To była moja decyzja, którą podjęłam gdy on wielokrotnie zawiódł moje zaufanie. Teoretycznie powinno być mi łatwiej – ale tak nie jest – bo nadal go kocham, ale ten związek, a szczególnie ostatni okres był bardzo trudny – wiele razy przez niego płakałam. Byliśmy razem 2 lata.
Na początku było jak w bajce – znalazłam mężczyznę idealnego, który dosłownie nosił mnie na rękach, ale po pewnym czasie do związku wkradły się problemy, które nas przerosły.
Nie chce tu wymieniać wszystkich powodów, które mnie skłoniły do tej decyzji ale były poważne.
Wiem, że on też mnie kocha i bardzo przeżywa to rozstanie – smutne jest to że kochamy się a jednak nam nie wyszło.
Nie mogę się teraz pozbierać i znaleźć sobie miejsca, czuje smutek i pustkę – wszystko mi go przypomina. Często mam ochotę do niego zadzwonić albo pojechać i udać ze nigdy nie było rozstania, ale przypominam sobie ostatni czas naszego wspólnego życia i wiem, że nie dam rady.
Ostatnio bardzo często się kłóciliśmy, nie mogłam na niego liczyć, zawodził moje zaufanie. Po każdej takiej rozmowie on obiecywał poprawę, ale po chwili wszystko wracało do stanu poprzedniego. Wiele razy dawałam mu kolejne szansy. Jednak w pewnym momencie zdałam sobie sprawę że on się nie zmieni – dlatego odeszłam.
Nie byłam z nim szczęśliwa ale teraz czuje się jeszcze gorzej. Czasem myślę co lepsze – mieć miłość ale też czuć strach, czy nie mieć miłości i czuć jedynie samotność?
Nie wiem jak zmierzyć się z tą sytuacją – czy ktoś miał podobne doświadczenie? Rozstał się z partnerem którego kochał?
Wiem, że z czasem będzie lepiej – przeżyłam kilka rozstań i wiem, że czas jest wtedy najlepszym sojusznikiem – ale tym razem jest inaczej. Bo mam już 35 lat i chciałabym mieć rodzinę i dzieci, a niestety szanse na to maleją z każdym miesiącem i rokiem.
Nie wyobrażam też sobie w tej chwili żadnego nowego związku, jest na to stanowczo za wcześnie.
Czasem zastanawiam się czy podjęłam słuszną decyzję.