Nie to, że chciałabym umniejszać cudzym potrzebom, bo jednak jesteśmy różni i stąd często inaczej definiujemy "szczęście"... ale autentycznie nie rozumiem jak można uważać swoje życie za zmarnowane tylko dlatego, że któreś z naszych oczekiwań się nie zrealizuje. Tak jakby wszyscy wokół dostawali od życia wszystko czego zapragną. Jasne, że inni ludzie w naszym życiu są ważni... często je wzbogacają... ułatwiają poznanie samego siebie... ale bywa, że niektórzy z nas sami muszą się zatroszczyć o swoje wewnętrzne wzbogacenie Przyznam, że mnie w pewien sposób przeraża ton niektórych wypowiedzi. Nic tylko żal i pretensje do życia jakby nie było niczego za co można by poczuć wdzięczność. Uczucie wdzięczności to niezwykle silna i pozytywna energia. Naprawdę proponuje dostrzec to co się ma.... nawet tę wannę z relaksującą kąpielą i książkę którą stać nas było kupić. Wdzięczność, to najtańszy bilet do szczęścia... bo gdy odczuwasz wdzięczność, przyciągasz do siebie więcej rzeczy, za które możesz ową wdzięczność odczuwać.
Napisz jeden post a już cię ocenią i to niekoniecznie pozytywnie. Po prostu w tej chwili tak się czuję, że nie mam na nic wpływu. Byłam w jak mi się wydawało idealnym związku, zostałam oszukana. Szkoda gadać. Więc po co znowu kogoś poznawać, znów to samo i tak w kółko. Jeszcze do tego widząc, że wszyscy są w długich szczęśliwych związkach. Próbowałam być radosna, szczęśliwa, pozytywnie myśleć. Nie da się. Życie nie ma sensu, bynajmniej moje. Moje nadzieje, że coś się zmieni umarły.
A masz jakieś hobby, pasje, interesujesz się czymś?
I znowu to banalne pytanie o pasje,zainteresowania. Otóż można mieć zainteresowania,pasje a mimo to odczuwać brak bliskiej osoby u swojego boku....Mozna czuć się świetnie sama ze sobą w swoim towarzystwie, a mimo to przychodzą takie chwile,ze człowiekowi samemu jest źle....Mozna czuć wdzięczność za to co się ma a mimo to odczuwać samotność....
Volver są rożne potrzeby,pragnienia i potrzeba bliskości drugiego człowieka jest akurat jedną z najważniejszych potrzeb dla większości ludzi.
394 2017-01-01 04:05:15 Ostatnio edytowany przez derridianka (2017-01-01 04:06:26)
Tak się składa, że wiem trochę o samotności, smutku, poczuciu marnowania życia. I zdecydowałam, że chcę radykalnych zmian, że mam dość takiego życia jakie mam. Tym, co mnie najbardziej poprawia humor, motywuje, zachęca do tego, żeby wyjść do ludzi, szukać z nimi kontaktu, rozmowy, wymiany myśli, jest rozwijanie moich zainteresowań, to też pozwala mi się zdystansować do mojej samotności. Kuźwa, człowiek chce się podzielić czymś, co jemu pomaga, ma dobre intencje, przeznacza bezinteresownie kawałek swojego życia na napisanie komentarza i słyszy, że "znowu te banalne rady". Ty nie chcesz rad, pomocy, sugestii, propozycji jak zmienić swoje życie, nie?
przychodzą takie chwile,ze człowiekowi samemu jest źle...
Takie chwile miewają nawet najszczęśliwsi ludzie.
A ja szczyty samotności osiągnęłam, gdy byli wokół mnie ludzie, ale miałam poczucie, że kompletnie nic mnie z nimi nie łączy, że mówimy zupełnie różnymi językami, ich słowa po prostu przepływały obok mnie. Czułam się jakby mówili do mnie po chińsku, czyli w języku, którego w ogóle nie znam, więc mogli mówi cokolwiek - i tak nie miało to żadnego znaczenia. Czułam się jakbym była jedynym człowiekiem na świecie. Gdy samotność wynika z braku ludzi zawsze pozostaje nadzieja, że nagle pojawi się człowiek i wszystko się odmieni, ale gdy ktoś jest samotny pomimo ludzi wokół? Czy to nie gorsze?
Volver są rożne potrzeby,pragnienia i potrzeba bliskości drugiego człowieka jest akurat jedną z najważniejszych potrzeb dla większości ludzi.
No i co z tego ? Na cud jej zaspokojenia nie licz. Najprawdopodobniej nie będziesz miała męża oraz dzieci. Czy w związku z tym masz jakiś plan na swoje samotne życie, czy zmierzasz tak siedzieć i być pokrzywdzoną do końca swoich dni ? Samotność nie jest powodem do wstydu ale takie permanentne pielęgnowanie żalu do świata, że nie dał nam tego czego byśmy sobie życzyli, to i owszem.
Ponadto zupełnie nie skupiasz się na rzeczowej treści wpisów kierowanych do Ciebie i odczytujesz je głównie jako krytykę i atak na swoją osobę. Doprawdy sama nie dostrzegasz, że siedzisz w swego rodzaju myślowej pułapce ? Nie sądzisz, że gdyby sam fakt posiadania współmałżonka dawał nam pełnię szczęścia, to nie byłoby tylu rozwodów ? Samotne życie nie jest ani lepsze, ani gorsze od "sparowanego". Jest inne. O Ciebie zależy, czy przeżyjesz je szczęśliwie, czy zwyczajnie zmarnujesz. Moim zdaniem wartościowy związek jesteśmy w stanie stworzyć tylko wtedy, kiedy potrafimy być autonomiczni. Z lektury Twoich wpisów dość jasno widać, że masz na tym polu sporo do zrobienia. Zanim wejdziesz w bliską relację z drugim człowiekiem powinnaś rozwiązać swoje "problemy", bo inaczej czeka Cię kolejne rozczarowanie. W moim odczuciu uczyniłaś sobie ze związku cel życia... i w sumie nie mnie oceniać, czy dobry. Fakt jest tylko taki, że najprawdopodobniej z jakiś powodów sama nie wierzysz, że możesz ten cel osiągnąć...
milka76 napisał/a:Volver są rożne potrzeby,pragnienia i potrzeba bliskości drugiego człowieka jest akurat jedną z najważniejszych potrzeb dla większości ludzi.
No i co z tego ? Na cud jej zaspokojenia nie licz. Najprawdopodobniej nie będziesz miała męża oraz dzieci. Czy w związku z tym masz jakiś plan na swoje samotne życie, czy zmierzasz tak siedzieć i być pokrzywdzoną do końca swoich dni ? Samotność nie jest powodem do wstydu ale takie permanentne pielęgnowanie żalu do świata, że nie dał nam tego czego byśmy sobie życzyli, to i owszem.
Ponadto zupełnie nie skupiasz się na rzeczowej treści wpisów kierowanych do Ciebie i odczytujesz je głównie jako krytykę i atak na swoją osobę. Doprawdy sama nie dostrzegasz, że siedzisz w swego rodzaju myślowej pułapce ? Nie sądzisz, że gdyby sam fakt posiadania współmałżonka dawał nam pełnię szczęścia, to nie byłoby tylu rozwodów ? Samotne życie nie jest ani lepsze, ani gorsze od "sparowanego". Jest inne. O Ciebie zależy, czy przeżyjesz je szczęśliwie, czy zwyczajnie zmarnujesz. Moim zdaniem wartościowy związek jesteśmy w stanie stworzyć tylko wtedy, kiedy potrafimy być autonomiczni. Z lektury Twoich wpisów dość jasno widać, że masz na tym polu sporo do zrobienia. Zanim wejdziesz w bliską relację z drugim człowiekiem powinnaś rozwiązać swoje "problemy", bo inaczej czeka Cię kolejne rozczarowanie. W moim odczuciu uczyniłaś sobie ze związku cel życia... i w sumie nie mnie oceniać, czy dobry. Fakt jest tylko taki, że najprawdopodobniej z jakiś powodów sama nie wierzysz, że możesz ten cel osiągnąć...
To mnie zaciekawiło, dlaczego Milka prawdopodobnie nie będzie miała męża i dzieci?
399 2017-01-01 12:59:33 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-01 13:00:53)
To mnie zaciekawiło, dlaczego Milka prawdopodobnie nie będzie miała męża i dzieci?
Pewnie dlatego, że dopóki nie zmieni podejścia do życia, to nie znajdzie, bo kto by chciał być mężem wiecznie skrzywionej i narzekającej kobiety? To nie jest tak, że ma na czole napisane, że jak tylko zacznie żyć zgodnie ze swoim "powołaniem", to będzie uśmiechnięta i zadowolona... a nawet, gdyby miała to napisane, to dlaczego ktoś miałby w to uwierzyć? I nie, Autorko, nie uwierzę w zapewnienia, że w realu nie pokazujesz tego. To się czuje...
Ale sama jestem ciekawa odpowiedzi
rossanka napisał/a:To mnie zaciekawiło, dlaczego Milka prawdopodobnie nie będzie miała męża i dzieci?
Pewnie dlatego, że dopóki nie zmieni podejścia do życia, to nie znajdzie, bo kto by chciał być mężem wiecznie skrzywionej i narzekającej kobiety? To nie jest tak, że ma na czole napisane, że jak tylko zacznie żyć zgodnie ze swoim "powołaniem", to będzie uśmiechnięta i zadowolona... a nawet, gdyby miała to napisane, to dlaczego ktoś miałby w to uwierzyć?
I nie, Autorko, nie uwierzę w zapewnienia, że w realu nie pokazujesz tego. To się czuje...
Ale sama jestem ciekawa odpowiedzi
No właśnie ja też, dlatego zapytałam.
Ps ale się dziś obijam. Pracy nie ma, robię co chce, relaks na całego. Ale mi dooobrze☺
Potwierdzam, że tak to działa. Ja przez wiele lat byłam sama i nie mogłam zrozumieć zupełnie dlaczego tak się dzieje - przecież jestem dość atrakcyjna, niegłupia. I dopiero po wielu latach zrozumiałam (a raczej ktoś pomógł mi to dostrzec; choć na początku na taką diagnozę zareagowałam buntem, poczuciem bardzo niesprawiedliwej oceny itd.) - w gruncie rzeczy byłam bardzo wycofana, zakompleksiona, niezadowolona z siebie. Takie rzeczy naprawdę się wyczuwa, odbiera (nawet jeśli człowiek chce to zakryć) i one zniechęcają. A relacje międzyludzkie to wymiana energii. Trzeba po prostu coś zaoferować drugiemu człowiekowi, tylko rodzice kochają nas bezwarunkowo (a i tak nie wszyscy). No i pamiętać, że nie wszyscy muszą nas lubić i chcieć się z nami przyjaźnić.
402 2017-01-01 14:17:26 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-01-01 14:18:26)
Derridianko, a mogłabyś coś więcej powiedzieć na temat tego zaoferowania? Tak łopatologicznie
Bardzo pracowałam i wciąż pracuję nad sobą, ale wiele jeszcze przede mną do zrobienia.
Niby mam w sobie wiele radości życia, życzliwości dla ludzi, ale też właśnie wycofania i - wydaje mi się - mechanizmów obronnych. Tak "technicznie" chciałabym się dowiedzieć, jak się robi to, o czym piszesz.
403 2017-01-01 14:24:56 Ostatnio edytowany przez Volver (2017-01-01 14:26:33)
Dziewczyny spokojnie... moje stwierdzenie, to przecież nie wyrok
Dlaczego tak uważam ? W moim odczuciu autorka wątku z jakiś powodów nie chce zdobyć się na poważnie psychiczne porządki w swojej głowie. Przyjęła pozę ofiary, która to pozwala jej zrzucić na innych odpowiedzialność za jakość własnego życia. Milka przesadnie skupia się na swoim "nieszczęściu" w związku z czym, nie ma już czasu na konstruktywne przemyślenia swojego położenia. Nie widzi innych oraz nie słyszy ich głosu. Wbrew temu co twierdzi, "ucieka" przed ludźmi i trudno jest się jej odnaleźć nawet w towarzystwie najbliższych krewnych. Kolokwialnie pisząc jej niefajną energię, większość z nas czuje nawet przez monitor laptopa... Jak z taką postawą życiową można być magnesem czegoś wartościowego ?
Wiem, że nie jest łatwo zaakceptować fakt, że nasze życie nie jest czymś co dzieje się poza nami... ale uzmysłowienie sobie tej prawdy jest naprawdę wyzwalające... aczkolwiek nie obowiązkowe
Ale na jakiej podstawie wysuwacie wniosek,ze jestem zgorzkniała, nie mam zainteresowań itp???
Otóż mam zainteresowania, potrafię dobrze czuć się sama ze sobą np. wczoraj spędziłam samotnego Sylwestra i zaliczam go do udanego ,w pracy uchodzę za osobę o dużym poczuciu humoru, zajmuję się dziećmi z rodziny i spędzam z nimi milo czas. Ale człowiek odczuwa potrzebę bliskości drugiego człowieka. Jest to zaraz po potrzebach fizjologicznych typu jedzenie jedna z najważniejszych potrzeb i jej niezaspokojenie powoduje,ze człowiekowi jest zwyczajnie źle, jego psychika sobie nie radzi. Owszem są osoby,które nie maja aż tak silnej tej potrzeby. Ale ja do nich nie należę.
Derridianka- nie jestem osobą wycofaną czy niezadowolona z siebie, znam swoje mocne strony. Ale niestety gdy ma się 40 lat to nagle okazuje się,że znajomi nie maja dla ciebie czasu (rodzina,dzieci i inne obowiązki) i o każdy kontakt trzeba żebrać. Ja mam dosyć tego żebrania...
Milka, nieprawda. Znam faceta, który ma prawie 42 lata i jest jedną z najbardziej lubianych, pozytywnie nastawionych do życia i towarzyskich osób jakie znam (a cześć jego przyjaciół to ludzie, którzy mają już rodziny i dzieci, ale gość ma również 30paro letnich znajomych). Jednym z jego największym marzeń jest założyć rodzinę i ja wierzę, że pomimo tego że już nie jest młodzieniaszkiem to uda mu się w końcu poznać kogoś w kim się zakocha z wzajemnością, bo facet robi niesamowicie dużo rzeczy, jest bardzo aktywny życiowo i poznaje mnóstwo osób. Jednocześnie jest w nim jakiś taki spokój, głębokie poczucie, że wszystko będzie dobrze, a to niesamowicie przyciąga. Co zrobiłaś w ciągu ostatniego miesiąca, żeby poznać kogoś nowego?
Czasami się zastanawiałam, czemu jestem sama, nieraz czułam się gorsza, niewiele warta, ale dziś, gdy trochę lepiej znam siebie, widzę, że więcej zależy ode mnie, niż mi się zdawało. Otóż podobam się i to niejednemu - choć oczywiście i na szczęście nie wszystkim - ale przecież i ja dokonuję pewnych wyborów. Rezygnuję ze znajomości, które powodują, że czuję się źle, niekomfortowo itd., nawet jeśli wiem, że wystarczyłoby moje "tak", aby ktoś u mojego boku zaistniał. A więc wybieram, a skoro wybieram - to ponoszę konsekwencje swoich wyborów.
Pytanie tylko, co robię nie tak, że wciąż "muszę" wybierać pojedynczość, czemu wciąż trafiam na pewnego typu sytuacje. Nie cierpię szybkiego tempa w relacji, a z takimi panami miałam do czynienia. Jedyny "egzemplarz", który umiał mnie ze sobą oswoić, zbliżać się do mnie bez nachalności, to był... mój były mąż.
W jednym z tematów pisałam o sąsiedzie, który też mi przypadł do gustu. Ten z kolei po kilku spotkaniach, bardzo grzecznych z rączkami przy sobie (jednego przytulenia nie liczę, bo było chciane
) jakoś przestał się mną interesować.
Tak, że "w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz", jeśli o moje niepowodzenia chodzi. Coś wybieram i mam coś za coś.
407 2017-01-01 15:15:35 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-01-01 15:28:28)
Powtórka
Cześć, Piegowata
Ja też mam przed sobą jeszcze dużo pracy. Opowiem o własnych doświadczeniach, obserwacjach.
Zauważyłam, że mnóstwo ludzi to egocentrycy. Ludzie nie umieją, nie chcą słuchać drugiego człowieka, nie są nim tak naprawdę zainteresowani. Zauważ, że wiele rozmów wygląda w taki oto sposób: ktoś opowiada o sobie, o jakiejś swojej historii, przeżyciach, a druga osoba po wysłuchaniu tego, odpowiada "a u mnie..." (niby jest w tym zazwyczaj jakieś nawiązanie do tego co mówił tamten ktoś, ale już znowu ja, moja sprawy, moje życie, moje jest w centrum opowieści) . Ja to słyszę ciągle (sama czasami nadal tak robię niestety...). Ludzi często nie obchodzi drugi człowiek, traktują go instrumentalnie - używają go, żeby pozbyć się poczucia samotności, móc się komuś wygadać. Wydaje mi się, że kluczowa jest autentyczna otwartość na Innego.
Są ludzie nieśmiali, którzy wstydzą się odezwać do kogoś, rozpocząć rozmowę, bo boją się, że źle wypadną, ośmieszą się, że inni będą ich oceniać. A gdyby tak całą tę energię, która tworzy w głowie takie scenariusze, przekierować z siebie i swojego wstydu na tego drugiego człowieka, otworzyć się na niego, wysłuchać go, zainteresować się jego historią? Każdy człowiek to inny kosmos tak naprawdę.
Na koniec dodam jeszcze, że osobiście najbardziej lubię przebywać z ludźmi, od których mogę się czegoś dowiedzieć, nauczyć, potrzebuję czuć więź intelektualną. Sama też chciałabym być atrakcyjna intelektualnie dla ludzi, z którymi się przyjaźnię, dla mężczyzny, z którym jestem.
Derridianka-ale co nie prawda? bo nie rozumiem. To,że muszę żebrać o kontakty ze znajomymi? Derridianka ja piszę o sobie , o swoim życiu, o tym czego ja doświadczam w swoim środowisku, a nie o jakimś 42latku.
Co robiłam w minionym roku, aby kogoś poznać? Spotykałam się z mężczyznami poznanymi na portalach randkowych,ale tych spotkań jest z roku na rok coraz mniej,bo panowie zazwyczaj (podobnie jak Twój znajomy 42latek) marzą o pełnej rodzinie takiej z dzieckiem. Więc szukają kobiet młodszych od siebie....
410 2017-01-01 15:52:11 Ostatnio edytowany przez derridianka (2017-01-01 15:52:54)
Napisałaś: "niestety gdy ma się 40 lat to nagle okazuje się, że znajomi nie maja dla ciebie czasu", stworzyłaś z tego zasadę, regułę, a życie pokazuje, że w wieku 40 lat można prowadzić bardziej satysfakcjonujące towarzysko życie niż z wieku 27 lat.
Skoro na portalach randkowych nie wychodzi to spróbuj poznać kogoś w niewirtualnym świecie. Mam znajomych, którzy poznali mnóstwo ludzi w klubach sportowych, na siłowniach i w innych tego typu miejscach. A czym się interesujesz? Najlepiej jest bywać w miejscach, w których można spotkać ludzi, którzy lubią to samo, interesują się podobnymi rzeczami co my.
Derridianka-ale co nie prawda? bo nie rozumiem. To,że muszę żebrać o kontakty ze znajomymi? Derridianka ja piszę o sobie , o swoim życiu, o tym czego ja doświadczam w swoim środowisku, a nie o jakimś 42latku.
Co robiłam w minionym roku, aby kogoś poznać? Spotykałam się z mężczyznami poznanymi na portalach randkowych,ale tych spotkań jest z roku na rok coraz mniej,bo panowie zazwyczaj (podobnie jak Twój znajomy 42latek) marzą o pełnej rodzinie takiej z dzieckiem. Więc szukają kobiet młodszych od siebie....
1.to dobrze ze coś w tym kierunku robiłaś, a że nie wyszło to tak bywa.Grunt ze nie siedziałam z założonymi rękami i tylko czekalas.
2.to ostatnie zdanie o 42 latku szukającym młodszej jest bez zbytniego sensu;no bo pomyśl, jest fajny i do rzeczy 42 latek i pozna fajna 42 latkę w której się zakocha i będzie chciał z nią być.
Rownoczesnie pozn np 29 latke,tez fajna ale nie bedzie jej az tak bardzo lubił nie mówiąc już o milosci. To przyznasz chyba, ze wybierze tą pierwszą. Nawet się nie będzie zastanawiał.
Tu chodzi o przyjaźń i miłość i o uczucia. A nie czy któraś urodzi czy nie.
To nie konkurs.
412 2017-01-01 17:12:29 Ostatnio edytowany przez PolnyMotylek (2017-01-01 17:13:22)
Rossanka, wspaniałe zakończenie postu:) bardzo mi to pomogło, bo ja w 2017 również skończę 40tkę. Nie mam dzieci i nie mogę, jestem sama, miłośc życia odeszła 1,5 roku temu do dużo młodszej...i wiesz, myślałam tak samo jak Milka do pewnego czasu, może to ta magiczna granica wieku i brak dzieci tak na nas kobiety wpływa....ale od kilku miesięcy zmieniłam podejście...nie planuję, nie jęczę, nie narzekam, po prostu biorę co się da. Spokojnie sobie żyję, pracuję, organizuję wolny czas, nawiązuję kontakty lub nie...co ma się wydarzyć, wydarzy się, nie trzeba pomagać ani przeszkadzać. To my same jesteśmy dla siebie najważniejsze, bo dzieci dorastają i odchodzą, faceci odchodzą i trzeba miec swoje życie, musi nam coś zostać. Moje postanowienia noworoczne z 2016 wykonałam. To było pół roku po rozstaniu, teraz mam nowe. Trzeba żyć:)
Derridianka- moje doświadczenie jest takie,ze w wieku 20 kilku lat miałam znajomych i z każdym rokiem jest ich mniej , a o kontakty muszę wręcz żebrać. i ciągle słyszę dzisiaj nie mam czasu, bo idę do córki na wywiadówkę, jutro przyjeżdżają teściowie, pojutrze idę z mężem do kina, w przyszły czwartek córka ma występy więc nie mogę tego opuścić itp. itd.
Mieszkam w malej miejscowości i o ile uda mi się dostosować czasowo (przecież pracuję) do jakiejś grupy fitness to zazwyczaj są to kobiety, którym ledwo co udało się wyrwać z domu między jednymi obowiązkami a drugimi więc nasza znajomość ogranicza się do wymiany kliku zdań gdy się spotkamy w przelocie na ulicy. Pokończyłam w ostatnim czasie sporo kursów, podyplomowkę, nawet szkołę policealną , zdobyłam wiedzę mniej lub bardziej przydatną w życiu,ale nie wpłynęło to jakoś szczególnie na życie towarzyskie ,bo co można zrobić jeśli po zajęciach każdy pędzi w swoja stronę i ciężko kogoś namówić chociażby na kawę na gruncie towarzyskim (poza zajęciami).
"2.to ostatnie zdanie o 42 latku szukającym młodszej jest bez zbytniego sensu;no bo pomyśl, jest fajny i do rzeczy 42 latek i pozna fajna 42 latkę w której się zakocha i będzie chciał z nią być.
Rownoczesnie pozn np 29 latke,tez fajna ale nie bedzie jej az tak bardzo lubił nie mówiąc już o milosci. To przyznasz chyba, ze wybierze tą pierwszą. Nawet się nie będzie zastanawiał.
Tu chodzi o przyjaźń i miłość i o uczucia. A nie czy któraś urodzi czy nie."--Rossanka to prawda,ale co zrobić ,jak zmienić tych mężczyzn,którzy maja takie a nie inne pragnienia i z góry odrzucają kobiety w pewnym wieku? Przecież ,żeby kogoś pokochać to trzeba go najpierw poznać.
414 2017-01-01 17:21:12 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-01 17:25:30)
co zrobić ,jak zmienić tych mężczyzn,którzy maja takie a nie inne pragnienia i z góry odrzucają kobiety w pewnym wieku? Przecież ,żeby kogoś pokochać to trzeba go najpierw poznać.
Ale dlaczego Ty chcesz kogoś zmieniać, jakie masz do tego prawo? Poszukaj takich, co nie odrzucają.
Ja już wcześniej pisałam - dla mnie jest bardzo dziwne, że trafiasz na takich mężczyzn. Ja w większości słyszę/czytam - a o czym ja bym z taką młódką rozmawiał? Z niektórymi akurat nie poruszałam takiego tematu, bo jakoś nie wyszło w rozmowie, ale rany boskie, na logikę: jakby szukał młodszej, to by do mnie nie pisał, przecież wiadomo, ile mam lat...
Może warto zastanowić się, dlaczego wybierasz takich, a innych odrzucasz?
Pewnie nie przyjmiesz do wiadomości tego, co teraz napiszę i znajdziesz powód do obrażenia się, ale trudno: naprawdę nie pomyślałaś, że problem leży gdzieś w Tobie? Że to nie brak czasu jest powodem, dla którego musisz "żebrać" o kontakty ze znajomymi? Że to nie chęć posiadania dzieci odrzuca od Ciebie facetów?
Powiem tylko tyle - jak ktoś ma ochotę naprawdę spotkać się z daną osobą, to czas zawsze się znajdzie. No chyba, że "uwieszasz" się na tych znajomych jak jemioła na topoli i oczekujesz, że czas dla Ciebie będą mieli o każdej porze, to wtedy co innego, ale też problem leży w Tobie w takim razie...
"2.to ostatnie zdanie o 42 latku szukającym młodszej jest bez zbytniego sensu;no bo pomyśl, jest fajny i do rzeczy 42 latek i pozna fajna 42 latkę w której się zakocha i będzie chciał z nią być.
Rownoczesnie pozn np 29 latke,tez fajna ale nie bedzie jej az tak bardzo lubił nie mówiąc już o milosci. To przyznasz chyba, ze wybierze tą pierwszą. Nawet się nie będzie zastanawiał.
Tu chodzi o przyjaźń i miłość i o uczucia. A nie czy któraś urodzi czy nie."--Rossanka to prawda,ale co zrobić ,jak zmienić tych mężczyzn,którzy maja takie a nie inne pragnienia i z góry odrzucają kobiety w pewnym wieku? Przecież ,żeby kogoś pokochać to trzeba go najpierw poznać.
Ale w jakim celu tracić energię na zmianę poglądów tych mężczyzn?
Jak który lubi brunetki to przecież nie będziesz go zmieniała aby lubił blondynki.
Jak ktoś odrzuca z góry kogoś z powodu wieku, od razu to nawet lepiej, bo nie tracisz czasu i nie słyszysz po roku że jesteś dla niego za stara, ale od razu. Po drugie, jak ktoś z gory szuka kogoś w tym i tym wieku, ma do tego prawo.
Ale ci powiem, że taka kalkulacja nie ma sensu.
Dawno dawno temu sądziłam, że młodsi dla mnie nie istnieją. I co i zakochałam się w 4 lata młodszym. Wiec kalkulacja kalkulacja a uczucie uczuciem.
Santapietruszka- ja nie zamierzam nikogo zmieniać , każdy ma prawo do swoich pragnień. Przecież taki 40latek z 35latka mogą stworzyć naprawdę dobry związek i jest jeszcze całkiem spora szansa na dziecko. Przecież ja nie piszę ze owi 40latkowie uganiają się za 25latkami.
Kogo niby odrzucam?
Na nikim się nie uwieszam, po prostu widzę,ze dla moich rówieśników priorytetem jest rodzina i to ona pochlania im najwięcej czasu i ja to doskonale rozumiem. Im spotkanie raz na 2 miesiące wystarczy a mi nie.
4 lata młodszy to żadna różnica.
Taka kalkulacja nie ma sensu- owszem, ale nie zmienia to faktu,ze sporo mężczyzn tak kalkuluje.I nie są to tylko moje doświadczenia. Na pewnym portalu randkowym raz na jakiś czas organizowane są zjazdy dla chętnych, jest również forum(więc można wymienić się spostrzeżeniami, doświadczeniami) i takiego odrzucenia z powodu wieku doświadcza wiele kobiet.
Wyjątkiem są rozwodnicy posiadający dziecko. Ale z różnych powodów(chyba już pisałam wcześniej) taki układ nie jest dla mnie.
Santapietruszka- ja nie zamierzam nikogo zmieniać , każdy ma prawo do swoich pragnień. Przecież taki 40latek z 35latka mogą stworzyć naprawdę dobry związek i jest jeszcze całkiem spora szansa na dziecko. Przecież ja nie piszę ze owi 40latkowie uganiają się za 25latkami.
Kogo niby odrzucam?
Nie chce mi się już czytać tego wątku od początku, ale pamiętam, że Ty - dokładnie tak samo, jak mężczyźni, o których piszesz - masz swoje wymagania (typu: nie rozwodnik, nie dzieciaty itd. ) I ok, masz do tego prawo, jak najbardziej. Ale mężczyźni również mają prawo wyboru - nie chcą się spotykać z kimś w danym wieku? To mogą. Tak samo jak Ty nie chcesz kogoś tam. Obie strony mają do tego święte prawo. Tylko jeszcze do tego - popraw mnie, jeśli się mylę - pisałaś coś, że z reguły Ty zagadujesz i okazuje się, że facet akurat szuka młodszej. Stąd moje pytanie, czy zastanowiłaś się, dlaczego tak jest?
Ja nie pisałam o o 25-letnich dziewicach itp Ale akurat parę razy rozmowa zeszła na takie tory i 100% mężczyzn w wieku ok. 40 lat, z którymi to się stało, uważało, że 40latka jest dla nich jak najbardziej ok. Z różnych powodów.
Przy okazji - gadam - gadałam właściwie - z 45letnim kawalerem (taki, o którym Ty marzysz), poznałam go akurat w ostatni dzień, kiedy postanowiłam usunąć konto na portalu, przenieśliśmy się na FB. I - facet jest po prostu nudny. Dla mnie. Być może dla kogoś innego by nie był, ale dla mnie facet w tym wieku mieszkający z mamą i narzekający, jakie ma ciężkie życie, bo sam musi robić zakupy, po prostu odpada. Wolę ogarniętego rozwodnika, z którym będzie można nie tylko na zakupy, ale i konie kraść. Przy czym poza tym kolega ten wad raczej nie posiada, wygląd w miarę, błędów ortograficznych nie robi, ale dla mnie nuuuda. Więc niestety na propozycję spotkania odpowiedziałam grzecznie, że - czasu nie mam
milka76 napisał/a:Santapietruszka- ja nie zamierzam nikogo zmieniać , każdy ma prawo do swoich pragnień. Przecież taki 40latek z 35latka mogą stworzyć naprawdę dobry związek i jest jeszcze całkiem spora szansa na dziecko. Przecież ja nie piszę ze owi 40latkowie uganiają się za 25latkami.
Kogo niby odrzucam?Nie chce mi się już czytać tego wątku od początku, ale pamiętam, że Ty - dokładnie tak samo, jak mężczyźni, o których piszesz - masz swoje wymagania (typu: nie rozwodnik, nie dzieciaty itd. ) I ok, masz do tego prawo, jak najbardziej. Ale mężczyźni również mają prawo wyboru - nie chcą się spotykać z kimś w danym wieku? To mogą. Tak samo jak Ty nie chcesz kogoś tam. Obie strony mają do tego święte prawo. Tylko jeszcze do tego - popraw mnie, jeśli się mylę - pisałaś coś, że z reguły Ty zagadujesz i okazuje się, że facet akurat szuka młodszej. Stąd moje pytanie, czy zastanowiłaś się, dlaczego tak jest?
Ja nie pisałam o o 25-letnich dziewicach itp
Ale akurat parę razy rozmowa zeszła na takie tory i 100% mężczyzn w wieku ok. 40 lat, z którymi to się stało, uważało, że 40latka jest dla nich jak najbardziej ok. Z różnych powodów.
Przy okazji - gadam - gadałam właściwie - z 45letnim kawalerem (taki, o którym Ty marzysz), poznałam go akurat w ostatni dzień, kiedy postanowiłam usunąć konto na portalu, przenieśliśmy się na FB. I - facet jest po prostu nudny. Dla mnie. Być może dla kogoś innego by nie był, ale dla mnie facet w tym wieku mieszkający z mamą i narzekający, jakie ma ciężkie życie, bo sam musi robić zakupy, po prostu odpada. Wolę ogarniętego rozwodnika, z którym będzie można nie tylko na zakupy, ale i konie kraść. Przy czym poza tym kolega ten wad raczej nie posiada, wygląd w miarę, błędów ortograficznych nie robi, ale dla mnie nuuuda. Więc niestety na propozycję spotkania odpowiedziałam grzecznie, że - czasu nie mam
Jak by był rozwodnikiem, mieszkał sam, ale i tak narzekał że ma ciężkie życie, musi sam robić zakupy, nie robił błędów i był nudny to też byś go nie chciała.
Nie wkładamy ludzi do jednego worka.
Są kawalerowie maminsynki i zrzędy ale zonaci i rozwodnicy też tacy bywają.
Jak by był rozwodnikiem, mieszkał sam, ale i tak narzekał że ma ciężkie życie, musi sam robić zakupy, nie robił błędów i był nudny to też byś go nie chciała.
Nie wkładamy ludzi do jednego worka.
Są kawalerowie maminsynki i zrzędy ale zonaci i rozwodnicy też tacy bywają.
Zgadza się, Rossanko, ale bardziej chodziło mi o to, ze nie mam czasu...
rossanka napisał/a:Jak by był rozwodnikiem, mieszkał sam, ale i tak narzekał że ma ciężkie życie, musi sam robić zakupy, nie robił błędów i był nudny to też byś go nie chciała.
Nie wkładamy ludzi do jednego worka.
Są kawalerowie maminsynki i zrzędy ale zonaci i rozwodnicy też tacy bywają.Zgadza się, Rossanko, ale bardziej chodziło mi o to, ze nie mam czasu...
Nie rozumiem. Czasu na spoddanie z nim, na związek tak ogólnie? ?
4 lata młodszy to żadna różnica.
Miałam 25 lat a on 21.Więc wtedy różnica spora,
423 2017-01-01 18:43:40 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-01 18:45:21)
Nawiązałam do postów Autorki, w których narzeka, że znajomi nie mają czasu na spotkania z Nią - i do swojego pytania, czy zastanowiła się, dlaczego tak jest. Czy aby rzeczywiście wynika to z braku ich czasu, czy problem leży gdzie indziej.. niestety, nie otrzymałam jeszcze konkretnej odpowiedzi
A ja czas znajdę, chociaż na co dzień nie mam. Ale tylko dla właściwych osób
Nawiązałam do postów Autorki, w których narzeka, że znajomi nie mają czasu na spotkania z Nią - i do swojego pytania, czy zastanowiła się, dlaczego tak jest. Czy aby rzeczywiście wynika to z braku ich czasu, czy problem leży gdzie indziej..
A ja czas znajdę, chociaż na co dzień nie mam. Ale tylko dla właściwych osób
Aha teraz rozumiem
Tu masz rację. Pomijając wypadki, gdy naprawdę nie ma czasu , jak na przykład wyjazd służbowy na dwa dni, albo przyjazd teściow, szwagierki z 5 dzieci i dwóch dawno nie widzianych ciotek:)
425 2017-01-01 18:46:08 Ostatnio edytowany przez milka76 (2017-01-01 18:50:31)
A gdzie ja napisałam,ze nie pozwalam owym panom mieć wymagań, oczekiwań? Szanuje ich wybór.
Mowie tylko,ze kobieta w moim wieku ma marne szanse na poznanie faceta bez bagażu doświadczeń w postaci rozwodu, dzieci i byłej żony w tle.
Pisałam,ze różnie to bywa,ze nie zawsze czekam jak ta księżniczka na wieży tylko sama próbuje zainicjować znajomość. skoro bywasz /bywałaś na portalach to wiesz,ze są różne metody typu chociażby zajrzenie na profil, puszczenie oczka,wpis do księgi gości. Jednak nikomu nie narzucam się i wolę gdy to mężczyzna pierwszy pisze wiadomość.
Z tymi rozwodnikami i ich ogarnięciem życiowym tez rożnie bywa. pierwsze trzeba się zastanowić dlaczego związek mu się rozpadł( jego alkoholizm,przemoc, totalne nieogarnięcie, zdrada-bo chyba z takim rozwodnikiem nikt by się nie chciał wiązać). poza tym kiedyś złamałam swoje zasady ,weszłam w związek z rozwodnikiem, ale szybko okazało się ,ze ów pan wiąże się ze mną mną nie z miłości ale z wygody, bo razem łatwiej utrzymać mieszkanie, a on przecież musi cześć swoich środków przeznaczyć na dzieci. dodam,ze nie mam jakiś wielki zarobków,ale przecież co 2 pensje to nie jedna, łatwiej utrzymać mieszkanie. O dziecku ze mną nie chciał słyszeć (przecież on ma już swoje). Gdzie tu miłość, uczucie?Dobrze,ze dość szybko wyczulam intencje pana i zakończyłam znajomość.
A tak na marginesie:"Przy okazji - gadam - gadałam właściwie - z 45letnim kawalerem (taki, o którym Ty marzysz)"-marzę bardziej o 40-5 niż 40+5 ;-)
426 2017-01-01 18:48:14 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-01 18:50:52)
A tak na marginesie:"Przy okazji - gadam - gadałam właściwie - z 45letnim kawalerem (taki, o którym Ty marzysz)"-marzę bardziej o 40-5 niż 40+5 ;-)
Ale mniej więcej w granicy się zamyka akurat nie konkretnie o wiek chodziło
Milko, oczywiście, że różnie bywa. Ale to właśnie staramy Ci się tu uświadomić. Ja mam wrażenie, że Ty robisz jakiś błąd gdzieś po drodze. Primo - trafiasz na niewłaściwych facetów, którzy szukają młodszej "do rozrodu", secundo - być może odrzucasz z założenia takich, którzy mieli w życiu po prostu tymczasowego niefarta... Sama napisałaś - żeby pokochać, trzeba poznać...
samadama82- dziękuje za słowo zrozumienia. napisałaś dokładnie to co myślę tylko nie potrafiłam tego przekazać w formie pisemnej.
Ja nie idealizuje małżeństwa ani rodzicielstwa. Obserwując rodziny dookoła widzę,ze nie zawsze bywa różowo. w małżeństwach bywają burze,ale po nich często wychodzi słońce. znajome matki często narzekają na dzieci, a za chwile są z nich dumne, cieszą się z ich osiągnięć.
Wigilia, sylwester-w pierwszej kolejności sparowani składają sobie życzenia a ja stoję sama jak ten kołek:-( To może zrozumieć tylko ten kto tego doświadczył.
Pannapanna-na edukacje faktycznie nigdy nie jest za późno człowiek może uczyć się całe życie. na pewne rzeczy(mam tu na myśli macierzyństwo) w pewnym momencie jest już za późno.
Podobno na miłość nigdy nie jest za późno,ale jak tu mieć nadzieję , gdy wielu mężczyzn daje mi sygnały,ze nie jestem dobrą partią dla nich ,bo zwyczajnie oni jeszcze marzą o dziecku.
Zaraz ktoś powie,ze są rozwodnicy, którzy maja już dzieci. Owszem są. Byłam krótko w relacji z rozwodnikiem a w tle eks zona i dzieci(oczywiście przy matce). Tak układ nie jest dla mnie :-(
Cześć Milka,
40 lat to jeszcze nie jest za późno na dzieci - chyba że przeszłaś już menopauze. W życiu różnie się układa, ja też mam 40 lat, nie mam dzieci ani faceta. Czasem mam doły tak jak Ty, ale grunt to zmienić myślenie i pozwolić sobie na te dzieci w wieku 40+.
Mam koleżankę, która pierwsze dziecko urodziła po 40-tce, a teraz ma już drugie. Poza tym, zawsze możesz się zorientować, czy mogłabyś zostać rodzicem zastępczym. Rozwiązań jest wiele, trzeba tylko je dostrzec. Niektóre kobiety decydują się też na samotne macieżyństwo. Głowa do góry!
428 2017-01-01 18:50:02 Ostatnio edytowany przez derridianka (2017-01-01 18:51:39)
Derridianka- moje doświadczenie jest takie,ze w wieku 20 kilku lat miałam znajomych i z każdym rokiem jest ich mniej , a o kontakty muszę wręcz żebrać.
Ja takie przyjaźnie (a raczej "przyjaźnie") zakończyłam. Bo one tak naprawdę nic nie wnoszą, powodują za to wiele frustracji, cierpienia. Osobiście jestem przeciwniczką bylejakich znajomości na siłę byleby tylko raz w tygodniu pójść z kimś na piwo i nie siedzieć samotnie w domu w piątkowy wieczór. To przecież nawet nie jest przyjemne, spędzać czas z kimś kogo musisz 10 razy prosić o spotkanie, przypominać się itd.
Mieszkam w malej miejscowości
Poleciłabym bardzo poważne przemyślenie przeprowadzki do dużego/większego miasta. Polskie małe miasteczka to dla mnie najbardziej depresjogenne miejsca na świecie i gdybym ja z jakichś powodów musiała wrócić do swojego miasta rodzinnego to chyba wpadłabym w depresję Pamiętaj, że to jest Twoje życie - albo o nie zawalczysz, albo odpuścisz i zmarnujesz je do końca. Możesz się irytować, wściekać, smucić na to, że jakieś wirtualne byty Cię nie rozumieją, oceniają niesprawiedliwie, ale co Ci to da? My jesteśmy najmniej istotni w tej historii i w Twoim życiu.
Jak to łatwo szukać winy naszych niepowodzeń w czynnikach zewnętrznych (mężczyznach, rodzicach, miejscu zamieszkania itp).
Ale jeśli coś nam bardzo nie wychodzi, spotykamy wciąż i wciąż ten sam typ mężczyzn, ludzi, sytuacji, jeśli mimo naszych ogromnych starań mamy nadal wielkie g... no to zatrzymajmy się i zastanówmy DLACZEGO tak jest, co jest we mnie takiego, co robię, że przyciągam określony typ mężczyzn, albo wcale ich nie przyciągam Wymaga odwagi i nie jest proste, bo o wiele łatwiej szukać przyczyny poza sobą.
To się nazywa wzięcie odpowiedzialności za swoje życie.
Jak to łatwo szukać winy naszych niepowodzeń w czynnikach zewnętrznych (mężczyznach, rodzicach, miejscu zamieszkania itp).
Ale jeśli coś nam bardzo nie wychodzi, spotykamy wciąż i wciąż ten sam typ mężczyzn, ludzi, sytuacji, jeśli mimo naszych ogromnych starań mamy nadal wielkie g... no to zatrzymajmy się i zastanówmy DLACZEGO tak jest, co jest we mnie takiego, co robię, że przyciągam określony typ mężczyzn, albo wcale ich nie przyciągamWymaga odwagi i nie jest proste, bo o wiele łatwiej szukać przyczyny poza sobą.
To się nazywa wzięcie odpowiedzialności za swoje życie.
Otóż to...
W miejscowości w której żyję mam mieszkanie (co prawda nie jest to moja własność w 100 procentach,ale utrzymanie go kosztuje mnie mniej niej niż wynajęcie czegoś w dużym mieście, bo o kupnie mogę pomarzyć). rozważałam przeprowadzkę,ale niestety ciężko znaleźć pracę na tyle dobrą,żebym mogla sama się utrzymać w dużym mieście. Poza tym obecna praca trochę blokuje szukanie nowej ,bo ile można brać urlop na rozmowy kwalifikacyjne. Poza tym jestem sama,nie mogę wiec liczyć na wsparcie kogoś w razie gdyby w nowej pracy coś się nie ułożyło,nie dostałabym umowy po okresie próbnym itp.itd. nie mogę sobie pozwolić na to,ze będę przez jakiś czas bez pracy. Obecna praca nie jest idealna i nie chciałabym sama z niej rezygnować Zbyt duze ryzyko na chwilę obecną.
432 2017-01-01 19:09:47 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-01 19:11:39)
Poza tym jestem sama,nie mogę wiec liczyć na wsparcie kogoś w razie gdyby w nowej pracy coś się nie ułożyło,nie dostałabym umowy po okresie próbnym itp.itd. nie mogę sobie pozwolić na to,ze będę przez jakiś czas bez pracy.
Nie masz żadnych oszczędności? A rodzina w razie czego nie wsparłaby Cię? A czy w razie przeprowadzki nie mogłabyś wynająć tego mieszkania, w którym obecnie mieszkasz?
Rozumiem, że się boisz. Sama akurat w podobnej sytuacji jestem. Jutro prawdopodobnie odbiorę klucze do mieszkania w miejscu, gdzie nikogo nie znam. Powinno być mi prościej, ale jednak się boję Bo teraz, jeśli mi braknie pieniędzy, to najwyżej prąd czy wodę mi wyłączą albo będzie mi zimno, jak nie będę miała kasy na opał
A tam - będą mogli mnie eksmitować...
433 2017-01-01 19:09:59 Ostatnio edytowany przez rossanka (2017-01-01 19:16:33)
.
434 2017-01-01 19:12:07 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-01 19:13:26)
Rossanka, załóż se swój wątek, a nie wtryniaj się Autorce
A poważnie to nie umiem Ci odpowiedzieć tak na gorąco. Wybierasz tych lepszych, ale ktoś ich już wcześniej wybrał - co skądinąd nie jest dziwne?
Kaja74, tak się składa, że ja swoją największą pasję mogę realizować tylko w dużym mieście, więc moje miejsce zamieszkania ma ogromne znaczenie...
Rossanka, załóż se swój wątek, a nie wtryniaj się Autorce
A poważnie to nie umiem Ci odpowiedzieć tak na gorąco. Wybierasz tych lepszych, ale ktoś ich już wcześniej wybrał - co skądinąd nie jest dziwne?
Heh mam już swoje. Na razie wystarczy.
Kaja74, tak się składa, że ja swoją największą pasję mogę realizować tylko w dużym mieście, więc moje miejsce zamieszkania ma ogromne znaczenie...
Myślę, że Kaja akurat nie Ciebie miała na myśli
Santapietruszka- jakieś oszczędności mam,ale jak na osobę żyjąca samotnie ze skromniej pensji nie są to jakieś wielkie oszczędności. Poza tym byłam kiedyś w naprawdę poważnym dołku z powodu braku pracy, wiem co to smak długiego bezrobocia, jak ciężko się z tego wyrwać. Chwilowo rodzina by mnie wsparła,ale wiem,ze bezrobocie może trwać trochę dłużej, a i w miedzy czasie mogą się pojawić problemy zdrowotne,które utrudnia znalezienie pracy. Naprawdę wole nie ryzykować, nie chciałabym jeszcze raz przechodzić prze piekło bezrobocia.
Cześć, Piegowata
Ja też mam przed sobą jeszcze dużo pracy. Opowiem o własnych doświadczeniach, obserwacjach.
Zauważyłam, że mnóstwo ludzi to egocentrycy. Ludzie nie umieją, nie chcą słuchać drugiego człowieka, nie są nim tak naprawdę zainteresowani. Zauważ, że wiele rozmów wygląda w taki oto sposób: ktoś opowiada o sobie, o jakiejś swojej historii, przeżyciach, a druga osoba po wysłuchaniu tego, odpowiada "a u mnie..." (niby jest w tym zazwyczaj jakieś nawiązanie do tego co mówił tamten ktoś, ale już znowu ja, moja sprawy, moje życie, moje jest w centrum opowieści) . Ja to słyszę ciągle (sama czasami nadal tak robię niestety...). Ludzi często nie obchodzi drugi człowiek, traktują go instrumentalnie - używają go, żeby pozbyć się poczucia samotności, móc się komuś wygadać. Wydaje mi się, że kluczowa jest autentyczna otwartość na Innego.
Są ludzie nieśmiali, którzy wstydzą się odezwać do kogoś, rozpocząć rozmowę, bo boją się, że źle wypadną, ośmieszą się, że inni będą ich oceniać. A gdyby tak całą tę energię, która tworzy w głowie takie scenariusze, przekierować z siebie i swojego wstydu na tego drugiego człowieka, otworzyć się na niego, wysłuchać go, zainteresować się jego historią? Każdy człowiek to inny kosmos tak naprawdę.
Na koniec dodam jeszcze, że osobiście najbardziej lubię przebywać z ludźmi, od których mogę się czegoś dowiedzieć, nauczyć, potrzebuję czuć więź intelektualną. Sama też chciałabym być atrakcyjna intelektualnie dla ludzi, z którymi się przyjaźnię, dla mężczyzny, z którym jestem.
Derridianka, zgodzę się z Tobą całkowicie, mam podobne obserwacje. Za dużo myślimy o sobie. Wciąż jeszcze mam na tym polu coś do naprawienia, ale jestem na dobrej drodze i widzę pozytywne tego skutki
440 2017-01-01 21:10:04 Ostatnio edytowany przez Kaja74 (2017-01-01 21:28:13)
A może też warto znajomym, rodzinie wspomnieć o tym, że szukamy partnera, że dokucza nam samotność. Bardzo często ubieramy maski, udajemy silne, samowystarczalne do tego stopnia, że ludzie, którzy na co dzień z nami przebywają tak naprawdę widzą w nas kogoś innego.
Co byłoby złego w tym żeby jednak przy okazji powiedzieć o swoich marzeniach, tęsknotach. Koleżanki mają mężów, ci mają kolegów, braci..
Przypomniałam sobie jak w grupie znajomych od biegania była dziewczyna, której głównym celem było znalezienie faceta i wiedzieli o tym wszyscy I choć wyczuwało się w niej niekiedy desperację, była jednocześnie wiecznie uśmiechnięta, lekko pozytywnie szurnięta i nikomu by nie przyszło negatywnie ją ocenić. Przyznała się do tego już na pierwszym spotkaniu (sami obcy ludzi !), kiedy pytano o powody dla których trenujemy, ona wprost powiedziała - może poznam fajnego faceta
Dziewczyna była dobrze po 30tce.
Raczej wszyscy znajomi i rodzina wiedzą że nie chce być sama i kogoś szukam.
Raczej wszyscy znajomi i rodzina wiedzą że nie chce być sama i kogoś szukam.
To pozostaje myśleć, że kogoś spotkasz w końcu. Skoro jak mówisz nie zamykasz się w domu. Na to mam wrażenie, że przepisu nie ma. Byle być otwartym i spokojnym wewnętrznie i nie przestawić wierzyć.
443 2017-01-01 22:54:33 Ostatnio edytowany przez PolnyMotylek (2017-01-01 22:55:32)
Przeczytałam całą dyskusję założoną przez Milkę76 i na każdy możliwy post odpowiada ona w tym samym tonie: nie, bo nie, e nie, a tam nie, nie uda się, nie rozumiecie mnie, nie , bo nie, i tak wkoło Macieju. Żadna rada i pomysł i sugestia jej nie odpowiada, dołujący, depresyjny typ, który sam się nakręca...niestety, tak myślę. Jest tu tyle życzliwych osób, podtrzymują na duchu, radzą, pocieszają, a ta tylko nie i nie. I jeszcze jej wymagania: bez dzieci, nierozwiedziony, inteligentny, wierny 35latek, który bedzie chciał,żeby mu dziecko urodziła...ja wiem, każdy ma marzenia i chce być z kimś szczęśliwy, ale jak ktoś tak przytłacza, jojczy i jęczy to ja to czarno widzę.
Poza tym,myślę, ze jest to Sunflower, która zmieniła nick, założyła nowy wpis,żeby wszyscy jej współczuli. Ton, teksty, słownictwo i postawa- identyczne. Bardzo to smutne.
Załączam wątek
PolnyMotylek-jakim prawem mnie tak oceniasz, tak pochopnie wydajesz jakieś sądy? Zastanów się zanim coś pochopnie powiesz,bo możesz kogoś skrzywdzić.
A właściwie co mi tam mów co chcesz, jesteś dla mnie zupełnie obca osoba, nie znasz mnie tak naprawdę, nie zamieniłaś ze mną ani jednego słowa w realnym życiu.
I naprawdę nie rozumiem co w tym dziwnego,ze bezdzietna panna chce poznać bezdzietnego kawalera,ze szuka kogoś kto jest w podobnej sytuacji życiowej.
jest mnóstwo rozwódek więc rozwodnicy maja w czym wybierać.
Milka, niestety na co najmniej kilku osobach zrobiłaś takie wrażenie. Sprawiasz wrażenie osoby, która wobec wszystkich rad jest nastawiona na "nie". Jeśli naprawdę masz poczucie, że zrobiłaś już wszystko co w Twojej mocy i nic się mimo to nie zmieniło to może zacznij akceptować rzeczy takimi jakie są. Całą energię przekieruj na przekonanie siebie, że widocznie musi być tak jak jest.
Czytam cały czas ten watek , udzielalam sie na samym poczatku .
Ale szkoda strzepic jezyka .
Bo sa rady ktorych autorka nie akceptuje , nawet nie pomysli czy tak moze byc .
To prawda nikt jej nie zna osobiscie , ale to nie jest obrona aby fukac na kazda osobe ktora ma odmienne zdanie .
Bo kazdy inaczej mysli i sa rozne sugestie i rady .
A najlepszym sposobem jes zaczac od samej siebie .
Bo kazdy sam jest kowalem własnego losu .
Owszem napotykamy na swej drodze roznych ludzi .
Ale tez ci z drugiej strony nie szukaja sfrustrowanych osob bo takich sie unika .
Troche zycia a mniej uzalania sie nad samym soba
448 2017-01-02 13:59:07 Ostatnio edytowany przez PolnyMotylek (2017-01-02 13:59:54)
Nie oceniam nikogo, tylko piszę co myślę, wolno mi tutaj. Nikogo nie obrażam, tylko po prostu czytać już tego nie można. Związek i szukanie miłości to nie sklep, w którym wybiera sie partnera. To nie buty czy torebka, która ma taki kolor, takie zapięcie i taki kształt jaki się chce. Milka mysli,że wolny, bezdzietny kawaler gdzieś tam na nią czeka, a ona tutaj chce naszego potwierdzenia. Może i czeka, ale kto z taką wytrzyma? Wszystko na nie, na pewno byłby za niski, za gruby i łysina by jej przeszkadzała...
Jestem tylko ciekawa , po co założyła dwa watki na ten sam temat? Mamy ją tu pocieszać, przytakiwać czy nie wiem co? Bo żadna rada, nawet od doświadczonych zyciem forumowiczek jej nie podpasowała...kolezanka powyżej , Elżbieta nawet proponowała kontakt mejlowy, o ile pamiętam i co ? Też jej nie pasowało....po co więc te wątki, bo że założyła drugi nie zaprzeczyła, a zgodnie z regulaminem , ten powinien być zamknięty.
A właściwie co mi tam mów co chcesz, jesteś dla mnie zupełnie obca osoba, nie znasz mnie tak naprawdę, nie zamieniłaś ze mną ani jednego słowa w realnym życiu.
Nikt z Tobą nie zamienił, bo nikt Cię nie zna. Pytanie - w jakim celu właściwie założyłaś ten wątek? Ciągnie się on już przez kilkanaście stron i żadna rada Cię nie przekonała, wychodzi na to, że sama wszystko wiesz najlepiej... więc po co ten temat?
Jeśli kogoś drażni mój wątek, to przecież nie musi tu zaglądać a tym bardziej się udzielać.
Jeśli ktoś uważa,ze naruszyłam regulamin to niech zgłosi to moderacji.
Rady w kółko tu przytaczane typu poszukaj sobie hobby, idź na spacer. uśmiechnij się są denne. Przecież to ,ze komuś dokucza samotność nie oznacza,ze tego wszystkiego nie robi.
Derridianka -"Nikt z Tobą nie zamienił, bo nikt Cię nie zna"- właśnie skoro ktoś mnie nie zna, a swoją opinie formułuje tylko na podstawie moich wpisów w okresie gorszego samopoczucia to po co te wypowiedzi w takim stylu jak wypowiedz chociażby PolnyMotylek :"Milka myśli,że wolny, bezdzietny kawaler gdzieś tam na nią czeka, a ona tutaj chce naszego potwierdzenia. Może i czeka, ale kto z taką wytrzyma? Wszystko na nie, na pewno byłby za niski, za gruby i łysina by jej przeszkadzała...".
Jeśli chodzi o propozycje Elżbiety wyraźnie odpowiedziałam,ze mam z kim mejlować, brakuje mi realnego kontaktu.
451 2017-01-02 19:38:38 Ostatnio edytowany przez elzbieta47 (2017-01-02 19:50:37)
zawsze staram sie wczuc w czyjas sytuacje ,
ale tu nie potrafie .
jest to forum ogolnodostepne sa tu rozne osoby o roznych charakterach i o swoim mysleniu .
i tak mysle , ze tez kazdy ma prawo wypowiedziec sie w danym watku i wyrazic swoje .
a nie zawsze moze sie komus innemu to zdanie podobac .
kazdy jest inny , i ma inne podejscie do zycia
ja ciesze sie tym co mam , zdrowie , a nawet to ze moge pojsc na spacer z pieskiem . czy od wiosnypogrzebac w ziemii o mam dzialke .
sprawia mi przyjemnosc pielegnacja kwiatow .
A samotnosc kazdy z nas moze ja miec czy bedac samemu, w zwiazku tez mozemy czuc sie samotni , majac rodzine tez mozemy poczuc sie samotni .
Ale trzeba podniesc głowe i nie dac sie samotnosci wyjsc jej naprzeciw .
zawsze staram sie wczuc w czyjas sytuacje ,
ale tu nie potrafie .
Prawda jest taka, że faktycznie nie musimy tu zaglądać i możemy dołożyć Autorce jeszcze jeden powód do narzekania na ten zły świat wokół, ojojoj, nawet "znajomi" z internetu "nie mają czasu", nikt mnie nie rozumie...
Co ja niniejszym zamierzam uczynić. Mimo wszystko powodzenia życzę, Autorko. Chociaż Ty wcale tego powodzenia nie chcesz.
Ja również nie zamierzam tu już zaglądać, nie będę Milki bardziej dołować . Sama sobie dobrze radzi, za jakiś czas nowy "stary" wątek założy.
454 2017-01-02 20:47:37 Ostatnio edytowany przez derridianka (2017-01-02 20:48:49)
Rady w kółko tu przytaczane typu poszukaj sobie hobby, idź na spacer. uśmiechnij się są denne. Przecież to ,ze komuś dokucza samotność nie oznacza,ze tego wszystkiego nie robi.
Były również rady, sugestie co możesz zrobić, żeby kogoś poznać, jak kogoś poznać, ale je również zignorowałaś. Żeby kogoś poznać trzeba bywać w miejscach, gdzie są ludzie, być otwartym na ludzi i mieć nadzieję, że uda się nawiązać fajną znajomość. KONIEC FILOZOFII. No bo co jeszcze można zrobić?
A myślałaś o tym, żeby zrobić coś dla innych i w ten sposób zapomnieć o tej swojej samotności, wypełnić ją? Dołączyć do jakiejś fundacji, zaangażować się w akcję charytatywną, w wolontariat, w pomaganie w schronisku dla zwierząt? Jest wiele samotnych, cierpiących istot, które są w dużo gorszej sytuacji niż Ty.
Derridianka -"Nikt z Tobą nie zamienił, bo nikt Cię nie zna"- właśnie skoro ktoś mnie nie zna, a swoją opinie formułuje tylko na podstawie moich wpisów w okresie gorszego samopoczucia to po co te wypowiedzi w takim stylu jak wypowiedz chociażby PolnyMotylek.
Znamienne jest to, że nigdy nie piszesz tutaj w okresie lepszego samopoczucia. Jest tu naprawdę sporo innych ludzi, którzy zakładają tematy, te ciężkie tematy, o samotności, rozstaniach, kompleksach, zdradach, śmierci i dzielą się nie tylko depresyjnymi przeżyciami, ale również chwilowymi wzlotami samopoczucia. Stąd m.in. podejrzenie, że Ty takowych nie miewasz. Wiesz, idąc Twoim tokiem myślenia bez sensu jest w ogóle zakładanie tematów i wirtualne proszenie o jakiekolwiek rady, ponieważ nie znamy się osobiście, nigdy nie jest tak, że znamy wszystkie szczegóły danej sytuacji, że znamy dogłębnie jej problematyczność. Jeśli decydujesz się założyć temat w internecie i poprosić o jakąś pomoc to musisz zaakceptować to, że ludzie będą opierać się na tym, co NAPISZESZ. Bo na czym innym jeszcze mogą skoro Cię nie znają realnie?
W swoim wątku nie proszę o nic.
to normalne,ze w okresie lepszego samopoczucia nie piszę na forum,bo po prostu nie mam na to czasu, mam inne zajęcia i zwyczajnie nie zaglądam na forum.