Jak już napisałam w tytule, tydzień temu zakończyłam 4- letnią znajomość i zastanawiam się, czy słusznie zrobiłam. Znajomość polegała na spotykaniu się w miarę możliwości czasowych, bez ingerencji w prywatne życie, ponieważ oboje jesteśmy po przejściach i mamy dzieci. Takie było założenie. Sytuacja specyfiki dodawał jeszcze fakt, że była żona jest Brytyjką (gdyż on tam ponad 20 lat mieszkał )i mieszka wraz z dwoma synami w UK, z czego starszy z nich jest chory i wymaga stałej kontroli (choroba natury psychicznej). Z racji tego że partner jest osobą bardzo odpowiedzialną i zależy mu na utrzymaniu więzi z synami, jeździł tam co drugi tydzień na około 4 dni (łącząc to z biznesem który prowadzi w Polsce). Nigdy mi to nie przeszkadzało a wręcz imponowało , że pomimo pewnych różnic między nim a byłą żoną, nie zostawia jej samej z problemem.
Spędzał rownież z nimi każde święta, co dla mnie było oczywiste (przez wzgląd na dobro jego synów). Sprawiał mi ból jedynie fakt, że wyjazd na święta trwał ponad tydzień i kończył się zawsze po Nowym Roku. Ja oczekiwałam że po świętach moglibyśmy My spędzić więcej czasu ze sobą (np. Sylwester ). W zeszłym roku podczas świąt nie wytrzymałam i powiedziałam mu o tym. Był bardzo zaskoczony ale po dłuższej rozmowie doszliśmy do porozumienia i skrócił wyjazd o kilka dni. Jednak w tym roku sytuacja się powtórzyła. Więdząc jak było rok temu, poinformował mnie tak po prostu, że wyjeżdża w wigilię i wraca po Nowym Roku. Na początku nie dałam poznać że mnie to zabolało, jednak on zna mnie już na tyle że domyślił się że coś jest nie tak. Gdy zapytał powiedziałam wszystko. Jego reakcja zabolała jeszcze bardziej bo stwierdził, że dla niego najważniejsze jest żebym ja miała coś dobrego z naszej znajomosci i była zadowolona z tego co jest, a jeśli tak by miało nie być to nie powinnam w niej być. Odebrałam to jako sugestię że skoro jestem nieszczęśliwa to powinnam zakończyć znajomość i odparłam że jeśli to jest jedyna propozycja na rozwiązanie problemu to nie pozostaje mi nic innego jak przychylić się do propozycji. On twierdzi że to nie była propozycja tylko opinia i nie było jego intencją żebym kończyła znajomość. U mnie emocje wzięły górę i nie chciałam już słuchać. Efekt jest taki że od tygodnia jest cisza między nami, poza SMS z życzeniami świątecznymi, które odwzajemniłam.
Napisałam tu ponieważ chciałabym aby ktoś obiektywnie ocenił tę sytuację, myślę że łatwiej ją ocenić nie będąc emocjonalnie związanym z nią.
Dodam tylko że poza tymi dwoma sytuacjami było nam bardzo dobrze, zawsze mogłam na niego liczyć, był prawdziwym przyjacielem i pomimo częstych wyjazdów wiedziałam że zawsze jest przy mnie i pamięta.
1 2016-12-27 10:50:01 Ostatnio edytowany przez Loginka42 (2016-12-27 11:20:43)
2 2016-12-27 11:17:55 Ostatnio edytowany przez Loginka42 (2016-12-27 11:18:46)
Mała poprawka, miałam na myśli obiektywną ocenę sytuacji oczywiście.
Jak już napisałam w tytule, tydzień temu zakończyłam 4- letnią znajomość i zastanawiam się, czy słusznie zrobiłam. Znajomość polegała na spotykaniu się w miarę możliwości czasowych, bez ingerencji w prywatne życie, ponieważ oboje jesteśmy po przejściach i mamy dzieci. Takie było założenie. Sytuacja specyfiki dodawał jeszcze fakt, że była żona jest Brytyjką (gdyż on tam ponad 20 lat mieszkał )i mieszka wraz z dwoma synami w UK, z czego starszy z nich jest chory i wymaga stałej kontroli (choroba natury psychicznej). Z racji tego że partner jest osobą bardzo odpowiedzialną i zależy mu na utrzymaniu więzi z synami, jeździł tam co drugi tydzień na około 4 dni (łącząc to z biznesem który prowadzi w Polsce). Nigdy mi to nie przeszkadzało a wręcz imponowało mi to, że pomimo pewnych różnic między nim a byłą żoną, nie zostawia jej samej z problemem.
Spędzał rownież z nimi każde święta, co dla mnie było oczywiste (przez wzgląd na dobro jego synów). Sprawiał mi ból jedynie fakt, że wyjazd na święta trwał ponad tydzień i kończył się zawsze po Nowym Roku. Ja oczekiwałam że po świętach moglibyśmy My spędzić więcej czasu ze sobą (np. Sylwester ). W zeszłym roku podczas świąt nie wytrzymałam i powiedziałam mu o tym. Był bardzo zaskoczony ale po dłuższej rozmowie doszliśmy do porozumienia i skrócił wyjazd o kilka dni. Jednak w tym roku sytuacja się powtórzyła. Więdząc jak było rok temu, poinformował mnie tak po prostu, że wyjeżdża w wigilię i wraca po Nowym Roku. Na początku nie dałam poznać że mnie to zabolało, jednak on zna mnie już na tyle że domyślił się że coś jest nie tak. Gdy zapytał powiedziałam wszystko. Jego reakcja zabolała jeszcze bardziej bo stwierdził, że dla niego najważniejsze jest żebym ja miała coś dobrego z naszej znajomosci i była zadowolona z tego co jest, a jeśli tak by miało nie być to nie powinnam w niej być. Odebrałam to jako sugestię że skoro jestem nieszczęśliwa to powinnam zakończyć znajomość i odparłam że jeśli to jest jedyna propozycja na rozwiązanie problemu to nie pozostaje mi nic innego jak przychylić się do propozycji. On twierdzi że to nie była propozycja tylko opinia i nie było jego intencją żebym kończyła znajomość. U mnie emocje wzięły górę i nie chciałam już słuchać. Efekt jest taki że od tygodnia jest cisza między nami, poza SMS z życzeniami świątecznymi, które odwzajemniłam.
Napisałam tu ponieważ chciałabym aby ktoś subiektywnie ocenił tę sytuację, myślę że łatwiej ją ocenić nie będąc emocjonalnie związanym z nią.
Dodam tylko że poza tymi dwoma sytuacjami było nam bardzo dobrze, zawsze mogłam na niego liczyć, był prawdziwym przyjacielem i pomimo częstych wyjazdów wiedziałam że zawsze jest przy mnie i pamięta.
Skoro jeden tydzień w roku jest dla Ciebie ważniejszym od wszystkich pozostałych, skoro to, co jest między wami jest dla Ciebie mniej istotne od tego tygodnia, skoro przez jego wyjazd jesteś nieszczęśliwą, to kontynuowanie związku nie ma sensu. On nie zdecyduje się na spędzanie Świąt i Sylwestra bez dzieci, Ty - chcąc zmusić go do zmiany decyzji będziesz manipulowała jego uczuciami.
Nie chciałam żeby spędzał święta bez synów (nie są to już dzieci bo mają 18 i 20 lat), chciałam mieć choć trochę czasu dla nas po świętach.
Powtórzę.
Skoro jeden tydzień w roku jest dla Ciebie ważniejszym od wszystkich pozostałych, skoro to, co jest między wami jest dla Ciebie mniej istotne od tego tygodnia, skoro przez jego wyjazd jesteś nieszczęśliwą, to kontynuowanie związku nie ma sensu.
Wielokropku,prawdopodobnie nie doczytałaś-nie tydzień w roku lecz co 2 tyg. po 4 dni.Tak pisze autorka .
W związku z tym ja osobiście zastanawiałabym się czy była żona faktycznie jest była...
Bo Twoje oczekiwania, Loginka nie są bynajmniej przesadzone
diano45, czy doczytałam? Przeczytałam posty autorki, ze zrozumieniem. Wedle jej słów, jest dumna z tego, że TŻ utrzymuje kontakty z synami. Nieszczęśliwa jest z powodu tego, że wyjazd świąteczny TŻ obejmował/obejmuje tydzień i kończył/kończy się po Nowym Roku.
8 2016-12-27 14:05:29 Ostatnio edytowany przez celinienne (2016-12-27 14:08:16)
W moim odczuciu - zwiazek nie ewoluowal (np nie opowiadasz o tym, ze jezdzilas do niego, ze wyjezdzaliscie na wspolne wakcje itd). Raz ustanowione priorytety pana sa niezmienne i albo miescisz sie w kadrze, albo wypadasz. Mam wrazenie (wybacz), ze zredukowal cie do kobiety, ktora sie odwiedza w delegacji, i ktora nie prawa niczego oczekiwac. Mysle, ze wczesniej czy pozniej kazdy zwiazek bez przyszlosci sie wypala. W sumie, to on podjal decyzje, ale jak zawodowa ofiara czekal, az to ty powiesz ostatnie slowo.
Wspolczuje.
Celinienne - opisałaś dokładnie miotające mną uczucia. Odkryłaś wszystkie bolączki.
diana45 - również uważam że moje wymagania nie są wygórowane. Co do żony, nie mam powodów żeby w to nie wierzyć. Ostatnią rzeczą o jaką bym go podejrzewała jest kłamstwo. Nie znam bardziej prawdomównego człowieka, przez 4 lata nigdy nie złapałam go na kłamstwie.
A ja stanę po stronie Autorki, Wielokropku. Nie sądzę, żeby "dzieci" w wieku 18 i 20 lat aż tak strasznie potrzebowały dawno nie mieszkającego z nimi ojca przez całe święta i sylwestra. Nawet mimo choroby, są to osoby już dorosłe, same święta w zupełności by wystarczyły, co nie przeszkadzałoby Autorce, jeśli prawdą jest, co pisze.
Naprawdę zupełnie spokojnie gość mógłby ofiarować Jej te parę dni w roku (niby tylko parę dni, ale są to dni szczególne mimo wszystko), zwłaszcza, że wie, że Ją to boli...
Wielokropku - ja nie chcę nim manipulować, chcę poczuć poprzez działanie z jego strony że jestem ważna. Nie mam wygórowanych oczekiwań, i to już nawet nie chodzi o ten tydzień który spędza z dala ode mnie, ale bardziej o brak reakcji na moje potrzeby.
13 2016-12-27 22:52:30 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-27 22:52:52)
A ja nie opowiadam się po żadnej stronie, ani autorki, ani jej TŻ. Zachowanie obojga jest dla mnie dziwne, oboje na temat Świąt/Sylwestra nabrali wody w usta.
Wielce mówiące zdanie z pierwszego posta.
(...) Znajomość polegała na spotykaniu się w miarę możliwości czasowych, bez ingerencji w prywatne życie, ponieważ oboje jesteśmy po przejściach i mamy dzieci. (...)
I kolejne, które zwróciły mą uwagę:
(...) Ja oczekiwałam że po świętach moglibyśmy My spędzić więcej czasu ze sobą (np. Sylwester ). W zeszłym roku podczas świąt nie wytrzymałam i powiedziałam mu o tym. Był bardzo zaskoczony ale po dłuższej rozmowie doszliśmy do porozumienia i skrócił wyjazd o kilka dni. (...)
Oznacza to, że przez cały czas znajomości autorka nie powiedziała swemu TŻ o oczekiwaniach. Zrobiła to dopiero podczas ubiegłorocznych Świąt. I, jak podejrzewam, uznała, że to jest umowa na zawsze.
(...) Jednak w tym roku sytuacja się powtórzyła. Więdząc jak było rok temu, poinformował mnie tak po prostu, że wyjeżdża w wigilię i wraca po Nowym Roku. (...)
On ją poinformował, a ona wcześniej nie powiedziała słowa na temat swych oczekiwań nt. wspólnego czasu poświątecznego i/lub Sylwestra.
Loginko42, napisałaś, że
(...) chcę poczuć poprzez działanie z jego strony że jestem ważna. (...)
Tymczasem swój pierwszy post zakończyłaś tak:
(...) Dodam tylko że poza tymi dwoma sytuacjami było nam bardzo dobrze, zawsze mogłam na niego liczyć, był prawdziwym przyjacielem i pomimo częstych wyjazdów wiedziałam że zawsze jest przy mnie i pamięta.
Zawsze mogłaś na niego liczyć, zawsze był przy Tobie, it.d. Nie byłaś ważna? Nie czułaś się ważną dla niego? Nie reagował na Twe potrzeby? Powiedziałaś mu w listopadzie, początku grudnia o tym, że chcesz z nim spędzić czas poświąteczny/noworoczny?
Zauważam, że niektóre kobiety nie mówią innym (w tym swym TŻ) o swych oczekiwaniach, swoich potrzebach i są wielce zdziwione/zasmucone/zdenerwowane, gdy ci 'inni' (w tym TŻ) nie odpowiadają na nie.
A przecież można byłoby uniknąć części nieporozumień, gdyby mówić do siebie i o sobie wprost. To naprawdę nie jest trudne.
Fakt, być może masz rację, Wielokropku niekoniecznie musiał to uznać za umowę na całe życie, mimo to - mógłby. Jak już wszyscy zauważyliśmy, jest to szczególny czas, raz do roku. Więc co roku rozmowa o tym samym przypominałaby codzienne trąbienie "nie zapomnij wynieść śmieci".
santapietruszko, wybacz, ale czym innym jest codzienne, jak napisałaś, trąbienie o wyniesieniu śmieci, czym innym rozmowa o tym, by jednorazowa sytuacja miała stać się tradycją. Poza tym to autorka przede wszystkim 'mogła' rozpocząć rozmowę, skoro dla niej była/jest to ważna sprawa. Nie zrobiła tego. Dlaczego? Czyżby miał to być test jego osoby? Uprzedzając, nie bronię TŻ.
Nie wiem, jak wyglądała to rozmowa w zeszłym roku, trudno coś odpowiedzieć. Być może faktycznie TŻ uznał, że to jednorazowo. Ale to już musiałaby powiedzieć sama Autorka
Masz rację i pisałam już, że uwielbiam Twoje obiektywne podejście do każdej sprawy
17 2016-12-27 23:22:12 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-27 23:22:38)
Jeśli prawdą jest to:
(...) Znajomość polegała na spotykaniu się w miarę możliwości czasowych, bez ingerencji w prywatne życie, ponieważ oboje jesteśmy po przejściach i mamy dzieci. (...)
to na jakiej podstawie autorka ingeruje w jego prywatne życie? Spotkają się w miarę swych możliwości czasowych, czyli po okresie świąteczno-sylwestrowym.
santapietruszko, dziękuję.
W moim odczuciu - zwiazek nie ewoluowal (np nie opowiadasz o tym, ze jezdzilas do niego, ze wyjezdzaliscie na wspolne wakcje itd). Raz ustanowione priorytety pana sa niezmienne i albo miescisz sie w kadrze, albo wypadasz. Mam wrazenie (wybacz), ze zredukowal cie do kobiety, ktora sie odwiedza w delegacji, i ktora nie prawa niczego oczekiwac. Mysle, ze wczesniej czy pozniej kazdy zwiazek bez przyszlosci sie wypala. W sumie, to on podjal decyzje, ale jak zawodowa ofiara czekal, az to ty powiesz ostatnie slowo.
Wspolczuje.
Przychylam się do tej wypowiedzi.
Prawie jak "kochanka" .
Egoista zawsze powie, że jeśli coś Ci nie pasuje, to idź gdzie indziej.
Musisz być szczera sama ze sobą i zamiast udawać, że ten układ Cię w 100% satysfakcjonuje, powinnaś zrozumieć, że od niego oczekujesz czegoś więcej, niż on może Ci dać...
Wielokropku - nie powiedziałam mu wcześniej o tym, ponieważ wcześniej mi to nie przeszkadzało ( przez pierwsze 2 lata).
Może dlatego, że wcześniej byłam w związku, w którym byłam kontrolowana przesadnie. W tym, taka izolacja nawet mi odpowiadała. Na początku relacji byłam wycofana, był między nami dystans (zarówno u mnie jak i u partnera ), który z czasem się zatarł. Stało się to naturalnie i samoistnie. Wcześniejsze zapewnienia o nie ingerencji w życie prywatne wzięły w łeb, zaczęłyśmy się sobie zwierzać i pomagać w trudnych chwilach.
Dopiero w święta zeszłego roku zrozumiałam, że po raz pierwszy mi go w święta brakuje. Mając na uwadze, że ma obowiązki rodzicielskie nie miałam zamiaru wymagać aby spędzał je ze mną. Ale czas po świętach do Nowego Roku mógłby.
Powiedziałam mu o swoich odczuciach od razu, był zaskoczony - czemu się nie dziwię, ponieważ nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Po długiej rozmowie doszliśmy do porozumienia i jak już podałam - skrócił czas pobytu w UK. Miał jasno powiedziane, że chciałabym aby w czasie poświątecznym ze mną spędzał czas ( zaznaczam - spędzał /nie spędził ).Przekaz był jasny - "Czuję się w tym okresie samotna i opuszczona, byłoby miło gdybyś podzielił go tak, żeby i dla mnie był w nim czas".
Powiedziane miał też, że po raz pierwszy tak się czuję, że spowodowane jest to większym zaangażowaniem z mojej strony.
Uważam, że po takich deklaracjach należy liczyć się z tym, że święta są co roku i taka sytuacja może się powtórzyć.
Myślę, że bardziej na miejscu z jego strony, byłoby zapytać mnie jak planujemy czas po świętach niż zwyczajnie informować w jakim czasie wyjeżdża.
Przyznaję, że nie poruszyłam tematu tegorocznych świąt i sylwestra wcześniej, chciałam sprawdzić czy weźmie mnie pod uwagę w swoich planach. Niestety nie zrobił tego, a jego reakcja na moje niezadowolenie z tego powodu, pokazuje że mogło być to zamierzone.
Jeśli zaś chodzi o wypowiedź, że zawsze było nam bardzo dobrze i czułam się ważna...Myślę że źle to ujęłam. Powinno być że generalnie było bardzo dobrze, ponieważ wątpliwości też czasami się pojawiały. Jednak w ogólnym zarysie było OK. Czułam się ważna i wspierana.
Jak widać przestało mi to wystarczać skoro potrzebowałam potwierdzenia, że tak jest.
Chciałam nadmienić, że pomimo twojej chłodnej oceny mojego postępowania, doceniam że wyrażasz swoje zdanie, pomagasz pewne rzeczy zrozumieć
Zamiast powiedzieć o swych oczekiwaniach, zrobiłaś test jego pamięci. A interpretacja zachowania, jak to interpretacja, może być niezgodna z jego intencjami. Do Ciebie należy decyzja, co zrobisz ze swym sposobem traktowania innych: czy kolejne osoby będziesz poddawała sprawdzeniu, czy też wprost będziesz mówiła o swych oczekiwaniach wobec nich.
Loginka, a ja tu czegoś nie rozumiem. Jesteście parą, tworzycie związek tak? Bo nie wyobrażam sobie,że mam chłopaka i w święta i sylwestra co roku jestem sama. Albo jadę z nim do tej Anglii i to jest jego pomysł i jego inicjatywa, bo tak powinno być. Albo zapraszamy jego dzieci do Polski i robimy święta u siebie, w domu. No bo to by było chyba normalne...ale mogę się mylić, nie znam Waszej relacji, faktycznie wychodzisz tu na kochankę i jeżeli to Ci przeszkadza, to zrób coś z tym.