Witam Was, ludziska.
Zastanawiam się <niestety> nad zachowaniem mojego eks. Rzucił mnie ok. 8 miesięcy temu, po rozstaniu popełniłam wszystkie podręcznikowe błędy <wypisywanie, etc>, nie mamy żadnego kontaktu od około 6 miesięcy. Tak się składa, że jesteśmy w dosyć ścisłym gronie znajomych. Ostatnio nasz wspólny znajomy robił dosyć ważną imprezę, na którą byliśmy obydwoje zaproszeni. Okazało się, że on nie przyszedł przez fakt, że ja tam byłam (...)
Niedługo będą się odbywać urodziny naszego kolejnego znajomego, bardziej jego przyjaciela - też podobno zapowiedział, ze nie przyjdzie, bo ja tam będę. Miał też podobno pretensje do tego przyjaciela, że zostałam w ogóle zaproszona, i że przez ten fakt wybrał mnie, a nie jego <wtf>. Nie rozumiem jego zachowania, bo powinien mieć gdzieś moją obecność, zwłaszcza po takim czasie, i po fakcie, że to on mnie zostawił - i ze względu na mnie rezygnuje z dwóch dosyć ważnych wydarzeń, serio?
Może i bym tak bardzo się nad tym nie zastanawiała, gdyby nie to, że ta sytuacja ingeruje w osoby trzecie, do których on ma ewentualne pretensje, a i ja i oni czujemy się z tym dziwnie. Nie wiem, jak ewentualnie rozwiązać tę sytuację, przewinęła mi się myśl, żeby do niego napisać, ale obiecałam sobie, że ja pierwsza już się do niego nie odezwę, choćby nie wiem co - także to odpada.
Jak myślicie, o co może chodzić? Mam wrażenie, że uroił sobie jakąś dziwną paranoję w głowie. Myślałam, że już jestem na niego obojętna, ale po tej informacji wszystko wróciło - dziwactwo.. :c
A o czym tak wypisywałaś do niego? Może ma jakiś ukryty uraz do Ciebie? A może przekonanie, że będziesz chciała usłyszeć od niego jakieś wytłumaczenie co do zerwania etc. Może też spodziewa się, że na imprezie go osaczysz, a nie chce dawać Ci żadnej nadziei. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że miałem kiedyś do czynienia z dziewczyną, która wprost mówiła że nic już ode mnie nie chce i będziemy znajomymi, a potem znowu zaczynała swoje podchody. I tak wkoło. Zacząłem jej unikać, bo jej zachowanie było coraz bardziej męczące. Zresztą - sama piszesz w temacie: "konfrontacja". Może on właśnie jej się spodziewa i nie ma na nią najmniejszej ochoty.
Już nawet nie pamiętam, co wypisywałam konkretnie, ale bardzo chciałam się spotkać jeszcze jeden raz i normalnie pogadać, nie wierzyłam w to rozstanie, byłam w jakimś innym stanie świadomości przez długi czas po tym wszystkim. On mi po prostu nie odpisał na ostatnią prośbę spotkania i tak się zakończyła nasza 3letnia znajomość.
Może i ma do mnie jakiś uraz, ale nie wiem, jaki. Zachowuje się tak, jakbym to ja go rzuciła i zrobiła mu krzywdę - było na odwrót, nigdy nie przeżyłam czegoś równie bolesnego i traumatycznego.
Powinien wiedzieć, że ja na 100% nie będę chciała sama z siebie z nim rozmawiać. Minęło już tyle czasu. Jeżeli uważa inaczej, to potwierdza to jego dziwną paranoję. Dodam, że ok. 2 miesiące po rozstaniu miała miejsce taka sytuacja: impreza, unikamy się przez jej całe trwanie, on 5 minut przed wyjściem podchodzi do mnie i zaczyna rozmawiać, płakać, mówi, że nie ma wcale wyjebane, że jestem piękna, że mu się ciągle śnię, ale potrzebuje więcej wolności, etc, etc, i tak do 7 nad ranem. Potem napisał, że mu było głupio, że tak mówił, bo niby był pijany, u mnie to oczywiście później narodziło nadzieję, mniej więcej po tej sytuacji odbyła się ta ostateczna rozmowa, po której mi nie odpisał.
Jednakże to było 2 miesiące po zerwaniu, a minęło ich już 8. Jedyna informacja, jaką o sobie słyszałam z jego ust, brzmiała mniej więcej tak: definitywny koniec, nie chce nic więcej, ale bardzo mnie lubi i się o mnie martwi. To było jakieś 4 miesiące po tym wszystkim.
Po prostu zadziwia mnie to, że ze względu na moją obecność <której w ogóle nie musiałby doświadczyć> się tak zachowuje i powoduje niezręczną sytuację w stosunku do naszych znajomych. Eh.
Przestań łamać sobie głowę - dlaczego? Ciesz się, że Ciebie zapraszają, a za konsternację zapraszających, z powodu jego fochów, nie odpowiadasz, a tym bardziej za jego zachowanie.
Dla Ciebie taka sytuacja jest nawet bardziej korzystna, bo nie musisz się z nim konfrontować, zwłaszcza, że chyba jeszcze jakaś iskra do niego się w Tobie tli.
Jeśli on rezygnuje ze spotkań towarzyskich, to jego problem i jego wybór, jest dorosły. Najlepiej w ogóle nie rozmawiaj na jego temat, nie odpowiadasz za jego wybory.
Jeżeli dobrze czujesz się w tym towarzystwie i zależy Ci na nim, pielęgnuj te znajomości i nie daj się wciągnąć w jałowe dyskusje i problemy, które on stwarza.
Nie analizuj go. Zajmij się sobą.