Alicjo, jako, że nie chcesz wyjść ze swojego bagienka - przeczytaj swój wątek od samego początku, zdanie po zdaniu.
Tam znajdziesz odpowiedź. Wróć wspomnieniami, do tego, co czułaś i zastanów się - czy warto to przeżywać w kółko?
197 2017-10-08 11:52:09 Ostatnio edytowany przez Summertime (2017-10-08 12:00:37)
Narcyzm, to toksyczność nie niesie w sobie miłości, szacunku akceptacji partnerki.Kobieta jest narzędziem, i wiem o czym mówię bo, ktoś taki przez pewien okres mnie zamotał.Okropieństwo pojawia się od samego początku.Ale jest ono zawiane kotarą tajemnicy i dlatego tak łatwo popłynąć i wtedy o krok od utopienia się.Narcyzm posiada niesamowity urok i magnetyzm.I to wpływa na umysł kobiecy zniewalająco......Gdy odebrałam Narcyzowi jego siłę, tj.Zgrabnie wycofałam się ze wszystkiego co mnie łączyło z nim, zabierając mu przy tym jego"boskość" .To facet, wystosował wobec mnie okropieństwa i walił bez opamiętania, angażując w, to inne osoby.Za wszelką cennę pokazując mi jak jestem nieszczęsna i debilka .....a on BÓG.I szybko znalazł ukojenie w ramionach innej.Próbował wszystkiego!Ja uciekłam, gdzie pieprz rośnie...i jedyna rada jaką Ci dam tylko unikanie i nie odbijanie piłeczki, pomoże odejść.Nie czytałam tematu i innych postów, więc pozwoliłam sobie tylko na swój opis.
Jeszcze dodam, że dokładnie ten mechanizm jego działania zrozumiałam, gdy zaczęłam zaznajamiać się z tematyką narcyzmu .....niby wiedziałam wcześniej, że taki typ istnieje, ale nie rozpoznałam czynników.Dziś wiem, że facet nie szanujący emocji kobiety jest ....niczym.
Alicjo, żyjesz? Czy utonęłaś w odmętach narcystycznej przeszłości? Daj znać co z Tobą.
Żyję, dzięki, że pytasz. Miałam ciężką noc. I rozumiem wasze wkurzenie na mnie czy niechęć by znów odpisywać, gdy robię to samo. Pewnie każdy związek o pewnym stażu trudno zakończyć i jest to bolesne doświadczenie. A dzięki moim właściwościom to już tym bardziej. Dopiero rano odpisał na mój sms, gdzie znów mi nie wierzy i insynuuje zdrady. Nie odpisałam, no bo to chyba nie ma sensu, ale czuję się fatalnie. Może są inne wątki, w których mogę się poudzielać.
Czasami się zastanawiam, czy naprawdę jestem tak podłym i trudnym człowiekiem. Chciałabym być lepszą partnerką. Wiecie, chodzi o te utopione koszty, kiedy tyle czasu i emocji się zaangażowało. Przez te pół roku dobrze sobie radziłam, zawodowo i towarzysko, potrafiłam sama radzić sobie z trudnymi emocjami, jakoś je przeżywać, ale nie działać impulsywnie. Mogę wam tylko zdradzić, że pod koniec miałam trudną sytuację zawodową, gdzie musiałam odejść i nie dostałam wynagrodzenia za pracę, bo firma okazała się jakimiś oszustami, nie byłam jedyną poszkodowaną. W takim momencie, w kryzysie, trudno było mi o samokontrolę, więc gdy spotkaliśmy się przypadkiem, to podeszłam. No nie będę wchodzić w szczegóły chyba. Fakt, że jestem zależna w związkach i w środku tak naprawdę mam niską samoocenę, wiele rzeczy do przepracowania, ale robię to, cały czas jestem w terapii.
Może ktoś chciałby pogadać tylko ze mną?
Dziękuję wam jednak za odpowiedzi na mój post.
Żyję, dzięki, że pytasz. Miałam ciężką noc. I rozumiem wasze wkurzenie na mnie czy niechęć by znów odpisywać, gdy robię to samo. Pewnie każdy związek o pewnym stażu trudno zakończyć i jest to bolesne doświadczenie. A dzięki moim właściwościom to już tym bardziej. Dopiero rano odpisał na mój sms, gdzie znów mi nie wierzy i insynuuje zdrady. Nie odpisałam, no bo to chyba nie ma sensu, ale czuję się fatalnie. Może są inne wątki, w których mogę się poudzielać.
Czasami się zastanawiam, czy naprawdę jestem tak podłym i trudnym człowiekiem. Chciałabym być lepszą partnerką. Wiecie, chodzi o te utopione koszty, kiedy tyle czasu i emocji się zaangażowało. Przez te pół roku dobrze sobie radziłam, zawodowo i towarzysko, potrafiłam sama radzić sobie z trudnymi emocjami, jakoś je przeżywać, ale nie działać impulsywnie. Mogę wam tylko zdradzić, że pod koniec miałam trudną sytuację zawodową, gdzie musiałam odejść i nie dostałam wynagrodzenia za pracę, bo firma okazała się jakimiś oszustami, nie byłam jedyną poszkodowaną. W takim momencie, w kryzysie, trudno było mi o samokontrolę, więc gdy spotkaliśmy się przypadkiem, to podeszłam. No nie będę wchodzić w szczegóły chyba. Fakt, że jestem zależna w związkach i w środku tak naprawdę mam niską samoocenę, wiele rzeczy do przepracowania, ale robię to, cały czas jestem w terapii.Może ktoś chciałby pogadać tylko ze mną?
Dziękuję wam jednak za odpowiedzi na mój post.
Jeśli nie pogardzisz, to ja chętnie z Tobą porozmawiam.
201 2017-10-08 23:48:56 Ostatnio edytowany przez alice.alice1 (2017-10-08 23:53:02)
A gdzie można pogadać? Jest tu opcja taka? Chyba, że mejlowo.
Sprawdziłam i ten mejl tutejszy działa, jak ktoś chce ze mną pogadać, zapraszam, piszcie: alice.alice1@interia.pl
Napisałam wiadmość na oba mejle Sprawdź.
Jest tu ktoś o tej porze, z kim można pogadać?
Hej Alice, jak się trzymasz? Trafiłam jakiś czas temu na ten wątek przypadkiem i trochę go przejrzałam. Chciałam napisać odpowiedź po Twoim powrocie do niego, ale jakoś nigdy nie udzielałam się na forum i czasu też ostatnio nie miałam, a jak już coś piszę to się rozpisuję, więc.. Niedawno pisałaś w nocy, jak sytuacja teraz wygląda?
Mnie tylko dziwi jak w zwiazku mozna pozwalac sobie na przerwy tygodniowe czy 3 miesieczne. Bez odzywania sie bo mam focha. Podziwiam Cie za wytrwalosc ze zawsze do siebie wracaliscie ale ile mozna. Przeciez on teraz na to liczy, ze pewnie to znowu przerwa i ty pewnie za chwilke sie odezwiesz. Jezeli ci to pasuje to czekaj albo napisz ale jak dla mnie to dalbym sobie juz spokoj.
Hej, dzięki, że się odezwaliscie. Wiem, że niekotrzy nie mają już do mnie siły, czasami mam kryzysy i bardzo pomagało mi kiedys to forum (pół roku wytrwałam).
Dlatego pytałam was, co o tym sądzicie. Wiem, że może to oczywiste dla niektórych, ale ja czasami naprawdę czuję się winna, że może jestem trudną osobą do bycia razem. On mi mówi, że te przerwy są i on czeka, aż ja się zmienię i zreflektuję, a ja uważam, tak jak Ty, że takie przerwy to nie jest normalna rzecz.
Jeśli chcecie, to napiszcie do mnie na priv, sama nie wiem, ale może nie powinnam ciągnąć tego wątku.
alice.alice1@interia.pl
207 2017-10-29 19:55:08 Ostatnio edytowany przez alice.alice1 (2017-10-29 19:58:50)
Dobra, nie wkurzajcie się na mnie, ale chcę znać wasze zdanie.
Teraz do mnie wydzwania, od tygodnia równo dzwoni. Ja nie odbieram. Tydzień temu się spotkaliśmy mieliśmy wyjasnić pogadać, w sensie obydwoje jakby chcielismy, by bylo dobrze (tak, wiem, ze powinnam odejsc, ale czasem czuje, ze to moze ja jestem złą osobą i więcej jest mojej winy). W pewnym momencie, będe z wami w 100 procentach szczera, zaczeslimy wątek ten ktorego on nie lubi, ja tez wiem, ze to moze niedojrzałe. A więc jego przeszłe partnerki. Pamiętałam, co pisał do swojej eks, że ja bardzo kocha i tęskni, kiedy ona od niego odeszła, po zerwaniu. I znów pytałam go, czy ją kochał, że chciałabym wiedzieć. On mowi mi, ze nie, ze wiele razy to mówił. A ja mowie mu, że wiem, że to może niedojrzałe z mojej strony, ale ze bardzo z tym walczę i ciężko mi się w tym połapać. Skoro pisał, że kocha i wypisywał do niej po zerwaniu, a teraz mowi mi, ze jej nie kochał, a kilka lat temu mowil, ze była ważna. To moj pierwszy powazny związek, nie pierwszy facet, ale pierwszy powazny. I chyba wczesniej nie kochałam, raz byłam tylko zakochana. No i jak ten wątek zaczelismy, to się wkurzał na mnie (rozumiem go, ale on nie probuje mnie zrozumiec). I pozniej do 4 nad ranem cały czas była jakaś rozmowa długa, w pewnym momencie ja wpadłam w płacz, histerię. Pozniej zaczal mowic, ze tak, ze chce konca, ze mnie kocha, ale ze chce konca. No i sie rozeszlismy, pozniej ja go prosilam o przytulenie. Pozniej przez telefon pytam, czy chce konca, to on ze nie, ze odwoluje, ale to w jakiś nerwach było. I to takie dziwne, ja jakies smsy pisałam, ze skoro chce konca, to niech bedzie koniec i wtedy on zaczal dzwonic. I tydzien dzwoni, a ja nie odbieram. Nie odbieram, nie dlatego, ze jestem zlosliwa, ale wiele razy jak odbierałam, to mowil mi, ze go zdradzam i jestem taka okropna i rzucał słuchawką. Nie chce tego znow przezywac. Jakby chcial, to napisałby w smsie, prawda? A zero smsa.
EDIT: on jest ode mnie starszy, miał chyba z kilkanaście partnerek i tak, czuję się niepewnie, jestem o to jakoś dziwnie zazdrosna. Chciałabym być tą jedyną, najważniejszą...czy to niedojrzałe?
Powiedzcie mi tak totalnie szczerze z boku, co o tym myślicie.
208 2017-10-29 23:53:19 Ostatnio edytowany przez Ola19 (2017-10-29 23:57:52)
Dobra, nie wkurzajcie się na mnie, ale chcę znać wasze zdanie.
Teraz do mnie wydzwania, od tygodnia równo dzwoni. Ja nie odbieram. Tydzień temu się spotkaliśmy mieliśmy wyjasnić pogadać, w sensie obydwoje jakby chcielismy, by bylo dobrze (tak, wiem, ze powinnam odejsc, ale czasem czuje, ze to moze ja jestem złą osobą i więcej jest mojej winy). W pewnym momencie, będe z wami w 100 procentach szczera, zaczeslimy wątek ten ktorego on nie lubi, ja tez wiem, ze to moze niedojrzałe. A więc jego przeszłe partnerki. Pamiętałam, co pisał do swojej eks, że ja bardzo kocha i tęskni, kiedy ona od niego odeszła, po zerwaniu. I znów pytałam go, czy ją kochał, że chciałabym wiedzieć. On mowi mi, ze nie, ze wiele razy to mówił. A ja mowie mu, że wiem, że to może niedojrzałe z mojej strony, ale ze bardzo z tym walczę i ciężko mi się w tym połapać. Skoro pisał, że kocha i wypisywał do niej po zerwaniu, a teraz mowi mi, ze jej nie kochał, a kilka lat temu mowil, ze była ważna. To moj pierwszy powazny związek, nie pierwszy facet, ale pierwszy powazny. I chyba wczesniej nie kochałam, raz byłam tylko zakochana. No i jak ten wątek zaczelismy, to się wkurzał na mnie (rozumiem go, ale on nie probuje mnie zrozumiec). I pozniej do 4 nad ranem cały czas była jakaś rozmowa długa, w pewnym momencie ja wpadłam w płacz, histerię. Pozniej zaczal mowic, ze tak, ze chce konca, ze mnie kocha, ale ze chce konca. No i sie rozeszlismy, pozniej ja go prosilam o przytulenie. Pozniej przez telefon pytam, czy chce konca, to on ze nie, ze odwoluje, ale to w jakiś nerwach było. I to takie dziwne, ja jakies smsy pisałam, ze skoro chce konca, to niech bedzie koniec i wtedy on zaczal dzwonic. I tydzien dzwoni, a ja nie odbieram. Nie odbieram, nie dlatego, ze jestem zlosliwa, ale wiele razy jak odbierałam, to mowil mi, ze go zdradzam i jestem taka okropna i rzucał słuchawką. Nie chce tego znow przezywac. Jakby chcial, to napisałby w smsie, prawda? A zero smsa.
EDIT: on jest ode mnie starszy, miał chyba z kilkanaście partnerek i tak, czuję się niepewnie, jestem o to jakoś dziwnie zazdrosna. Chciałabym być tą jedyną, najważniejszą...czy to niedojrzałe?
Powiedzcie mi tak totalnie szczerze z boku, co o tym myślicie.
Więc tak.. Patrząc może na sam ten post nie oceniłabym go negatywnie. Chęć naprawy, jakaś walka, wydzwanianie, no nie jest źle, ale.. No właśnie, jest to ALE - czytałam poprzednie posty, znam mniej więcej historię. Zestawiając ostatnie wydarzenia z całością nic się nie zmienia. Dalej utrzymuję moją opinię wyrobioną na podstawie Twojego opisu kilku ostatnich lat, ten facet jest toksycznym dupkiem! Wasza relacja wygląda jak jakaś sinusoida, ciągłe wzloty i upadki, z jakąś pięciokrotną przewagą tych drugich. Koleś od początku miał zaburzone postrzeganie związku, tego, jak powinna wyglądać zdrowa relacja łącząca kochających się ludzi. Najbardziej jego negatywne cechy oddaje Twój pierwszy post. Pórównania do innych, wytykanie Twoich wad a niedostrzeganie swoich, wręcz robienie z siebie świętego. Człowiek, który kocha chce, aby jego ukochana była szczęśliwa, nie zależy mu na zwycięstwie w kłótni, chce po prostu dobra tej drugiej osoby. Potrafi schować dumę do kieszeni, pójść na kompromis. Czasami dla wspólnego dobra potrafi nawet odpuścić kiedy ma rację, bo zwyczajnie zależy mu, żeby nie stracić tej drugiej osoby, jest to dobro nadrzędne. Właśnie tak ma działać prawdziwa miłość, jeśli spotkają się dwie osoby, które darzą się tym uczuciem to trwanie razem nawet mimo przeciwności i przeszkód jest tak naprawdę proste. Obydwie strony są gotowe poświęcić czasem swoje widzimisię bo bardziej zależy im na wspólnym szczęściu. Jeśli uczucie jest szczere to w obliczu przeciwności, sprzeczki, zabija wewnętrzną chęć dominacji, zagłusza ego, nakłada klapki na oczy i wbrew woli ciągnie zakochanego prosto do tej drugiej osoby. Jeśli miłość jest obustronna dwie osoby naturalnie spotykają się po środku drogi, są na równi wyrzeczeń i kompromisów, bo OBYDWOJE do nich dążyli. A jak jest w Twojej sytuacji? Po jednej stronie stawki stoisz Ty. Kochająca, gotowa do poświęceń. Jesteś w stanie schować dumę i wyciągnąć rękę na zgodę. Czyli pozornie wszystko prawidłowo, działa tak jak trzeba. Miłość pcha Cię w jego stronę, do pewnego momentu jest spoko. W pewnym momencie jednak przekraczasz cienką granicę, po której zaczynasz odzierać się ze swojej godności. Im więcej na tej ścieżce przejdziesz, tym mniej jej masz. Im bliżej do niego podchodzisz, tym mniej jej zostaje. I Ty tak sobie idziesz i idziesz zaślepiona, w imię szlachetnej idei, uczucia, ale jest pewien istotny problem. Nie spotkacie się na tej drodze. On nigdy nie planował wyjść Ci naprzeciw. Ty przebędziesz całą drogę w kierunku zgody, jego, przy okazji poniżysz się do granic możliwości, pozbędziesz resztek godności, wyzerujesz sobie samoocenę i poczucie własnej wartości.. a on? On nie zrobi w Twoją stronę nawet jednego kroku. Nawet więcej! Staniesz przed nim, zaczniesz się kajać, a on zrzuci całą winę na Ciebie, odtrąci i jeszcze napluje w twarz. Ty padniesz na kolana, a on łaskawie przyjmie Cię z powrotem i da Ci kolejną szansę. Jednak nie ma nic na zawsze, będzie ok dopóki znowu księciu nie podpadniesz. I powtórka z rozrywki, Twojego masochistycznego kółeczka ciąg dalszy. Chyba widzisz różnicę w funkcjonowaniu prawidłowo działającego związku a Twojego? Jeżeli ludzie się kochają w związku panuje równowaga sił, starania są na tym samym poziomie. W Twoim zaś starasz się tylko Ty. Tylko Ty walczysz o WSPÓLNE dobro, które przecież budować powinny dwie osoby! On nie potrafi przeprosić, nie wie co to poczucie winy. Wybiela się i winą za niepowodzenia w związku obarcza Ciebie. Potrafi odwrócić się od Ciebie, być obrażony przez pół roku (!) i jakoś sobie radzi. I teraz najważniejsze. Z tego wszystkiego nasuwa się jeden oczywisty wniosek - on Cię nie kocha. Nie tak objawia się to uczucie, nie w taki sposób zachowuje się kochająca osoba. Spójrz jeszcze raz na powyższe przykłady i sama zadaj sobie pytanie - czy tak powinna wyglądać miłość? Mówi, że kocha? I co z tego? O miłości mają świadczyć czyny, nie słowa! Bez nich to tylko puste frazesy bez znaczenia.
Najpierw pokochaj siebie, a potem znajdź kogoś, kto swoimi czynami sprawi, że nawet przez chwilę nie zwątpisz w prawdziwość jego uczuć
Wiem, że łatwo mówić, trudniej zrobić. Sama mam/miałam podobny problem, dlatego chciałam napisać nie do końca z punktu widzenia osoby trzeciej, ale już trochę doświadczonej w kwestii jednostronnej walki o uczucia. Napiszę do Ciebie na prive, tak zawsze łatwiej, chociaż wyrzucić z siebie
Popraw mnie jeśli się mylę Autorko, ale - rozumiem, że teraz chcesz od niego, żeby on zrobił jakiś edit, cofnął czas do przeszłości ileś tam lat wstecz, wykasował ze swojej przeszłości absolutnie wszystkie partnerki, żebyś Ty mogła mieć pewność, że jesteś najważniejsza i najbardziej kochana ?
No to powodzenia ...
210 2017-10-30 21:12:02 Ostatnio edytowany przez alice.alice1 (2017-10-30 21:41:45)
Dziękuję Ci, Ola, za takie zaangażowanie i obszerną odpowiedź. Myślę nad tym.
Isabella-nie musisz mi tak łopatologicznie pisać, wiem, że to głupie i dziecinne zazdrość o przeszłe związki, ale nie patrzysz na cały kontekst (Twój opis zresztą jest tego przykładem i ja to niby wiem).
Chodzi o całość, nie czuję się bezpiecznie w tym związku. On ma inne portale społecznościowe, gdzie bardzo się udziela, komentuje innym dziewczynom, one jemu, a ani słowa nie ma tam o mnie. W sensie, ktoś z boku widzi go jako singla. Gadał o dzieciach nie tylko mnie, ale tej poprzedniej też. Na gadaniu się kończy. Nie czuję, że mnie wspiera w ważnych i trudnych chwilach, że jest przyjacielem, że we mnie wierzy. I naprawdę, czuję, że ja też muszę wykonać sporą pracę, by być lepszą/dobrą partnerką. To bardzo trudne, nie wiem już, który głos jest prawdziwy. Ten, który mówi: próbowałaś, to nie wychodzi, on nie traktuje cię jak najważniejszą, ba, ważną. Pół roku ''przerwy'', brak szukania kontaktu, a w dodatku nawiązał nową relację z dziewczyną z internetu, czysto koleżeńską. Nie ufam mu. Wszystkie najważniejsze elementy-nie ma ich. A jednocześnie wyobraźcie sobie, jakie to trudne, no z jakiegoś powodu ciężko mi odejść. Bardzo chciałabym, żeby mogło być dobrze, ale to nie zależy tylko ode mnie, choćbym bardzo chciała, uświadomienie sobie tego jest najtrudniejsze.
A jeśli chodzi o eks-chciałabym, żeby czynem pokazał, że to ja jestem najważniejsza. W głowie mam te jego listy do tamtej (tak, wiem, sama się prosiłam, mogłam nie czytać). Wcześniej mówił, że była ważna, teraz nie i unika tematu, wscieka się na mnie o to. Pisał jej, że bardzo ją kocha, a teraz mi mówi, że nie kochał. No to o co chodzi? Dlaczego nie powie mi: tak, kochałem ją. Wkurwiam się, jak o tym piszę (można tu przeklinać? jak coś, to wybaczcie:) ).
Czy ja oczekuję rzeczy nierealnych? Chciałabym czuć, że jestem ważna, że jestem kochana. Chciałabym, żeby cieszył się mną i chciał pokazywać to światu.
A w internecie on funkcjonuje jako singiel. Nie chcę tak, przecież widzę, że inni faceci są dumni ze swojego związku, nie prezentują się jako singiel.
Do mnie potrafił nie odzywac się pół roku, nie szukał kontaktu, a jak jego eks odeszła, to pisał jej przez dwa miesiące, jak ją kocha, tęskni, że jest najważniejsza i pragnie tylko jej. Owszem, czuję się gorsza. To bardzo trudne uczucie. Czy tak to wygląda? Czy ją kochał bardziej?
Chyba założę drugi wątek odnośnie eks, bardzo mnie to nurtuje, może wy macie zdrowsze podejście.
211 2017-10-31 01:13:56 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2017-10-31 01:32:24)
Odejście od faceta idioty, którego kochamy nie jest łatwe. Moge Ci dać kilka rad, ale jak sama piszesz jesteś masochistką. Niestety musisz podjąć jedną decyzję i się jej trzymać, bo Twoje nieudane próby odejścia tylko rozszarpuja Ci bez sensu serce. On się nie zmieni. Fajne początki nie wrócą. Zdejmij te różowe oksy. I odpowiedz sobie na pytanie: Czy ja go kocham z tymi wszystkimi jego wadami i jak długo jestem w stanie to wytrzymać? Podejrzewam, że długo ;> w każdym razie albo wóz, albo przewóz maleńka. Jak chcesz tak się męczyć to sorki - nie masz prawa narzekać. Nikt Cię nie zmusza do związku z tym łajdakiem.
A jeśli postanowisz odejść...
ktos już wyżej dobrze pisał. Nie randkuj a skup się na sobie. Pójdziesz na randkę, jedną drugą - źle trafisz i Twója podróbka faceta będzie błyszczeć jak oryginał. Jak troche ochloniesz mozesz chodzic na randki. Ale nie szukaj na sile. Traktuj facetow jak ludzi, ktorych chcesz poznac, a nie perspektywicznych partnerow, ktorym trzeba sie spodobac, bo maja fajne bicki. Nawet sie nimi za bardzo nie przejmuj. Zaden z nich nie jest jeszcze w Twoim zyciu. Jesli sie zakochasz to zastanow sie, czy to nie dlatego ze jest on w stanie dac Ci cos, czego poprzedni partner nie byl?(czesto popelniany blad i bierzemy kolejnego debila, bo cos nam sie wydaje)
Jedyne co Ci może pomóc to samokontrola. Patrzenie na jego foteczki, ocieranie łezek ma swoje zalety. Nie, not really, nie ma. POWTARZAM: DOBRE CHWILE NIE WRÓCĄ. Więc albo chcesz z tego wyjsc, albo karm tego wewnętrznego trolla w środku. Więc nie wchodzisz na jego profil. Detox.
Staraj sie być zajęta podczas dnia. Bierz więcej pracy, projektów, siłownia cokolwiek (nauka gry na gitarze, rolki, idz sie naucz boksowac haha..itd) Zmęcz się.
Odstaw wszystko co Ci o nim przypomina. Kasujemy zdjęcia. Chcesz się uwolnić czy nie?? Szybki ruch. Delete OK. Zrób to napij się wina i 1szy dzień za Tobą. Odstaw też wszystko, co przypomina Ci o miłości - filmy, kasujemy Lane del Ray z playlisty. Sorki Lana.
Najgorsze są wieczory. Znajdz coś czym się zajmiesz. Coś co lubisz robic. Lubisz rysować? Pisałaś kiedyś książki? Słuchaj muzyki, ale tylko tej która daje Ci powera. Seriale, byle nie miłosne. Książki, psychologia, historia, jutjuby...jest tyle ciekawych rzeczy na swiecie!
Znajdz sobie e-kumpla. Będziesz mogła z nim popisać o pierdołach. Masz zakaz znęcania się nad nim i żalenia się!!! Boże zlituj się nad jego dusza. Po co taki ekumpel. To może byc osoba ktora znasz, ktora chetnie z Toba popisze wieczorami. Może to być jakiś nieznajomy z neta. Jest e- bo popisze/ pogada z Toba jak jestes sama e domu wieczorem. Jest zawsze w kieszeni. Polecam Ci to, bo takiemu kumplowi możesz spokojnie napisać jak Ci minął dzień i jaka była jazda. On napisze Ci o swoich problemach i patrz! Już jesteś zajęta! Na kumpla polecam geja. Sa zajebisci. XD nie zakochaja sie w Tobie, nie robia problemow, sa emocjonalni wiec wysla ci emotke z przytulasem....eeeee? Nie nie wysla. Tak czy siak mozesz pisac z kumpelami tez. Ale laski jak to laski. Pewnie sa skoncentrowane na jakims facecie i sa zajete oddychaniem nim. Anyway... TYLKO NIE PISZ IM O SWOIM EKSIE!! (Powtarzam sie???) Bo jesli masz zamiar pisac do ludzi i marudzic o nim, tesknic to sie to mija z celem.
Samokontrola - dobrze wiesz kiedy zaczynasz sie rozklejac, wspominac. Naucz sie wylapywac ten moment i przerywaj to. Uzywaj tych wszystkich rzeczy powyzej. Lap za ksiazke i szybko czytaj. Nie zapuszczaj tego stanu, bo to dziadostwo jest jak odrosty na głowie- później ciężko to cholerstwo ufarbować, gdy już są wielkie.
Myśl o pozytywnych rzeczach. Wyobraź sobie siebie szczesliwa bez niego. Nam babom wydaje sie, ze bez faceta nie mozna byc szczesliwa, a to czy go mamy czy nie warunkuje nasza wartosc. Pitu pitu. Nie wierz w to. Mysl o sobie jak o silnej babce, ktora kopnela idiote w dupe i przetrwala ciezki czas. Mysl o sobie jak o lasce, ktora ma zajebiste wyniki w pracy, czego sie nie dotknie zamienia w zloto. Jak o tej, ktora zostala sama i pokonala wszystkie przeciwnosci SAMODZIELNIE. Badz z siebie dumna.
Byloby super gdyby Twoja praca byla Twoja pasja. Moja jest i mi to bardzo pomaga. Daje mi ona szczescie, satysfakcje jak widze efekty ciezkiej pracy. Moi przyjaciele daja mi szczescie, wsparcie, i mozna z nimi robic glupie rzeczy. Nie jestem sama. Chociaz uzalanie sie jest zakazane i z problemami zawsze walcze sama - samo poczucie ze jesli wszystko sie zawali, jeden telefon i oni beda przy mnie to mega duzo.
Polecam troche adrenaliny. Zabierz znajomych do jakiegos heide parku i drzyj sie z calych sil. Zobaczysz jak zle emocje z Ciebie zejda. No chyba ze nie lubisz
Mow sobie codziennie, ze jestes zajebista. Nie mysl o Tym co on Ci mowil. Pomysl o tym, ze on sie mylil. I juz wiecej o nim nie mysl :-) Nie ma.ludzi idealnych. Badz dla siebie dobra. Jeden wyglada tak drugi tak. A i jedni i drudzy maja fajnych partnerow. Spojrz teraz na te nieskazitelnie piekne laski. Czesc z nich jest w zwiazkach. Czesc jest sama. Napisz na kartce wady wygladu i naucz sie to kochac. Bo cos co dla Ciebie jest brzydkie jakis facet moze uznac za slodkie (tak oni maja dziwny pokretny gust). Nie zamienilabym w sobie fizycznie nic. (A kompleksow bylo). Ubieraj sie ladnie. To tez podkreci Twoje poczucie wartosci. Nos ladna bielizne dla samej siebie. Bielizna ogolnie dziala cuda ;D Ona moze byc ubrana w kiepskie ciuchy, ale jest swiadoma ze pod spodem ma zajebisty koronkowy komplet i od razu idzie wyprostowana i pewna siebie. Potrzebujemy czuc sie seksownie, sorry.
Psycholog. Zdecydowanie. Skupiłabym sie na rozmowie o akceptacji samej siebie. Nie mow nigdy wiecej, ze jestes masochistka. (Jak jestes to nie zawracaj nam glowy na forum).
Jesli w glebi duszy nie chcesz sie od niego uwolnic, jesli nie potrafisz kontrolowac samej siebie to nawet nie zaczynaj. Kiedys sie tak zmeczysz, ze sama nabierzesz sil i to skonczysz. Tak to jest z bolem. Najpierw zab lekko boli, wiec albo wytrzymujemy albo jest tak zle ze łatamy go u dentysty(mimo slabych rokowań, zamiast zrobic od razu kanałówke) i na jakis czas wystarczy. Pozniej boli znowu. A czasami boli juz tak, ze.najchetniej bysmy go wyrwali byleby tylko nie czuc bolu. Sęk w tym, że im dłużej trzymamy niezdrowy ząb w bólu tym mniej nam z tego zeba zostanie. Sory za esej. Jak widac mam duzy problem lakonicznymi wypowiedziami. ;-) whops
Dzięki za odpowiedź. Dobrze mi się to czytało i jest mi to bliskie. Przez pół roku to robiłam. Zajmowałam się pracą i byłam z siebie dumna, że chociaż tam staram się być profesjonalna, znajomi i wypady tak, chociaż czasami przychodził moment, że czułam, że to jednak nie to samo. Adrenalina-lubię.
Będę to czytać w trudnych chwilach. Wiecie, przez pół roku byłam wytrwała. I nagle, miałam trudniejszy moment, wróciłam do mojego miejsca i się zaczeło.
213 2017-10-31 01:47:21 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2017-10-31 01:50:43)
Wiesz co, zrobiło mi się przykro, jak przeczytałam Twoje słowa o mnie. Może coś w tym jest, zastanowię się nad tym, ale jednak zabolały mnie te słowa.
Tak, piszę tu do dziewczyn, bo chyba temu ma służyć forum, wsparciu, siły w grupie, rozmowie i wymianie zdań. Niektóre wątki mają po kilkanaście stron i chyba nie ma w tym nic złego. Stęskniłam się za wami.Mogę napisac, że bardzo dobrze dawałam sobie radę, poszłam bardzo naprzód...ale...i teraz, proszę, nie zabijcie mnie, on znów się pojawił.
No i dlatego was proszę o wsparcie...potrzebuję siły, by coś z tym zrobić.
Ja tez sie zgadzam z elya. Aż się zastanawiam, czy nie potrzebujesz tego forum, żeby wytrzymać te 3 miesiace. Tak czy siak - piszac o nim tu ciagle robisz sobie tylko krzywde i łapiesz jakas dziwna faze. Albo zrywasz - albo o nim myślisz. Jak masz dołek to nie gadaj o nim na forum tylko rusz tyłek i sie czymś zajmij. Tak jakbys troche nie myslala o skutkach tego co robisz, tylko bezmyslnie robila... i nikt Ci nie zyczy zla ani nie hejci. No ale obudz sie w koncu spiaca krolewno.
Dziękuję Ci, Ola, za takie zaangażowanie i obszerną odpowiedź. Myślę nad tym.
Okropnie się czyta, że ktoś potrafi tak długo się unieszczęśliwiać wręcz na własne życzenie, zwłaszcza kiedy samemu jest się w gronie takich naiwnych masochistów. Przemyśl to sobie dokładnie, klucz to poukładać sobie w głowie. Jeśli to zrobisz klapki spadną z oczu i będziesz mogła zacząć powoli wracać na prostą.
Chodzi o całość, nie czuję się bezpiecznie w tym związku.
Więc dlaczego dalej w nim tkwisz? Poczucie bezpieczeństwa to jedna z najważniejszych cech związku, po to się właśnie w nie wchodzi, towarzystwo z partnerem powinno stanowić spokojną przystań, ucieczkę od problemów i codziennych trosk, a nie być ich przyczyną!
On ma inne portale społecznościowe, gdzie bardzo się udziela, komentuje innym dziewczynom, one jemu, a ani słowa nie ma tam o mnie. W sensie, ktoś z boku widzi go jako singla.
1. Po co Ci ktoś, kto ukrywa Twoje istnienie, nie przyznaje się i wstydzi Ciebie? Znajomym też przedstawia Cię jako koleżankę? A może w ogóle nie wprowadza Cię w swoje towarzystwo? Nieładne zachowanie, gówniarskie. No ale się zgadza, pasuje to do niego.
2. Nie chcę popadać w skrajności, można skomplementować inną kobietę, ale wszystko powinno mieć swoje granice, po ich przekroczeniu staje się to już niesprawiedliwe wobec partnerki. Po to się chyba ze sobą wiąże, żeby być wobec siebie ekskluzywnymi, odciąć się trochę od świata dla bliskiej osoby i pewną część oddać na wyłączność. Na ten temat jestem trochę wyczulona bo był zapalnikiem do rozpadu mojego "związku". Głupotą jest słodzić innym laskom, kiedy ma się swoją, tak samo w drugą stronę, inne nie powinny dostawać od niego przyzwolenia na przekraczanie pewnych granic zażyłości.
Gadał o dzieciach nie tylko mnie, ale tej poprzedniej też. Na gadaniu się kończy.
Jeżeli traktował ją poważnie to dobrze, nic w tym złego, na pewnym etapie takie plany są chyba normalne. Tylko gada? Ty rozważasz zakładanie z tym typem rodziny? Czujesz się z nim po prostu źle, wasza relacja ledwo zipie, jest zbudowana na złym fundamencie, a chciałabyś pakować w to bagno jeszcze dzieci? Myślałam, że chciałaś jakoś ten układ zakończyć. Na początek radzę właśnie uciąć swoje marzenia związane z przyszłością, bo z tym człowiekiem jej po prostu NIE MA.
Nie czuję, że mnie wspiera w ważnych i trudnych chwilach, że jest przyjacielem, że we mnie wierzy.
Partner powinien być przede wszystkim przyjacielem. To podstawa każdej zdrowej relacji. Tu oczywiście tego nie ma, więc po co brnąć, na czym budować?
I naprawdę, czuję, że ja też muszę wykonać sporą pracę, by być lepszą/dobrą partnerką.
Idealna na pewno nie jesteś, ale dla kogo Ty chcesz się starać? On ma to gdzieś, nie zamierza zrobić nic w kierunku zmiany siebie. Nie podziela Twoich starań, według niego jest czysty i nic nie musi zmieniać. To jest walka z wiatrakami. Żeby być lepszą partnerką trzeba najpierw jeszcze tego partnera, partnerstwa. Tu go NIE MA. Wyciągnij z tej relacji wnioski dla siebie, co mogłabyś zmienić w swojej osobie, dla SIEBIE i potencjalnego partnera.
To bardzo trudne, nie wiem już, który głos jest prawdziwy. Ten, który mówi: próbowałaś, to nie wychodzi, on nie traktuje cię jak najważniejszą, ba, ważną. Pół roku ''przerwy'', brak szukania kontaktu, a w dodatku nawiązał nową relację z dziewczyną z internetu, czysto koleżeńską. Nie ufam mu. Wszystkie najważniejsze elementy-nie ma ich.
To zabawne i smutne jednocześnie, jak osoby z takimi problemami w rzeczywistości znakomicie zdają sobie sprawę z ich przyczyny, struktury i możliwości, aby je zakończyć. Ludziom przedstawiają się jako zagubione i niepewne, same nie potrafią rozwiązać problemu, proszą innych o rady, a tymczasem.. Przeprowadzają dogłębną analizę, zbierają wnioski i refleksje, zadają pytania, na które w międzyczasie same udzielają sobie odpowiedzi. Tak naprawdę mogłabyś darować sobie czytanie odpowiedzi, bo wszystko co potrzeba masz już w Twoim pierwszym poście, który tutaj napisałaś, a każdy kolejny jest tylko smutnym uzupełnieniem. Twoje uczucia i rozważania są najlepszym drogowskazem. Sama jesteś w stanie doskonale ocenić sytuację i instynktownie wykalkulować z niej najlepsze wyjście. Zrobiłaś to w tym wątku już ze sto razy. Tylko że jak u większości osób prawdziwy problem zaczyna się właśnie w tym momencie..
A jednocześnie wyobraźcie sobie, jakie to trudne, no z jakiegoś powodu ciężko mi odejść. Bardzo chciałabym, żeby mogło być dobrze, ale to nie zależy tylko ode mnie, choćbym bardzo chciała, uświadomienie sobie tego jest najtrudniejsze.
Kluczem do sukcesu jest poukładanie sobie danych w głowie. Wiesz, że facet jest skrzywiony, że zachowuje się źle w stosunku do Ciebie. Wiesz, że tak naprawdę Cię nie kocha. Wiesz, że nie tak powinien wyglądać zdrowy związek. Wiesz, że jedyne co z tego czerpiesz to negatywne emocje i się to zwyczajnie nie opłaca. Wiesz, że to nie ma sensu i prowadzi donikąd. Ty to wszystko doskonale wiesz, zdajesz sobie też sprawę jak możesz to zakończyć. Teraz musisz tylko i aż po kolei zastanowić się, czy chcesz coś z tym zrobić, zmienić ten stan rzeczy. Przypomnieć sobie, że to TY i TWOJE szczęście są w TWOIM życiu najważniejsze i zacząć dążyć do zdobycia tego drugiego. Przemyśleć jeszcze raz wszystkie te zebrane informacje, wspomnienia, które masz na temat tego pana i ostatecznie powiedzieć sobie, że jego obecność w Twoim życiu uniemożliwia realizację punktu pierwszego. Wyciszyć się i zastanowić, jak odciąć się na stałe od tego dupka. Skupić na sobie i walce o siebie.
Dziękuję Ci, Ola, za takie zaangażowanie i obszerną odpowiedź. Myślę nad tym.
Isabella-nie musisz mi tak łopatologicznie pisać, wiem, że to głupie i dziecinne zazdrość o przeszłe związki, ale nie patrzysz na cały kontekst (Twój opis zresztą jest tego przykładem i ja to niby wiem).
Ależ bynajmniej patrzę jak najbardziej na cały kontekst moja droga.
Udzielałam się również i kilka miesięcy temu tu w Twoim wątku i problem jest mi znany na tyle - na ile go sama opisałaś.
Chodzi o całość, nie czuję się bezpiecznie w tym związku. On ma inne portale społecznościowe, gdzie bardzo się udziela, komentuje innym dziewczynom, one jemu, a ani słowa nie ma tam o mnie. W sensie, ktoś z boku widzi go jako singla. Gadał o dzieciach nie tylko mnie, ale tej poprzedniej też. Na gadaniu się kończy. Nie czuję, że mnie wspiera w ważnych i trudnych chwilach, że jest przyjacielem, że we mnie wierzy. I naprawdę, czuję, że ja też muszę wykonać sporą pracę, by być lepszą/dobrą partnerką. To bardzo trudne, nie wiem już, który głos jest prawdziwy. Ten, który mówi: próbowałaś, to nie wychodzi, on nie traktuje cię jak najważniejszą, ba, ważną. Pół roku ''przerwy'', brak szukania kontaktu, a w dodatku nawiązał nową relację z dziewczyną z internetu, czysto koleżeńską. Nie ufam mu. Wszystkie najważniejsze elementy-nie ma ich. A jednocześnie wyobraźcie sobie, jakie to trudne, no z jakiegoś powodu ciężko mi odejść. Bardzo chciałabym, żeby mogło być dobrze, ale to nie zależy tylko ode mnie, choćbym bardzo chciała, uświadomienie sobie tego jest najtrudniejsze..
To nie jest żaden związek. Związkiem jest to tylko dla Ciebie i w Twoim mniemaniu.
On jest w innych relacjach i z tego co pisałaś wcześniej nie wynika, że są to relacje czysto koleżeńskie. Żyje jak singiel i korzysta z przywilejów takiego stanu.
Fakt, że kontaktujecie się teraz znowu ze sobą jest Twoją zasługą, bo to Ty do tego dążyłaś - nie on.
Uwierz, że jeśli mężczyzna czuje, że dla niego kobieta jest najważniejsza - to potrafi to pokazać i dać odczuć zarówno jej, jak i całemu światu.
A jeśli chodzi o eks-chciałabym, żeby czynem pokazał, że to ja jestem najważniejsza. W głowie mam te jego listy do tamtej (tak, wiem, sama się prosiłam, mogłam nie czytać). Wcześniej mówił, że była ważna, teraz nie i unika tematu, wscieka się na mnie o to. Pisał jej, że bardzo ją kocha, a teraz mi mówi, że nie kochał. No to o co chodzi? Dlaczego nie powie mi: tak, kochałem ją. Wkurwiam się, jak o tym piszę (można tu przeklinać? jak coś, to wybaczcie:) ).
Czy ja oczekuję rzeczy nierealnych?
Ale po co Ci to ? Chcesz udowodnić - że jesteś dla niego najważniejsza - rozumiem.
Ale jeszcze raz powtórzę - to nie do Ciebie należy udowadnianie tego. On gdyby chciał, to pokazałby Ci, że jesteś najważniejszą.
Inną jednak zupełnie sprawą jest fakt, że nie musisz deprecjonować jego poprzednich związków tylko po to, żeby Twoje ego się lepiej poczuło.
Jeśli był w przeszłości w związkach, to normalną rzeczą jest fakt, że darzył swoje partnerki uczuciem, że mieli wspólne plany.
Wcześniej pytałaś, czy ją kochał. No raczej, że ją kochał, skoro byli razem więc powiedział Ci, że ją kochał i że była ważna.
Dostałaś więc informację, której chciałaś.
Ale drążyłaś dalej, bo byłaś zła o to.
Teraz po dalszym naleganiu usłyszałaś, że nie była ważna, i że masz mu dać spokój.
Jednak nadal drążysz i nadal jesteś zła o to, że tym razem powiedział CI, że jego ex była nieważna.
O co Ci tak naprawdę chodzi ?
Chciałabym czuć, że jestem ważna, że jestem kochana. Chciałabym, żeby cieszył się mną i chciał pokazywać to światu.
A w internecie on funkcjonuje jako singiel. Nie chcę tak, przecież widzę, że inni faceci są dumni ze swojego związku, nie prezentują się jako singiel.
Do mnie potrafił nie odzywac się pół roku, nie szukał kontaktu, a jak jego eks odeszła, to pisał jej przez dwa miesiące, jak ją kocha, tęskni, że jest najważniejsza i pragnie tylko jej. Owszem, czuję się gorsza. To bardzo trudne uczucie. Czy tak to wygląda? Czy ją kochał bardziej?
Nie bardziej - inaczej. Ona była inną osobą.
Poza tym, czas już abyś zaczęła wyciągać wnioski z jego zachowania i postępowania.
Układ w jakim tkwisz nie jest związkiem.
Czytając o zachowaniu Twojego partnera bynajmniej nie można powiedzieć, że on Ciebie kocha, szanuje, docenia.
Że uważa - że tworzy z Tobą związek.
Chyba założę drugi wątek odnośnie eks, bardzo mnie to nurtuje, może wy macie zdrowsze podejście.
Nie ma potrzeby zakładania kolejnych wątków odnośnie jednego tematu, a i regulamin forum tego zabrania.
Witaj , nie chce sie rozpisywać . Rownież byłam w zwiazku z narcyzem . Wydawało mi się , że ten rollercaster nigdy nie dobiegnie końca . Ale w koncu coś do Mnie dotarło ... zapisałam się na terapie ( przynosiła efekty średnie ) i pewnego dnia zupełnie przypadkiem poznałam człowieka ktory polecił mi Niacynę . Brzmi śmiesznie , ale od pierwszej tabletki - gwałtownie obsesyjne mysli o tym człowieku ustały . Owszem jeszcze miesiąc przyjmowania jej regularnie wymagało całkowitego odcięcia sie od narcyza - ale udało sie ! Przestałam reagować emocjonalnie , zaczęłam odcinać go stopniowo - spotykaliśmy sie , ale z czasem coraz mniej miałam ochotę na spotkania . Zaczęłam nawet je odwoływać bo dzieki niacynie zyskałam straszna harmonię emocjonalna ale i tez zanikły u mnie leki przed samotnością , itp . Moja pewność siebie wzrosła . Po 1,5 miesiącu narcyz był bardziej zależny ode
mnie nizeli ja od niego przez ostatnie 2 lata . Duzo czytałam o niacynie , opinie sa podzielone - ale w momencie przyjęcia 1 tabletki ( gdy dostałam tzw flusha ) pierwszy raz nie myslalam o nim lecz o tym jak bardzo mnie swędzi ciało - reakcja organizmu na pierwsze dawki niacyny. Wyszłam z dołka emocjonalnego i depresji w 2-3 dni ? Juz tego samego dnia , oglądałam seriale wiedząc co oglądam nie myśląc o nim i nie czekając na wiadomość od niego . Wszystki odmieniło sie o 180 stopni ! Zachęcam Cie do wzięcia , dawka na poczatek ja brałam 500 mg . To sporo ale uwierz warto ! Mysle ze Ci pomoże , jeżeli nawet zechcesz z nim zostać odzyskasz stabilność w tej relacji. Nie bede doradzać emocjonalnie bo sama przez to przechodziłam i wiem ze człowiek potrzebuje odskoczni zeby z tego wyjsć a jak sie nie chce wyjsć to i o odskocznie trudno - gdy nic nie cieszy itp. Ale po niacynie uwierz zacznie cieszyć Cie duzo i zwykle posiedzenie z telefonem na wc stanie sie bardziej inspirujące niz spotkanie z tym typem ! A kase na terapeute chyba szkoda .... ja dalej chodzę ale jakby nie niacyna watpię zebym
Miała tak wyluzowane podejscie do tego panicza i całej historii ! Trzymaj sie ciepło i spróbuj z tabletkami - to zwykle witaminy ( fakt ze w lekko nakręconej ilości ale moim zdaniem niacyna skutecznie moze leczyć zaburzenia ale przemysł farmaceutyczny nigdy tego na głos nie przyzna )
217 2017-12-27 18:39:15 Ostatnio edytowany przez alice.alice1 (2017-12-27 18:41:16)
Hej, jest tu ktoś? W trudnych momentach czytam sobie od was opinie. Najpierw znów w święta wymiękłam (kiedy mam wolne od pracy i ta chora rodzina, to po prostu SZALEJĘ, WARIUJĘ W CZTERECH ŚCIANACH) nie odbierał. Pod koniec listopada była jakaś mega awantura znów. No i napisałam mu wiadomość poważną, ale taką od serca, pożegnalną. Wiem, że pewnie uznacie, że ciężko coś takiego ode mnie potraktować poważnie, na serio. Za dużo razy tak było. Zero odzewu.
Powiem wam szczerze, mój brat widział, jak się męczę i napisał mu smsa, żeby miał jaja i się zdeklarował, czy jest ze mną czy nie. Odpisał jemu (mnie nie), że on ma jaja, bo jest ze mną 4 lata i generalnie w tym smsie pisał, jaka jestem trudna i jak jemu jest ciężko, nie napisał nic konkretnego, czy chce ze mną być czy nie. Później znów mój brat zapytał, żeby odpisał konkretnie, cisza.
Wiecie, ja czuję się strasznie winna, gdyby nie to poczucie winy...byłoby mi łatwiej dostrzec, że ma takie cechy i że z nim się nie da. Jak poradzić sobie z poczuciem winy? Już nawet nie mówię o tęsknocie. Napiszecie coś do mnie? Sorry, Ola, że nie odpisałam na Twojego mejla, miałam to w roboczych zapisane, ale dużo się działo i chyba zapomniałam wysłać. Jak coś, to pisz.
Macie mnie dość? Ostatnio, jak szłam z siatami do swojego mieszkania, to 2 razy (w ciągu kilku dni) widziałam go w aucie na światłach pod moją kamienicą. On pracuje kilka ulic ode mnie, nie wiem, czy to przypadek, ale on wie, że tam mieszkam, że są moje okna, jak mam o nim zapomnieć? (sic!).
Dobrze, jeśli już nie macie do mnie siły, zrozumiem. Gdyby ktoś mi powiedział, że nie będę tego żałować, że to nie znaczy, że coś ze mną jest nie tak.
Gdyby ktoś mi powiedział, że nie będę tego żałować, że to nie znaczy, że coś ze mną jest nie tak.
To powiem - nie będziesz tego żałować, ale czy z Tobą wszystko w porządku? - raczej nie - skoro cały czas do niego wracasz
Hej, jest tu ktoś? W trudnych momentach czytam sobie od was opinie. Najpierw znów w święta wymiękłam (kiedy mam wolne od pracy i ta chora rodzina, to po prostu SZALEJĘ, WARIUJĘ W CZTERECH ŚCIANACH) nie odbierał. Pod koniec listopada była jakaś mega awantura znów. No i napisałam mu wiadomość poważną, ale taką od serca, pożegnalną. Wiem, że pewnie uznacie, że ciężko coś takiego ode mnie potraktować poważnie, na serio. Za dużo razy tak było. Zero odzewu.
Powiem wam szczerze, mój brat widział, jak się męczę i napisał mu smsa, żeby miał jaja i się zdeklarował, czy jest ze mną czy nie. Odpisał jemu (mnie nie), że on ma jaja, bo jest ze mną 4 lata i generalnie w tym smsie pisał, jaka jestem trudna i jak jemu jest ciężko, nie napisał nic konkretnego, czy chce ze mną być czy nie. Później znów mój brat zapytał, żeby odpisał konkretnie, cisza.Wiecie, ja czuję się strasznie winna, gdyby nie to poczucie winy...byłoby mi łatwiej dostrzec, że ma takie cechy i że z nim się nie da. Jak poradzić sobie z poczuciem winy? Już nawet nie mówię o tęsknocie. Napiszecie coś do mnie? Sorry, Ola, że nie odpisałam na Twojego mejla, miałam to w roboczych zapisane, ale dużo się działo i chyba zapomniałam wysłać. Jak coś, to pisz.
Autorko, ale o co tak naprawdę Ci chodzi ?
Dostałaś tutaj 6 stron dobrych rad, opinii, pomocy i nic sobie z tego nie robisz.
Dla mnie zdumiewające jest to, że postępujesz ciągle tak samo, a oczekujesz innych efektów i jesteś zaskoczona, że ich nie ma
To niemożliwe.
Postępując ciagle tak samo, będziesz ciągle tkwiła w takiej samej sytuacji i będziesz ciągle tak samo się czuła.
A zmieniać niczego nie chcesz.
To czego się spodziewasz ? Jakiej pomocy oczekujesz ?
Wyłącznie przytakiwania i głaskania po głowie ?
221 2017-12-27 22:36:03 Ostatnio edytowany przez alice.alice1 (2017-12-27 22:37:25)
Nie...no wiem, że to głupie. Teraz...teraz jest mi znów strasznie ciężko, smutno i chciałabym wytrwać. Móc dawać znać tutaj wam, co u mnie, żeby wytrwać, żeby mimo kryzysów wytrwać. Mogę? Te pół roku, naprawdę, bardzo mi tu pomogliście, pół roku wytrwałam. Wiecie, to jest tak, że jak mi się coś w życiu mocno nie układa, to ciągnie mnie do mojego znanego narkotyku, ale ja naprawdę chcę skończyć. Czy ktoś mi jeszcze wierzy?
Nie, nie wierzę Ci nic a nic. Ale bez zgryźliwości to piszę.
Szkoda mi Ciebie, Twojego młodego życia, Twojego czasu, cierpień, bólu i łez jakie jeszcze Cię w związku z tymi bezustannymi powrotami do niego czekają.
Szkoda mi wszystkiego co sama dla siebie zmarnujesz i zaprzepaścisz.
Boję się, ja się naprawdę bardzo boję, dlatego do niego wracam. I dlatego, że czuję się winna. Dobrze, wytrwam.
Czego się boisz ?
Przecież on Ciebie nawet nie kocha, tego całego zamieszania nawet związkiem nazwać nie można ...
Boję się, ja się naprawdę bardzo boję, dlatego do niego wracam. I dlatego, że czuję się winna. Dobrze, wytrwam.
Pisząc poważnie uważam, że potrzebujesz specjalisty. Ty nie jesteś ofiarą, tylko typową osobą z zaburzeniami. Dopóki na poważnie nie weźmiesz się za zmiany to nie zmienisz swojego toksycznego myślenia.
Zaburzona? Nie ofiarą? Co konkretnie masz na myśli? No tak, wiedziałam, że w końcu w tej złości na mnie to ja zostanę nazwana narcyzem lub ''zaburzoną''. Wiem, że ''normalna'' osoba by odeszła, tak.
Dzięki, Isabella. Wiem, że nie masz złych intencji. Boję się tego, że tak bardzo będę za nim tęsknić, że we mnie nigdy to nie wygaśnie. Boję się swoich lęków. Boję się tego, że będę żałować, że będę czuć się winna, że przecież mogłam być lepszą partnerką, że mogłam być lepsza. Że to wszystko moja wina. Może on już przestał mnie kochać, może masz rację.
Równie dobrze możesz zacząć się zastanawiać nad tym, że owszem, będziesz tęsknić, ale do czasu. O ile zechcesz naprawdę podziękować Panu, to przestaniesz tęsknić prędzej, czy później.
Teraz jest tak, że sama siebie na to nakręcasz.
Nie ma chyba osoby, która nie przeżyłaby miłosnego zawodu, rozczarowania, bólu złamanego serca - a mimo tego, to wraz z upływem czasu wygasa.
Oczywiście, że będziesz również żałować. Rozpad relacji to zawsze bolesne rozczarowanie i strata. Żal jest tutaj jak najbardziej na miejscu i naturalny.
Rozumiem, że Twój sposób poradzenia sobie z tym, to obwinianie siebie samej, jednak o ile tak źle naprawdę myślisz o sobie - to mleko się już wylało, czasu nie cofniesz i nie naprawisz tego co zrobiłaś źle.
Równie dobrze on mógł się bardziej postarać i być lepszym partnerem.
Dodatkowo chciałam zwrócić Twoją uwagę na rzeczy fundamentalne.
On już DAWNO przestał Cię kochać. A to co Ty nazywasz związkiem, nigdy nim nie było, albo również dawno przestało nim być.
Potrafił w moje urodziny powiedzieć, że jestem nieimponująca, że nie chce mnie znać, że nie znam 7 języków, że nie mam stylu, pamiętam, jak szliśmy przez miasto i pokazywał mi "zobacz, inne dziewczyny mają styl''. Płakałam i przepraszałam za to, że jestem taka, jaka jestem
Pamiętam, że na początku kłótnie to były dwa dni, później pięc dni, pozniej pierwsze dwa tygodnie, pozniej miesiąc nieodzywania się i niewidzenia, a teraz były 3 miesiące i kolejne 3 miesiące. Za każdym razem ja wyciągałam rękę. Wiedziałam, że jak napiszę normalną wiadomość albo zadzwonię, to on nie odbierze, nie zareaguje, więc jezdziłam do niego do domu. Chciałam tak bardzo się przytulić i przerwać to milczenie, tę nieobecność. W momencie, kiedy doszło do 3 miesięcy-bardzo źle to znosiłam, chodzę na terapię.
Za każdym razem, przy każdej kłotni, obwiniał mnie, kiedy mówiłam, że chcę pracować nad naszym związkiem, mówił-to w 90 procentach Twoja wina. Manipulował, obwiniał mnie, podczas wymiany zdań smsowej lub na fb-czułam taką niemoc, bezradność. Obrażał się dramatycznie. Wielokrotnie wychodził, zostawiając mnie, w kawiarni, restauracji, potrafił zawrócić z wakacji, bo nie spodobało mu się to, co powiedziałam. Ciągła atencja jego osoby.
Kiedy po kłótni dzwoniłam kilka razy- nie odbierał. Czego dotyczyła kłótnia? Siedzimy w kawiarni i on przez godzinę (dosłownie) mówi o sobie i o swoich planach, kiedy wiedział, że u mnie dzieją się ważne rzeczy, w pewnym momencie mówi, że niewystarczająco się nim interesuje, że go nie wspieram i wybiega z kawiarni, zostawiając mnie. Ja płaczę i przepraszam, ale on nie odbiera pozniej telefonów, a kiedy pisze smsy, że chciałabym, żebyśmy już się nie kłócili, pisze, że to moja wina i ze on nie ma ochoty teraz na rozmowy
tylko teraz dostaję po tyłku i pamiętam, jaki on potrafił być okrutny, jak zalewałam się łzami, błagałam go, by przestał mówić mi takie okropne rzeczy o mnie, mówiłam, że tak bardzo go kocham, że tylko jego, że jest jedyny, czułam się jak małe dziecko. Prosiłam, byśmy się nie kłócili, że go przepraszam, jeśli go uraziłam, a on potrafił być wtedy naprawdę zimny
Chodzę na terapię. Po pół roku wróciłam do niego. To ja podeszłam na ulicy do niego, jak się przypadkiem spotkaliśmy. Znów jest to samo. Obwiniam siebie. Tęsknie. Płaczę. I czuję się taka słaba. Boję się bardzo.
Jeśli ktoś pół roku nie szuka ze mną kontaktu, to chyba nie świadczy to o miłości? Kiedy olewa moje urodziny, nigdy pierwszy nie odzywa się po kłótni..?
Celem psycholi jest zawsze w ofierze wzbudzić poczucie winy. To jest manipulacja. Jesteś typową ofiara prania mózgu. Dopiero jak się mocno zdtstansujesz i minie trochę czasu to zobaczysz, że byłaś idealną ofiarą. Ofiary narcyzow tez nie są wybierane przypadkowo tylko posiadają pewne cechy. Posłuchaj sobie na YouTube Karolinę Żuk i jej nagrania o psychopacie i o narcyzie. Pozdrawiam.
230 2018-05-05 23:21:12 Ostatnio edytowany przez alice.alice1 (2018-05-05 23:21:41)
Hej, dziewczyny i chłopaki. Nie, nie chcę męczyć tematu. Chyba. Może ktoś miałby ochotę pogadać? Isabella? Ósemka?
Zawsze na posterunku ;-)
Znowu kryzys?
233 2018-05-06 20:05:20 Ostatnio edytowany przez nim2 (2018-05-06 20:54:36)
Hej, nie wiem czy coś Ci to pomoże. Być może tak, być może nie.
Więź organiczna, o której piszesz juz na zawsze myślę pozostanie. Bo stopiliscie się w jedno, a części ciała nie można się ot tak pozbyć - to raz.
Dwa - jesteś chora i czym szybciej to zrozumiesz, szybciej możesz się z tego wykaraskac. Stopienie się w jedno jest jednam z objawów zaburzenia. I tak jesteś zaburzona, a im bardziej się tego zapierasz, tym dłużej to będzie trwało. Tyle z subiektywnej mojej opinii.
Teraz moje fakty - byłam w takim samym bagnie jak Ty. Miałam 23 lata, byłam idealistka i tak jak Ty wierzyłam w miłość po grób. On mial 30 lat, był zlachany przez życie i zero siły na życie. Dobralismy się książkowo. Stąd też pewnie dlatego trwało to aż 6 lat, na tyle mnie z kolei starczyło siły. Oszczedze Ci wszystkich świństwo, jakie mi zrobil. Napisze tylko jedno - miał mnie w doopie. Zrywalismy chyba z 10 razy, to zawsze on przestawał się odzywać, zapadal się pod ziemię, a kiedy ja stawałam na nogi wyrastał jak spod ziemi i kupował mi prezenty - telefoty, laptopy, ciuchy, wyjazdy. Za wszystko zawsze płacił, pewnie chciał mi to jakoś wynagrodzic. To mogla byz tez przemoc ekonomiczna. Byl niezlym lajdakiem. W gruncie rzeczy, może i miał przeświadczenie, że traktuje mnie jak sciere. Później był nieziemski seks, miesiąc spokoju i ...znowu to samo. Byłam jak Ty na haju. Stąd uważam, że byłam chora i dlatego też, pisze, ze Ty też jesteś. Ja wszystko przyjmowalam, bo tylko w ten sposób mogłam z nim chwile pobyć - zawsze albo praca albo jego rodzina albo jego hobby było na 1 miejscu. Znajdował dla mnie moment kiedy czuł, że scisnal za bardzo smycz, a ja mogłam się w końcu zerwać. Oj jaki on wtedy był milusi. Słowem - tango, raz ja raz on. U mnie, w odróżnieniu do Twojej sytuacji, nigdy jakoś specjalnie nie byłam zazdrosna. Miał koleżanki, znajome- zawsze jakoś mnie to nie ruszyło. Jego natomiast wkur.... kiedy mówiłam, że jest tyle pięknych kobiet na świecie, czemu lazisz za mną? Więc zaczął mówić do mnie innymi imionami, np w łóżku czaisz? Jaki z niego typ. Mówił to, żeby mnie sprowokować. Przeginal, przeginal, a ja czytałam...o narcyzach i innych zbokach. Aż w końcu nadszedł dzień, kiedy tak przegial - zostawił mnie sama na wyjeździe zagranicznym i wrocił do pl. Coś pękło. Odkochalam się. Ale później i tak prosiłam, żeby do mnie wrócił
czemu? Cholera wie. Tzn ja wiem, teraz już wiem. Dalej, w wielkim skrócie ja z nim 2 razy zrywalam. Chciał się wieszać, itd. No komedia, tzn dramat. Ostatni raz mialismy kontakt rok temu. Wykasowalam numer, wyprosilam z FB, istny odwyk. Widziałam go przelotem tydzień temu i nic. Obojętność.
Wiec da się wyleczyć.
Moim zdaniem nie ma co zapominać, bo jest siła rzeczy częścią mojej przeszłości, a i piękne momenty tez się zdarzały. To jakby wykasowac ostatnie 7 lat z mojego zycia. Ale to nie mogło się udać, bo po 1 oboje bylismy zaburzeni, wiec nic dobrego z tego nie mogło wyjść. U Was widzę wiele podobieństw, oboje się nakrecacie. Myśle nawet, że on może przezywac podobne emocje co i Ty. Sądzi nawet, że to Ty jesteś jego kątem. Tak tak, oni tak myślą całkiem serio.
Trzymam za Ciebie mocno kciuki, bo wiem ile jeszcze pracy przed Tobą.
234 2018-05-06 23:53:04 Ostatnio edytowany przez alice.alice1 (2018-05-06 23:59:35)
Okej..właśnie napisałam tekst i mi nagle zamknęło kartę. Okej, jeszcze raz. Dziękuję, dziewczyny, za odzew. Miłe to było, bo już się bałam, że nikt się nie odezwie. Nie martwcie się. Oczywiście trwało to jeszcze trochę, taniec trwał, głównie z mojej inicjatywy. Ostatnio w kłótni wykrzyczał, że to koniec. Po czym powiedział, że w życiu różnie bywa i może jeszcze kiedyś się spotkamy. Wtedy to był trudny dzień. Może to dobrze, że właśnie w ten sposób to się stało. W końcu zrobił to, czego chciałam. Podjął decyzję. Już wiem, na czym stoję. Bo znając siebie...ja nie potrafię odchodzić. Z tej cytryny nic więcej nie dało się już wycisnąć, prawda? Ale, tak jak piszesz Nim2, to był kawałek mojego życia, dyfunkcjonalna relacja, ale jakże bliska. Kilka lat. Dzisiaj nastąpiło jeszcze tąpnięcie, bo zmienił sobie profilowe jak z portalu randkowego i oczywiście pod tym wianuszek wielbicielek czekających w kolejce. Tak, to jakby był znak, że znów jest poszukującym. Zabolało, ale to dobrze, to dobrze, że tak jest. W końcu będę wolna i może szczęśliwsza. Tak, pracuję cały czas nad sobą. Pewne rzeczy przede mną, teraz potrzebuje odetchnąć, pobyć sama ze sobą, z dobrymi ludźmi dookoła. Mam dużo zajęć. Może nadejdzie taki czas, kiedy wspomnę to przy winie i się do siebie uśmiechnę. Dziękuję, nim2, za podzielenie się swoją dość dramatyczną historią, ale z nadzieją. Napisałaś, że da się, że ta obojętność jest możliwa. To minie. W końcu wszystko mija. Znów w Twojej historii mogłam dostrzec pewien schemat. To w gruncie rzeczy pocieszające i tak, mam świadomość tego, że mam problem. Robię coś z tym. Czasami tylko myślę, że może relacje, związki nie są dla mnie. Brzmi jak jakiś banał rzucany przez kogoś po zerwaniu, ale budowanie bliskości zdrowej to naprawdę trudna rzecz. Dziękuję za ciepłe słowa, nim2. A jak u Ciebie teraz? Jesteś spokojniejsza i szczęśliwsza?
Może gdzieś tam w środku czuję ulgę. Oczywiście połączoną ze strachem, nie mogłoby być inaczej.
No nic, zbieram się spać. Chciałam do was napisać...bo po prostu to pomaga i lubię was czytać, no i naprawdę boję się tego nieznanego, przyszłości.
Mój kolega powiedział mi, że powinnam tak naprawdę otwierać szampana i cieszyć się, że w końcu to koniec.
Ps: Nim2, widzę dużo podobieństw, tak jak Isabella pisała. To schematyczne. I tak, mam świadomość, że inne osoby odeszły same wcześniej.
235 2018-05-07 15:42:03 Ostatnio edytowany przez nim2 (2018-05-07 15:52:21)
Proszę bardzo, pomogę jak tylko mogę.
Wyobraź sobie, że większość dziewczyn tutaj pisze Ci rzeczy może nie przyjemne, ale za to prawdziwe. One przeżyły to, w co sama się powOli pakujesz.. wyobraź sobie, że ja kiedyś przyszłam z podobnymi rozterkami na jedno z forów. Dostałam podobne rady, co Ty. Co z tym zrobiłam? Nic Mało tego, traktowałam to jak atak na mnie, w końcu jesteśmy jednością...to jest właśnie chore myślenie o drugim człowieku. On jest jednostką, Ty jesteś jednostka - jesteście odrębnymi osobami. Nie ma czegoś takiego jak połączenie organiczne, rozumiesz? Chyba, ze jesteś huba.. ja byłam
i dalej sądziłam, że moja miłość go uleczy. To tak nie działa. Jestem w połowie odpowiedzialna za to jak potoczyła się nasza historia, bo mogła być ona krótsza.. na tym polega odpowiedzialność, za siebie przede wszystkim - takie jest moje zdanie.
Co u mnie?
Teraz mój świat kręci się wokół mnie Stałam się inna osoba- asertywna, pewna siebie, potrafie powiedzieć nie. Mam chwile słabsze, ale staram się nie panikować i co najważniejsze, nie uzależniac poczucia wartości od tego, co ktoś powie i jakie ma o mnie zdanie. Jak to mowia: psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Poczytaj, jeśli chcesz mój wątek o szefie.
236 2021-02-07 01:16:02 Ostatnio edytowany przez kamiloo86 (2021-02-07 01:17:49)
Problem zawarty jest już w temacie ''próba'', tymczasem drogi są dwie odchodzisz albo zostajesz, próba to jakiś niepotrzebny stan zawieszenia, który sobie nakładasz (obawiam się że się boisz i liczysz że ktoś pomoże Ci to zrobić ale to Twoja decyzja i rola). Ludzie funkcjonujący w związkach o charakterze przemocowym a po opisie to niestety w takim tkwisz boją się odejść od swojego oprawcy, bo chociaż jest jaki jest ale ten świat bez niego jest taki nieznany, inny, a może nic tam nie będzie.. + uzależnienie od huśtawki emocji i nastrojów, przynajmniej nie ma nudy, dzieje się, nie bez powodu ludzie tak nudy nie lubią i kręcą ich seriale i filmy gdzie ''dzieje się'', można temu zaprzeczać ale tam gdzie są częste zmiany akcji, ukryte intencje bohaterów, zmiany i transformacje to ludzi trzyma w napięciu (jak on mógł, ten drań..), teraz pomyśl o swoim związku z tej perspektywy. Mam nadzieje że wiesz że Narcyz będzie nim zawsze (także ulubiona rola kobiet - misjonarka która go zmieni, moja miłość go uleczy! to nie ma tu zastosowania to gra do jednej bramki ale to on strzela gole).
237 2021-12-27 17:20:57 Ostatnio edytowany przez muuuka (2021-12-27 17:35:40)
Witam wszystkie forumowe dziewczyny wiem, że minęło sporo czasu od ostatniego wpisu, ale spróbuję odkopać ten wątek.
Alice- Kochana, co u Ciebie? Zaglądasz tu jeszcze? Jak się trzymasz?
Niejednokrotnie spotkałam się z wypowiedzią, że wszyscy narcyzi zachowują się jakby byli odlani z jednej formy, jakby byli uczeni w tych samych szkolach manipulacji, a my to co ? Wszystkie nasze historie są łudząco podobne. Nic dziwnego, że narcyzi postępują tak samo, skoro my jesteśmy aż tak bardzo przewidywalne. To zadziwiające. Dobieramy się na podstawie czegoś w rodzaju emocjonalnego klucza?
Kilka lat później przeżywam dokladnie to samo co Ty Alice. Zerwałam relację, ucięłam kontakt, ale kotłują się w mojej głowie identyczne pytania: "czy jeszcze się odezwie?, dlaczego nie złożył mi nawet życzeń? Przecież narcyzi zawsze wracają? Czy już ma kogoś innego? Czy to oznacza, że ja jestem jakaś gorsza, skoro akurat do mnie nie wróci? Bla...bla..bla.." mam nadzieję, że finał Twojej historii jest szczęśliwy.
Dziewczyny, może któraś z Was chciałaby się podzielić jak aktualnie Wasze sprawy z narcyzami się mają.
Mam jeszcze jedną prośbę- znacie jakiegoś godnego polecenia psychoterapeutę z Krakowa ewentualnie jakiegoś pracującego online- będę bardzo wdzięczna chętnych zapraszam na priva, będzie mi bardzo miło