Dwa lata temu poznałam wspaniałego mężczyznę. Od pierwszych chwil wiedziałam, że to ten jedyny. Niestety mieszkaliśmy od siebie zbyt daleko. Długo do siebie dojeżdżaliśmy, głównie w weekendy- bo oboje studiowaliśmy. Powoli dojrzewała w nas decyzja o przeprowadzce. Tylko kto? Padło na mnie. Nie podjęłam tej decyzji nagle. Przygotowywałam się do niej długo, rozważałam każde za i przeciw. A co jeśli się nie uda? Jeżeli kiedyś się rozstaniemy i zostanę tam bez nikogo? Czy wtedy mam tam zostać, czy wrócić do miasta moich studiów?
Było mi bardzo żal odjeżdżać. Kończyłam właśnie licencjat, miałam cudownych przyjaciół, pracę z możliwością rozwoju. Do szczęścia brakowało mi tylko Jego…
Bo co, magisterkę ukończę w innym mieście (ten sam kierunek), problemu z pracą w tamtym mieście na pewno nie będzie, a znajomi na pewno się znajdą. Idealnie prawda?
Wydawało mi się, że zaaklimatyzowałam się po dwóch tygodniach. Niestety to była bomba z opóźnionym zapłonem.
Spotykaliśmy się z chłopakiem dosyć często. Mieszka z rodzicami, więc starałam się nie nachodzić ich zbyt często i nie nadużywać gościnności. Przypadkiem dowiedziałam się, że i tak moje wizyty są dla nich problemem. Przestałam tam jeździć, co odbiło się na naszym związku. Teraz przyjeżdża do mnie dwa razy w tygodniu i może siedzieć tylko do 21 (bo jego rodzice sobie tego nie życzą- wtf?! W wieku 24 lat ?!). O wspólnym nocowaniu możemy zapomnieć. Powoli przestaje mi to wystarczać.
Wiem, że mnie kocha i planuje, ze mną przyszłość. Lecz jest bardzo powściągliwy w uczuciach. Nie chce rozmawiać na tematy związane z przyszłością. Twierdzi, że przyjdzie na to czas, wówczas gdy się zdeklaruje. Przyszłość dla nas to temat tabu. Nie chce naciskać na niego. Ale powoli zaczynam się gubić, nie wiem na czym stoję. Tak bardzo chciałabym wiedzieć jakie ma marzenia, czy chciałby mieć dom czy mieszkanie…
Czuję się samotna. Tęsknię za rodziną, która jest 500 km ode mnie, przyjaciółmi. Mimo, że jestem z nimi w kontakcie telefonicznym, bardzo mi brakuje mi tego. Wspólnych spotkań przy kawce, wypadów na miasto, babskich wieczorów. Brakuje mi osoby, której mogłabym się po prostu wygadać.. Mam co prawda jedną koleżankę na studiach, jednak to nie to samo.
Powoli zaczynam żałować tej decyzji.