Cześć, piszę na tym forum, bo potrzebuję opinii osób trzecich, zdystansowanych do sprawy. Tak naprawdę, po prostu nie mam też komu się wyżalić. Zacznijmy od tego, że jestem młodą kobietką, w związku ze swoim chłopakiem byłam przez 6 lat. Moja rodzina od początku była negatywnie nastawiona do tej znajomości, ale moja mama nigdy nie była osobą ingerującą w moje życie i wymuszającą na mnie różne decyzje, więc ta relacja toczyła się spokojnie pomimo jej niezadowolenia. Jednak od 1-2 lat zauważyłam, jak ten chłopak zmienia się na gorsze.
Zawsze czułam przerażenie na myśl o tym, że mój ukochany będzie przypominał mojego ojca, czyli stanie się połączeniem materialisty i egoisty w jednym. Niestety, zaczęłam zauważać w moim chłopaku dużo niechcianych cech. Moim marzeniem było dostanie się na bardzo ciężki kierunek studiów, w związku z tym poprawiałam przez kilka lat z rzędu maturę, w nadziei, że mi się to uda. I usłyszałam z jego strony docinki a propos tego, że nie studiuję. Były to bardzo przykre i uszczypliwe uwagi, jakie wypowiada się tylko w celu zranienia drugiej osoby, nawet nie dla żartu. Tak samo było z prawem jazdy, którego nie posiadam. Jednak, jako osoba, która kocha, puszczałam to mimo uszu i wybaczałam. Jednak zaczęłam uświadamiać sobie przykry fakt – jeśli on kochałby mnie chociaż w połowie tak mocno, jak ja jego to w życiu bym takich słów nie usłyszała.
Moi znajomi nie lubili go do tego stopnia, że jak inne koleżanki mogły na imprezy przychodzić ze swoimi chłopakami, to ja zapraszana byłam ze wskazaniem, że mam przyjść sama. Nie chciałam, żeby mojemu ukochanemu było przykro, więc mu tego nie mówiłam i po prostu spędzałam ten czas z nim zamiast z koleżankami. Doszło do tego, że przestałam być gdziekolwiek zapraszana, dziewczyny wyjeżdżały na wakacje w tajemnicy przede mną. Tak utraciłam kontakt ze wszystkimi znajomymi. Nie mówię, że było to jego winą, bo przecież ja sama dokonywałam wyborów, ale zdecydowanie on się do tego przyczynił.
Ja nie jestem święta. Jestem osobą zazdrosną, przez to, że mój tata kiedyś zdradził mamę z dziewczyną starszą ode mnie o kilka lat. Byłam wtedy nastolatką i odbiło się to na mojej psychice dość mocno. Straciłam zaufanie do mężczyzn. Mój chłopak od początku wiedział o tym, że jestem zazdrosna, przez co jestem zazdrosna i wydawało mi się, że ustaliliśmy po wielu kłótniach, czego od niego oczekuję w kwestii spotykania się z innymi dziewczynami. Dodam, że te zasady nie obowiązywały tylko jego, ja też się do nich stosowałam, żeby nie stwarzać poczucia niesprawiedliwości. Nie spotykaliśmy się sam na sam z kimś, nie mieliśmy tajemnic, że z kimś piszemy. Tak mi się wydawało. Ja zawsze mówiłam mu, że piszę z jakimś kolegą, co to za chłopak, skąd go znam, czasami nawet, o czym gadaliśmy, jeśli nie był to żaden sekret, albo osobista sprawa (np. napisał do mnie Tomek, rozmawialiśmy o nowym sezonie serialu i on mówił, że to i tamto). Natomiast on nic mi nie mówił. Dopytywałam się, czy gada w ogóle z jakimiś dziewczynami, zawsze słyszałam, że nie. Zaczął dziwnie się zachowywać. Kazałam mu pokazać swój telefon i znalazłam wiele rozmów z dziewczynami, jednej nawet chwalił się „swoimi zabawkami”, które sam zbudował, ewidentnie próbował jej zaimponować, próbował flirtować. Dodam tylko, że ja tych rzeczy nie widziałam na oczy, do mnie niczym się nie chwalił. Takich sytuacji było wiele. Za każdym razem groziłam mu, że to ostatni raz, kiedy mnie oszukał, ale następnym razem wybaczałam i potem znów…
Kiedy przychodził do mnie okupował mojego laptopa. Ciągle leciała jego muzyka, jego filmy, jego filmiki na youtube. Kiedy chciałam mu coś pokazać, zbywał mnie, że za chwilę, potem, nie teraz i trwało to do momentu, aż nie poszedł do domu i przesyłałam mu link w komunikatorze. Obejrzał, bądź nie. Niestety, ja nie mogłam dotykać jego laptopa, sprawdzić godziny na telefonie, wszystko poblokowane i mi nie pozwalał dotykać.
Ostatnio, kiedy do mnie przychodził wlepiał wzrok w telewizor i nie reagował na to, że coś do niego mówię, że biorę go za rękę, przytulam. Nic. Od kiedy pamiętam nie przytulił mnie spontanicznie, nie pocałował, nie wziął za rękę. Zawsze musiałam go prosić, żeby całował mnie więcej, ot tak po prostu, a nie tylko wtedy, kiedy ma ochotę na seks.
Ostatnie kilka miesięcy było dla mnie ciężkie. Wprowadziłam się do niego i było mi źle z dala od domu, szczególnie, że nie miałam z jego strony żadnego wsparcia, nie znałam nikogo w tej miejscowości. Prosiłam, błagałam wręcz, żeby sprzątał po sobie, żeby mi pomógł. Jak grochem o ścianę. Skarżyłam się, że psychicznie mi ciężko, że tęsknię za domem, jedyne, co usłyszałam w odpowiedzi to to, żebym go obudziła za godzinę bo on idzie spać.
Dodatkowo, mam wrażenie, że przestałam go pociągać. Dopóki razem nie zamieszkaliśmy w łóżku było między nami okej, bez rewelacji, ale też nie najgorzej. Teraz przestał się mną interesować. Kiedy mu o tym powiedziałam zwalił winę na to, że moja piżama mu się nie podoba, zmieniłam piżamę. Kolejna też zła, podobnie, jak trzecia, piąta i dziesiąta. To chyba nie w piżamie leżał problem, tylko w tym, że ja mu się znudziłam. Przecież nie będę codziennie paradować w seksownej bieliźnie, szczególnie, że on nosił ciągle na tyłku te same majtki, które miał od czasu, kiedy się poznaliśmy.
Planowaliśmy w styczniu przeprowadzkę z wynajmowanego mieszkania do jego mieszkania. Nie chciałam, żebyśmy mieszkali tam ze współlokatorem, bo całe życie mieszkałam we własnym domu i niekomfortowo czułam się z obcym człowiekiem za ścianą, jak w mieszkaniu, które teraz wynajmowaliśmy. Na tą wieść mój chłopak się zaperzył i powiedział, że tak będzie taniej. Czynsz 400 złotych, podzielony na 2 osoby to nie jest drogo, zważywszy na to, że zapewniłoby mi to lepsze samopoczucie, swobodę, a i tak wyszłoby jakieś 3 razy taniej od tego, co płaciliśmy za wynajem. Nie chciał o tym słuchać, wolał oszczędzać na moim samopoczuciu. Mojej mamie powiedział, że to jego mieszkanie i że on decyduje, natomiast mi tłumaczył, że traktuje to mieszkanie, jak nasze.
Mam swoją pasję: wizaż. Interesuję się kosmetykami, uwielbiam robić makijaże i dzielę się tym ze światem na Instagramie. Wkręciłam się po prostu. Jego pasja zajmowała pół mieszkania, wszędzie leżały rozrzucone jakieś części, drobiazgi i zwracałam mu na to uwagę, ale nigdy nie miałam pretensji, że się tym zajmuje, bardziej chodziło mi o bałagan, jaki powstawał. Dowiedziałam się po rozstaniu od mojej mamy, że zadzwonił do niej i skarżył jej się na mnie, że jestem uzależniona od internetu (w ciągu kilku miesięcy mieszkania razem spędziłam na oglądaniu moich ulubionych filmików na youtube może 2 godziny łącznie, bo nie miałam czasu) i że powinno się zabrać mi dostęp do niego. Nie widział problemu w tym, że sam prawie nie odrywał się od ekranu laptopa albo od swojej pasji. Powiedział jej też, że może mi wyłączyć (!) Instagram. Dodam, że nie jestem dziewczyną, która wstawia na profil selfie co godzinę. Wstawiam tylko zdjęcia „na temat”. Kilka jednego dnia, potem przez kilka dni nic itd. Podczas mieszkania z nim prawie nic nie wstawiałam, bo, jak już mówiłam, nie miałam czasu, były poważniejsze kwestie, którymi się zajmowałam. Nie widziałam problemu w tym, że wieczorem przed snem przeglądałam, co nowego tam słychać, ale on chyba ten problem widział.
Wcześniej on parę razy mnie rzucał. Zawsze wracał, zawsze go przyjmowałam. Nawet wtedy, kiedy powiedział mi, że nie wie co do mnie czuje. Teraz już wiem, że on bawił się moimi uczuciami. Udało mu się obniżyć moje poczucie własnej wartości do prawie zera. To, co widzę w lustrze i myślę o sobie po rozstaniu jest o 180 stopni inne od tego, co myślałam o sobie, kiedy byłam z nim. Uważam teraz siebie za ładną i elokwentną kobietę, mogę to powiedzieć z pełną świadomością moich słów i nie jest to przechwalanie się.
W końcu pewnego dnia po miesiącach, a może nawet latach życia z poczuciem bycia niekochaną i niechcianą podjęłam decyzję o powrocie do rodzinnego domu. Spakowałam się w jedną walizkę. Nawet nie próbował mnie powstrzymać, porozmawiać. Jedyne, co usłyszałam od niego, to to, że umawialiśmy się, że znajdę pracę na miejscu i dalej będę z nim mieszkała. Żaden argument o miłości i o tym, że chciałby żebym została i sprawę przemyślała nie padł. Potem wrócił do oglądania głupich obrazków w internecie i traktowania mnie jak powietrze (co robił na codzień). Kiedy wychodziłam pomachał mi na pożegnanie z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Po 6 latach.
Mam swoją pasję: wizaż. Interesuję się kosmetykami, uwielbiam robić makijaże i dzielę się tym ze światem na Instagramie. Wkręciłam się po prostu. Jego pasja zajmowała pół mieszkania, wszędzie leżały rozrzucone jakieś części, drobiazgi i zwracałam mu na to uwagę, ale nigdy nie miałam pretensji, że się tym zajmuje, bardziej chodziło mi o bałagan, jaki powstawał. Dowiedziałam się po rozstaniu od mojej mamy, że zadzwonił do niej i skarżył jej się na mnie, że jestem uzależniona od internetu (w ciągu kilku miesięcy mieszkania razem spędziłam na oglądaniu moich ulubionych filmików na youtube może 2 godziny łącznie, bo nie miałam czasu) i że powinno się zabrać mi dostęp do niego. Nie widział problemu w tym, że sam prawie nie odrywał się od ekranu laptopa albo od swojej pasji. Powiedział jej też, że może mi wyłączyć (!) Instagram. Dodam, że nie jestem dziewczyną, która wstawia na profil selfie co godzinę. Wstawiam tylko zdjęcia „na temat”. Kilka jednego dnia, potem przez kilka dni nic itd. Podczas mieszkania z nim prawie nic nie wstawiałam, bo, jak już mówiłam, nie miałam czasu, były poważniejsze kwestie, którymi się zajmowałam. Nie widziałam problemu w tym, że wieczorem przed snem przeglądałam, co nowego tam słychać, ale on chyba ten problem widział.
A teraz moje pytanie do was: Jak sobie poradzić z tą sytuacją? Czuję się tak, jakby wyrwano mi serce z piersi, nie potrafię o nim zapomnieć i dalej go kocham, chociaż postanowiłam, że nigdy więcej z nim nie będę (on też o to nie zabiega). Jak to przetrwać? Jak oceniacie tą sytuację, ten związek? Jak poradzić sobie z myślami, że nie wyobrażam sobie innego mężczyzny u mojego boku, że ktoś inny będzie mnie przytulał i dotykał i ze mną rozmawiał, że ktoś inny zajmie jego miejsce? Potrzebuję po prostu rozmowy z kimś dla mnie obcym.