Pomóżcie mi, proszę. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Pomóżcie mi, proszę.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 40 ]

Temat: Pomóżcie mi, proszę.

Witajcie Kochane,

długo nosiłam się z zamiarem wyrażenia za pomocą słów tego, z czym borykam się na co dzień.

Jestem mężatką, ledwie przeszło rok, moja córeczka ma 6 miesięcy. Nie poznałam dobrze męża zanim wzięliśmy ślub, zaszłam w ciąże i tak nasze drogi związały się na tyle, że wstąpiliśmy w związek małżeński. Mąż od początku był dla mnie bardzo dobry, dbał o mnie. Często jednak borykaliśmy się z problemami narastającymi ze strony jego rodziny.

Mąż pochodzi z rozbitego domu, w którym żyło się bardzo biednie. Dużo przeszedł. Jego matka była bita przez jego ojcia, on jej bronił, jej i brata. Ona jednak ułożyła sobie życie z nowym partnerem, wyjechała, a na głowie męża pozostawiła opiekę nad 17letnim bratem, z którym nierzadko były problemy. W czasie, gdy nasz związek rozwijał się, na męża ze strony matki spadało wiele obowiązków. Ona za granicą z nowym partnerem, pozostawiła na głowie męża wszystko. Nie interesowało ją nic. Zwiedzała nowe kraje i chyba nowe, lepsze życie uderzyło jej do głowy na tyle, że nie pojawiła się nawet na naszym ślubie, co więcej w czasie, gdy nasza córeczka była chrzczona ona była na wczasach w tropikalnym kraju. Przykre to wszystko bardzo, bo uważam, że mój mąż i moja córka zasługują na to, aby mieć pełną rodzinę. Przynajmniej zależało mi od samego początku na tym. Moje relacje z teściową nie są najlepsze, w ciąży wiele mnie utruła, telefonami, urwałam z nią kontakt, a gdy przejazdem przed wczasami wpadli na kilka dni tutaj do Polski miałam z nią tylko same problemy, nieustanne docinki z jej strony doprowadziły do tego, że w końcu musiałam się odezwać, bo powiedzcie - jak ktoś kto pozostawił dzieci same sobie (wiedząc, że na ojca liczyć nie mogą), wyjechał, umył ręce może pouczać mnie w kwestiach macierzyństwa, tym bardziej, że uważam, że jestem dobrą i rozsądną mamą, która dobro własnej córki stawia ponad własne.

Wielokrotnie matka męża była przyczyną naszych kłótni. Ja nieraz przez nią płakałam, a on jak sam twierdził nie chciał jej zwracać uwagi żeby nie robić jej przykrości. Dodam, że głównie takie sytuacje były w ciąży.

Mąż jest bardzo za rodziną, szanuję to, ale chciałabym, aby i mnie szanowano, tym bardziej, że pod nieobecność teściowej to ja opiekowałam się jej młodszym synem, ją nawet nie interesowało to, że ma problemy, że niedojada, a gdy trafił dwa razy do szpitala ona miała to całkowicie w nosie, inna matka wsiadłaby w pierwszy lepszy samolot.

Od dłuższego czasu coś nie styka między mną a mężem. Stał się po ślubie bardzo zimny, oschły. Owszem, kocha naszą córeczkę, stara się dla niej, pracuje nawet na trzy etaty, ale na mnie w ogóle jakby nie zwraca uwagi. Ciężko nam było nawet się do siebie zbliżyć i niestety, gdy w końcu nam się to udało po 4 miesiącach od narodzin dziecka, tak po kilku spędzonych wspolnie chwilach znów jest to samo. Ja wiem, zmęczenie, praca, stresy związane z utrzymaniem rodziny, ale dlaczego wszelkie flustracje wyładowywane są na mnie. Przeziębiłam się, wczoraj mieliśmy kolejną kłótnię, tylko o to, że pootwierał okna. Rzadko wychodzę, a przez takie wietrzenie ciągłe niestety, ale złapałam katar, kaszel, a karmie piersią. On tego nie rozumie. Uważa, że należy wietrzyć i już. Nawet do prania się doczepił, że zrobiłam wieczorem, bo według niego przeze mnie wda się do mieszkania pleśń. I wyobraźcie sobie, że on o takie rzeczy kłóci się ze mną. Dostał wczoraj prezent mikołajkowy, z nerwów na mnie nawet go nie otworzył. Cały wieczór było mi przykro, a gdy próbowałam z nim rozmawiać on nie słuchał, nie patrzył, raził chłodem i obojętnością. W sytuacjach, gdy coś mu niepodpasuje taki właśnie jest. Nie lubi bliskości, przeszkadza mu nawet zwykłe przytulenie na co dzień - bo zaraz jest mu za gorąco, albo go swędzi. Tak! Po takie argumenty sięga. A mnie pęka serce, bo przecież gdy tylko trochę więcej wypije, rzadko, bo rzadko, ale jak już jest okazja to przy wszystkich opowiada historię naszego poznania, mówi jak bardzo mnie kocha i że czekał na mnie całe 5 lat odkąd się poznaliśmy i wtedy już wiedział, że to to.

Nie wiem za co on mnie tak każe, dlaczego sprawia mi przykrość, przecież po kilku takich sytuacjach wie już co mnie boli czego nie umiem znieść. A nie umiem - tej obojętności i wrogości jaką ma wobec mnie, gdy złości się o głupoty, bo tak, zawsze chodzi o głupoty - zamiast cieszyć się nami, tym, że nam się wiedzie on tłamsi mnie tym swoim podejściem. Wczoraj chodzilo o okna, o pranie, a o co będzie chodziło następnym razem? Mam chwilami dość. On nie chce słuchać.
Wczoraj w płaczu powiedziałam mu, że nie umiem tego dalej znieść, tej obojętności, tego chłodu, który ma dla mnie. Powiedział, że jest już taki i to się nie zmieni. I mam to zaakceptować, bo nie ma opcji, aby się zmienił, bo jak twierdzi i tak nagina się dla mnie bardzo, a wie, że jest szorstki i chłodny. Na prośbę o to żebyśmy zaczęli się bardziej starać, naprawić coś on mówi stanowczo nie.

Dziewczyny, co ja mam robić? Wczoraj w nerwach powiedziałam mu, że przepraszam go za to, że ma taką niedobrą żonę (choć tak naprawdę uważam, że naprawdę się staram, dbam o porządek, gotuję, zawsze czekam na niego aż tylko przyjdzie, tęsknie, wyczekuję wspólnych chwil razem, gdy tylko wraca po całym dniu z pracy) odpowiedział "proszę bardzo". Na wszystko wczoraj reagował chamsko, wrednie, był tak bardzo pewny siebie. Wiecie, ja za każdym razem, a średnio co miesiąc, czasem dwa, trzy jest taki dzień jak wczoraj i czuję się zwyczajnie wtedy jak zero, jakby mnie przygniótł do podłogi i rozdeptał butem.

Różnimy się. Tzn. domy w jakich nas wychowywano się różnią, nasze matki ich podejście do nas. Moja mama zięcia traktuje jak syna, a mnie teściowa jak rywalkę - rywalizuje ze mną, jak kobieta z kobietą. Przy mnie ta ostatnia gra najlepszą kobietę, matkę na świecie, a od jej dzieci wiem, że całe życie miała ich gdzieś i chowali się sami.

Powiedzcie, co robić. O co tu może chodzić. Boje się, że jego matka miesza między nami. Nie rozumiem męża i tych jego napadów złości na mnie. Wczoraj z tego wszystkiego wpadłam w histerię, płacz i szarpnęłam go lekko parę razy. Powiedział, że jestem jak jego ojciec, oprawca... A uwierzcie, w życiu nikt mnie tak nigdy nie sprowokował. Cały czas chcę dla męża domu, rodziny, na którą zasłużył, a której nigdy nie miał i tracę powoli wiarę w to wszystko. Czuje się przytłoczona jego matką, teraz nim. Nie umiem wybrnąć z tego, chodzę smutna. Najbardziej zależy mi na dziecku. Dziś po rozmowie na poważnie, w której stwierdził, że się nie zmieni i taki jest powiedziałam mu, że jeśli tak, nie chcę w domu słyszeć o uczuciach, nie chcę aby komukolwiek mówił jak mnie kocha, nie chcę bliskości, buziaków na dzień dobry, poprosiłam nawet o to, aby nocował od dziś w innym pokoju. Zostaję z nim, tylko dla dziecka. Po prostu wczorajszego dnia pękło coś we mnie. Gdyby nie córeczka odeszłabym, ale nie chcę aby chowała się w rozbitym domu, poza tym z czego ja ją utrzymam skoro jeszcze pół roku mam macierzyńskiego, a później nawet nie ma kto mi zostać z dzieckiem :( Owszem, rodzice przyjmą mnie z powrotem, pomogą, ale i tak boję się perspektywy bycia samej z dzieckiem, boje się tego jak ognia, bo boje się, że skrzywdzę tym córeczkę. Poza tym mój mąż to naprawdę mimo wszystko dobry człowiek, nie wiem kompletnie i nie rozumiem dlaczego taki dla mnie jest.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Karmie piersią. Nie chce stresów. Nie mogę sobie na nie pozwolić, a niestety martwie się przez męża niemalże codziennie. Gdyby nie to, że boje się, że odbije się to na moim dziecku nie zawracałabym głowy tym wszystkim, ale ja naprawdę potrzebuję pomocy. Nie chce czuć się jak ktoś gorszy od męża tylko dlatego, ze on miał trudne dzieciństwo, a ja szczęśliwe. Nie chcę, aby mnie karał za rzeczy takie jak te wyżej. Chciałabym, aby mi pomógł w tym wszystkim, wspierał mnie i stał za mną, gdy chodzi o teściową. Chciałabym żeby nie uciekal tak w pracę, nawet wczoraj powiedziałam mu że może zrezygnowałby z jednego zajęcia i był z nami więcej w domu, stanowczo powiedział, że nie, bo dla mnie może pieniądze są nieważne, ale dla niego są ważne bardzo i nie chce żyć biedniej. Przykra sytuacja, bo przecież tego wszystkiego wokoł to w połowie nam niepotrzeba sad Nie aż tak jak miłości w domu i dobroci wiecej. Wiecie, dodam, że mój mąż rodziny prawie nie ma, ojciec nie utrzymuje kontaktu z nim, wyparł sie go, matka za granicą, a dziadkowie, którzy go wychowywali nie odzywają się z nim i jego bratem przez matkę, bo tamta pourywała wszystkie kontakty. On rodziny prawie nie ma. Tylko mnie, dziecko, moich rodziców, i brata...

3

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Ile znacie się dokładnie?

4

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Dwa lata.

5

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Ale zanim zaczęliśmy być razem poznaliśmy się 5 lat wcześniej i już wtedy mąż chciał czegoś więcej, ja wtedy nie byłam gotowa, ale nie widywaliśmy się, raptem pare razy wtedy zaproponował kawę, z której nic nie wyszło, a poznaliśmy się przez znajomych.

6

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Wzięliście ślub bo zaszłaś w ciążę, prawda?

7

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Tak, ale mieszkaliśmy kilka miesięcy wcześniej razem i nie bylo sytuacji, które mogłyby mnie niepokoić. Prócz tych jazd jego matki.

8

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Wśród znajomych mąż miał zawsze dobrą opinię. Lubiany, pomocny. Część osób wiedziała o jego trudnej przeszłości o tym ile przeszedł, nieraz słyszałam, że trafiłam na bardzo wartościowego, dobrego człowieka. Nadal tak uważam, nie rozumiem tylko co się dzieje z nim... sad Tym bardziej, że w naszej córce jest zakochany po uszy. Mojemu ojcu nawet mówił kiedyś po paru drinkach, że kocha mnie i że ta miłość do mnie to ta właściwa i że jestem kobietą na całe jego życie... że był w innych związkach, ale to co czuje do mnie to właśnie "to coś", że ja to ta, a nie żadna inna.

9

Odp: Pomóżcie mi, proszę.
jakuulka.ka napisał/a:

Tak, ale mieszkaliśmy kilka miesięcy wcześniej razem i nie bylo sytuacji, które mogłyby mnie niepokoić. Prócz tych jazd jego matki.

Pamiętaj, że na początku wspólnego zamieszkania ludzie pokazują swoje najlepsze strony, dopiero po czasie te złe zaczynają też wychodzić... .
Ot tak szara rzeczywistość się zakrada do związku.
I albo te złe rzeczy zaakceptujemy u drugiej osoby (wiadomo, że osoba powinna starać się wyeliminować je), albo po prostu rozstajemy się.


A masz pewność, że Teściowa mówi negatywnie o Tobie przy Nim?

10

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Właśnie najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że teściowa podobno bardzo wychwalała obiad, na który ich zaprosiliśmy, a który uszykowałam dla nich, mówiła mu, że o niego dbam, a przy mnie, gdy byłyśmy same dokuczała mi. I tak jest za każdym razem niemalże. Tak też było podczas tych rozmów telefonicznych z nią, wyciągałam dłoń, a ona ją kąsiła. I tak w kółko. Gdy tutaj przyjechali mowilam mężowi jak się boję być z nią sam na sam, rozmawiał z nią, mieli przychodzić tylko, gdy on jest, a nagle po godzinie, gdy on dzwonił się upewnić, czy aby nie zajrzą, zadzwonił mi, powiedział, że będą wieczorem i nagle bez zapowiedzi wpadli. Ona mi często dokucza. A to słownie, a to wyrywa mi dziecko z rąk. Mężowi nie, mnie tak.

11

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Wiem, że po tym jak wszystko teściowej przed ich wyjazdem na wczasy wygarnęłam w wiadomości nie poruszyła ze mną tego tematu tylko oczerniała mnie przed mężem i jego bratem. A mnie ani słowa nie powiedziała i nie zajrzała więcej już. Gdyby nie to, że karmię i mam małe dziecko w domu pewnie ruszyłabym temat w cztery oczy, ale chciałam oszczedzic nam klotni nad uchem dziecka no i bałam się, że stresu stracę pokarm. A nie chcialam tego, tylko taka byla mozliwosc powiedzenia mnie tego wszystkiego co mnie boli. Myślę, że i tak ładnie wyszło, bo obyło się bez kłótni żadnej tu w domu przy córce.

12

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Albo:
Jest po prostu zmęczony pracą i na Tobie odreagowuje złość;
albo:
Faktycznie Jego Matka coś namieszała;
Albo:
Ma taki charakter, który dopiero teraz poznajesz.

Wiem, że nie tego oczekiwałaś, ale z tego co opisujesz to wybierałabym z tych trzech scenariuszy.

Przepraszam, że nie napisałam Ci jednej odpowiedzi.

13

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Nic nie szkodzi. Prawdę mówiąc o tych trzech rzeczach myślałam wczoraj. Albo praca, albo matka, albo charakter. Ciężkie to wszystko bardzo. Tym bardziej ostatnio. Bo najzwyczajniej w świecie nawet nie mogę z nim normalnie porozmawiać, bo on nie ma ochoty, nie mogę go objąć, bo też nie ma ochoty i wszystko go we mnie drażni. Przykre to po prostu, bo całymi dniami jestem sama z córką.

14

Odp: Pomóżcie mi, proszę.
jakuulka.ka napisał/a:

Nic nie szkodzi. Prawdę mówiąc o tych trzech rzeczach myślałam wczoraj. Albo praca, albo matka, albo charakter. Ciężkie to wszystko bardzo. Tym bardziej ostatnio. Bo najzwyczajniej w świecie nawet nie mogę z nim normalnie porozmawiać, bo on nie ma ochoty, nie mogę go objąć, bo też nie ma ochoty i wszystko go we mnie drażni. Przykre to po prostu, bo całymi dniami jestem sama z córką.


A może faktycznie najlepszym wyjście byłaby przeprowadzka do Rodziców?

Możliwe, że przemyśli swoje zachowanie  i postara się zmienić dla Waszego wspólnego dobra.

Twoje Dziecko, wychowując się w takim domu, nie będzie szczęśliwe.

15

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Jedyne co jestem w stanie zrobić to odsunąć się, tak emocjonalnie. Chcę żeby moja córka miała dom. Nie chcę jemu zabierać dziecka i odcinać do niego drogi. On ma pieniądze, ja nie, więc wiem, że pewnie walczyłby ze mną na tym polu na pewno. Boje się, że się przeprowadzę, a on będzie się mścił. On i jego rodzina. Nawet jego brat kiedyś powiedział mi, że ja i moja rodzina jesteśmy inni, emocjonalni, uczuciowi, a oni tacy nie są, i że to jacy my jesteśmy jest złe, bo ciężko jest takim osobom. U nich jest tak - każdy sobie.

16

Odp: Pomóżcie mi, proszę.
jakuulka.ka napisał/a:

Jedyne co jestem w stanie zrobić to odsunąć się, tak emocjonalnie. Chcę żeby moja córka miała dom. Nie chcę jemu zabierać dziecka i odcinać do niego drogi. On ma pieniądze, ja nie, więc wiem, że pewnie walczyłby ze mną na tym polu na pewno. Boje się, że się przeprowadzę, a on będzie się mścił. On i jego rodzina. Nawet jego brat kiedyś powiedział mi, że ja i moja rodzina jesteśmy inni, emocjonalni, uczuciowi, a oni tacy nie są, i że to jacy my jesteśmy jest złe, bo ciężko jest takim osobom. U nich jest tak - każdy sobie.


Ale co to będzie za dom?
Chcesz takiego samego domu, w jakim dorastał Twój Mąż?

Nie piszę Ci, że masz się rozwodzić już.
Chcę, żebyś coś zaczęła robić dla siebie.

Możliwe, że poprzez Waszą wyprowadzkę, On coś zrozumie.

Sama wiesz, że rozmowa nic nie pomoże, bo u Was nie ma komunikacji.

Więc co Ci pozostało?

17

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Rozmawialiśmy dziś. Stanowczo stwierdził, że się nie zmieni i już. Patrzę na niego i córkę i żal mi tego bardzo. Żal mi ich zabierać sobie. Podałam mu dloń i powiedziałam, że umowa stoi, że od dziś nie będę nalegać na jakiekolwiek czułości i nie chcę słyszeć o nich w domu, nie chcę, aby opowiadał innym jak to mnie kocha. Poprosiłam go też, aby nocował w innym pokoju. Zgodził się. Od dziś tylko służbowo - sprawy dziecka, ewentualnie domu. Nawet napomknęłam, że skoro faktycznie pieniądz jego dla niego najważniejszy to też postaram się myśleć w ten sposób. Postaram się, a tak naprawdę to poza groszami z macierzynskiego to ja nic nie mam. Nie umiem taka być, ale skoro on nie chce moich uczuć, mojej bliskości to może tylko tak może się udać. Jeśli się odsunę. Prawdę mówiąc gdzieś po tym wczorajszym - nie umiem na niego patrzeć. Za dużo tego wszystkiego, bo tu on, tu jego pokręcona rodzina, tu ta matka, która miesza i nieustannie wczesniej płakałam przez nią. Kosmos to wszystko.

18

Odp: Pomóżcie mi, proszę.
jakuulka.ka napisał/a:

Rozmawialiśmy dziś. Stanowczo stwierdził, że się nie zmieni i już. Patrzę na niego i córkę i żal mi tego bardzo. Żal mi ich zabierać sobie. Podałam mu dloń i powiedziałam, że umowa stoi, że od dziś nie będę nalegać na jakiekolwiek czułości i nie chcę słyszeć o nich w domu, nie chcę, aby opowiadał innym jak to mnie kocha. Poprosiłam go też, aby nocował w innym pokoju. Zgodził się. Od dziś tylko służbowo - sprawy dziecka, ewentualnie domu. Nawet napomknęłam, że skoro faktycznie pieniądz jego dla niego najważniejszy to też postaram się myśleć w ten sposób. Postaram się, a tak naprawdę to poza groszami z macierzynskiego to ja nic nie mam. Nie umiem taka być, ale skoro on nie chce moich uczuć, mojej bliskości to może tylko tak może się udać. Jeśli się odsunę. Prawdę mówiąc gdzieś po tym wczorajszym - nie umiem na niego patrzeć. Za dużo tego wszystkiego, bo tu on, tu jego pokręcona rodzina, tu ta matka, która miesza i nieustannie wczesniej płakałam przez nią. Kosmos to wszystko.


Ale Ty przecież nie zabronisz Mu kontaktu z Córką.

Wiem, Córka Twoja jest najważniejsza, ale Ty musisz też zawalczyć o siebie.

Zrozum, Twoja Córka prędzej czy później zorientuje się w jakim domu żyje i jak się nic nie zmieni, to będzie to dla Niej też bardzo nieprzyjemne.

19

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Nie umiem za grosz dać sobie z tym rady. Kompletnie. Mąż i jego rodzina i to ich podejście - nie umiem tego zrozumieć. U mnie w domu jak w każdym innym byly lepsze dni i gorsze, ale jakos trzymalismy sie razem, a tam... tam każdy sobie. Męża mają w dupie, a on by sie pokroil za nich. I co gorsza on nie chce isc na kompromis, nie chce nic zmienic, a mnie narzuca dostosowanie sie i zaakceptowanie tego, ze jest taki i już. Co lepsze wczorajszą kłótnię zrzucił na mnie, że to ja byle o co sie kłócę, a dobrze widziałam jaką miał minę jak poprosilam zeby przymknął okna... a pozniej za wszelka cene musial walnąć mi wyklad o oknach i praniu i to nie tak, ze delikatnie tylko jak jakis bóg doslownie..

20

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Oczywiście o terapii małżeńskiej, nawet nie masz co wspominać, prawda?

21

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Nie mam. On twardo powiedział, ze jest taki i się nie zmieni, a jeśli chcę odejść to żebym przyniosła papiery rozwodowe. Powiedz... jak to możliwe, że człowiek, który oburza się o byle co, tłamsi mnie tym, że to on ma zawsze racje, manipuluje mną i prowokuje bywa niektorymi dniami normalny, uśmiechnięty, śpiewa mi, gada innym po pijaku, że gdyby nie ja byłby nikim, że nigdy nie sądził, że będzie miał rodzine, że jest szczeliwy ze mną i mnie kocha nad życie.... Nie rozumiem teog.

22

Odp: Pomóżcie mi, proszę.
jakuulka.ka napisał/a:

Nie mam. On twardo powiedział, ze jest taki i się nie zmieni, a jeśli chcę odejść to żebym przyniosła papiery rozwodowe. Powiedz... jak to możliwe, że człowiek, który oburza się o byle co, tłamsi mnie tym, że to on ma zawsze racje, manipuluje mną i prowokuje bywa niektorymi dniami normalny, uśmiechnięty, śpiewa mi, gada innym po pijaku, że gdyby nie ja byłby nikim, że nigdy nie sądził, że będzie miał rodzine, że jest szczeliwy ze mną i mnie kocha nad życie.... Nie rozumiem teog.

Każdy z nas ma tak naprawdę "dwie twarze", albo i więcej i nie ma co zaprzeczać, ale niektórzy z nas potrafią albo przynajmniej starają się kontrolować, Twój Mąż niestety tego nie potrafi, czym to jest spowodowane, nie wiem (podejrzewam, że jednym z tych trzech rzeczy co wymieniłam).

Możliwe, że po czasie się poznacie bardziej, dotrzecie do siebie, ale na pewno nie możesz pozwolić, żeby dalej Cię traktował, jak traktuje teraz.

23

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Nie chcę zabierać dziecka z domu do rodziców. Tutaj ma swoje łóżeczko, tutaj jest wszystko jej. Sama to stworzyłam. Podpowiedz, da się jeszcze jakoś wpłynąć na to bez wyprowadzki? Dla mnie to ostateczność. Dziś rano miało mnie tutaj już nie być, ale ostatecznie patrząc na córkę zostałyśmy. Wyrzuciłam go z sypialni. Nie chce żadnych bliskosci z jego strony. Nie chcę rozmów. Tylko, czy takie zabranie mu siebie i odciecie drogi, gdy na kazdym kroku wczesniej okazywalam mu milosc pomoze?

24

Odp: Pomóżcie mi, proszę.
jakuulka.ka napisał/a:

Nie chcę zabierać dziecka z domu do rodziców. Tutaj ma swoje łóżeczko, tutaj jest wszystko jej. Sama to stworzyłam. Podpowiedz, da się jeszcze jakoś wpłynąć na to bez wyprowadzki? Dla mnie to ostateczność. Dziś rano miało mnie tutaj już nie być, ale ostatecznie patrząc na córkę zostałyśmy. Wyrzuciłam go z sypialni. Nie chce żadnych bliskosci z jego strony. Nie chcę rozmów. Tylko, czy takie zabranie mu siebie i odciecie drogi, gdy na kazdym kroku wczesniej okazywalam mu milosc pomoze?

Nie mam pojęcia.
Swoje pomysły już Ci napisałam.

Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwe dla Ciebie.

Dobra, to spróbuj traktować Go bez emocji, może coś zrozumie, ale wątpię.

25

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Pewnie to akurat będzie mu na rękę. Jestem głupia, że nie mam odwagi się wyprowadzić.

26

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Być może czegoś nie doczytalam,  być może czegoś nie zrozumiałam,  ale nie mogę pojac co jest istotą Twoich zarzutów wobec męża. Piszesz obszernie, ale ja potrzebuje syntezy. Bo póki co widzę faceta,  który kocha,  ale zamyka się w sobie,  bo jego żona jedzie po jego matce (nawet dzieci z domu dziecka bronią swoich patologicznych matek), kłóci się (do kłótni trzeba dwojga) i nie pozwala się dotykać,  na końcu grozi rozwodem i wyprowadza z sypialni.  Mąż twierdzi,  że się nie zmieni,  bo taki jest.  To znaczy jaki? Nie jestem w stanie odnieść się do zagadnienia,  bo go nie rozumiem. Póki co problem widzę po Twojej stronie...

27

Odp: Pomóżcie mi, proszę.
winnie.c napisał/a:

Być może czegoś nie doczytalam,  być może czegoś nie zrozumiałam,  ale nie mogę pojac co jest istotą Twoich zarzutów wobec męża. Piszesz obszernie, ale ja potrzebuje syntezy. Bo póki co widzę faceta,  który kocha,  ale zamyka się w sobie,  bo jego żona jedzie po jego matce (nawet dzieci z domu dziecka bronią swoich patologicznych matek), kłóci się (do kłótni trzeba dwojga) i nie pozwala się dotykać,  na końcu grozi rozwodem i wyprowadza z sypialni.  Mąż twierdzi,  że się nie zmieni,  bo taki jest.  To znaczy jaki? Nie jestem w stanie odnieść się do zagadnienia,  bo go nie rozumiem. Póki co problem widzę po Twojej stronie...

winnie.c z całym szacunkiem, ale gdyby to wszystko było dla mnie łatwe nie pisałabym z prośbą o pomoc. Mój mąż - nie sypia ze mną, nie dotyka mnie, a na mój dotyk reaguje jak poparzony. Mój mąż jest dla mnie zimny, chłodny, szorski. A nie był taki wcześniej. Teraz o wszystko robi mi problem. O pierdoły. A ja siedzę w domu i ogarniam nasz dom, zajmuję się dzieckiem i jeszcze jego bratem, więc nie gniewaj się, ale póki co w otoczeniu mojego męża jestem jedyną osobą, która jest za nim i która mu pomaga udźwignąć wszystko wokół. A co do jego matki to nie pozwolę sobie, aby ktoś mówił mi, że jeżdżę po niej, bo to ona ewidentnie jeździ po mnie obracając każde wyciągnięcie mojej dłoni przeciwko mnie. Olewa moje dziecko, męża. A Ty śmiesz pisać mi, że to ja jestem najgorsza? A staram się łatać to wszystko jak się da, dziwisz się, że ktoś kto próbuje to wszystko udźwignąć nie ma w końcu siły i się poddaje? Mój mąż jak sam stwierdził nie zrezgynuje z pieniędzy, teraz to one są dla niego ważne, najważniejsze, mimo, że ma 3 etaty i czasu dla nas nie ma, tylko dokłada sobie pracy, a spokojnie dalibyśmy radę, gdyby nawet pracował mniej. Czytaj proszę ze zrozumieniem, jak można nie pozwalać się dotykać jak ktoś i tak Cię nie dotyka. To przykre, że ktoś kto nie zna sytuacji tak łatwo ocenia.

28

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Bardzo Ci współczuje. Popieram koleżankę. Powinaś się wyprowadzić. Może to zadziała na niego jak zimy prysznic i zobaczy co może stracić. Ja sądzę, że Twój mąż wychodząc z takiego domu, nie porafi być inny, nie potrafi być czuły. Ja rozumiem bardzo cięzką pracę, ale mnie by właśnie to dawało siłę, że mam do kogo wrócić, że mam się do kogo przytulić. Poza tym Twój mąż wydaje się być niedojrzały. Związek polega na kompromisach. Skoro on Ci mówi, że taki jest i tego nie zmieni, to nie wrózy nic dobrego. Nie wiedzi swoich wad i nie chce nad sobą pracować.
I to prawda, że dziecko w takim domu ne będzie szczęsliwe, wiem z autopsji. Załuje, że moi rodzice nie rozstali się wcześniej.

29 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-11-12 00:42:23)

Odp: Pomóżcie mi, proszę.
jakuulka.ka napisał/a:

winnie.c z całym szacunkiem, ale gdyby to wszystko było dla mnie łatwe nie pisałabym z prośbą o pomoc. Mój mąż - nie sypia ze mną, nie dotyka mnie, a na mój dotyk reaguje jak poparzony. Mój mąż jest dla mnie zimny, chłodny, szorski. A nie był taki wcześniej. Teraz o wszystko robi mi problem. O pierdoły. A ja siedzę w domu i ogarniam nasz dom, zajmuję się dzieckiem i jeszcze jego bratem, więc nie gniewaj się, ale póki co w otoczeniu mojego męża jestem jedyną osobą, która jest za nim i która mu pomaga udźwignąć wszystko wokół. A co do jego matki to nie pozwolę sobie, aby ktoś mówił mi, że jeżdżę po niej, bo to ona ewidentnie jeździ po mnie obracając każde wyciągnięcie mojej dłoni przeciwko mnie. Olewa moje dziecko, męża. A Ty śmiesz pisać mi, że to ja jestem najgorsza? A staram się łatać to wszystko jak się da, dziwisz się, że ktoś kto próbuje to wszystko udźwignąć nie ma w końcu siły i się poddaje? Mój mąż jak sam stwierdził nie zrezgynuje z pieniędzy, teraz to one są dla niego ważne, najważniejsze, mimo, że ma 3 etaty i czasu dla nas nie ma, tylko dokłada sobie pracy, a spokojnie dalibyśmy radę, gdyby nawet pracował mniej. Czytaj proszę ze zrozumieniem, jak można nie pozwalać się dotykać jak ktoś i tak Cię nie dotyka. To przykre, że ktoś kto nie zna sytuacji tak łatwo ocenia.

Jakuulka.ka myślę, że Winnie.c nie chciała Cię obrazić, tylko dowiedzieć się więcej, czego ja faktycznie nie dopytałam.

30

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Przepraszam, ale naprawdę nie jest mi przyjemnie w obecnej sytuacji, a gdy jeszcze czytam o tym, że to ja mam problem, co wiąże się z tym, że teściowa i mąż mają prawo do tego, abym czuła się tak jak się czuję i płakała, niedobrze mi. Owszem, mam problem - mam, bo chcę mieć rodzinę, chcę żeby teściowa doceniła to ile serca wkładam w to wszystko, bo co jak co, ale obojętna nie jestem, wobec żadnego z jej dzieci. I owszem, mam problem, bo chcę aby mąż, aby człowiek za którego wyszłam i z którym mam dziecko szanował mnie. Szanował i kochał jak kiedyś. I rozumiał, i słuchał i żeby przestał ciągle wciskać mi to, że to on ma zawsze racje, nawet, gdy wie, że coś szkodzi mnie i dziecku. Chcę szczęśliwego domu dla mojej córki.

31

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Witaj. Mam takie pytanie, co chciałaś osiągnąć przepraszając go za to że ma taka niedobrą żonę? Pewnie myślałaś  ci, że zaprzeczy, że powie ty wcale nie jesteś złą żoną, jednak on jak by ci jednak przyznał rację.
Nigdy nie mów o sobie tak, bo z czasem on to przyjmie do wiadomości i zacznie cię za taką uważać, jeszcze będzie udowadniał ci, że jesteś złą żoną powołując się na twoje słowa i co wtedy mu powiesz, że mówiąc tak chciałaś wywołać jego reakcje odwrotną?
Nie przepraszaj go za to, ze chcesz czułości czy zainteresowania, ono ci się należy.
Jeżeli chcesz być z nim to przestań krytykować jego rodziców, dzieci poturbowane przez rodziców mają to do siebie, że nie godzą się na ich krytykę. Oni w swojej świadomości mają że rodzice ich nie kochają, ale oficjalnie będą zaprzeczać i będą ich bronić. To jak syndrom sztokholmski.  On ci  nie powie ci tego wprost, ale będzie cię atakował i odsuwał od ciebie, bo niestety on będzie trzymał stronę swojej matki. Nie zaznał miłości w swojej rodzinie, nie nauczył się co to być dobrym ojcem i mężem bo nie miał od kogo. Jest na tyle młody, że mógłby zmienić swoje zachowanie, ale on nie chce. Mówi ci to wprost.

Piszesz że dla dobra córki nie odejdziesz od niego, ale twoja córka też taka może kiedyś być, zimna i oschła, bo też nie będzie miała dobrych wzorców. Dasz rade tak żyć, bez miłości, z wiecznymi pretensjami do ciebie, z robieniem tobie na przekór. Popatrz już jak na ciebie działa ta sytuacja, a jest to dopiero  początek waszego wspólnego życia, tu cytat " Wczoraj z tego wszystkiego wpadłam w histerię, płacz i szarpnęłam go lekko parę razy. Powiedział, że jestem jak jego ojciec, oprawca... A uwierzcie, w życiu nikt mnie tak nigdy nie sprowokował.", co będzie dalej, ty się wykończysz, rozsypiesz emocjonalne i wtedy wszyscy uznają, że to ty jesteś winna tego zła co się dzieje w waszym domu, on u znajomych opinie ma dobra, zawsze uczynny i pogodny. 
Twój maż wychował się w biedzie, więc teraz zdobycie pieniędzy jest dla niego najważniejsze, ważniejsze niż pobyt z wami. Piszesz że boisz się że zostaniesz sama z dzieckiem, a tak na prawdę to jesteś cały czas sama, bo on woli siedzieć na 3 etatach, więc kiedy ci ma pomagać i wspierać. Piszesz że masz dobrych rodziców, którzy ci pomogą,  nie masz więc sytuacji podbramkowej, że za każda cenę musisz znosić jego humory i złe traktowanie. Jak będziesz pozwalała tak się traktować  dalej  to z czasem ty sama uznasz, że na inne traktowanie nie zasługujesz, już doszło do tego, że zaczęłaś wbrew sobie przepraszać go za to że ma złą żonę. Piszesz że kocha córeczkę, jak się kocha kogoś to chce się jak najczęściej z tym kimś przebywać, a twój mąż ucieka w pracę. To że mówił ze kocha córeczkę i ciebie to nic nie znaczy, on nie pokazuje tej miłości czynem, a chyba czyny się liczą a nie słowa.  Może twój mąż zrozumiałby że was rani, ale tylko wtedy gdyby poczuł że was traci, ale czy ty jesteś gotowa zaryzykować to, bo on może jednak nie zmienić swojego podejścia do ciebie i nie będzie próbował cię odzyskać? Twój maż cierpi najprawdopodobniej na syndrom DDA i DDD czyli syndrom cech nabytych. Osoby z takim zaburzeniem to ofiary przemocy, które niestety później często staja się katami swoich rodzin. Tylko terapia przeprowadzona  w dobrych ośrodkach leczenia współuzależnień ( na NFZ) i zaburzeń ( adresy znajdziesz w swojej gminie) pozwoli mu wrócić do normalnego świata zwykłych ludzi.    Poczytaj o tym problemie, a zrozumiesz przez co przechodzi twój maż, jak spostrzega świat w którym żyje. Jeżeli znajdziesz odwagę w sobie (nie wolno straszyć odejściem jak nie jesteś wstanie to zrobić)  to działaj bo nie długo ty będziesz również cierpiała na ten syndrom, bo od niego go odziedziczysz, a jeśli nie ty to twoje dziecko w przyszłości.

Dokładnie zastanów się czy jesteś wstanie twardo postawić mężowi warunek, że wrócisz do niego tylko wtedy gdy przejdzie terapię. Musisz wiedzieć, że ta terapia wymaga wielu miesięcy ciężkiej pracy, spotykania się raz lub dwa razy na spotkaniach grupowych, wyjazdu na zjazdy dwu albo nawet trzy krotnego po za teren zamieszkania, gdzie ciężko pracuje się w grupach nad analizą własnego życia od podstaw, tj. od czasu odkąd sięga danego człowieka pamięć. Bo on niestety musi to wszystko z siebie wyrzucić to co w nim tkwi i o czym on stara się nie pamiętać, ale to jest i będzie dopóty dopóki dobry terapeuta nie pomoże mu zaakceptować i pogodzić się z tym, bo tylko wtedy te potwory nie będą mogły co jakiś czas z niego wyskakiwać i kąsać wszystko dookoła. On może nie zgodzić się na terapię, bo osoby zaburzone często zaprzeczają, że maja jakieś problemy, wprost przeciwnie udowadniają, bo w to wierzą, że problem leży po stronie małżonka, to drugą osobę obwiniają za wszystkie swoje niepowodzenia, dlatego twój maż nie zaprzeczył ci gdy go przepraszałaś za to, że jesteś taka niedobra żoną, on przyjął to do wiadomości, a nawet powiedział proszę bardzo choć wiedział (bo  to nie trudno się domyślić), że chciałaś od niego usłyszeć że jest wprost przeciwnie.  Jego rodzina może cię również oskarżać, ze niszczysz życie swojemu mężowi, będą zarzucać ci że niszczysz życie swojemu dziecku itp.  będą to robić bo się boją się spojrzeć prawdzie w oczy, bo boją się ponownego przejścia przez to piekło przez które przechodzili.

Nie pisze sobie to tak gołosłownie, to wszystko znam z własnego życia, byłam taka ofiarą i zarazem katem dla swoich najbliższych. Ja tez przed obcymi byłam miła i uśmiechnięta, bo tak zostałam nauczona (nie pokazuj nikomu co się dzieje w domu), a w środku jedna wrząca lawa.
Czasami w mojej rodzinie było wszystko dobrze, wesoło i fajnie i nagle coś przywoływało w pamięci sytuacje o których chciałoby się zapomnieć, pogrzebać je gdzieś głęboko w duszy a tu one wyłażą na wierzch i trudno jest się powstrzymać, a by nie gryźć i ranić  i  wrzaski i krzyki i poszarpywanie, a zarazem czuło się żal i wstyd że krzywdzi się swoich najbliższych, którym chciałoby się nieba przychylić, ale trudno powstrzymać się. To było piekło, te ataki i te wyrzuty sumienia, ja przeszłam terapię i teraz na taka terapie chodzą moje dzieci po to aby nie przenosić tego syndromu na dalsze pokolenia.

32

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Autorko, najbardziej przydatnym postem okazał się post Azbestowej2, więc przemyśl go bardzo dobrze.
Mam nadzieję, że chociaż ten wpis Ci pomoże.

33

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

P.S. Oczywiście chodziło mi tylko i wyłącznie o moje posty, żeby nie było. smile

34

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Oczywiście, że moim celem nie było obrażenie autorki.  Ale reakcja jakuulka.ka na mojego posta pozwala zdiagnozować,  że jednym z problemów w jej związku może być upośledzona komunikacja. Mojego posta,  w założeniu zmierzajacego do doprecyzowanie problemu,  autorka odebrała jako atak na siebie i przeszła do kontrofensywy. A z takich sytuacji rodzą się awantury.
Wiadomo,  że sytuacja jest trudna,  bo chodzi o dwuletni związek z półrocznym dzieckiem,  a zatem para z okresu pierwszej fascynacji od razu przeszła do ciąży i pojawienia się dziecka,  czyli tak naprawdę nie mieli okazji się poznać i wypracować sposobu na rozwiązywanie problemów. Widać to zresztą po tym,  że autorka odnosi się mocno do swojej sytuacji w domu rodzinnym i definiuje ja jako odmienna od tej w rodzinie jej męża.
Rzeczywiście,  post azbestowej jest najbardziej rzeczowy i najwięcej wnosi do sprawy,  chyba ze względu na jej osobiste doświadczenia.  Ale ja nadal uważam, że problem jest po obydwu stronach. W związku każdy musi dawać coś od siebie,  i w tym wypadku każda ze stron musi trochę ustąpić, choć oczywiście wiecej roboty jest raczej przed mężem autorki. Ale jakuulka.ka, to naprawdę takie ważne, żeby teściowa Cię doceniala?  A nie wystarczy,  że nie będzie ingerować w Wasz związek?
Poza tym wyprowadza to moim zdaniem ostatecznośc,  zresztą sytuacja ekonomiczna autorki nie przemawia za tym rozwiązaniem. Praca nad związkiem to najczęściej proces trudny i długotrwały,  ale warto próbować,  choćby ze względu na dziecko.

35

Odp: Pomóżcie mi, proszę.
winnie.c napisał/a:

Oczywiście, że moim celem nie było obrażenie autorki.  Ale reakcja jakuulka.ka na mojego posta pozwala zdiagnozować,  że jednym z problemów w jej związku może być upośledzona komunikacja. Mojego posta,  w założeniu zmierzajacego do doprecyzowanie problemu,  autorka odebrała jako atak na siebie i przeszła do kontrofensywy. A z takich sytuacji rodzą się awantury.
Wiadomo,  że sytuacja jest trudna,  bo chodzi o dwuletni związek z półrocznym dzieckiem,  a zatem para z okresu pierwszej fascynacji od razu przeszła do ciąży i pojawienia się dziecka,  czyli tak naprawdę nie mieli okazji się poznać i wypracować sposobu na rozwiązywanie problemów. Widać to zresztą po tym,  że autorka odnosi się mocno do swojej sytuacji w domu rodzinnym i definiuje ja jako odmienna od tej w rodzinie jej męża.
Rzeczywiście,  post azbestowej jest najbardziej rzeczowy i najwięcej wnosi do sprawy,  chyba ze względu na jej osobiste doświadczenia.  Ale ja nadal uważam, że problem jest po obydwu stronach. W związku każdy musi dawać coś od siebie,  i w tym wypadku każda ze stron musi trochę ustąpić, choć oczywiście wiecej roboty jest raczej przed mężem autorki. Ale jakuulka.ka, to naprawdę takie ważne, żeby teściowa Cię doceniala?  A nie wystarczy,  że nie będzie ingerować w Wasz związek?
Poza tym wyprowadza to moim zdaniem ostatecznośc,  zresztą sytuacja ekonomiczna autorki nie przemawia za tym rozwiązaniem. Praca nad związkiem to najczęściej proces trudny i długotrwały,  ale warto próbować,  choćby ze względu na dziecko.

Rzeczywiście winnie.c jest jak mówisz, ostatnio najczęściej przyjmuję pozycję obronną, broniąc się atakuję.

Wszystko zaczęło się 2 tygodnie temu, gdy teściowa z partnerem byli w Polsce. Znosiłam wszelkie uszczypliwości i próby wyprowadzenia mnie z równowagi. Mąż nagminnie w tym czasie powtarzał, że mnie kocha, dobruchał mnie. Wszystko do czasu aż zwróciłam mu uwagę, że chciałabym, aby stanął w mojej obronie, gdy słyszy coś obraźliwego względem mnie. Obrony nie było. Powiedział, że jeśli się odezwę, wtedy będzie mnie bronił. No i się odezwałam, po tym jak z jego strony usłyszałam, że jestem głupia. Jaki był tego efekt? On z teściową nie chciał o tym rozmawiać, bo jak stwierdził nie ma zamiaru mówić jej, że mnie do tego pchnął, a roztrząsać też tego nie chce chyba, że sama się o to odezwie. No i się odezwała. Ona i jej partner - do mojego męża o to jaka to ja jestem straszna. Vinnie.c przez 1,5 roku odkąd wyjechała wzięłam pod swoje skrzydła mojego męża i jego brata. Opiekowałam się jak jednym, tak drugim. Mieszkaliśmy wszyscy razem przez pewien czas nawet. W połowie ciąży wyprowadziliśmy się, ale brat pozostawał ciągle pod moją opieką, gotowałam dla niego, służyłam radą i wsparciem. To mnie się zwierzał i opowiadał o trudnym dzieciństwie, o matce, która ich porzuciła, dla nowego mężczyzny, o ojcu. Chłonęłam to wszystko.

Owszem, moja sytuacja i męża jest inna. Jest inna, bo moi rodzice stoją za mną i za nim murem, a tamta kobieta od samego początku miesza między nami. Mąż sam stwierdził, że ona stoi między nami i będzie pewnie dalej stała. On nie ma odwagi chyba sprzeciwić jej się. Ja sama nie oczekuję od niego wyboru - ja, ona, ale trzeźwej oceny sytuacji i obrony naszego związku, naszego intymnego świata przed nią.

To od problemów z nią, nieustannych jak widać zaczęły się kłopoty w naszym małżeństwie.

Podczas ich pobytu w Polsce starałam się wyciągnąć dłoń, kolejny raz i kolejny. Nawet uszykowany przeze mnie obiad dla nich, na powitanie, który miał rozluźnić atmosferę (tak sobie to tłumaczylam) był powodem do kpin w moją stronę. Zaraz na wejściu po zaproponowaniu herbaty usłyszałam "a co, chcecie mnie napoić herbatą, bo macie za mało obiadu dla nas? ". Tego dnia, gdy przyszli mąż spał po nocce w pracy, a ja nie wiedząc jeszcze, że wypisywała od rana do niego, czy na tym obiedzie będzie męża drugi brat (ten, z którym on nie bardzo utrzymuje kontakt ostatnio, bo tamten się odciął) z pretensjami, przeczywając chyba unoszący się w powietrzu hałas zaprosiłam i tego brata do nas i jego narzeczoną. Zaprosiłam, bo pomyslałam, że może warto i tym razem się na nich otworzyć wszystkich. Gdzie tam. Partner teściowej od początku, gdy przyszli patrzył na mnie tak jakby chciał mnie uderzyć, z taką pogardą, zupełnie nie wiem czemu. I co najlepsze, nalewałam zupę, latając od kuchni do dziecka, niestety pomyliłam ilość talerzy, nawet nie zauważyłam, że poszedł jeden za mało (mąż roznosił talerze). Mężowi uwagi nie zwrocono, nie zauważył, a na stole brakowało jednego, weszłam do pokoju spytałam czemu nie jedzą, a teściowa z wyższością oznajmiła, że jej mężczyzna nie dostał obiadu. Ileż to było roboty podejść powiedzieć mi w kuchni, że brakuje jeszcze jednego. A ona zrobiła to przy wszystkich, przy czym ona, partner, jej syn, narzeczona zaczęli się ze mnie śmiać. Ewidentnie dając mi do zrozumienia, że to ja śmiałam się pomylić. Mąż i drugi brat nie odzywali się, ale widzieli, że nie było to ładne ze strony tamtych. Szkoda tylko, że żaden nie stanął w mojej obronie.

Vinnie.c to jedna opisana przeze mnie taka sytuacja. Dodam, że każdorazowo teściowa obwinia męża i mnie o różne rzeczy, nawet o to, że wiedząc o naszym ślubie kilka miesięcy wcześniej nie pojawili się na nim obwiniając ostatecznie nas o wszystko, bo jak sami twierdzili, gdyby wiedzieli, że będzie taka impreza to przyjechaliby..... taka impreza, a gdyby 2 osoby na krzyż były to rozumiem, że liczyłaby się bardziej impreza huczna niżeli obecność na ślubie dziecka i ofiarowanie mu wsparcia.

Tak jest ze wszystkim. Męża mojego tylko wykorzystują. Nieraz było tak, że po telefonie od matki, leciał załatwiac na mieście jej sprawy np. rezygnując ze spaceru wspólnego z córeczką zaraz po jej narodzinach, bądź musieliśmy kończyć coś wcześniej, coś co robiliśmy wspólnie tylko dlatego, że on musi załatwić jej to i to.

Teściowa to dla mnie kość niezgody w naszym związku. Jej fizycznie obok nie ma, ale mimo wszystko strasznie mąci w naszym związku. Byc może dlatego, że mój mąż wpuszcza ją mimo wszystko nazbyt bardzo do naszego życia.

W 35 tygodniu ciąży po jednym z jej telefonów (pamiętam, to był dzień matki, wyciągnęłam dłoń kolejny raz i już nawet bylo dobrze, ale niestety rozmowa skonczyla sie dla mnie na tyle źle, że z nerwów źle się poczułam i trafiłam do szpitala, cały ten stres rzutował także na urodzenie córeczki w ledwie skończonym 37tygodniu.

Teraz z tymi chrzcinami też było jak było. Przy stole w restauracji siedziała moja rodzina i z rodziny męża tylko dwaj bracia i dziewczyna jednego z nich.

Niezgody z mężem zwykle wiążą się z kłopotami ze strony jej. To nas chyba tez od siebie oddaliło, bo jak przypomnę sobie ile razy jej osoba wywolała między nami sprzeczkę... Nawet teraz, gdy piszę o tym widzę, że rzeczywiście za dużo jest jej między nami. Ona z mojego męża stworzyła kogoś jakby na wzór ojca dla chłopców, zrzucając opiekę i wszystko inne na niego. A mąż tak przez caly ten czas dzieli się sobą na dwie rodziny.

Vinnie.c wiem, że problem leży zwykle po obu stronach. Ja też nie jestem święta. Mąż jest bardziej chłodny, zamknięty w sobie, a ja emocjonalna, uczuciowa, otwarta, ciężko nam się czasem dogadać, a czasem udaje nam się to bez żadnego problemu. Najtrudniej jest chyba, gdy chodzi o rodziny - naszą, jego, moją.

Mój mąż ze strony moich rodziców ma ogromne oparcie, z czego korzysta często, ja tego oparcia nie mam w jego rodzinie, a wrecz odwrotnie z jakiegoś powodu oni są do mnie nastawieni wrogo. Co dziwniejsze pamiętam, że jeszcze przed wyjazdem męża mama zawsze porównywała się ze mną. Wychodziliśmy gdzieś, a ona wiele razy mówiła mu żebym się nie stroiła za bardzo, teraz gdy do nas przyjechali było to samo, a co najlepsze mężowi mówiła tak, a sama przyjeżdżała do nas odstawiona. Czasem mam wrażenie, że ona rywalizuje ze mną jak kobieta z kobietą, nie ma tutaj nawet relacji teściowa, synowa, tylko rywalka z rywalką. Przykre, bo ona mnie nawet nie zna za dobrze, a wie, że przecież krzywdy nikomu nie robię i dbam jak tylko mogę o męża, czy nawet jego brata, no i o moją córeczkę.
Jeszcze jakby ktoś się mógł złościć jakby drugi ktoś olewał jego bliskich, ale w takiej sytuacji nie rozumiem jej postawy kompletnie.

Niestety to, o czym wspomnialam rzutuje na mnie i męża. Oddala nas chyba od siebie, bo nie umiemy sobie poradzić z problemami, które pojawiają się na płaszczyźnie ja i jego rodzina.

Pamiętam, że pierwsza prawdziwa kłótnia i niestety niemalże każda inna dotyczyły tej sfery. No, a teraz, teraz już jest tak, że kłopoty pojawiają się w niej i dotyczą dodatkowo rzeczy błahych takich jak to okno, czy pranie... Mąż mój zawsze we wszystkim musi mieć rację, zawsze powtarza, że jest najlepszy albo, że całe życie był najgorszy. Gdy próbuję dotrzeć do niego delikatnie zbywa mnie. Za każdym razem.

Nie chcę odchodzić, wyprowadzać się. Kocham go. I wiem, że gdzieś tam w środku i on nas kocha........

36

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Droga jakkulka.ka, wstałam raniutko i napisałam obszerną odpowiedź. W międzyczasie wylogowało mnie ze strony i wszystko zniknęło w otchłaniach internetu. Wrrrr, ależ się zezłościłam. Postaram sie za kilka godzin to odtworzyć. Ale wiedz, że na forum jest ktoś, kto wstaje w sobotę rano i siada do kompa wcale nie po to, żeby Ci dokopać, tylko ze zwykłej forumowej życzliwości. Miłego dnia :-)

37

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Jakuulka.ka, w pierwszej kolejności prosze Cię, żebyś przyjęła założenia mojej całkowitej życzliwości, naprawdę nie jestem trollem, który szuka w internecie okazji, żeby komuś dołożyć. Po prostu z mojej perspektywy sprawy wyglądają trochę inaczej niż z Twojej.
Kiedy czytam o twoim relacjach z teściową widzę siebie z początków mojego małzenstwa.  Mój mąż wprawdzie nie jest DDA, ale jest jedynym dzieckiem samotnej matki, ma więc ze swoją mamą niezwykle silną więź, czasem nazwałabym ją patologiczną.
Jesteście w o tyle dobrej sytuacji, że Twoja tesciow anie tylko nie mieszka z Wami, ale jest setki kilometrów dalej. Mimo tego jej zachowania są kością niezgody. Żeby tego uniknąć trzeba postarać się wyrzucić ją z Waszej wspólnej przestrzeni. Jak jest w pobliżu to OK, ale kiedy jej nie ma postarałabym jak najmniej o niej rozmawiać, przywoływać jej zachowania, a przed wszystkim jak najmniej o niej myśleć. Przecież jej obecnośc u Was to tylko ułamkowa część Waszego wspólnego czasu, a w Twoich postach ona zajmuje ogromne miejsce. Poza tym ciężar kontaktów z teściową powinien przejąc mąż. Łatwiej usłyszeć odmowę albo coś niemiłego od swojego męża niż od synowej, a potem nie można tego zwalic na wredną synową.
Uwagi Twojej teściowej tak Cię dotykają, bo na to pozwalasz. Zdystansuj się od jej uwag, niech nie będą tak ważne. Ona to widzi, więc sobie pozwala. Nie jestem psychologiem, ale może zdaje sobie sprawę, że nawaliła jako matka, więc zdyskredytowanie Ciebie jest dla niej sposobem na dowartościowanie się. Ale Ty jesteś nadwrażliwa (wiem, łatwo się pisze, też jestem nadwrażliwa w kontaktach z moją teściową, jej uwagi mnie dotykają), a ona to wykorzystuje. Gdybyś puściła mimo uszu uwagi o herbacie czy talerzach nie rzutowałoby to tak bardzo na Wasz związek. Olej to, co baba gada, na tyle, na ile to możliwe. I raczej nie oczekuj od męża, ze stanie po Twojej stronie. On musiał przez całe życie udawać wobec otoczenia, że jego mama nie jest wcale taka zła, nie zmieni postawy z dnia na dzień.
Ale jest jedno miejsce, gdzie żona zawsze wygra z teściową. Tym miejscem jest sypialnia. Ale rozumiem, że to u Was też szwankuje. Nie na darmo mówi się, że seks jest w związku bardzo ważny. Seks buduje bliskośc, bywa spoiwem. A młody samieć prędzej doceni kobietę, która przyniosła mu seksualną satysfakcję, niż kpbietę, która gotuje obiady jego bratu.
CDN

38

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Droga Winnie.c i ja napisałam obszerną wiadomość, która przed chwileczką zniknęła z tego samego powodu, co Twoja.

Kurcze..

Pisałam tak Winnie.c o tym jak ja i mąż odkąd tylko dowiedzieliśmy się o ciąży nie sypialiśmy ze sobą. Prawie 11 miesięcy, do czasu aż moja córka skończyła kilka miesięcy. On nie chciał. Mimo moich starań, zbywał mnie i odtrącał. Tłumaczyłam sobie, że to może przez ciąże, może ma jakieś obawy względem dziecka rozwijającego się w moim łonie, ale teraz sama zastanawiam się, czy to, aby jednak tylko to ponieważ po tym czasie, który wymieniłam byłam z mężem jedynie raptem 3 razy blisko i znów od kilkunastu tygodni nie dzieje się między nami nic.

Po wyjeździe matki nawet jakby przestał się do mnie przytulać, gdy zasypiamy, często ja padałam zmęczona i on zasypiał na kanapie, i tak w kołko.
Wiesz, mój mąż za każdym razem, gdy chciałam go objąć odskakiwał jak poparzony, a nawet ręce trzymał sztywno, jakby był kukłą jakąś. Śmieszne to trochę i przykre jednoczesnie. Czasem nawet mi mówił, że go wszystko swędzi, że on nie był tak przytulany za dzieciaka itp.

Odpiszę za chwilę resztę, córka chce jeść smile

39

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Autorko przeczytałaś post azbestowej?

40 Ostatnio edytowany przez Azbi (2016-11-12 13:30:38)

Odp: Pomóżcie mi, proszę.

Jakuulka.ka twój mąż zawsze bronił matkę i brata przed agresywnym ojcem, wyrobił się w nim taki nawyk, że jak słyszy jakiś komentarz negatywny na temat matki to włącza mu się to działanie obronne. Twoja krytyka (zresztą słuszna) spowodowała prawdopodobnie u niego to, że zaczął cię kojarzyć ze swoim ojcem agresorem, widać to po tym jak zaczął odcinać się uczuciowo od ciebie. Widać to po tym jak łatwo mu przyszło porównać cię do ojca. On studzi swoje uczucia do ciebie bo w innym przypadku miałby dylemat po której stronie stanąć. Nie oczekuj od niego że będzie cię bronił przed swoją rodziną, on nauczony jest bronić matki, choćby i ona nie miała racji a nie partnera. Partner matki (ich ojciec) był wrogiem rodziny, jemu partner prawdopodobnie z tym się kojarzy, wystarczy mina niezadowolenia, słowo krytyki a on przechodzi na tz autopilota który nim kieruje. Dlatego on w tobie nie widzi osoby słabszej, którą należałoby się zaopiekować, osoby niedługo po porodzie, z malutkim dzieckiem przy piersi i z rozchwianymi jeszcze hormonami, która ma prawo do oczekiwania na czułość i wsparcie on widzi w tobie kogoś co od niego i jego matki czegoś chce, czegoś oczekuje, ma jakieś żądania tak jak miał wobec nich ojciec. Nie oczekuj od niego obrony przed matką, bo to tak jak byś chciała żeby zaczął mówić po chińsku, a on nigdy tego języka nie uczył się i go nie poznał.

Matka nie jest dobra osobą, ona żyła długie lata w stresie i strachu, prawdopodobnie wciągała swoje dzieci do awantur i buntowała je na ojca, zamiast odejść tkwiła w tym i kazała brać w tym czynny udział swoim dzieciom. Osoby atakowane przez partnera często same atakują, bo oczekiwanie na następna awanturę powoduje takie ciśnienie, że wywołają sami awanturę aby tz para z nich uszła.Twój mąż ma już wyrobiony instynkt ratowania jej i nie dopuści do siebie myśli, że jego matka jest tak samo winna że powinna odejść ratować swoja rodzinę swoje dzieci aby nie stały się tym czym stały. Matka o tym dobrze wie, bo wie jak wyprała swoim dzieciom mózg, że zamienili się miejscami. Matka zamiast bronić dzieci oczekiwała obrony od nich, dzieci natomiast przejęły rolę opiekuna matki. To jest ten zespól cech nabytych, którego można się pozbyć, ale trzeba bardzo tego chcieć i niestety na to poświęcić kawał swojego życia. Matka wie o tym i ta wiedzę wykorzystuje,   widać to po sposobie odnoszenia się do ciebie i buntowania choćby swojego partnera aktualnego, jeżeli odbierasz negatywne uczucia z ich strony to prawdopodobnie tak jest. To wygląda (na podstawie tego jak piszesz) na jej świadome działanie.  Vinnie.c  dobrze ci radzi, dla swojego dobra odetnij się uczuciowo od teściowe i pozostałych członków tej rodziny, zrób to tak jak teraz robi twój mąż w stosunku do ciebie, nie oczekuj miłości z ich strony, bo tam jej nie znajdziesz. Będzie ci wtedy lzej.
Jakuulka.ka jeżeli on nie poczuje straty i nie wystraszy się że was traci to z każdym dniem będzie tylko gorzej. Popatrz do czego dochodzi, że ty obiecujesz nie żądać od niego miłości, czułości, przytulenia i pomocy, a przecież podczas ślubu (może nawet w kościele przed bogiem) przyrzekał ci  miłość. On łamie przysięgę, bo świadomie studzi swoje uczucia do ciebie, bo tak będzie mu łatwiej, bo takie życie zna, bo będzie mniej cierpiał i nie obchodzi go to, że ty cierpisz, on twoje uczucia ma za nic. Możesz dać sobie szanse i jemu, ale tylko wtedy gdy poczuje że traci rodzinę, może jeszcze mu na was zależy i zgodzi sie pójść na terapie małżeńską, a przede wszystkim na terapię DDA lub DDD. W innym przypadku zostając z nim skazujesz siebie na życie w niepewności, stresie, bez okazywania czułości czy miłości. Chcesz w takim domu wychowywać córkę, chcesz jej pokazać, życie z tej najgorszej strony? Daj sobie i jemu szansę na dobre życie, ale niestety musisz zaryzykować i postawić wszystko na jedna kartę i nie ulec ani namowom, ani straszeniu, bo ty musisz być konsekwentna w swoim działaniu i nie ustąpić, on musi przejść terapie która oswoi go z normalnym,dobrym życiem. Kiedy nauczy się ukazywać miłość tobie i ty ją poczujesz to nie będziesz musiała o nią się prosić, bo ja będziesz czuła samą sobą wówczas ataki teściowej nie będą ci straszne, wprost przeciwnie będziesz na nie patrzeć i uśmiechać się na nie, wytrącisz tym tesciowej broń która ona z tobą walczy. Ale musisz zaryzykować i odejść i nie wrócić choćby przyrzekał i się kajał dopóki nie przejdzie terapii. Zanim cos postanowisz dobrze zastanów się i nie strasz go rozwodem jeżeli nie masz siły i odwagi to zrobić, bo staniesz się jeszcze bardziej dla niego osobą niekonsekwentną taką co to nie trzeba szanować, bo ona i tak na wszystko się zgodzi, najwyżej pokrzyczy. jeżeli zostaniesz to musisz pogodzić sie z tym co już masz, bo każda kłótnia pomiędzy wami będzie powodować, że on będzie zamykał się w sobie i odrzucał uczucia, które jeszcze na pewno żywi do ciebie.
Nie życzę tobie takiego życia, które masz teraz, bo nikt na nie nie zasługuje, daj sobie szansę i jemu też, ale licz się z tym że on nie podejmie starań, że wasze małżeństwo rozpadnie się. Pomyśl, że on kiedyś, na wzór swojej matki może wciągać do waszych awantur waszą córkę. Był już tu na forum taki Robert co to wciągał swoich trzech malutkich synów, rzucał sie po podłodze i wył coś ty mi zrobiła, coś ty mi zrobiła. dzieci widząc go w takim stanie zaatakowały matkę i zaczęły ja okładać pięściami i kopać płacząc nie rób krzywdy tatusiowi. kobieta stała jak słup soli nie wiedząc co ma w takiej sytuacji robić, a on chwalił się tym na forum jak to nawet dzieci wiedzą z kim on to ma do czynienia. Miał z nią troje dzieci, ale w dalszym ciągu mówił o niej dziewczyna, bo nie wiedział co do niej czuje.
Ja nie chcę cię straszyć, ale przemyśl swoje życie, rozważ wszystko za i przeciw i podejmij decyzję zgodnie z tym co ci podpowie twój rozum i dopiero wtedy ewentualnie poinformujesz go co postanowiłaś, czy żyć w takim domu bez miłości czy odejść i dać sobie szanse na lepsze życie. Porozmawiaj o tym z rodzicami nie duś tego w sobie.

Edytowałlam bo doczytałam co teraz napisałaś o waszym życiu intymnym, dziewczyno uciekaj z tego chorego układu, on ciebie nie kocha, ożenił się bo była wpadka, a te słowa o jego miłości to zwykłe kłamstwo i dlatego teściowa cię atakuje, bo ona wie że dla niego nic nie znaczysz.

Posty [ 40 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Pomóżcie mi, proszę.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024