Pomimo tego, że wychowałam się w pełnej rodzinie z ojcem nie miałam najlepszych relacji. Tak gdzieś ok 18 roku gwałtownie zaczęły się psuć. Do mojego pozostałego rodzeństwa zachowywał się normalnie. Tylko do mnie miał zawsze jakieś pretensje. Początkowo bardzo to przeżywałam jednak w pewnym momencie coś we mnie pękło i po prostu przestałam zwracać na niego uwagę tylko żyć swoim życiem. I tak trwało to dobre 10 lat. Rodzina się wykruszyła i w domu zostałam tylko ja i on. No i wyciągnął rękę na zgodę. Nie odmówiłam. Jednak jest mi bardzo ciężko. Nie wiem o czym z nim rozmawiać. Stał się dla mnie zupełnie obcym człowiekiem. Niby stara się być miłym, ale jest jakoś dziwnie. Bardzo się z tym męczę. Miała być ulga a jej nie ma. Czy ktoś jest w podobnej sytuacji? Może nie do końca mu wszystko wybaczyłam. Nie chcę już wracać do przeszłości i rozdrapywać starych ran, chcę żyć na nowo. Nie mogę znaleźć z nim wspólnego języka, nie czuję się swobodnie w jego towarzystwie. Czy to kiedyś się zmieni?
Temat: Pogodzenie się z ojcem po latach