O co tu chodzi? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5 ]

Temat: O co tu chodzi?

Witam wszystkich użytkowników forum. Czy moglibyście się na to spojrzeć z perspektywy osoby trzeciej?
Mam problem z facetem, z którym spotykam się od kwietnia tego roku, ja mam 26, on 40 lat. Znaliśmy się wcześniej, gdy byłam nastolatką, ale na gruncie neutralnym. W kwietniu odzyskaliśmy kontakt przez Facebooka, umówiliśmy się i jakoś poszło, bardzo szybko zaczęliśmy być razem - z jego inicjatywy, co muszę podkreslić.
Gdy go znałam wcześniej miał żonę i córkę, teraz już od lat jest rozwodnikiem. Jakoś po miesiącu wyszło, że nie chce mieć więcej dzieci. To rozumiem, znam wielu dzieciatych-rozwiedzionych, którzy już nie czują potrzeby płodzenia kolejnych potomków i chyba też nie jestem stworzona do macieżyństwa, nie wyobrażam sobie tego, przynajmniej obecnie.
Po 4 miesiącach zapytałam się go, czy coś do mnie czuje. Nie oczekiwałam wielkiego wyznania miłości, bo też dopiero coś zaczynałam do niego czuć i chciałam wiedzieć, czy jesteśmy na tym samym etapie. Przynajmniej przysłowiowe motyle w brzuchu, te sprawy. Powiedział, że nie i nie wie, czy jest jeszcze w stanie coś do kogoś poczuć. To mnie załamało, postanowiłam od niego odejść. Powiedział wtedy, że nie miał nigdy na celu mnie skrzywdzić, ale nie potrafi wykrzesać z siebie wyższych uczuć. Rozstanie przebiegło w pokoju, ale nie trwało długo, bo zeszliśmy się po kilku dniach. Decyzję podjęliśmy wspólnie, nie było strony bardziej aktywnej. Powiedział, że mu na mnie zależy i świetnie spędza ze mną czas.
Minęło trochę czasu i podczas normalnej rozmowy wyszły kolejne rzeczy. Nie wierzy w małżeństwo, swoje ostatnie uważa za błąd, bo ożenił się podobno tylko dlatego, bo ona chciała i naciskała, a on uznał, że tak należy, że to już czas. To samo powiedział o córce - miał już swoje lata i był w małżeństwie, więc tak należało. Zapytałam, czy w takim razie, gdyby się nam układało przez kilka lat, to czy może byśmy razem zamieszkali (mieszkamy po dwóch stronach dużego miasta i ze względu na to i na godziny pracy widzimy się max 3 razy w tygodniu). Odpowiedział, że nie wie, bo lubi mieszkać sam, poza tym nigdy się nie zastanawiał nad zamieszkaniem z jeszcze kimś innym (ze swoją byłą żoną naturalnie mieszkał, ale poza tym nic).

Z tego opisu wyłania się facet, który nie chce żadnych poważniejszych zobowiązań, chce teraz do końca życia mieć po prostu przyjemność itd. Tak... ale i trochę nie.
Od samego początku związku to on się bardziej stara. Głównie to on wymyśla atrakcje, zaprasza mnie w różne miejsca, płaci za mnie (wiem, jak to brzmi, ale musiałam to dodać dla zobrazowania sprawy - pieniądze mnie nie interesują, zarabiam praktycznie tyle samo co on i niczego mi nie brakuje), bez problemu jest w stanie iść na ustępstwa, potrafi rozmawiać, moje zdanie stawia na pierwszym miejscu, każdą moją prośbę spełnia bez gadania, choć czasami sama wiem, że nie jest mu to na rękę, nie ogląda się za innymi NIGDY (a przynajmniej, gdy jest ze mną - ani słowa nawet, że jakaś jest ładna czy spojrzenia w jej stronę). Nie ukrywa naszego związku, jego córka o nas wie, rozmawiałyśmy o grach komputerowych przez Skype'a hmm Dlatego jest to dla mnie dziwne. Skoro nie jest w stanie się zaangażować i tak wygląda jego niezaangażowanie, to nie wiem, jak się zachowuje, jak już się zaangażuje. Gdyby się na nas spojrzeć z boku, to głównie ja od niego "biorę", a w ogóle to jesteśmy świetną parą, wszyscy moi znajomi go lubią i się cieszą, że mam takiego fajnego faceta.
Na koniec dodam, że nie jestem jego pierwszą kobietą po rozwodzie. Wcześniej spotykał się przez kilka lat z moją równolatką. Zapytałam się go raz z ciekawości, dlaczego z nią zerwał - umilkł i było widać, że myśli nad odpowiedzią i w myślach dobiera słowa. Odpowiedź była dziwna, zaufajcie mi proszę na słowo - strasznie wymijająca. Coś na zasadzie "Zmieniła się" i koniec. Ostatnio podczas tej rozmowy o ślubie/mieszkaniu rzucił tekstem (zapytałam się go, czy ona nie chciała podczas tych kilku wspólnych lat z nim zamieszkać), że nie chce o niej w ogóle rozmawiać, bo to była pomyłka i woli zapomnieć, że istniała. Okej, nie wnikam.

Nie bierzcie mnie proszę za desperatkę, bo rozmawiam o takich rzeczach, tak jakbym dążyła do złapania męża na siłę. Wcześniej byłam w 6-letnim związku i wiem, że wszystko wymaga czasu, ale nie chcę znowu zmarnować sobie kilku lat życia. Tylko nie wiem, o co tutaj chodzi. Zachowuje się, jakby był zakochany we mnie na zabój, a z drugiej strony nic nie czuje? Po co wchodził w związek, skoro jest niepewny i nie chce niczego w swoim życiu za bardzo zmieniać?

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez rojka (2016-12-29 01:04:06)

Odp: O co tu chodzi?

Mi nasuwa się tylko jedna odpowiedź : bo jest mu tak wygodnie. Jeżeli Ty liczysz na stały związek,zamieszkanie razem a w przyszłości być może dzieci to raczej nie z nim.
On tak sobie będzie żył, Tobie dogodzi, czasem się spotkacie ale wróci do domu i będzie sobie żył po swojemu. Założy kapcie,pogłaszcze kota,poczyta,pogra czy coś tam innego zrobi ale sam bo tak właśnie chce.
On Ci przecież to powiedział. On już się nasiedział w domu w małżeństwie z rozsądku już więcej nie chce tak żyć. Chce żyć po swojemu a nie dla zasad.

3

Odp: O co tu chodzi?

Jestem w podobnej pod pewnymi względami sytuacji - trochę młodsza od Ciebie, mój facet też od Twojego młodszy i niedzieciaty, ale po rozwodzie. Wobec małżeństwa sceptyczny, do dzieci się nieśpieszący (totalnie ich co prawda nie wyklucza). Bez oporów co do wspólnego mieszkania, ale to teraz, po 1,5 roku razem, bo po 4 miesiącach to nawet mowy o takich sprawach nie było. Także myślę, że mogę się jakoś wczuć w sytuację.

Z osobistych przemyśleń mogę powiedzieć tyle - najważniejsze, to patrzeć na sprawę trzeźwo i w oparciu o fakty, a nie swoje chiejstwa. I zastanowić się, jak Ty się w tym odnajdujesz. Czy to Cię naprawdę uwiera, czy tylko odzywają się echem jakieś Twoje lub bliskich wyobrażenia o tym jaki "powinien" być związek i na co "zasługujesz". Jeśli boisz się, że on się w ten związek nie angażuje wystarczająco, to z nim porozmawiaj. Zastanów się jednak najpierw, czego od niego oczekujesz, na co jesteś w stanie się zgodzić, a co Ci nie odpowiada i na ile da się to pogodzić z Twoimi oczekiwaniami. W każdej relacji przychodzi taki moment, że trzeba wyłożyć karty na stół - i u was chyba on właśnie nadszedł. Nie ma co się tego obawiać, bo zgodnego związku to nie rozbije, a słaby i tak by się prędzej czy później rozpadł, więc po co przedłużać farsę? Pamiętaj, że to dorosły facet, który niewątpliwie ma jakąś wizję swojej przyszłości - i żadną "cudowną" metodą jego zdania w tej kwestii nie zmienisz, jedne co możesz, to je poznać i albo zaakceptować przyszłość, którą on proponuje, albo odejść.

4 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-12-29 21:25:26)

Odp: O co tu chodzi?

Po pierwsze przestań to nazywać związkiem. To żaden związek nie jest i nigdy nim nie będzie. Jesteście dla siebie kumplami z korzyściami łóżkowymi.

Podsumujmy:
- on nic do Ciebie nie czuje
- nigdy z Tobą nie zamieszka
- nigdy się z Tobą nie ożeni
- nigdy nie będzie miał z Tobą dziecka

Jaki to jest "związek" według Ciebie? Według mnie bardziej pasuje tu słowo "układ".
Radzę Ci czym prędzej ZAAKCEPTOWAĆ fakt, że zasady tego układu nigdy się nie zmienią - bo jestem wręcz pewna, że w głębi siebie liczysz, że on jednak Cię pokocha, że jednak się zmieni, że jednak zamieszka z Tobą. Tak nie będzie. Będziesz miała 50 lat i nadal będziesz do niego dojeżdżać zabierając szczoteczkę do zębów. Większość nocy będziesz spędzać samotnie a gdy dawna koleżanka spyta czy ułożyłaś sobie życie, powiesz "mam konkubenta od 30 lat, ale nigdy ze sobą nie mieszkaliśmy, bo on nie chce". I przez te 30 lat nigdy nawet nie usłyszysz "kocham cię".

O ile Tobie by ten układ odpowiadał to ok.
Ale Tobie nie odpowiada, skoro zakładasz ten temat.
Ja bym ten układ zakończyła na Twoim miejscu jak najszybciej. Serio serio. Zasługujesz na faceta który potrafi się zadeklarować, na faceta emocjonalnie dojrzałego. Zasługujesz na KOGOŚ KTO CIĘ POKOCHA.
Nie daj sobie wciskać tych tanich tekstów że on nie jest w stanie nic do nikogo poczuć. Żyjesz tylko raz. Zostaw popaprańców emocjonalnych za sobą. Szukaj miłości. Radzę Ci to ze szczerego serca.
Prawda jest taka że zbliżasz się do 30-tki, powoli tracisz swoją urodę i młodość. I to na kogo? Na jakiegoś starzejącego się Piotrusia Pana który lubi Cię jak koleżankę.
Czytając to pewnie w Twojej głowie kiełkuje myśl "porozmawiam z nim o tym". To nic nie da. Nie rozmawiaj z nim o tym.
Zrób cięcie.

Wcześniej byłam w 6-letnim związku i wiem, że wszystko wymaga czasu

Nie wiem jak było w Twoim poprzednim związku, ale możesz mi wierzyć - facet któremu prawdziwe zależy, z uśmiechem na ustach wyzna miłość i zamieszka z kobietą i nawet się oświadczy. Nie dlatego że tak trzeba, zachowując się przy tym jakby dostał wyrok śmierci. Dlatego że tego naprawdę chce, bo tak bardzo pragnie jej w swoim życiu. I nie potrzebuje na to Bóg wie ile czasu. Potwierdzi to chyba każdy facet który jest w szczęśliwym związku.

5

Odp: O co tu chodzi?

Wszystko jest tutaj dwuznaczne - powiedzial, ze nie kocha - a jest zaangazowany jak malo ktory facet, ktory twierdzi, ze owszem.
To prawda, ze masz za soba 6 letni zwiazek bez przyszlosci, ale mysle, ze dla tego konkretnie faceta warto poswiecic troche wiecej czasu niz 4 miesiace. Zwiazek jest jeszcze "swiezy", wg mnie i dobrze rokujacy.

Posty [ 5 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024