nią może Ci wiele dać, wiele wyjaśnić. Ale bardziej chyba na zasadzie przekazania pewnej wiedzy książkowej. Z którą dopiero Ty sama coś mozesz zrobić, jakoś spróbować odnieść do własnej sytuacji, aby lepiej zrozumieć samą siebie.
Tam do niej przychodziło już paru znajomych z problemami i pomagają im, więc jakieś doświadczenie ma + staż gdzieś w gabinecie. Chcę sobie podarować , tylko też dziwnie mi odmówić kiedy wiem , że ona bardzo chce mi pomóc ..
Tam do niej przychodziło już paru znajomych z problemami i pomagają im, więc jakieś doświadczenie ma + staż gdzieś w gabinecie. Chcę sobie podarować , tylko też dziwnie mi odmówić kiedy wiem , że ona bardzo chce mi pomóc ..
To niech ci pomaga, co to szkodzi. Nikt nie zabroni jej ciebie wspierać. Tym lepiej dla ciebie, że przyjaxnisz sie z osoba tak "wyposazoną"
Ona sama , jako psycholog, powinna rozumieć, że połączenie terapii w czystym znaczeniu tego słowa z przyjaźnią jest pomysłem takim sobie.
Może zapytaj ja w jaki sposób zamierza sie dystansować wobec twoich problemów skoro tworzycie więź. Ustal z nią dokładnie o co chodzi. Być może te "sesje" bardziej będą własnie przypominać wsparcie niż terapię
Witam wszystkich ,
Potrzebuje pomocy. Parę miesięcy temu odkryłam , że jestem DDD - dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej. Miałam trudne dzieciństwo z niekochajacym ojcem, która stosował przemoc. Mam problemy w związkach : jestem zaborcza , kocham za bardzo osoby chłodne , natomiast gdy ktoś jest dla mnie dobry to się wycofuje z relacji. Do tego średnio radzę sobie z emocjami. Ciężko z tym żyć. Postanowiłam szukać pomocy. Mieszkam z przyjaciółką , która jest psychologiem. Tzn. 3 lata uczyła się na uniwersytecie w Mińsku (jest Bialorusinka) , 2 lata w Opolu (magisterskie) . Studia psychologiczne kończyła rok temu , po czym robiła jakiś staż przez ten czas . Zaproponowała mi , że będzie robiła mi minimum raz w tygodniu sesje terapeutyczne. Wstępnie się zgodziłam. Miakam też rozmowy wstępne gdzie stwierdziła , że moje decyzję biorą się z mojej niespełnionej miłości do ojca. Powiem szczerze , że zaczęłam w to wierzyć. Moje pytanie - czy taka terapia z przyjaciółką psycholog z niewielkim doświadczeniem, świeżo po studiach może być dla mnie zbawienna , czy lepiej dać sobie spokój i szukać pomocy na zewnątrz. Ta koleżanka jest bardzo ogarnięta, ale też chciałabym sobie pomoc , a nie zaszkodzić o ile tu można sobie bardziej zaszkodzić. Z góry dziękuję za opinię . Pozdrawiam!
Nie psuj swoich relacji z przyjaciółką zmieniając ją w terapeutkę. Niech pozostanie przyjaciółką od serca, której na pewno będziesz się zwierzać i na pewno ona Ci zawsze coś doradzi, albo wesprze. Ale na terapię idź koniecznie do kogoś "obcego", oczywiście mam na myśli terapeutę. W terapii jest niezbędne odpowiednie podejście psychologa i związana z tym obiektywność. Są różne metody terapeutyczne. Czasem terapia wymaga, aby terapeuta powiedział Ci coś co Ci się nie spodoba, żeby Cię sprowokować do zmiany sposobu myślenia, albo spojrzenia na Swój problem z innej perspektywy. To temat rzeka. W każdym razie najważniejsze jest abyś podjęła terapię. Nie zwlekaj z tym.
Przepraszam, że jeszcze mieszam w tym temacie . Tzn już byłam zdecydowana w 100% na psychologa z zewnątrz , ale jeszcze jej inna dobra koleżanka(w sensie mojej przyjaciółki) , z którą moja współlokatorka też robi sesje namieszala mi w głowie . Ta koleżanka mówi że teraz ma inny pogląd na samą siebie , że duzo więcej widzi i stara się pewne rzeczy zmienić, choć jest ciężko i mówi , że te wizyty bardzo dużo jej dają choć chodzi na nie dopiero 2gi miesiąc. Że nie jest oceniana i wysluchana. I teraz mam zagwostke... Jednocześnie nie chcę sobie zaszkodzić , a z drugiej może faktycznie to jest skuteczne (ta przyjaciółka jest od prawie roku na stażu w ośrodku interwencji kryzysowej ) Bardzo proszę jeszcze o otrzezwiajaca opinie, bo jestem w tym momencie jak dziecko we mgle.
Przepraszam, że jeszcze mieszam w tym temacie . Tzn już byłam zdecydowana w 100% na psychologa z zewnątrz , ale jeszcze jej inna dobra koleżanka(w sensie mojej przyjaciółki) , z którą moja współlokatorka też robi sesje namieszala mi w głowie . Ta koleżanka mówi że teraz ma inny pogląd na samą siebie , że duzo więcej widzi i stara się pewne rzeczy zmienić, choć jest ciężko i mówi , że te wizyty bardzo dużo jej dają choć chodzi na nie dopiero 2gi miesiąc. Że nie jest oceniana i wysluchana. I teraz mam zagwostke... Jednocześnie nie chcę sobie zaszkodzić , a z drugiej może faktycznie to jest skuteczne (ta przyjaciółka jest od prawie roku na stażu w ośrodku interwencji kryzysowej ) Bardzo proszę jeszcze o otrzezwiajaca opinie, bo jestem w tym momencie jak dziecko we mgle.
Słuchaj, ja też mam przyjaciółkę, która jest po psychologii. Nie prowadziła nigdy terapii, ale bardzo mi pomogła. W momentach kryzysowych mogłem z nią pogadać, co było mi bardzo potrzebne. Ale to nie zmienia tego, że poszedłem na normalną terapię. Jedno się z drugim nie kłóci. Przyjaciółka może Ci pomóc, ale zawsze przede wszystkim będzie Twoją przyjaciółką, a nie terapeutką. Nie jest osobą w stosunku do Ciebie całkowicie obiektywną. A jeśli nawet starałaby się być jak najbardziej obiektywna, to łączy Was więź emocjonalna, która będzie mieć wpływ na to co ona będzie mogła Ci powiedzieć. Paradoksalnie też to, że jesteście przyjaciółkami może też powodować, że nie powiesz jej czegoś co jest bardzo ważne, bo zahamuje Cię choćby wstyd. Zawsze nam przecież zależy na tym jak widzą nas bliscy.
Trochę się dziwię, że przyjaciółka w ogóle podejmuje się takiego zadania jak bycie Twoim terapeutą. To nie jest profesjonalne z jej strony. Mimo, że nie wątpię w jej dobre chęci.
A ja powiem tak,jestem DDA,pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej,od kilku lat szukam fachowej pomocy i niestety,trafiam na takich terapeutów,którzy bardziej mi szkodzą niż pomagają,nie okazują zrozumienia,krytykują,etykietują,i jak tu szukać pomocy?,bardzo bym chciała mieć taką koleżankę-psycholog,która zna moje problemy i jest chętna do pomocy,po prostu zazdroszczę,myślę,że gdybym wiedziała kilka lat temu gdy mówiłam Stop przemocy,że droga do normalnego życia będzie tak ciężka i wyczerpująca tzn.mam na myśli niemożność znalezienia terapeuty z prawdziwego zdarzenia to chyba zostałabym w tej sytuacji do końca życia z mężem alkoholikiem i przemocowcem bo teraz widzę,żę to droga przez mękę,jeżdżę,szukam,dzwonię,umawiam się na spotkania i.....kolejne porażki,jestem załamana
12 2017-01-30 14:31:04 Ostatnio edytowany przez MagdaMi (2017-01-30 14:37:11)
Jestem DDA. I sporo przeszłam w związku z tym. Wychowywałam się w domu w którym główną bohaterką była moja pijąca matka.
kasi11.65 też kiedyś szukałam terapeuty i raz nawet znalazłam sensowną panią, a tak mi się wtedy wydawało. Efekt był marny, bo nie uzyskałam pomocy, a jedynie rady które po wcieleniu w życie nie pomogły w niczym. Zdaję sobie sprawę, że Ci ciężko. Ważne, że pierwszy krok już zrobiłaś. Jeśli chcesz to pisz do mnie na priv.
moniquee lepiej będzie poszukać kogoś z zewnątrz. Przyjaciółka jaka by wspaniała nie była to jednak jest to osoba z którą łączy Cię więź i przyjaźń. W tym przypadku przepracować swoje problemy lepiej jest na neutralnym gruncie.
Magda Mi bardzo Ci dziękuję,z tymi terapeutami to jest po prostu koszmar,łatwo powiedzieć,że szukaj pomocy,ale na tych ,których trafiłam to często oni sami jej potrzebowali,na samo wspomnienie brrrr!!!,tylko rady,głupie uśmieszki,a jedna terapeutka na pierwszym spotkaniu spytała wprost "czy pani uprawia seks ze swoim partnerem"?,terapeutka.....w głowie się nie mieści,niezłe naruszanie granic i to ze strony psychologa.
Oczywiście,że odezwę się do Ciebie Magda Mi na priv,dziękuję za taką mozliwość,ale najpierw muszę dojść jak to się robi,jestem tu od kilku dni,pozdrawiam
To na otrzeźwienie polecam kodeks etyczny psychologa. Tam jest wyraźnie napisane, że nie powinno się być psychologiem dla ludzi bliskich, dla rodziny i znajomych. Następuje problem podwójnych wiązań, z którymi trudno sobie poradzić. Jak mogę jednocześnie być przyjaciółką i terapeutą, kiedy te dwie funkcje w pewnych momentach się wykluczają? Weź pierwszego lepszego z brzegu terapeutę i wyjaśni ci, że utrzymywanie kontaktu z terapeutą poza sesjami szkodzi procesowi terapeutycznemu. Przyjaciel może radzić, pocieszać, przytulać, brać twoją stronę, być stronniczym, chcieć, żebyś miała racje. Terapeuta - niekonieczne. Jego zadaniem będzie ci towarzyszyć w tym, żebyś odkryła coś o sobie.
Powiem ci tak - miałam wczoraj taką sesję z terapeuta, dotyczyła tak głębokiej rany z dzieciństwa, ale nie byłabym w stanie otworzyć się tak przed kimś bliskim - bo spojrzenie im potem w oczy byłoby dla mnie trudne. Wiedzieć, że wiedzą, co mnie boli, co mnie rani, jakie rzeczy przeżywam, jednocześnie nie wiedząc o nich tego samego? To bardzo niekorzystna, nierówna relacja.
16 2017-02-02 01:25:09 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-02-02 01:34:01)
"Edukacja terapeutyczna nie pomaga w tworzeniu zrównoważonej osobowości, ale propaguje ... skupienie się jedynie na samorealizacji zamiast na próbie zrozumienia i poprawy świata. Paradoks edukacji terapeutycznej polega na tym, że nie zmienisz ani siebie, ani świata" D. Hayes
Jego zadaniem będzie ci towarzyszyć w tym, żebyś odkryła coś o sobie.
Powiem ci tak - miałam wczoraj taką sesję z terapeuta, dotyczyła tak głębokiej rany z dzieciństwa, ale nie byłabym w stanie otworzyć się tak przed kimś bliskim - bo spojrzenie im potem w oczy byłoby dla mnie trudne. Wiedzieć, że wiedzą, co mnie boli, co mnie rani, jakie rzeczy przeżywam, jednocześnie nie wiedząc o nich tego samego? To bardzo niekorzystna, nierówna relacja.
Mono, a co Ci daje poczucie bezpieczeństwa??
sam fakt że terapeuta nie skrytykuje, że się krzywo nie popatrzy, ze wysłucha, nie ucieknie bo mu za to płacą od wysłuchania?? przecież to film we własnej głowie
stojąc pod ścianą najrozsądniej popatrzeć, czasem obok są drzwi, problem w tym że klamkę musisz dotknąć TY, otworzyć szeroko drzwi, potem sobie
można latać, zamykać, otwierać
aż zadyszka się złapie i przejdą "niespokojne nogi"
Wierze, ze Twoja przyjaciolka ma jak najlepsze intencje, ale niestety sa tu dwa powazne problemy: 1) brak doswiadczenia i 2) konflikt interesow.
Pierwsze mowi samo za siebie. Ktos kto nie przeszedl dlugofalowego treningu na bycie terapeuta, ktore jak dobrze juz kilka osob napisalo, jest pod nadzorem terapeuty z wieloletnim doswiadczeniem, nie powinien podejmowac sie terapeutyzowania nikogo, bo zrobi wiecej szkody niz pozytku. Drugie natomiast sprawia, ze terapia jest absolutnie bezcelowa, bo osoba, ktora jest Twoja przyjaciolka, chocby na glowie stanela, wniesie w relacje terapeutyczna (nawet jezeli tylko podswiadomie) elementy Waszej istniejacej przyjazni i nie bedzie potrafila obiektywnie z Toba pracowac. Efektem tego bedzie nie tylko zniszczona przyjazn, ale rowniez duze szkody psychiczne dla samej Ciebie.
Widzisz, ja stawiam karty (kompletnie nieporownywalne do terapii w sensie powagi zagadnienia, ale w sensie ludzkiego kontaktu na miejscu tutaj) i jak zarazy unikam robienia tego dla ludzi, ktorych znam. Powod jest prosty- nie potrafie obiektywnie czytac rozkladow. Jak widze cos naprawde okropnego, to to minimalizuje. Czesto gesto bede tez zasugerowana oczekiwaniami danej osoby. Jezeli widze, ze klopoty pytajacego sa glownie spowodowane jego negatywna cecha charakteru, to trudno takie nieprzyjemne wiesci walic prosto w oczy. Z drugiej strony, kolezanka/ przyjaciel/ znajomy ktorzy do mnie by przyszli moga sie wstydzic zapytac o najwazniejsze dla nich sprawy. Z doswiadczenia wiec grzecznie acz stanowczo odmawiam rozkladania kart swoim ziomkom.
Nie wiedziałam, że jeszcze temat nie przepadł Macie chyba rację z tym że nie powinno się być terapeuta przyjaciółki. Tylko hipotetycznie zakładając: gdyby tak przyjaciółka - psycholog tak samo przeżyła piekło w dzieciństwie (ojciec alkoholik) i wie co czuje ta druga strona to czy zmieniłoby w jakimś względzie postać rzeczy ?
Nie wiedziałam, że jeszcze temat nie przepadł
Macie chyba rację z tym że nie powinno się być terapeuta przyjaciółki. Tylko hipotetycznie zakładając: gdyby tak przyjaciółka - psycholog tak samo przeżyła piekło w dzieciństwie (ojciec alkoholik) i wie co czuje ta druga strona to czy zmieniłoby w jakimś względzie postać rzeczy ?
Nie wydaje mi sie. Wlasciwie, to mogloby dolozyc wiecej problemow, poniewaz przyjaciolka moglaby w terapii podswiadomie przenoscic na Ciebie wlasne traumy.
Istota procesu terapeutycznego jest obiektywizm, ktorego nie da sie zachowac gdy jestesmy z kims juz w relacji przyjacielskiej.
Niech ona Ci pomaga, jak najbardziej niech bedzie Ci wsparciem, ale jako przyjaciolka