Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 58 ]

1 Ostatnio edytowany przez michal.warszawa (2016-12-03 23:56:42)

Temat: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Witam,
  Po krótce związek ma 12lat,jest dziecko w wieku 9lat...
Nie mogę się ogarnąć... przez 8 lat pracowałem na 2 etaty abyśmy żyli nie biedowali.,tym czasie żona zajmowała się domem, gdy pracowałem  żona zdradziła mnie z facetem z netu ..byli to 4lata temu.
Postanowiła ułożyć sobie z nim życie wyrzuciła mnie z  domu bo nie miałem meldunku około  miesiąca tualem się po kolegach...w tym czasie wszyscy znajomi i rodzina gdy się o tym dowiedzieli odwrócili od niej...
Po paru tygodniach odzyskałem moją rodzinę...dałem jej szansę wybaczylem ona stwierdziła że pierwszy raz tak było i ostatni..że więcej mnie nie zdradzi.
Zaczolem budować nas związek od nowa mimo iż został przez nią rozwalony...
Czasami przy jakiej kłótni słyszałem od niej  "po co ratowalem zwiazek i tak nie będzie tak jak było kiedyś"....mimo tego tłumaczyłem ze kocham ją, że chcę być z nią zawsze do końca swych dni...

Jak miałem wolne to robiłem pranie,prasowanie,gotowanie,sprzątanie,jak ona miała wolne to były wymówki ze ona też pracuje że ma prawo odpocząć ze później zrobi cos w domu lecz nie jedno krotnie wolała sobie po oglądać tv niż mi pomóc.
MIMO TO KOCHAM JĄ...
Gdy wracała od koleżanki zawsze pijana słuchałem  że się czepiam że nie piła dużo..
Od miesiąca ciągle grala  na telefonie lub  siedziała w łazience po 2godziny niby kąpiel i totalny brak zainteresowania mną tylko dzieckiem się interesuje..
Zero rozmowy z jej strony bo mówiła że się czepiam,że nie ma sensu być razem bo zawsze będę się czepiał a ona nie robi nic złego , że mnie już chyba nie kocha że się wypaliło uczucie..
Niedawno żoną złożyła pozew o rozwód, mówiła ze zrobiła to dlatego bo po co  ciągnąć związek w którym nic się nie zmieni , że ona próbowała się zmienić na lepsze ale nie umie..
Więc ja się wyprowadzielem...
Z dzieckiem widuje się raz w tygodniu ,dzwonie codziennie do dziecka...brak mi ich ,
Kocham ich nad życie i nie umiem sam być...
Mieszkanie samemu doprowadza mnie do szału i ciągłych pytań dlaczego tak się stalo???
czemu to zrobiła i czy tego chce mimo iż ja jej nigdy nie skreslilem???
Nie mogę się ogarnąć...Ciągle pracuje lecz przecież nie będę ciągle pracował aby nie myśleć o rozczarowaniu i tęsknocie...
Nie umiem żyć sam i nie chcę...jak ją odzyskać???czy to ma sens???
Wszyscy moi znajomi mają rodziny i nie mają dla mnie czasu...Samotność mnie dobija...
Dziękuję za zainteresowanie

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Witam,
  Po krótce związek ma 12lat,jest dziecko w wieku 9lat...
Nie mogę się ogarnąć... przez 8 lat pracowałem na 2 etaty abyśmy żyli nie biedowali...żoną zajmowała się domem, żona zdradziła mnie z facetem z netu ...zostałem wyrzucony z domu, tualem się po kolegach...wszyscy znajomi i rodzina w tej sytuacji się odwrócili od niej...ja nie  odzyskałem moją rodzin e..zaczolem budować do nowa coś co zostało przez nią rozwalone...czasami przy jakiej kłótni słyszałem "po co ratowalem i tak nie będzie jak było kiedyś"....mówiłem tłumaczyłem ze kocham, że chcę być z nią zawsze do końca swych dni...jak miałem wolne to pranie,prasowanie,gotowanie,sprzątanie,jak ona miała wolne bo pracuje to ona ma prawo odpocząć ze później zrobi cos w domu...,raczej było to rzadko...MIMO TO KOCHAM JĄ...gdy wracała od koleżanki zawsze pijana było że się czepiam że nie piła dużo..od miesiąca tylko granie  na telefonie,siedzenie w łazience po 2godziny niby kąpiel...zero rozmowy bo się czepiam,że nie ma sensu być razem bo zawsze będę się czepiał a ona nie robi nic złego , że mnie już chyba nie kocha że się wypaliło uczucie...Złożyła pozew o rozwód bo po co to ciągnąć według niej, ja się wyprowadzielem...z dzieckiem widuje się raz w tygodniu ,dzwonie codziennie do dziecka...brak mi ich ,Kocham nad życie i nie umiem sam być...mieszkanie samemu doprowadza mnie do szału i ciągłych pytań dlaczego???czemu to zrobiła ci czy tego chce mimo iż ja jej nigdy nie skreslilem???nie mogę się ogarnąć...przecież nie będę ciągle pracował aby nie myśleć i nie być sam...dziękuję za zainteresowanie

A jak byś wziął z dziesięć głębokich wdechów i przeredagował swój tekst (możesz do 24:00) to i lepiej by się czytało i łatwiej coś odpowiedziało i doradziło...

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Nie wiem jak to bardziej zredagowac...żona chce się rozwieść złożyła pozew mając w nosie co ja czuję co sądzę , że nie warto być razem bo nigdy nie będzie jak było przed zdradą....że się w niej wypaliło uczucie ...wyprowadziłem się  i nie mogę sobie z tym poradzić, z pustką tęsknota za nią,za dzieckiem bo ich bardzo Kocham...pustką w domu i życiu moim mnie rozwala...

4

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Więcej kropek i dużych liter. Więcej przerw. Krótsze, pełne zdania. Brzmi jak czepianie się, ale w tym chaosie nie wiem o co konkretnie chodzi. Żona Cię zdradziła, wyprowadziłeś się, wróciłeś, wyprowadziłeś się?

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Zredagowane na nowo,chyba jasne już...dzięki za zainteresowanie....

6

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Nie wiem jak to bardziej zredagowac...żona chce się rozwieść złożyła pozew mając w nosie co ja czuję co sądzę , że nie warto być razem bo nigdy nie będzie jak było przed zdradą....że się w niej wypaliło uczucie ...wyprowadziłem się  i nie mogę sobie z tym poradzić, z pustką tęsknota za nią,za dzieckiem bo ich bardzo Kocham...pustką w domu i życiu moim mnie rozwala...

Oki... teraz nieco lepiej

Po pierwsze nie błagaj, nie zapewniaj o swoim uczuciu. Teraz nic to nie da, poza tym, że w jej oczach staniesz się kapciem i podnóżkiem, a w każdym razie nikim z kim trzeba się liczyć.  Wiem, ze w pierwszym momencie ma się ochotę na ratowanie wszystkiego. Tyle, że na jakikolwiek ratunek jest za późno. Pęknięcie Waszego małżeństwa jest za poważne. Na ratunek jest za późno, chyba że na ratowanie siebie.

Po pierwsze, czas sobie uświadomić, że to małżeństwo już nie istnieje. Przyczyny tego? Pewnie Twoje zaangażowanie w jeden aspekt małżeństwa - bezpieczeństwo finansowe. Pozostałe aspekty? Sam Wiesz jak wyglądały...

Po drugie, uświadomić sobie, że teraz, póki co tylko Ty jesteś ważny. Za tym idzie zapewnienie sobie miejsca do życia. Nadal korzystasz z gościnności kolegów? Daj sobie z tym spokój, oni też chcą mieć odrobinę intymności. Znajdź pokój dla siebie.
Dziecko? jest bardzo ważne, ale nie da się spokojnie dojść do w miarę dobrej kondycji psychicznej, odwiedzając dziecko w dawnym domu, gdzie tyle Masz wspomnień. Trzeba to jakoś zorganizować na neutralnym dla Ciebie terytorium.

Po trzecie - Finanse - nie wiem jak wyglądają teraz. W każdym razie na dziecko przekazuj w sposób zapewniający pokwitowanie otrzymania. Przyda się na sprawie rozwodowej. Wspólne konto do likwidacji od natychmiast, chyba że Chcesz któregoś dnia obudzić się bez możliwości płacenia kartą.

Po czwarte - równowaga psychiczna. Dobrze mieć wsparcie terapeuty i pewnie jakieś wsparcie farmakologiczne.

Żona chce rozwodu? ok, ale z jej winy. To zabezpieczy Ciebie przed roszczeniami o alimentowanie jej. Napisała pozew? Postaraj się o pomoc dobrego adwokata w odpowiedzi. Razem napiszcie odpowiedź.

Kochasz żonę? Pewnie jak wszyscy zdradzeni - kochasz wspomnienie o niej, o tym jaka byłą przed swoim romansem. Teraz ona jest innym człowiekiem. Jakim? Sam widziałeś. Ma Ciebie z tyłu i dołu pleców... Nie rób z niej teraz nikogo więcej, niż ona sama z siebie zrobiła.

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Nie teraz mieszkam sam, lecz nie mogę znaleźć sobie miejsca w domu ciągle myślę o nich...
Rozwód ma być bez orzekania o winie, a ona ma pracę i wszystko co było wartościowe jest na nią samochód itd.
Zostałem bez niczego, tylko z nadzieją że ona zmieni decyzje ze zrozumie że nie warto być sama ze warto być razem bo nie było źle...

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Nie wiem jak mam żyć sam, bez niej bez dziecka...

9

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Nie teraz mieszkam sam, lecz nie mogę znaleźć sobie miejsca w domu ciągle myślę o nich...
Rozwód ma być bez orzekania o winie,

Czyli jak się jej odwidzi, to obciąży Ciebie alimentami na siebie. Wystarczy, że udowodni o ile jej stopa życiowa się obniży... Wtedy Twoje alimenty jej to wyrównają...
W każdym razie nie licz na jej "dobrą wolę"...
Teraz to już jest wojna. Możesz liczyć tylko na siebie i swojego adwokata...

michal.warszawa napisał/a:

a ona ma pracę i wszystko co było wartościowe jest na nią samochód itd.
Zostałem bez niczego, tylko z nadzieją że ona zmieni decyzje ze zrozumie że nie warto być sama ze warto być razem bo nie było źle...

Jakim cudem, skoro to Ty harowałeś na dwa etaty?

10

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Nie wiem jak mam żyć sam, bez niej bez dziecka...

A kto powiedział, że sam?
Przejdziesz wszystkie etapy "po zdradzie" krok po kroku. Nie pominiesz żadnego etapu i pojawi się w Twoim życiu ktoś, dla kogo to Ty i tylko TY będziesz najważniejszy...
Dziecko zawsze będzie w Twoim życiu ważne. Warunek - z kórlewną ustalić plan wychowawczy...

11 Ostatnio edytowany przez starr (2016-12-04 00:39:56)

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Nie teraz mieszkam sam, lecz nie mogę znaleźć sobie miejsca w domu ciągle myślę o nich...

No tak zapomnienie.... Teraz ważne jest aby endorfiny zastąpić adrenaliną... Siłka, bieganie... wysiłek fizyczny jest dla Ciebie najlepszym lekarstwem. Może boks? Na sali wywalisz z siebie wszystkie wątpliwości, że teraz Twoja eks żona to kórlewna...

michal.warszawa napisał/a:

Rozwód ma być bez orzekania o winie, a ona ma pracę i wszystko co było wartościowe jest na nią samochód itd.
Zostałem bez niczego, tylko z nadzieją że ona zmieni decyzje ze zrozumie że nie warto być sama ze warto być razem bo nie było źle...

Michał, nie daj się wrobić z rozwód bez orzekania. Masz i znasz już pozew?
Ona doprowadziła do rozpadu małżeństwa. Trzeba tylko udowodnić...

12

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Dziękuje za życzliwość i dobre słowo,pokazanie jak to ma mniej więcej wyglądać....

Nie mam jeszcze pozwu i odpowiedzi z sądu...
A jeśli się tyczy wcześniejszej twojej odpowiedzi to żoną ma prać od 2ch lat i stała się powiedzmy niezależną finansową osobą i twierdzi że nie jestem jej potrzebny aby mówić jej czego nie robić...
ŻAL,SMUTEK MNIE PRZEPEŁNIA...A PRZEDEWSZYSTKIM RĄK ROZCZAROWANIE...
Co do siłowni i innych nie mam czasu ponieważ zostałem z niczym wszystko co było na nią zabrała siedzę teraz sam w pustym mieszkaniu bez powodzenia podstawowych rzeczy więc jakoś muszę na nie zarobić....W pewnym sensie wygrała ma wszystko na czym mi zależało...dziecko,samochód,wygodne wyremontowane mieszkanko i inne rzeczy...a ja nie mam nic...jestem sam nie mam nikogo na świecie/rodziców,itd/to boli najbardziej...że ciężka praca,przedewszystkim lojalność poszła się.....pier...
Nie umiem z tym żyć nie mam żadnej radości w sobie tylko zgorzknienie...

13

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Autorze, w pierwszym poście zadałeś pytanie: " jak ją odzyskać i czy to ma sens".

Ja proponowałabym, abyś jeszcze raz przeczytał swoje posty i punkt po punkcie wypisał charakterystykę żony:
- zdradza,
- wraca pijana do domu,
- wyrzuciła cię z domu,
- mówi otwarcie, że cię nie kocha,
- złożyła pozew o rozwód,
- ..............

Uzupełnij resztę, to będzie dobre ćwiczenie na powrót ku twojemu otrzeźwieniu.

Powinieneś pod koniec ćwiczenia SAM uzyskać odpowiedź na to drugie pytanie, czy to ma sens...

Aż się wierzyć nie chce, że ty jeszcze masz nadzieję, że ona "zrozumie", jaki dla niej jesteś ważny... Bardzo to naiwne myślenie.

Tak, marazm i zgorzknienie z ciebie biją na kilometr. Jednak tytuł wątku "Jak stanąć na nogi...?" pozwala przypuszczać, że jest w tobie jeszcze jakaś wola życia.

Jak to zrobić? Masz tu rozpisany przez Starr'a skuteczny i sprawdzony plan działania krok po kroku.

O ile jestem w stanie zrozumieć tęsknotę za dziećmi w takich sytuacjach, to za puszczalskimi żonami i innymi łajzami już nie. Chyba, że jesteś z gatunku masochistów, a twoje granice szacunku samego do siebie są bardzo przesunięte.

W tej sytuacji to tylko dobry psychoterapeuta może pomóc, nie forum.

Powodzenia!

14

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Nienormalna jaki jestem wiem że może podświadomie próbuje jakoś ją wytłumaczyć i sądzę iż wróci...że warto...lecz jakoś powoli uświadamiam sobie iż nie warto...bo zatrace resztki zaufania do innych...
Ale naprawdę ją bardzo Kocham to wiem...

15

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Nienormalna jaki jestem

Zakładam, że Piszesz ze smartfona...
Może i jesteś, ale to co się przeżywa po zdradzie i rozstaniu tak wygląda. To dopiero pierwszy etap. Jeszcze kilka jest przed Tobą.
Zacząłeś detoks, spadły z oczu okulary i świat nie jest taki sam... Ma inną ostrość, inne barwy... Trzeba jak najszybciej do tego przywyknąć. Nikt za Ciebie nie zadba o Ciebie, więc trzeba zacząć uczyć się żyć... dla SIEBIE. Nie Jesteś pierwszy który został postawiony w takiej sytuacji, ale każdemu na początku wydawało się, że jest w tym wyjątkowy, że nie ma drugiej takiej samej historii, ze ona jest Twoja i tylko Twoja.
Dupatam... jest typowa, ani straszniejsza, ani łagodniejsza niż wszystkie opisane w tym dziale.

michal.warszawa napisał/a:

wiem że może podświadomie próbuje jakoś ją wytłumaczyć

Weź przestań...
Co takiego jej zrobiłeś, że poszła z pierwszym lepszym do łóżka, dokopała Ci powiadamiając o tym fakcie, a na koniec wykopała Ciebie z mieszkania?
Cyba nie dlatego, że sprzątałeś, gotowałeś, prasowałeś i zajmowałeś się dzieckiem dając jej wolny czas na odpoczynek...
Nie? nudziła się siedząc w domu... potrzebowała emocji, chciała żeby się coś zadziało w jej ustabilizowanym, monotonnym, nudnym życiu...
W każdym razie podjęła decyzję, bo zdrada jest decyzją w sytuacji gdzie jest z kim, kiedy i gdzie... Na pewno wtedy o Tobie nie myślała, nie łódź się...
Jak również nie łódź się, że to się odbyło tak natychmiast. Od poznania do decyzji o zdradzie mija jakiś dłuższy czas, no chyba, że ma tendencje do cichodajstwa...
W każdym razie, większość wątków tu jest o tym, że zdradzacz żyje sobie z tym znienawidzonym partnerem, robiąc wypady na seks z łąjzą. Trwa to rożnie, kilka tygodni, miesięcy czy lat.  Dopóki się łajza nie zdeklaruje, zdradzacz nie puszcza gałęzi, bo tej drugiej nie jest pewien. W waszym przypadku, pozbycie się Ciebie z domu jest chyba przygotowaniem miejsca dla tego łajzy. Co pozostaje? Jeszcze dorobić Ci łatkę, albo kilka, a potem zszargać opinię i wystarczy dla zorganizowania świadków do rozwodu...

michal.warszawa napisał/a:

i sądzę iż wróci...że warto...lecz jakoś powoli uświadamiam sobie iż nie warto...

Uświadom sobie, że po tym wszystkim na pewno nie warto.
Jak wyobrażasz sobie powrót do poprzedniego życia? Masz jakieś zaufanie do niej? Kim dla niej będziesz?
Pomyśl... Potraktowała Ciebie jak śmiecia... Nikim więcej nie będziesz po takim teoretycznym powrocie...
Potrafił byś spojrzeć sobie w oczy w lustrze?

michal.warszawa napisał/a:

bo zatrace resztki zaufania do innych...

Przede wszystkim powinieneś odbudować poczucie własnej wartości, bo z tego jak i co Piszesz, to leży ono jakieś pół metra pod podłogą...
A zaraz potem odbudować zaufanie do samego siebie, bo cała ta sytuacja zryła Ci podsufitkę...

michal.warszawa napisał/a:

Ale naprawdę ją bardzo Kocham to wiem...

Napisał bym dosadniej, co teraz wiesz, ale na pewno admiralicja by to skasowała... Pewno zaprotestujesz, ale ja będę upierał się przy swoim zdaniu, a Ty za jakiś rok przyznasz mi rację...
Kochasz wspomnienie o niej, taką jaką była kiedyś... Kochasz ją taką seksującą się z łąjzą, czy taką, która pokazała Ci drzwi?

16

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Michał,
Czegoś tu nie rozumiem.
Żona się wypaliła, zdradza, odchodzi kochanka, nie chce z Tobą mieszkać a to Ty się wyprowadziles??
Dlaczego?

To Twój obowiązek i prawo mieszkać razem z rodziną.
Dopiero sąd może, ale nie musi wskazać Ci inne miejsce zamieszkania.
Dlaczego Ty się wyprowadziles?

Piszesz, że wszystko jest na żonę, wszystko jej zostawiles.
Nie do końca.

Jeżeli mieszkanie, jego wyposażenie, samochód, nabyliscie w trakcie trwania małżeństwa, to jest to Wasz majątek wspólny, niezależnie od tego na kogo co jest zapisane.
Masz do tego takie same prawa jak żona.
Dlaczego dodajesz swój majątek?


Piszesz, że żona miała przygody z alkoholem, zdradzala Ciebie ale rozwód chcesz bez orzekania winy.
Dlaczego chcesz się pozbyć swojego prawa do rozwodu z jej winy?

Za chwilę będziesz drogo płacił za swoją ugodowosc, łatwe oddawanie tego d czego masz prawo.


Wprowadzając się z domu dajesz jej argument do żądania rozwodu z Twojej winy.
Pozbawiając się prawa do roszczeń do Twojego majątku, dodajesz dorobek lat Twojej pracy.
Zgadzając się na rozwód bez orzeczenia dajesz jej wątpliwe, że prawo do alimentów, co gorsza w Sądzie możesz się spodziewać jej ataku na Ciebie w celu wykazania Twoje winy (a już dałeś j argument wprowadzając się)

Boisz się żony, że robisz wszystko co Ci każe?
Nie dziw się, że nie ma do Ciebie szacunku, skoro Ty nie masz go do siebie, do tego co osiagnales.

17

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Dzięki za odp, na chwilę obecną nie widzę sensu bycia w domu , mimo iż ja kocham-niee wiem sam dlaczego???
Wolę aby dziecko miało ojca który jest uśmiechnięty dla niego, a nie zły na osobę która nie potrafi docenić tego co miała- czyli żona...
Ja już powoli rozumiem i oswajam się z myślą o samotności i ponownym dochodzeniu do wszystkich rzeczy...boli bardzo decyzja żony lecz nie będę walczył z wiatrakami mam swoje zdanie,swój charakter i nie jest on zły, to ona sądzi że stać ją na coś lepszego ,ja już raz dałem szansę drugi raz nie chcę się łudzić ze z niej skorzysta i wyciągnie wnioski...
O mnie teraz też ktoś albo może ona będzie musiała się postarać...
Żyje teraz biednej, samotnie lecz może kiedyś cios się zmieni...wiem że muszę dziecku  daćmax tego czego mu nie dawałem...pokazać iż będę zawsze na ile mogę obok aby wiedziało iż tata nie zostawił go.
Brak mi żony i dziecka lecz poza dzieckiem nikt się nie odzywa do mnie..ona mnie olała ,nie pisze,nie zadzwoni a ni nie zainteresuje się co ze mną...dostała pieniądze na dziecko więc zadowolona...a jakoś muszę dać sobie czas na zrozumienie ze to nie tylko we mnie jest wina...nie można robić wszystkiego a nie dostawać prawie nic..
Bije się tylko iż nie zaufam nikomu oraz kolejny....

18

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

I Twój ostatni post jest mistrzowski, tak trzymaj chłopie!
Generalnie moim zdaniem błędem było "wybaczenie zdrady".
Jak kobieta zdradza to już pozamiatane... Kopa w dupsko i niech spieprza...
W ogóle te fochy i inne cuda, które odwalają są żałosne.
Jeśli będziesz się podkładał to w związku na utrzymanie pozycji "mężczyzny" nie masz najmniejszych szans. Wtedy rolę przejmuje kobieta (z automatu) i zaczyna się powolny rozkład związku. Rozjeżdżają się wasze oczekiwania w stosunku do siebie. W rodzinie jest jak w stadzie wilków (bez przesady), musi być ktoś kto trzyma to wszystko za jajca bo inaczej reszta nie wie o co chodzi. Jeśli w rodzinie nie ma przywódcy to wszystko leci na ryj. Zresztą tak jest w każdej dziedzinie życia, różnica polega na tym że stado do którego nie chcesz należeć po prostu opuszczasz, lecz rodziny już tak łatwo nie można zostawić...
Pozdrawiam i życzę dobrego życia!

19

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Z dnia na dzień człowiek się przyzwyczaja-oswaja z myśl o samotności, nie mogę sobie miejsca znaleźć nadal brak mi ich, jak widzę syna to chce mi się żyć ale widzę też jak jemu jest brak ojca wieczorami i nic tego nie zmieni...Żal mi tego że zepsulem mu dzieciństwo bo teraz mnie nie ma ...
Nadal nie wiem jak mógłbym komuś zaufać, żyć z kimś nie myśląc że mnie też żurawi,zdradzi...wiem tyłki że nie warto dawać szans bo można dostać w dupe 2razy mocniej bi się miało serce dla osoby która nie potrafi docenić tego co miała....
Jak nawijać jakieś nowe kontakty jak się jest zamknięta osobą???
Poradzicie coś??
Dzięki za te rozmowy za te forum człowiek może jakoś się u zewnetrznić

20 Ostatnio edytowany przez starr (2016-12-10 00:59:50)

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

/.../ jakoś muszę dać sobie czas na zrozumienie ze to nie tylko we mnie jest wina...

Dokładnie, czas to jest to czego potrzebujesz teraz najbardziej... Rzeczy, przedmioty nie mają znaczenia. Pojawiają się i znikają... Bez rzeczy można się obyć, można przez jakiś czas używać zastępczych. Siebie ma się jednego i bez części zamiennych. Trzeba zadbać o siebie przede wszystkim. Najważniejsze jest, to już wcześniej pisałem, odbudowanie poczucia własnej wartości. 

michal.warszawa napisał/a:

nie można robić wszystkiego a nie dostawać prawie nic..

Na szczęście już to dostrzegłeś... Teraz będziesz wiedział, że daje się tyle, ile się dostaje. To jest najzdrowsze dla każdego związku....

michal.warszawa napisał/a:

Bije się tylko iż nie zaufam nikomu oraz kolejny....

Też tak kiedyś myślałem, ale czas to zmienił... smile Przyjdzie i dla Ciebie też inny czas, pojawi się osoba dla której Będziesz najważniejszy i ona dla ciebie stanie się najważniejsza i jak najbardziej godna zaufania. Czas...

michal.warszawa napisał/a:

Z dnia na dzień człowiek się przyzwyczaja-oswaja z myśl o samotności, nie mogę sobie miejsca znaleźć nadal brak mi ich

Czas... daj sobie czas na uporządkowanie głowy... Wszystko jest w głowie. Im dłużej Będziesz w tym stanie, tym większą zrobisz sobie krzywdę. Przechodzisz detoks...

Tu posłużę się cytatem z innego forum:
Według Gerharda Crombacha miłość to C8-H11-N czyli PEA (fenyloetyloamina). Związek ten, zwany popularnie narkotykiem miłości produkowany jest w hipotalamusie (część międzymózgowia).
Proces zakochania zachodzi generalnie w 3 etapach:
1. Gdy spotykacie się pierwszy raz";
- Oczy zbierają informacje o wzroście, figurze, kolorze włosów i oczu, odzieży i szczegółach twarzy.
- Następnie z prędkością 432 km/h sygnały docierają do mózgu. Jednocześnie ucho wyławia barwę głosu i śmiechu a nos rejestruje bezwonne feromony.
2.  Sortowanie danych i porównywanie z przechowywanymi wzorcami doznań pozytywnych i negatywnych.
- Jeżeli wykryty został sygnał negatywny - proces ulega zamrożeniu, jeżeli pozytywny - mózg przechodzi do fazy 3.
3. Podczas wykrycia sygnałów pozytywnych hipotalamus zaczyna produkować fenyloetyloaminę. Początek tego procesu występuje zwykle ok. 4 sekundy. W tym czasie uderzenia serca zwiększyły się ok. 50%, automatycznie oddech staje się szybszy, dodatkowo u kobiet oczy zaczynają błyszczeć.
Fenyloetyloamina występuje w czekoladzie, serach oraz w wodzie różanej. Czy to przypadek ze na reklamach producentów czekoladek (np. Wedel) najczęściej są zakochani ludzie?. Substancja ta może wywołać: szybsze bicie serca, brak tchu, ściskanie w dołku, działa pobudzająco, energizująco i uzależniająco: czyli wszystkie znane nam objawy zakochania.
Za euforię która towarzyszy zakochaniu się odpowiedzialna są dopamina i norephetamina. Dzięki nim ogarnia nas niesamowite poczucie szczęścia, sprawiają że zwiększa się nasza tolerancja na głód, ból czy zimno. Wiara we własne możliwości staje się niebezpiecznie wysoka a trzeźwa ocena sytuacji zanika (mówi się czasami: klapki na oczy), mniej więcej tak jak po zażyciu amfetaminy czy MDMA.
Główne działanie kokainy polega na stymulowaniu wydzielania dopaminy w mózgu. Analogicznie - zmniejszenie ilości wydzielanej dopaminy w mózgu objawia się: cierpieniem, depresją, utratą energii i znamionami głodu narkotykowego (niespełniona miłość, związek który się rozpadł).
Feromony czyli substancje semiochemiczne bezwiednie wydzielane przez kobiety i mężczyzn. Biorą one udział w procesie zakochania i przekazują informacje (posługuje się nimi większość żywych organizmów). Dowiedziono że u mężczyzn znajdują się one w oddechu i pocie, decydując o ich atrakcyjności. Jako ciekawostkę warto dodać, że rodzajem miejskiej legendy (urban legend) jest teoria, że niektóre sieci hipermarketów spryskują feromonami produkty o najniższej sprzedawalności, po to aby zachęcić do ich zakupu. Istnienie feromonów nie zostało potwierdzone w 100% gdyż ich stężenie jest bardzo małe. Niektórzy producenci perfum i afrodyzjaków, zapewniają o tym, że ich produkty zawierają stężone ludzkie feromony. Produkty takie dostępne są na przykład na aukcjach Allegro.pl, jednak ich skuteczność nie została nigdy potwierdzona (no chyba że brać pod uwagę komentarze zadowolonych allegrowiczów, zapewniających o nadludzkich wyczynach i miłosnych igraszkach po ich zastosowaniu)
Testosteron odpowiada u obydwu płci za pożądanie seksualne.
A gdy emocje opadną...
Organizm wytwarza wtedy endorfinę, która w działaniu przypomina morfinę. Warto zaznaczy, że substancja ta wytwarzana jest tylko w obecności partnera i dają poczucie bezpieczeństwa oraz stabilizacji życiowej. Dodatkowo u kobiet wytwarza się oksytocyna, która wydziela się również w trakcie orgazmu i przy porodzie. U mężczyzn natomiast jest to wazopresyna (bliskość i przywiązanie). Endorfina odgrywa najważniejszą rolę w czasie gdy poziom PEA w organizmie spadł do bardzo niskiego poziomu (jego wytracanie trwa średnio około 2 lat). Dlatego wiele (nawet dobrze rokujących) związków upada po tym czasie a w wielu przypadkach na widok partnera serce już nie wyrywa nam się z klatki piersiowej i nie czujemy tego samego podniecenia co w okresie zakochania.
Opisane powyżej zmiany, które zachodzą w naszym organizmie noszą znamiona neurotyczne.
José Ortega y Gasset w swoich Szkicach o miłości (przekład K. Kamyszew, Warszawa, 1989) uważał zakochanie za przejściowy imbecylizm i psychiczną anginę. Co więcej, uderzająco podobne są objawy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych (między innymi nałogowi hazardziści, pracoholicy, notoryczni złodzieje i nieuleczalni mitomani, czyli osoby z utratą równowagi psychicznej) z zachowaniem osób świeżo zakochanych!

(impac1)
Jest jedna prosta metoda na detoks: adrenalina, a ta wytwarza się podczas wysiłku fizycznego. Ale co z tą wiedzą zrobisz, nie wiem. Pisałem o siłce, a Ty, ze nie Masz czasu... No cóż, to Twoje życie... 


michal.warszawa napisał/a:

jak widzę syna to chce mi się żyć ale widzę też jak jemu jest brak ojca wieczorami i nic tego nie zmieni...Żal mi tego że zepsulem mu dzieciństwo bo teraz mnie nie ma ...

Zepsułeś, ale tylko w 50%. Reszta psucia była inicjatywą Twojej eks... Więc? Zepsuliście po równo,razem z eks... Ale reszta, to były jej decyzje

/.../

michal.warszawa napisał/a:

Jak nawijać jakieś nowe kontakty jak się jest zamknięta osobą???
Poradzicie coś??
Dzięki za te rozmowy za te forum człowiek może jakoś się u zewnetrznić

Sorry, ale najpierw to nawiąż kontakt sam ze sobą... Realnie patrz na swoją sytuację i staraj się odbudować w SOBIE, to, co obecna sytuacja popsuła.

21

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Dziki za poświęcony czas,za realne podejście...ja tak jeszcze nie umiem...
Nawet przy kupowania głupiej kołdry czy żelazka łudzę się że ta sytuacja minie ze ona wróci i będzie Oki...szkoda że to mrzonki,że to chwilowe uczucie...szkoda mi zaangażowania i 12lat, szkoda mi mnie...
Adrenalinę mam w pracy a teraz mi się nic nie chce...tylko dużo więcej pracuje,jak mam wolne to lecę do syna a potem samotny wracam do pustego mieszkania taki  marazm życiowy...
A co do czego garniecia się nie wiem jak...
Nowego związku nie można tworzyć dopóki nie ma się rozwodu, to nie fear wobec byłej i przyszłej wybranki...

22

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Właśnie skończyłem pracę,bez sens bycia samemu mnie przeraża...nie wiem jak długo tak wytrzymam...

23

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Jak nie będziesz się rozczulał nad sobą, to jest szansa, że wytrzymasz całkiem długo. Przecież jest jeszcze syn, który Cię potrzebuje.

24 Ostatnio edytowany przez starr (2016-12-10 21:40:08)

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Właśnie skończyłem pracę,bez sens bycia samemu mnie przeraża...nie wiem jak długo tak wytrzymam...

Ona była "całym Twoim światem"?
Bycie samemu pozwala na naukę tego, jak się nie zachowywać. Czytaj od początku: http://www.netkobiety.pl/t46284.html

25

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
szowinista napisał/a:

I Twój ostatni post jest mistrzowski, tak trzymaj chłopie!
Generalnie moim zdaniem błędem było "wybaczenie zdrady".
Jak kobieta zdradza to już pozamiatane... Kopa w dupsko i niech spieprza...
W ogóle te fochy i inne cuda, które odwalają są żałosne.
Jeśli będziesz się podkładał to w związku na utrzymanie pozycji "mężczyzny" nie masz najmniejszych szans. Wtedy rolę przejmuje kobieta (z automatu) i zaczyna się powolny rozkład związku. Rozjeżdżają się wasze oczekiwania w stosunku do siebie. W rodzinie jest jak w stadzie wilków (bez przesady), musi być ktoś kto trzyma to wszystko za jajca bo inaczej reszta nie wie o co chodzi. Jeśli w rodzinie nie ma przywódcy to wszystko leci na ryj. Zresztą tak jest w każdej dziedzinie życia, różnica polega na tym że stado do którego nie chcesz należeć po prostu opuszczasz, lecz rodziny już tak łatwo nie można zostawić...
Pozdrawiam i życzę dobrego życia!

Skąd ta ksywa jeśli wybaczyłeś zdradę to z ciebie taki szowinista jak ze mnie ojciec dyrektor smile

26

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Star
Właśnie była całym światem, ja dawałem wszystko co mogłem aby mieć...rodzinę...coś czego nigdy nie miałem, aby syn mógł dorastać normalnie czerpać jakieś normalne wzorce, aby wiedział że nie wolno się poddawać i że jak się czegoś pragnie to się da to zrobić...
Ułuda, mrzonka, coś nie osiagalnego mimo kocich starań...jak wychodzę ze spotkań z synem ryczę jak bóbr, nie mogę wybaczyć sobie iż tak się stało iż nie mogę nic zrobić aby miał mnie wtedy kiedy tego on chce a nie tylko na parę godzin i przez telefon...
Nie umiem zaufać żyć i patrzeć w przyszłość ze będę szczęśliwy kiedyś że będzie lepiej...

27 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-12-10 22:45:05)

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Wiesz co, michał.warszawa, mnie to się od początku jedna rzecz rzuca w oczy. Twoje    p r z e o g r o m n e     p o c z u c i e    w i n y.

Przez jakiś tam czas jednym z etapów u osób zdradzonych jest poszukiwanie winy w sobie, choć to nie oni zrobili tak syfiastą rzecz jak zdrada.
OK, idealnych małżeństw nie ma, każdy jakoś tam pracuje na te osławione kryzysy, ale nie pozwól, żeby w y r z u t y   s u m i e n i a   za  w y b r y k
t w o j e j   ż o n y,   n i e    t w ó j, tak cię ciągnęły w dół.


Piszesz, że normalnej rodziny nie miałeś. Jesteś DDA? DDD? ... Moim zdaniem w Twoim stanie psychicznym to wskazane byłoby poszukanie wsparcia specjalistycznego u psychologa lub psychoterapeuty. Dziś to żaden wstyd, raczej standard.

Przemyśl to.

28

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Co to DDA?DDD??? NIE miałem bo ojciec zmarł jAk miałem 9lat i jak potrzebowałem go to nie mogłem na nikogo liczyć, w tym sęk...nie chciałem aby syn tak miał więc ratowalem związek bardziej dla niego, mimo iż na początku po zdradzie się jej brzydzilem mimo iż uczucie nie wygasło...

29

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Mój stan emocjonalny nie przeszkadza mi w pracy potrafię jakoś się wyłączyć nie myśleć o "super sytuacji"..
Źle jest jak nic nie robię i jestem sam,wiele osób mi tłumaczy iż jakoś to będzie iż nie powinienem doszukiwać się winy w sobie, niektóre osoby rozwodza się bo sądzą że tak im będzie lepiej...ona się poddała nie ja...tylko że nie umiem tego zrozumieć i rozgryźć dlaczego...
aspekt finansowy to jedno,rozczarowanie drugi lecz najważniejsze dziecko dostanie najbardziej po dupie za to że matka chce żyć w/g niej sama...

30 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-12-10 23:15:53)

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

DDA to skrót od Dorosłe Dziecko Alkoholika, a DDD to Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej.

Ale to nie dotyczy Ciebie w takim razie.


No dobrze, w pracy skupiasz się na wykonywaniu obowiązków i nie zaprzątasz myśli żoną - to już coś.
Jednak z samej pracy życie się nie składa i coś trzeba zrobić z tym czasem PO pracy, kiedy się tak zadręczasz.

Sam piszesz, że nie możesz tego zrozumieć i rozgryźć dlaczego tak się stało. Forum ci na pewno pomoże w jakimś stopniu to ogarnąć, jednak NAPRAWDĘ na twoim miejscu poszukałabym specjalistycznej pomocy.

31 Ostatnio edytowany przez michal.warszawa (2016-12-11 00:20:37)

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Nie dostrzegam takiej potrzeby, natłok myśli i nie możność tego ogarnięcia to normalna rzecz lecz czas który do tego jest potrzebny chciałbym jakoś skrócić...

Widzisz ciężko zaakceptować , a co dopiero zrozumieć dziwny wybor innej osoby która jest bardzo ważna z różnych przyczyn serce,dziecko,świadomy wybór na żonę, i ból po zmarnowanej szansie przez nią...
Dzielę się przemyśleniami dziękuję za porady ,są bardzo przydatne...
Forum daje możliwość uzewnetrznienia swoich obaw i myśli, a to działa i dużo daje takiemu introwertykowi jakim sądzę że jestem...

Jedyne co zrozumiałem że nie chce z nią po tym wszystkim być ,bo nie warto dawać szans po raz kolejny....
Widocznie musi dostać po dupie i zrozumieć że źle robi,lecz już będzie za późno ...
Najbardziej ciężko mi poradzić sobie z byciem samemu i brakiem syna...

32

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Myślę, że powinieneś rozważyć spotkanie z psychologiem. Nie miałeś ojca w okresie dojrzewania i dlatego pewnie teraz tak mocno przeżywasz sytuację Twoje syna i to wszystko, co Cię spotkało. Rozmowa z kimś pomoże Ci uświadomić sobie, że nie jesteś odpowiedzialny za cudzą decyzję (decyzję żony o rozstaniu i pozbawieniu Cię możliwości codziennego wychowywania syna). Ale możesz rozważyć też swoje formalne kroki i spróbować wystąpić do sądu rodzinnego o opiekę naprzemienną (syna mieszka dwa tygodnie u niej, dwa tygodnie u Ciebie), spróbuj , nie poddawaj się. Na wszelki wypadek radziłabym od razu uregulować oficjalnie kontakty z dzieckiem, może w tej kwestii uda ci się zawrzeć porozumienie z matką dziecka.
Żałoba po rozstaniu i sam rozwód przebiega w kilku etapach, pogodzenie się z losem i akceptacja sytuacji nie przychodzi w ciągu jednego popołudnia. Zapewniam Cię, że ona też na pewno przeżywała sytuację i dojrzewała do decyzji, jest jednak  o tyle w bardziej komfortowej sytuacji, że to ona podjęła tę decyzja i to ona wewnętrznie się z nią zgadza, a Ciebie po prostu postawiła przed faktem dokonanym.

33

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Sybmi,
Wątpię by jeg żona przeżywała rozstanie, skoro znalazła sobie pocieszyciela.
Raczej przeżywa romans i zauroczenie kimś innym, nie rozstanie.

Natomiast zgadza się że brak ojca w dzieciństwie wpływa na zachowanie teraz Michała.

34

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Teraz ona jest sama, nie ma nikogo woli rzekomo być sama sobie sterem i okrętem...żal mi jej bardziej niż sadzicie...i bardzo brak...
A brak ojca za owocowal tym że nie chce aby mały też go stracił...
Życie samemu nie odpowiada mi...

35

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Boli mnie ta pustka dookoła mnie, przyziemne sprawy nie sprawiają mi przyjemności....zbyt duże zaufanie do żony za procentowalo strachem i nie pewnością przed tym co będzie dalej...
Że nikt mnie nie zechce...

36

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Boli mnie ta pustka dookoła mnie, przyziemne sprawy nie sprawiają mi przyjemności....zbyt duże zaufanie do żony za procentowalo strachem i nie pewnością przed tym co będzie dalej...
Że nikt mnie nie zechce...

Michał wiem o jakiej pustce piszesz...rozumiem też Twój strach i niepewność...sama przechodzę to samo...boli ale przestanie. Wiem, co piszę...zdradę i odejście męża do innej przeżywałam bardzo dlugo...podniośłam się...niedawno kolejna podobna historia i wiem, że znów dam radę. Ty też po przejściu każdej fazy rozstania staniesz na nogi. Najważniejsze to pogodzić się z tym co się stało im szybciej to nastąpi tym szybciej się z tym uporasz

37

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Czuję iż nie mogę dać jej znowu szansy bo już wiem do czego jest zdolna, nie zmieni się...
Rozumiem również jak mnie skrzywdziła,oszukała lecz nie potrafię tego zaakceptować łudzę się że ona się zmieni, i boję się że ze życie jej pokaze jak to jest naprawdę,że nie oto chodzi aby wieczne czegoś chcieć...

Znając moją żonę wiem że jeśli byśmy się zeszli kiedyś to ona będzie wiedzieć że może robić co chce...a. to nie chodzi o to aby martwić się o swój los...tylko aby żyć razem a nie udawać bycie ze sobą...
Z biegiem czasu się powoli godzę z tym ale nie umiem poradzić sobie z pustką która czuje w sercu,w łóżku wogole obok...
Idą święta i wszystko dobija..ta muzyka,ludzie szczęśliwi a ja pusty..bez nikogo...

38

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Moja jeszcze żoną spytała się czy przyjdę na wigilie??stwierdziłem i powiedziałem że nie mam po co przyjść,z dzieckiem mogę się spotkać po świętach lub przed, nie chce odgrywać przed innymi scen niby jeszcze rodziny...
A po za tym sądzę iż ona powinna właśnie poczucie co zrobiła i straciła przez swoje postępowanie...żeby poczuła samotność taka jak ja czuję że nie mam nikogo poza synem który by się mną interesował...

39

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Teraz ona jest sama, nie ma nikogo woli rzekomo być sama sobie sterem i okrętem...żal mi jej bardziej niż sadzicie...i bardzo brak...
A brak ojca za owocowal tym że nie chce aby mały też go stracił...
Życie samemu nie odpowiada mi...

Może jest sama, może sama nie jest, może wstrzymała romans, bo ma w tym interes przy rozwodzie. Nie żałuj jej. To dorosła osoba, którą podjęła własną decyzję.
Twój syn nie straci ojca, jeśli się będziesz nim interesował i był jego ojcem niezależnie od tego czy jesteś z jego matką czy nie.

michal.warszawa napisał/a:

Czuję iż nie mogę dać jej znowu szansy bo już wiem do czego jest zdolna, nie zmieni się....

Masz rację, nie zmieni się. Ludzi się tak łatwo nie zmieniają. Na to potrzeba lat i starań. Przy czym zarówno "lat" jak i "starań" jest tutaj kluczowe.

michal.warszawa napisał/a:

A po za tym sądzę iż ona powinna właśnie poczucie co zrobiła i straciła przez swoje postępowanie...żeby poczuła samotność taka jak ja czuję że nie mam nikogo poza synem który by się mną interesował...

Nie potrafię odnaleźć się w Twojej sytuacji, nie przeżyłam tego, więc nie będę Ciebie pouczała jak się zachować w takiej sytuacji. Mogę Ci jedynie wskazać co mnie się średnio spodobało w tej wypowiedzi. Syn się Tobą interesuje, ona nie, ale Wigilia jest świętem nie tylko dla niej, ale również dla Twojego syna. Zauważ, że dla dzieci Wigilia jest często najważniejszym świętem, bo jest Mikołaj, są prezenty, dzieci często nie cierpią wigilijnego jedzonka i czekają tylko na jedno. Jakbym miała taki problem, to zrobiłabym wszystko, żeby dać dziecku namiastkę chociaż świąt z ojcem. Skoro nie czujesz się na siłach na Wigilię, może się z nią umów, że on spędzi u Ciebie pierwszy albo drugi dzień świąt? Ubierz choinkę, naszykuj jakieś smakołyki, zróbcie sobie drugą Wigilię, albo po prostu coś razem.

I nie pisz proszę, że nie masz nikogo, bo masz SYNA! W dodatku syna, który się z Tobą kontaktuje, zajmij się nim. Jeśli nadal będzie Ci pusto i źle, możesz pomyśleć o jakimś zwierzaku. Akurat styczeń to okres oddawania do schronisk "nietrafionych prezentów".

40

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

ok,lecz moj syn ma 10lat inmusi jakos to zrozumiec ja nie jestem gotowy do udawania w swieta rodziny ktora rozwalila mu jego matka nie ja...

41 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-12-12 23:55:03)

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

wiesz co, niektórzy już chyba rodzą się jako ofiary losu i przyciągają takich ludzi, ktorzy ich wykorzystują.
Twoja żona robi z Tobą co chce a Ty przepraszasz, że żyjesz. 4 lata temu znzlazła sobie kochasia z netu a Tobie kazała wypier..ać z domu, na ktory ciężko pracowałeś. Normalny człowiek puknął by się w łeb a co Ty zrobiłeś? Grzecznie się wyniosłeś, tułając po kolegach. Potem Twoja ślubna łaskawie zgodziła się przyjać Ciebie z powrotem, dajac Ci złudne poczucie, że to Ty odzyskałeś rodzinę. Gdyby jej skrucha była szczera i zależało  na Tobie, nie zachowywałaby się potem tak jak się zachowywała. Ale ponieważ miała Cię w dupie to w ogóle się nie starała co wszem i wobec okazywała. Wiedziała, że Ty i tak żyć bez niej nie potrafisz. Spójrz na siebie. Oddałeś jej wszystko bez mrugnięcia okiem, zgadzasz się na rozwód bez orzekania o winie, zgadzasz się na bycie ofiarą i pantoflarzem. I marzysz jak ją odzyskać, po tym wszystkim... Twoja postawa jest żałosna i wzbudza litość u Twojej żony, uświadom to sobie. Nigdy jej nie odzyskasz. I w sumie dobrze. Bo po co? Naprawdę odpowiada Ci rola posługacza w związku?  Nawet gdyby, to jak widzisz, nie znajduje ona uznania w jej oczach.

42

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Ile ty masz lat, michał.warszawa?



Napisałeś, że straciłeś ojca, kiedy miałeś 9 lat. A więc tyle, ile ma twój syn teraz.

Jak wspominasz tamte pierwsze święta bez swojego taty?...




Jak myślisz, jak poczuje się twoje dziecko bez ciebie w te święta?

Wigilia nawet w tzw. rodzinach bez problemu bywa problematyczna, z żoną opłatkiem łamać się nie musisz.
Na twoim miejscu przemyślałabym jeszcze wypowiedź Mamidełko. Tyle ode mnie.

43

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

ok,lecz moj syn ma 10lat inmusi jakos to zrozumiec ja nie jestem gotowy do udawania w swieta rodziny ktora rozwalila mu jego matka nie ja...

Twój syn ma 10 lat i nie jest w wieku, w którym się uświadamia dziecko, że jego mamusia się puszcza na prawo i lewo. Jak Ci taki pomysł zaświeci w głowie i jeszcze wpadniesz na genialny plan, żeby go zrealizować, to Ciebie była w 5 minut pozamiata w sądzie. Dla dziecka nie ma znaczenia czyja wina rozpadu rodziny, dla dziecka jest ważne, że ma matkę i ma ojca. Póki co żyjesz, więc jesteś ojcem, przestań dramatyzować. Nikt Ci tutaj nie poleca udawania przed rodziną, albo co gorsza udawania przed dzieckiem. Tak jak zauważyłeś Twój syn musi jakoś to zrozumieć, a jak myślisz jak zrozumie, że taty nie ma na święta? Na dwoje babka wróżyła, albo wina Twoja, albo wina matki (w oczach dziecka, a nie obiektywnie). To co teraz napisałeś moim zdaniem świadczy o tym, że masz skłonność do manipulowania dzieckiem na szkodę jego matki. Zatem Ci mówię raz i więcej nie powtórzę. Najgorsze przy rozwodzie rodziców jest pogrywanie dzieckiem, większą mu tym krzywdę zrobisz niż jakbyś miał zniknąć na amen.

44

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Nie pogrywam dzieckiem, nie używam go w żaden sposób przeciw niej....wręcz odwrotnie ona chce uświadomić mi a przedewszystkim sobie iż to ja nie jestem potrzebny jemu ani jej do życia...
Co do nie udacznika i osoby przyciagajacej takie osoby sądzę że jest inaczej, ale to moje zdanie... nikt nie odpowiada za czyny drugiej osoby a zarazem nie ma wpływu na jej myśli i traktowanie innych...
Moje święta bez ojca pokazały mi iż nie zawsze ma się to co się chce i trzeba zaakceptować to, tylko to była inna sytuacja ją go nigdy nie mogłem mieć a ona może mnie mieć gdy tylko tego potrzebuje...
Nigdy też mimo iż jej zdradę powiedzmy wybaczylem nie byłem uslugiwaczem, chciałem być normalnych człowiekiem który zasługuje też na zrozumienie...ale wyszli tak jak wyszło...

45

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

Nie pogrywam dzieckiem, nie używam go w żaden sposób przeciw niej....wręcz odwrotnie ona chce uświadomić mi a przedewszystkim sobie iż to ja nie jestem potrzebny jemu ani jej do życia...

No, ale na Wigilię jakoś Ciebie zaprosiła, więc może jednak nie do końca tak jest, że ona chce przekonywać, że nie jesteś potrzebny w życiu jej dziecka.

Co do nie udacznika i osoby przyciagajacej takie osoby sądzę że jest inaczej, ale to moje zdanie... nikt nie odpowiada za czyny drugiej osoby a zarazem nie ma wpływu na jej myśli i traktowanie innych...

Nie, nikt nie odpowiada za czyny drugiej osoby, ale odpowiada za własne reakcje na te czyny.

Moje święta bez ojca pokazały mi iż nie zawsze ma się to co się chce i trzeba zaakceptować to, tylko to była inna sytuacja ją go nigdy nie mogłem mieć a ona może mnie mieć gdy tylko tego potrzebuje...

Nie jesteś jej ojcem, nie musi Ciebie mieć gdy tego potrzebuje. Mieszasz dwie rzeczy, które nijak do siebie nie przystają. Ty jesteś ojcem dla syna i w stosunku do syna masz obowiązki, a nie do niej.

Nigdy też mimo iż jej zdradę powiedzmy wybaczylem nie byłem uslugiwaczem, chciałem być normalnych człowiekiem który zasługuje też na zrozumienie...ale wyszli tak jak wyszło...

Widocznie nigdy nie była warta tego, żeby jej wybaczyć. Tak też bywa.

46

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Hm, a ja się przychylam do zdania autora w kwestii wigilii. Jeśli nie czuje się na siłach to nie powinien się zmuszać by tam być. Zwlaszcza jesli odezwa sie emocje, zacznie sie rozklejac, na co w swieta jest spora szansa - no to może się dla niego skończyć źle. Fajnie ze go zaprosiła ale to nie oznacza ze on ma obowiązek się zgodzić. To ze jest dziecko też tego nie oznacza. Autor musi dojść do ładu sam ze sobą przede wszystkim, żeby dac rade unieść cały ten ciężar, im szybciej to się stanie tym szybciej będzie miał siłę na wszystko, również ojcostwo.  Z dzieckiem faktycznie, to tam jak ktoś wcześniej napisał,  fajnym pomysłem jest zabranie dziecka do siebie w pierwszy dzień  świąt i wspólne spędzenie tego czasu.

47

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Znając życie zaprosiła mnie aby uspokoić swoje sumienie a tłumaczy ze dla dziecka..
Dziecko i tak już ma rozwalony świat, a obecność na wigilii nic nie zmieni da tylko fałszywe poczucie że wszystko będzie ok...
Zarówno dla syna jak i dla mnie nigdy już nie będzie ok, przez to jak jest jak się była żona zachowuje i jakie podjęła decyzję nie umiem nikomu zaufać...
Mam dosyć wszystkiego...
Dziś znów będę widział się z dzieckiem ,zakończy się to znowu wielkim psychicznym dołem...co chwila zadaje sobie pytanie co będzie dalej jak uwierzyć że ktoś kiedyś będzie mnie chciał...

48

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Każdy po rozstaniu ma takie myśli. To zupełnie naturalne. Każde rozstanie to taki mały koniec świata. Kluczowe znaczenie ma w tym wszystkim przyjaciel czas. Daj go sobie Michale.

49

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Czas słowo klucz , wiecznie go mało ale jak się jest samemu ma się go aż za dużo...rozterki nie ustępują wręcz przychodzą nowe, po dzisiejszym spotkaniu mam ich więcej...dziecko jakoś bardzo nie było zadowolone że tata znów przyszedł...szkoda ... może ja powinienem dać sobie spokój z nimi aby on też zrozumiał o co chodzi...

50 Ostatnio edytowany przez memo331 (2016-12-14 00:59:29)

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie
michal.warszawa napisał/a:

...dziecko jakoś bardzo nie było zadowolone że tata znów przyszedł...szkoda ... może ja powinienem dać sobie spokój z nimi aby on też zrozumiał o co chodzi...

Co Ty rozważasz, człowieku? Będziesz teraz "mścił" się na dziecku? Boże, kim Ty jesteś?
Edit:
Powiem obrazowo: ogarnij się, proszę. Ja rozumiem rozgoryczenie, ale sięgasz po narzędzia dla minie nieakceptowalne. Relacja z własnym dzieckiem? Dla Ciebie to powinien być priorytet.Ehhh...

51

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

nie zrozumiales, mam wrazenie jakby on mnie obiwnial o to w jakiej sytuacji sie znalazl a matke wielbil bo jest z nim...o to mi chodzi...
nie przelewam frustracji na dziecko bo co ono jest winne....

52

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Michał jak sam zauważyłeś Twój syn jest dzieckiem. Dzieci nie są na tyle rozwinięte emocjonalnie i intelektualnie, żeby sobie zrozumieć taką sytuację. Dziecko czuje i postępuje zgodnie z tym czuciem. Im bardziej Ty będziesz chodził zdołowany, im bardziej będziesz się od niego emocjonalnie odcinał, tym bardziej dziecko będzie odcinało się od Ciebie. Nie wiem czego Ty oczekujesz od 10latka. Pogodzenia się z sytuacją z którą często mają problem ludzie dorośli? Jak to sobie wyobrażasz? Idziesz do niego z nastawieniem "spieprzyliśmy mu życie, już nic mnie nie czeka, nie mam nikogo, nikomu nie zaufam" i taki właśnie komunikat przekazujesz swojemu dziecku. No to nie wiem czego się spodziewasz? Synuś się zamieni w psychologa i będzie rozpaczającego tatusia ratował? Ty jesteś dorosły, zacznij się jak dorosły zachowywać, zamiast dramatyzować, przekreślać przyszłość, wrzucać wszystko do czarnej otchłani. Masakra, dzieci są jednak intuicyjnie bardzo mądre i unikają niezdrowych sytuacji.

53 Ostatnio edytowany przez michal.warszawa (2016-12-14 16:36:25)

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Dziś rano jak wstałem zauważyłem progres...
Nic już nie cofnę i nie ma co rozpaczać tego co było szans,upokorzeń itd...
Powiedziałem sobie iż muszę iść do przodu dla siebie nie dla innych,spróbować jakoś poukładać wszystko i skupić się trochę bardziej na sobie....
Dziś wiem że nie warto było dawać szansy w imię dziecka i łudzić się że ktoś zrozumie że nie było warto zdradzać...
Pozew poszedł,klamka zapadła a po za tym sądzę iż wróciła by do mnie tylko dlatego bo nie daje rady finansowo a nie że względu na uczucia które nagle w niej odżyły....
Może nie jestem Brad pitt ale ostatni też nie jestem,nie mam nałogów więc może kiedyś i dla mnie zaświeci jeszcze słońce...

54

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Dziękuję za pomic, bardzo mi wyjasniliscie co i jak wygląda...
Już nie jestem samotny, wolę żyć dla siebie niż być wykorzystywany..
Z dzieckiem trochę czasu wczoraj spędziłem a jej już mi nie brakuje..

55

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Wszystkiego dobrego Michale. Jeszcze wszystko się poukłada. Jeszcze na każdego z nas czeka coś wspaniałego. Musi. smile

56

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Jakoś musi się poukładać, miejmy nadzieję że każdemu się ułoży tak jak każdy z nas chce...

57

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Ja już jakoś zaczynam czerpać radość z bycia ze sobą i nie muszenia spełniania oczekiwań innych osób...

58

Odp: Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Wieczory są słabe jak na razie,ale to tylko wieczory więc jakoś daję radę...mam nadzieję że ktoś JE kiedyś wypełni, a syn chyba powoli widzi że mam więcej energii i czasu dla niego niż jak się klocilem z jego matką..czuję że on jest najważniejszy...

Posty [ 58 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Jak stanąć na nogi i nie doszukiwać winy w sobie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024